Karcenie i niesienie krzyża - to nie to samo Drukuj
Autor: A.W. Tozer   
środa, 10 kwietnia 2013 19:20

Dla chrześcijanina niesienie krzyża i karcenie są podobne, ale nie identyczne.

One różnią się na wiele różnych istotnych sposobów. Te dwie koncepcje zwykle uważa się za to samo, a słowa wcielające je, są używane naprzemiennie. Istnieje jednak ostre rozgraniczenie pomiędzy nimi. Gdy je pomieszamy, to nie myślimy już w sposób ścisły, a kiedy tak właśnie myślimy o prawdzie, tracimy na tym.

Krzyż i rózga pojawiają się w Piśmie Świętym blisko siebie, ale nie oznaczają tego samego. Rózgi przykłada się bez przyzwolenia tego, który od niej cierpi.
Natomiast krzyż nie może zostać nałożony przez kogoś innego. Nawet Chrystus niósł krzyż z własnego wolnego wyboru. Powiedział On tak o życiu, które przelał na krzyżu: "Nikt mi go nie odbiera, ale Ja kładę je z własnej woli." Miał On wszelką sposobność, aby uciec od krzyża, ale uczynił swoją twarz twardą jak krzemień, aby iść do Jerozolimy i umrzeć. Jedynym przymusem jaki znał, był przymus miłości.

Karcenie jest działaniem Boga, a niesienie krzyża jest działaniem chrześcijanina. Bóg nie pyta o zgodę, kiedy w miłości przykłada rózgę do pleców Swych dzieci. Karcenie nie jest dla wierzącego dobrowolne, poza wyjątkiem w tym sensie, że wybiera on wolę Bożą, mając świadomość tego, że wola Boża zawiera w sobie karcenie. "Bo kogo Pan miłuje, tego karze. I chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje. Jeśli znosicie karanie, to Bóg obchodzi się z wami jak z synami; bo gdzie jest syn, którego by ojciec nie karał?"Krzyż nigdy nie przychodzi jako nieproszony, natomiast rózga zawsze. "Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną."
Mamy tutaj do czynienia z jasnym, rozumnym wyborem, wyborem który musi dokonać indywidualna osoba z determinacją i wcześniejszym przemyśleniem tego. W królestwie Bożym nikt nigdy nie gorszył się krzyżem.

Ale czym jest krzyż dla chrześcijanina? Z pewnością nie jest to drewniane narzędzie, którego używali Rzymianie do wykonywania wyroku śmierci na osobach winnych głównych zbrodni. Krzyż jest cierpieniem, jakie znosi chrześcijanin w konsekwencji naśladowania Chrystusa w doskonałym posłuszeństwie. Chrystus wybrał krzyż przez wybranie drogi, która do niego prowadziła i tak samo jest z Jego naśladowcami. Na drodze posłuszeństwa stoi krzyż, a my bierzemy krzyż, kiedy wchodzimy na tą drogę.
Podczas gdy krzyż stoi na drodze posłuszeństwa, to karcenie można znaleźć na drodze nieposłuszeństwa. Bóg nigdy nie karci doskonale posłusznego dziecka. Pomyśl o naszych cielesnych ojcach - oni nigdy nie karcili nas za posłuszeństwo, jedynie za nieposłuszeństwo.

Kiedy odczuwamy żądło rózgi, możemy być pewni, że chwilowo znajdujemy się poza właściwą drogą. W przeciwieństwie, ból krzyża oznacza, że jesteśmy na właściwej drodze. Ale miłość Ojca nie jest ani mniejsza, ani większa - gdziekolwiek byśmy się nie znajdowali. Bóg karci nas nie po to, aby mógł nas kochać, ale dlatego, że kocha nas. W dobrze prowadzonym domu nieposłuszne dziecko może oczekiwać skarcenia. W Bożej rodzinie żaden niedbały chrześcijanin nie może mieć nadziei na uniknięcie tego.

Ale jak możemy rozpoznać w danej sytuacji, czy nasz ból pochodzi od krzyża, czy od rózgi? Ból jest bólem, niezależnie od tego, z jakiego źródła pochodzi. Jonasz podczas ucieczki przed Bożą wolą przecierpiał wcale nie gorszy sztorm, niż Paweł, znajdujący się w centrum Bożej woli. To samo rozszalałe morze zagrażało życiu ich obu. Daniel w jaskini lwa był w tak samo poważnych tarapatach, jak Jonasz w brzuchu wieloryba. Gwoździe wbiły się tak samo głęboko w ręce Chrystusa, umierającego za grzechy świata, jak w ręce dwóch złodziei, umierających za własne grzechy. Jak więc możemy odróżnić krzyż od rózgi?

Myślę, że odpowiedź jest prosta. Kiedy przychodzi próba musimy jedynie rozpoznać, czy jest ona narzucona, czy też z wyboru. "Błogosławieni jesteście", powiedział nasz Pan, "gdy wam złorzeczyć i prześladować was będą i ...mówić na was wszelkie zło..." Ale to jeszcze nie wszystko. Dodał on jeszcze pięć innych słów: " ...kłamliwie ...ze względu na mnie!" (Mateusza 5:11). Te słowa pokazują,
że cierpienie musi przyjść dobrowolnie, że musi ono być wybrane przez większy wybór - wybór Chrystusa i sprawiedliwości. Jeśli oskarżenie, jakie wnoszą ludzie przeciwko nam jest prawdziwe, to nie wypływa z tego żadne błogosławieństwo.Łudzimy samych siebie, kiedy próbujemy obrócić nasze sprawiedliwe karcenie w krzyż i cieszymy się z tego, z czego raczej powinniśmy pokutować. "Bo jakaż to chluba, jeżeli okazujecie cierpliwość, policzkowani za grzechy? Ale, jeżeli okazujecie cierpliwość, gdy za dobre uczynki cierpicie, to jest łaska u Boga" (1 Piotra 2:20). Krzyż znajduje się zawsze na drodze prawości. Ból krzyża odczuwamy tylko wtedy, gdy cierpimy ze względu na Chrystusa, z naszego dobrowolnego wyboru.

Myślę, że istnieje również inny rodzaj cierpienia - cierpienia, którego nie da się zakwalifikować do żadnej z powyższych kategorii. Nie pochodzi ono ani od rózgi, ani od krzyża, nie będąc narzuconym jako moralne lekarstwo, ani nie doświadczanym w cierpieniu w rezultacie naszego świadectwa i życia chrześcijańskiego. Przychodzi on w naturalnym biegu rzeczy i powstaje w wyniku wielu niedoli, których dziedzicem jest ciało. Nawiedza on wszystkich w podobny sposób, w większym lub mniejszym stopniu i objawia się jako nie mający jasnej duchowej istotności. Jego źródłem może być ogień, powódź, żałoba, okaleczenia, wypadki, choroba, podeszły wiek, zmęczenie bądź też niepokojący stan świata w ogólności. Co mamy z tym począć?

No cóż, niektórym wielkim duszom udało się obrócić nawet te neutralne cierpienia w dobro. Poprzez modlitwę i samoponiżenie namówili oni przeciwnika, aby stał się ich przyjacielem, a z ciężkiej niedoli uczynili nauczyciela, aby poinstruował ich co do niebiańskich nauk. Czy nie możemy ich naśladować?