Dar kościelnej "cybernetyki" Drukuj Email
Autor: Edward Czajko   
środa, 29 czerwca 2011 00:00

„Bóg ustanowił w Kościele (…) dary kierowania” (1Kor 12,28).

„Kto jest przełożony, niech okaże gorliwość” (Rz 12,8).

Cybernetyka. Co to jest? „Słownik wyrazów obcych” M. Arcta (Warszawa 1947) mówi krótko: cybernetyka to nauka rządzenia krajem. „Słownik wyrazów obcych PWN” (Warszawa 1980) podaje zaś, że cybernetyka, w szerszym znaczeniu, to dział wiedzy o sterowaniu, natomiast w znaczeniu węższym – to dział wiedzy o układach odznaczających się znacznym stopniem samosterowności, jak maszyny cybernetyczne do przetwarzania informacji, organizmy żywe (z człowiekiem włącznie) i społeczności.

Dlaczego o tym tutaj wspominamy? Otóż dlatego, że termin „cybernetyka” pochodzi od greckiego słowa, które znajdujemy również w Nowym Testamencie i które jest przedmiotem naszych rozważań – od słowa kybernesis, a ściślej od jego pochodnych: kybernetikos czy kybernetes. Kybernesis to, według „Słownika grecko- polskiego Nowego Testamentu”, sterowanie i rządzenie. Kybernetes, słowo występujące dwa razy w Nowym Testamencie (Dz 27,11 i Ap 18,17) to sternik, a  kybernetikos to sterujący.

Popatrzmy jak kybernesis jest tłumaczone na język polski przez poszczególne przekłady Pisma Świętego. Biblia Gdańska mówi, że Bóg dał Kościołowi rządców. Nowy Testament z poprawionej wersji Biblii Gdańskiej mówi z kolei o  darze rządzenia. Podobnie Biblia Tysiąclecia. Biblia Warszawsko - Praska (tłumaczenie bp. K. Romaniuka) powiada, że Bóg dał Kościołowi tych, którzy rządzą. Biblia Warszawska, nasza obecna Biblia, ten charyzmat nazywa darem kierowania. W Nowym Testamencie słowo kybernesis występuje tylko raz. Znajdujemy je w 1Kor 12,28, a więc w apostolskim spisie darów duchowych, charyzmatów.

Wobec tego należy stwierdzić, że dla właściwego rozwoju Kościoła i jego skutecznej misji, Bóg udziela niektórym spośród wierzących charyzmatu, duchowego daru łaski, szczególniejszej zdolności do przewodzenia, rządzenia, kierowania, przewodniczenia, organizowania, bycia przełożonym (choć na określenie przełożonego mamy w Rz 12,8 inne greckie słowo: proistamenos).

Są funkcje w Kościele, gdzie ten charyzmat jest wręcz niezbędny. Jest niezbędny w posłudze przewodzenia wspólnocie wyznaniowej, miejscowej wspólnocie zborowej czy też w innej dziedzinie służby chrześcijańskiej. Bez posługi kierowania Kościół nie może się obejść. Brak przywództwa jest sprzeczny z Bożym zamiarem i powoduje Jego zatroskanie. Oto co czytamy w związku z tym o Jezusie: „A widząc lud, użalił się nad nim, gdyż był utrudzony i opuszczony jak owce, które nie mają pasterza. Wtedy rzekł uczniom swoim: Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, aby wyprawił robotników na żniwo swoje” (Mt 9,36 - 38). A księga proroctw Izajasza głosi, że brak właściwego przywództwa jest wyrazem sądu Bożego: „I da im chłopców na zwierzchników, a dzieciny będą nad nimi panować”. „Ludu mój! Jego ciemięzcami są dzieci i kobiety nim rządzą” (Iz 3,4.12).

Aby lud Nowego Przymierza nie był jak owce, które nie mają pasterza, Pan powołał najpierw, spośród licznych swoich uczniów, dwunastu apostołów, którym udzielił wielu duchowych darów. Stali się oni fundamentem, na którym się budujemy czy też jesteśmy zbudowani (por. Ef 2,20). Trwanie w nauce apostolskiej jest zawsze sprawdzianem naszej prawowierności.

Dzieje Apostolskie i Listy apostołów mówią nam, że Duch Święty nie pozostawiał nowo powstających lokalnych wspólnot wierzących w Jezusa Chrystusa bez właściwego przywództwa. Podkreślam, Duch Święty: „Miejcie pieczę o samych siebie i o całą trzodę, wśród której was Duch Święty ustanowił biskupami, abyście paśli zbór Pański nabyty własną jego krwią” (Dz 20,28). Ustanawia, powołuje Duch Święty, ale w sposób widzialny czyni to przez Bożych ludzi. Paweł i Barnaba, „gdy przez wkładanie rąk wyznaczyli (…) w każdym zborze starszych, wśród modlitw i postów poruczyli ich Panu” (Dz 14,23). Tytusa jako swego legata pozostawił apostoł na Krecie, by ten „uporządkował to, co pozostało do zrobienia, i ustanowił po miastach starszych” (Tt 1,5). Pisząc list do założonego przez siebie zboru w Filippi – „do wszystkich świętych w Chrystusie Jezusie, którzy są w Filippi” (Flp 1,1) – Paweł pamięta o ich biskupach i diakonach. Apostoł Piotr również zwraca się w swoim liście do starszych ustanowionych w zborach Pańskich (por. 1P 5,1).

Zbory, lokalne wspólnoty wierzących w Chrystusa, nie były zatem jak owce nie mające pasterza. Zbory miały swoich przełożonych, swoich starszych (na wzór synagogi), swoich nadzorców, biskupów (to z kolei, na wzór grecki). Tak jest do dzisiaj. Zbór Pański nie może obejść się bez przywódcy, bez duszpasterza. Dla prawidłowego i skutecznego sprawowania funkcji pastora potrzebny jest dar kierowania. Zresztą, dla skutecznego sprawowania funkcji pastora miejscowego zboru potrzebne są także inne dary. Pastor musi być zdolny do nauczania, być duszpasterzem, wykonywać – jak Tymoteusz – pracę ewangelisty itp. Musi mieć coś, co prof. C. Peter Wagner nazywa połączeniem darów (ang. gift-mix).

Nasuwa się tutaj bardzo ważne pytanie. Czy przełożeni lokalnych zborów byli całkowicie niezależni, nie podlegali nikomu? Czy oni sami z kolei, byli jak owce, które nie mają pasterza? Nie! W okresie apostolskim ich przełożonymi w Panu byli apostołowie, a czasem nawet jeszcze za życia apostołów, ich legaci, jak wspomniani już Tytus na Krecie czy Tymoteusz w Efezie. Gdy zaś apostołowie odeszli do wieczności albo gdy – posługując się terminem starotestamentowego psalmisty – weszli w dolinę cienia śmierci, za wolą Pana Kościoła wyłonili się, jak wyczytałem u wybitnego protestanckiego autorytetu teologicznego, biskupi jako przełożeni większej liczby miejscowych wspólnot z ich duszpasterzami, czyli jako przełożeni kościelnych okręgów.

I choć opisy przeszłości i teraźniejszości świadczą o tym, że wśród biskupów nie brakło łotrów, to jednakże była wśród nich niezliczona liczba prawdziwych sług Pana, będących wzorami dla trzody w wierze, nadziei i miłości. I odznaczali się oni szczególniejszym darem – charyzmatem kierowania, rządzenia.

Omawiając ów dar, spójrzmy teraz na mężów Bożych w łonie protestantyzmu. Na pewno taki dar musieli mieć ojcowie Reformacji. Ale pierwszym mężem Kościoła, na którego z tego punktu widzenia chcę zwrócić uwagę, jest Jan Wesley (1703 - 1791). Otóż przebudzenie ewangeliczne w XVIII wieku miało wielu wybitnych kaznodziejów, równych Wesleyowi. Mamy też jednego, który go przewyższał. Mam na myśli Jerzego Whitefielda (1714 - 1770). J. Whitefield wcześniej niż J. Wesley doświadczył nawrócenia, był też pionierem wygłaszania kazań pod gołym niebem. Wesley w tej sprawie poszedł za jego wzorem, zresztą dzięki jego zachęcie. Jednak to Jan Wesley jest uważany za założyciela metodyzmu – właśnie dzięki posiadanemu darowi organizowania, kierowania, rządzenia. On nawrócone masy zorganizował, doskonale nimi kierował, wspaniale zarządzał. Zwolennicy J. Wesleya są zdania, że J. Whitefield tego daru, charyzmatu kierowania, nie miał. Ostatnio jednak Arnold Dallimore, autor dwutomowej, liczącej bez mała 1200 stron, biografii Whitefielda twierdzi, że on również ten dar miał, ale że po prostu ustąpił miejsca Janowi Wesleyowi, bojąc się rozłamu w ruchu metodystycznym.
J. Whitefield za cel swego życia uznał wyłącznie przebudzeniowe kaznodziejstwo.

Innym mężem Kościoła, którego wymienię z nazwiska, jest John R. Mott (1865 - 1955), wybitny ewangelista i tzw. świecki kaznodzieja metodystyczny. Miał on dar organizowania, kierowania, a szczególnie – piszą o tym naoczni świadkowie – nadzwyczajny charyzmat przewodniczenia chrześcijańskim zgromadzeniem. Jego przewodniczenie Światowej Konferencji Misyjnej w Edynburgu, w 1910 roku, to wzór chrześcijańskiej kybernesis.

Mężów Kościoła odznaczających się posiadaniem szczególnego daru kierowania mieliśmy i myślę, że mamy nadal, także w naszym ruchu zielonoświątkowym. Pierwsza postać, jaka przychodzi mi tu na myśl, to Lewi Pethrus (1884 - 1974) ze Szwecji. Przez wiele lat był duszpasterzem Zboru „Filadelfia” w Sztokholmie, największego zboru zielonoświątkowego w tym kraju. Przewodził mu aż do chwili obowiązkowego w Szwecji przejścia na emeryturę. Będąc pastorem zboru w Sztokholmie, a także już jako emeryt, ten człowiek zawsze coś organizował i czemuś przewodził. Założył zielonoświątkową gazetę „Dagen”, tygodnik „Evangelii Harold” oraz Wydawnictwo „Filadelfia”. Powołał Misję dla Ratowania Osób Uzależnionych. Był założycielem szkoły biblijnej i średniej szkoły ogólnokształcącej, banku oszczędnościowego i Radia IBRA. W końcu, założył partię polityczną o orientacji chrześcijańskiej: Partię Chrześcijańsko - Demokratyczną (szwedz. Kristen Demokratisk Samling – KDS). Jego udział w kierowaniu Światową Konferencją Zielonoświątkową jest również znaczący.

Naszym bratnim Kościołem w Ameryce jest, jak wiemy, Kościół Zborów Bożych (ang. Assemblies of God). W Kościele tym przełożonymi w Panu miejscowych duszpasterzy i zborów powierzonych ich opiece duszpasterskiej są najpierw superintendenci okręgowi, a następnie superintendent generalny. Termin ten pochodzi z łaciny i jest odpowiednikiem greckiego terminu, oznaczającego biskupa naczelnego. Superintendent generalny jest przełożonym wszystkich zborów i ich duszpasterzy w całym kraju. Jego kadencja trwa dwa lata. Ale mamy w dziejach tego Kościoła osoby, które mimo to kierowały tą wspólnotą wyznaniową po dwadzieścia lat, a nawet dłużej. Były bowiem ciągle na to stanowisko od nowa powoływane. Wymienię dwie. Pierwsza z nich to Ernest S. Williams (1885 - 1981). Został powołany na superintendenta generalnego w 1929 roku i pełnił tę funkcję, dzięki ciągłej reelekcji, aż do roku 1949. Za jego rządów potroiła się liczba wiernych, a także liczba zborów lokalnych i liczba ordynowanych duchownych. Otwarto nowe pola misyjne. E. S. Williams zapewnił Kościołowi sprawne kierownictwo podczas Wielkiego Kryzysu w latach trzydziestych. W latach czterdziestych wprowadził Zbory Boże do rodziny chrześcijaństwa ewangelikalnego – do Krajowego Stowarzyszenia Ewangelikalnego. Również z jego inicjatywy powstała Zielonoświątkowa Społeczność Ameryki Północnej (ang. Pentecostal Fellowship of North America).

Druga postać to Thomas F. Zimmerman (1912 - 1991), znany osobiście wielu naszym duchownym starszego i średniego pokolenia. Superintendentem generalnym Zborów Bożych został w roku 1959 i funkcję tę sprawował, też dzięki kolejnym reelekcjom, aż do roku 1985. Był autorem wielu nowych inicjatyw Kościoła. W jego osobie Kościół miał wyjątkowo silne kierownictwo i to przez ponad dwie dekady.

W podobny sposób jak amerykańskie Zbory Boże jest zorganizowana nasza wspólnota wyznaniowa – Kościół Zielonoświątkowy w Polsce. Przełożonymi w zborach są pastorzy, mający do pomocy starszych. Chwała Bogu, że nasi pastorzy nie czują się i w większości przypadków nie chcą się czuć, jak owce nie mające pasterza. Ich przełożonymi w Panu są najpierw prezbiterzy okręgowi, a następnie przewodnicy ogólnokrajowi z biskupem na czele.

Należy się cieszyć, że byliśmy w stanie odejść od świeckich, w rzeczy samej, tytułów takich jak przewodniczący, gdy idzie o duszpasterza, pastora zboru czy też prezesa jako przełożonego w Panu, zwierzchnika całej społeczności wyznaniowej. Należy się też dziękczynienie Zmartwychwstałemu i Wywyższonemu Panu Kościoła, że powołanych do kierowania wspólnotą, zarówno na poziomie lokalnym, jak i okręgowym oraz ogólnokrajowym, obdarza zdolnością kierowania, rządzenia, przewodzenia – charyzmatem kybernesis (1Kor 12,28).