Kanał kazań i reportaży – Różnorodny wykład Słowa Bożego oraz zbiór reportaży i audycji pozyskanych od Fundacji Głos Ewangelii. W tle starannie wyselekcjonowane hymny i piosenki anglojęzyczne.
Kazania – Różnorodny wykład Słowa Bożego zwiastowanego przez znanych kaznodziejów i ewangelistów. Kanał adresowany do tych, którzy chcą się zatrzymać i pomyśleć, po co żyją.
Uściślijmy: Nie chodzi tutaj o dźwięk naturalny w postaci śpiewu na żywo, słowa mówionego, czy też gry na różnego rodzaju instrumentach. Rola śpiewu i muzyki w chrześcijaństwie w ogólności omawiana była wielokrotnie i nie brak opracowań tego tematu. Na tym miejscu natomiast chcemy poruszyć sprawę roli dźwięku zapisanego, utrwalonego na różnej postaci nośnikach, od kiedy naukowcy odkryli i udostępnili taką możliwość.
Ta historia jest stosunkowo krótka, gdyż dźwięk w postaci zapisanej zaczął pojawiać się dopiero na początku XX wieku jako magnetofony w studiach radiowych i jako gramofony z czarnymi płytami zawierającymi zaledwie kilka minut jakiejś sławnej muzyki lub kilka zdań sławnego przywódcy, na przykład Józefa Piłsudskiego. Były to urządzenia drogie i nietrwałe, igły odczytujące dźwięk, ślizgające się po rowkach płyty, drapały powierzchnię, niszcząc zapis i powodując szumy i trzaski. Dziś aż trudno uwierzyć, że wcześniej przez bardzo długi czas wszelkie wykonania muzyki były „jednorazowe”, niepowtarzalne, niemożliwe do przekazania nikomu.
"A umarł za wszystkich, aby ci, którzy żyją, już nie dla siebie samych żyli,lecz dla tego, który za nich umarł i został wzbudzony." (II Kor. 5,15)
„Posłuszeństwo" nie należy do lubianych słów. Wiele osób ma też błędne zrozumienie tego tematu. Możliwe, że w wyniku złych doświadczeń wyrobili w sobie wewnętrzny opór wobec nauczania o posłuszeństwie.
Posłuszeństwo, którego oczekuje od nas Bóg, jest dobrowolną decyzją wypływającą z miłości do Niego. Decyzją, która nadaje głębokiego sens ludzkiemu życiu.
Biskup zaś ma być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy (roztropny), umiarkowany, przyzwoity, gościnny, dobry nauczyciel (sposobny do nauczania - BT). I Tym. 3,2; Tyt. 1,9
Krótki zwrot "sposobny do nauczania" jest pojęciem fascynującym. Stanowi tłumaczenie greckiego słowa didaktikos. Aczkolwiek w Nowym Testamencie można znaleźć setki rozmaitych wyrażeń spokrewnionych znaczeniem z nauczaniem, czyli z jakąś postacią tego słowa greckiego; jednakże ta konkretna forma użyta jest tylko dwukrotnie, a mianowicie: w pierwszym i drugim liście do Tymoteusza (I Tym. 3,2; i II Tym. 2,24).
Słysząc zwrot „sposobny do nauczania” jesteśmy skłonni interpretować go w kontekście naszych subiektywnych doświadczeń. Przychodzą nam wówczas na myśl "dobrzy nauczyciele", jakich znamy, to znaczy ludzie potrafiący umiejętnie przekazywać innym swoją wiedzę i nakłaniać ich za pomocą skutecznych metod do nauki. Myślimy również o niezwykle utalentowanych wykładowcach, ludziach, którzy potrafią przez godzinę wręcz zahipnotyzować audytorium. Myślimy więc o erudycji i umiejętnościach nauczania.
W istocie rzeczy taki sposób rozumowania może mieć niewielki związek lub nawet nie mieć żadnego związku z tym, co Paweł miał na myśli pisząc do Tymoteusza. Pojęcie to ma bowiem znacznie głębszy sens.
Zanim jednakże zaczniemy rozważać, co naprawdę oznacza ten zwrot: "sposobny do nauczania", musimy wyjaśnić pewną kwestię związaną z tym zagadnieniem. Wydaje się, że Paweł nie miał tutaj na myśli tego, co Biblia określa jako "dar nauczania". Nowy Testament uczy, że dar ten udzielany był tylko niektórym osobom (Ef. 4,11; I Kor. 12,28-29). "Sposobność do nauczania" natomiast jest cechą, którą może wykształcić w sobie każdy mężczyzna i kobieta; zresztą musi wykształcić ją w sobie, jeśli chce być osobą dojrzałą.
Spytałem pewnego profesora o to, co jest naszą największą potrzebą. Zanim odpowiedział, zastanawiał się przez chwilę. "Mogę dać panu wiele odpowiedzi - odrzekł - począwszy od ulg podatkowych, a skończywszy na rozbrojeniu. Może pana to zdziwi, bo nie jestem religijnym człowiekiem, ale wierzę, że obecnie naszą najgłębszą potrzebą jest duchowe przebudzenie, które przywróci indywidualną i zbiorową moralność oraz zjednoczy cały naród".
Nie wystarczy nazywać się chrześcijaninem. Szczycimy się tym, że jesteśmy narodem "chrześcijańskim", ale jeśli nasze postępowanie nie dorasta do chrześcijańskiego standardu, spadną na nas potępiające słowa: "Masz imię, że żyjesz, a jesteś umarły" (Obj 3,1).
Nie wystarczy chodzić do kościoła. Jeśli nie pozwalamy Chrystusowi być Panem i Mistrzem w naszym życiu, musimy przyjąć sąd Boga, który mówi: "Lud ten czci mnie wargami, ale serce ich daleko jest ode mnie" (Mt 15,8).
„Biskup zaś ma być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, (roztropny)..." (1 Tym. 3,2; Tyt. 1,8)
Słowo „sofron" użyte przez Pawła w odniesieniu do niniejszej cechy dojrzałości tłumaczone jest w rozmaity sposób, między innymi: trzeźwy, rozważny, rozsądny, trzeźwo myślący, mądrze oceniający, czyli roztropny.
Być może najlepszy komentarz odnośnie do tego, co Paweł miał na myśli, znajdujemy w liście do Rzymian (12,3). „Powiadam, bowiem każdemu spośród was, mocą danej mu łaski, by nie rozumiał o sobie więcej, niż należy rozumieć; lecz by rozumiał z umiarem (to znaczy, myślał trzeźwo, rozsądnie, roztropnie) stosownie do wiary, jakiej Bóg każdemu udzielił".
Paweł poucza w ten sposób chrześcijan, aby prawidłowo oceniali siebie zarówno w stosunku do innych chrześcijan jak i przed Bogiem (Rzym. 12,4-8). W Rzymie, podobnie jak w Koryncie (1 Kor. 12,14-27), żyli najprawdopodobniej chrześcijanie, którzy posiadali zbyt wysokie mniemanie o swojej pozycji w ciele Chrystusowym. Niektórzy uważali, że są „specjalnym darem Bożym" dla Kościoła. Dlatego też Paweł musiał upomnieć ich, aby nie poniżali się nawzajem, lecz miłowali "miłością braterską jedni drugich" i wyprzedzali się wzajemnie "w okazywaniu szacunku" (Rzym. 12,10).
Warto zwrócić uwagę na fakt, iż cechę tę Paweł szczególnie wyraźnie i niedwuznacznie odnosi do wszystkich członków Ciała Chrystusowego. We fragmencie składającym się z zaledwie pięciu wierszy, upomina on starców, aby byli roztropni, czyli mądrzy (Tyt. 2,2), starsze niewiasty, aby uczyły młodsze roztropności (2,4-5), oraz młodzieńców, aby byli roztropni (2,6)*.
Każdy normalny człowiek, każda zorganizowana grupa społeczna pragnie sukcesu w osiąganiu wyznaczonych dla siebie celów. Nie ma wszakże jednej dla wszystkich, uniwersalnej miary sukcesu. Poczucie triumfu i zadowolenie z dokonań w dużym stopniu zależą od przyjętych kryteriów, według których nasz sukces mierzymy. I nie tylko chodzi tu o skalę osiągnięć, lecz przede wszystkim o ich kategorię i charakter. Czym innym są tłuste lata placówki handlowej, czym innym dobre wyniki ośrodka terapii uzależnień, a jeszcze czym innym powodzenie w działalności strażnicy granicznej.
Absolutnie innymi kryteriami się posługujemy mierząc i oceniając osiągnięcia wspólnoty kościelnej. Z tego tytułu to, co w świecie powszechnie uznawane jest za sukces, w kościele może być potraktowane nawet jako swoista porażka. Szczęśliwi jesteście ubodzy - powiedział Jezus do swoich uczniów - gdyż wasze jest Królestwo Boże. Szczęśliwi, którzy teraz głodujecie, ponieważ będziecie nasyceni. Szczęśliwi, którzy teraz płaczecie, dlatego, że będziecie radośni. Szczęśliwi jesteście ilekroć was ludzie znienawidzą, ilekroć od siebie odłączą, znieważą i zniesławią wasze imię - z powodu Syna Człowieczego. Cieszcie się w tym dniu i z radości skaczcie do góry. W niebie czeka was naprawdę hojna zapłata. Podobnie bowiem ich ojcowie traktowali proroków. Ale biada wam, bogatym, gdyż w pełni odbieracie swą pociechę. Biada wam, teraz opływającym w dostatki, gdyż spadnie na was głód. Biada wam zuchwale roześmianym, gdyż będziecie smucić się i płakać. Biada wam, ilekroć wszyscy będą mieli o was dobre zdanie, bo takie ich ojcowie mieli o fałszywych prorokach [Łk 6,20-26].
Kościół to całkowicie wyjątkowa wspólnota ludzi wywołanych i oddzielonych od świata. Żadna z powszechnych w świecie miar sukcesu do kościoła więc nie pasuje. Miarą dobrych notowań w świecie jest otwartość na zmiany i szybkie dostosowywanie się do nowych trendów, a nawet ich kreowanie. Tajemnicą sukcesu Kościoła jest wytrwanie w nauce apostolskiej i wierne trzymanie się granic zakreślonych przez Pismo Święte. A nie przypodobywajcie się temu światu [Rz 12,2] - nawołuje Biblia Gdańska. Bóg wytycza wyraźną granicę duchową oddzielającą Kościół od świata. Przestańcie wprzęgać się w nierówne jarzmo z niewierzącymi. Cóż za towarzystwo sprawiedliwości z bezprawiem? Co za wspólnota światła i ciemności? Co za harmonia między Chrystusem a Beliarem? Gdzie część wspólna wierzącego z niewierzącym? Jaka zgoda między przybytkiem Boga a bóstwami? [2Ko 6,14-16].
Nadeszła pora, by omówić ostatnie "biada" z mowy przeciwko przywódcom religijnym, którą wypowiedział Chrystus Pan tuż przed swoją śmiercią.
Biada wam, znawcy Prawa i faryzeusze, obłudnicy! Budujecie groby prorokom i zdobicie grobowce sprawiedliwych. Gdybyśmy żyli za dni naszych ojców - mówicie - nie rozlewalibyśmy wraz z nimi krwi proroków. W ten sposób przyznajecie, że jesteście synami morderców. Dopełnijcie miary waszych ojców. Węże! Pomioty żmij! Jak ujdziecie przed wyrokiem wiecznej kary? Dlatego Ja posyłam do was proroków, ludzi mądrych i rozumiejących Prawo. Niektórych zabijecie i ukrzyżujecie, innych ubiczujecie w waszych synagogach lub będziecie przepędzać z miasta do miasta. W ten sposób spadnie na was odpowiedzialność za całą sprawiedliwą krew przelaną na ziemi: od krwi sprawiedliwego Abla aż do krwi Zachariasza, syna Barachiasza, którego zabiliście między przybytkiem a ołtarzem. Zapewniam was, wszystko to spadnie na to pokolenie. Jerozolimo, Jerozolimo, która zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy zostali do ciebie posłani! Tyle razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak kwoka swoje pisklęta pod skrzydła, lecz nie chcieliście! Wasz dom opustoszeje. Bo mówię wam: Na pewno Mnie nie zobaczycie - do chwili, kiedy powiecie: Błogosławiony Ten, który przychodzi w imieniu Pana [Mt 23,29-39].
Niech mi ktoś powie, że nie liczy się historia, a jedynie to, co robimy aktualnie. Błędy przywódców poprzednich pokoleń wymagają od ich następców refleksji, pokuty i jednoznacznego odżegnania się od nich. Gdy w wyniku kazania Piotra po zesłaniu Ducha Świętego w święto Pięćdziesiątnicy, pobożni Żydzi zdali sobie sprawę z tego, że przynależą do grona tych, którzy w czasie minionej Paschy ukrzyżowali Mesjasza - Jezusa z Nazaretu, natychmiast zrozumieli, że muszą odciąć się od owego towarzystwa.
A zatem niech wie to na pewno cały dom Izraela, że Bóg ustanowił Panem i Chrystusem tego Jezusa, którego wy ukrzyżowaliście. Słowa te przeszyły ich do głębi serca. Przerażeni zwrócili się do Piotra i pozostałych apostołów: Drodzy bracia, co mamy teraz robić? Opamiętajcie się - odpowiedział Piotr - i niech każdy z was da się ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa... […]. W inny też sposób, jeszcze wyraźniej, składał im mocne świadectwo i zachęcał: Ratujcie się spośród tego wypaczonego pokolenia! [Dz 2,36-40].
Zapraszamy do wysłuchania zamieszczonego na naszym serwerze ftp folder Aleksander Barkoci - Kazania 2015 - 2018 archiwalnego kazania , wygłoszonego przez br. Aleksandra Barkociego.
Nosi ono tytuł "Pan wie lepiej".
Można je odsłuchać również bezpośrednio ze strony naszego radia.
"Biskup ma być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, umiarkowany"... (1 Tym. 3,2)
Mąż Boży powinien być umiarkowany. Ogólnie przyjęte znaczenie tego słowa jest znacznie uboższe od znaczenia, jakie nadaje mu pierwszy list do Tymoteusza (3,2). Tę osobę umiarkowaną uważa się zwykle człowieka powściągliwego, to znaczy takiego, który nie pobłaża sobie, nie folguje swoim pożądliwościom.
Jest to z pewnością bardzo istotna cecha dojrzałości duchowej, jednakże w tym wypadku, Paweł nie mówi o człowieku umiarkowanym w ogólnie przyjętym sensie. Mówi on raczej o człowieku mającym właściwą perspektywę patrzenia na życie i prawidłową orientację duchową. Thayer definiuje umiarkowanie jako stan psychiczny, całkowicie wolny od otępienia lub senności. Inaczej mówiąc, człowiek umiarkowany to ten, kto nie traci swojej fizycznej, psychicznej i duchowej orientacji. Jest zawsze stateczny i zrównoważony, a jego sposób myślenia jest trzeźwy. A jeszcze praktyczniej rzecz biorąc - jest to człowiek "spokojny i opanowany" niemal, w każdej sytuacji. Przede wszystkim nie traci, z powodu błędnej pewności siebie, właściwej perspektywy patrzenia na każdą sytuację.
Tego samego określenia Paweł używa w pierwszym liście do Tesalończyków, gdzie mówi o zbliżającym się "dniu sądu" (5,2-3). Powiedziane jest, abyśmy nie "spali jak inni, lecz czuwali i byli trzeźwymi" (umiarkowanymi) (5,6).
Skąd w społeczeństwie wzięło się takie myślenie, że osoby duchowne, że przywódcy religijni w ogóle ludności są kimś szczególnym? Przecież jak każdy inny człowiek, tak samo ubierają spodnie, chodzą do ubikacji i się starzeją. Tak! Człowiek jest tylko tchnieniem, nawet ten wysoko postawiony [Ps 39,6]. Nie ma oczywiście w tym nic niestosownego, gdy ludzie okazują szacunek swoim duszpasterzom i czasem spontanicznie potraktują ich w wyjątkowy sposób. W pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie [Flp 2,3] - poucza nas przecież Pismo Święte.
Rzecz w tym, że niejednokrotnie to sami duchowni tworzą wokół siebie atmosferę glorii. Czasem odnoszę wrażenie, że niektórzy chyba naprawdę uwierzyli w swoją niezwykłość. Przedstawiając się lub opowiadając o jakimś zdarzeniu, w którym uczestniczyli, nigdy nie pomijają swojego tytułu lub funkcji kościelnej. Gdy jakiś 'Korneliusz' zaczyna oddawać im honory, zamiast powiedzieć mu: Wstań, i ja jestem tylko człowiekiem [Dz 10,26], oni z upodobaniem napawają się ludzkim zachwytem i oddaniem.