Nie spoglądaj wstecz! Drukuj
Autor: Janik Wiesław   
wtorek, 14 stycznia 2014 00:00

Każdy człowiek idący drogą czy też kierujący jakimkolwiek pojazdem jest świadomy tego, jak bardzo jest ważne, aby bez przerwy pilnie patrzeć przed siebie, jeśli chce się na czas właściwie zareagować i uniknąć potknięcia się bądź kolizji z innym użytkownikiem tej samej drogi. W przypadku spoglądania do tyłu bardzo szybko można stworzyć zagrożenie dla siebie oraz innych ludzi. Dlatego należy trzymać się takiej zasady: idąc czy kierując pojazdem, nie patrz za siebie.

Zasada ta dotyczy nie tylko powyżej wymienionych czynności, ale również życia duchowego każdego chrześcijanina. W Biblii znajdujemy bardzo dużo ostrzeżeń, wskazówek oraz pouczeń dotyczących tego, aby idąc drogą życia za Panem Jezusem w żadnym przypadku nie oglądać się, nie patrzeć wstecz, za siebie. Przykładowo w Księdze Przypowieści Salomona znajdujemy cztery bardzo ważne zalecenia: Niech twoje oczy patrzą wprost, a twoje powieki niech będą zwrócone prosto przed siebie! Bacz na tor, po którym ma stąpać twoja noga, i niech będą pewne wszystkie twoje drogi. Nie zbaczaj ani na prawo, ani na lewo, powstrzymuj swoją nogę od złego (Przyp. 4, 25-27).

Jeżeli dokładnie przeanalizujemy te poszczególne zalecenia, to zrozumiemy, ile niebezpieczeństw i kolizji możemy uniknąć w życiu, stosując się do nich każdego dnia i w każdej okoliczności. Szczególnie ważne jest zalecenie dotyczące tego, aby w żadnym przypadku nie zbaczać z drogi życia ani na prawo, ani na lewo, nawet wtedy, gdy pojawią się takie drogi „odjazdowe” – kuszące pięknymi zaproszeniami i reklamami. Pewne jest, że takie drogi zaprowadzą do śmierci.

Ku naszej przestrodze w Biblii są opisane pewne wydarzenia, które ostrzegają nas przed przykrymi konsekwencjami lekceważenia tych zaleceń. Jedno z takich wydarzeń miało miejsce w Sodomie, gdy aniołowie wyprowadzili Lota wraz z rodziną z miasta, które postanowił zniszczyć Bóg z powodu grzechów ludzi tam mieszkających. Lot i jego rodzina otrzymali wtedy wyraźny rozkaz, który był warunkiem uratowania ich życia: A gdy ich wyprowadzili poza miasto, rzekł jeden: Ratuj się, bo chodzi o życie twoje; nie oglądaj się za siebie i nie zatrzymuj się w całym tym okręgu; uchodź w góry, abyś nie zginął (I Mojż. 19, 17). I co się później stało? Lecz żona Lota obejrzała się za siebie i stała się słupem soli (I Mojż. 19, 26).

Wystarczyło jedno spojrzenie do tyłu, na miejsce, z którego zostali wyprowadzeni, i przestąpienie tego przykazania spowodowało natychmiastową śmierć tej kobiety. Nasuwa się zatem pytanie: Co należałoby zaliczyć w życiu chrześcijanina, jako naśladowcy Chrystusa, do tego „oglądania się za siebie”?

Powinniśmy zacząć od uświadomienia sobie, że Bóg w Chrystusie, na podstawie naszej wiary, wyprowadził nas z Sodomy tego świata – pełnego grzechu, zepsucia i duchowej śmierci. Następnie, że postawił nas na drodze życia prowadzącej do Królestwa Bożego, którą musimy biec wytrwale, nie oglądając się i nie przystając ani na chwilę, abyśmy nie zginęli – dziękując Ojcu, który nas zdolnymi uczynił do uczestniczenia w dziedzictwie świętych w światłości, który nas wyrwał z mocy ciemności i przeniósł do Królestwa Syna swego umiłowanego (Kol. 1, 12-13). Nie znaczy to jednak, że już osiągnęliśmy cel i żadne niebezpieczeństwo nam nie grozi, bo dopóki jesteśmy w tym ciele, to jesteśmy w drodze do osiągnięcia zasadniczego celu. Dlatego w Liście do Hebrajczyków napisane jest tak: Przeto i my, mając około siebie tak wielki obłok świadków, złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami, patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary, który zamiast doznać należytej mu radości, wycierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i usiadł na prawicy tronu Bożego (Hebr. 12, 1-3). Dlatego w tym właśnie biegu nie wolno nam oglądać się, ale ustawicznie patrzeć na wprost, przed siebie. Wtedy stale widzieć będziemy naszego Przewodnika, Jezusa Chrystusa.

Tak więc patrzenie za siebie to w przypadku chrześcijanina zwracanie swego zainteresowania, uwagi lub pragnienia do tego, z czego wyprowadził i wyzwolił nas Jezus Chrystus. Już samym zerkaniem wstecz narażamy siebie oraz innych na niebezpieczeństwo upadku, a nawet śmierć, jak to miało miejsce w przypadku żony Lota. Dlatego też sam Pan Jezus ostrzegał, mówiąc: „Pamiętajcie o żonie Lota” (por. Łuk. 17, 32).

Wnikając w naukę Pana Jezusa, dowiadujemy się następującej prawdy: jeżeli ktoś na podstawie własnej wiary oraz suwerennej decyzji postanowił iść za głosem Zbawiciela, to musi świadomie zrezygnować ze wszelkich kulturowych powiązań, także tych tradycyjnych i duchowych, jeżeli mają one kultowe oraz okultystyczne podłoże, a miały dotychczas w jego życiu jakiekolwiek, duże czy małe, znaczenie. Rezygnacja taka ma swoją cenę. W Ewangelii Mateusza zostały zapisane bardzo ważne słowa Pana Jezusa, objawiające konsekwencje posłuszeństwa Słowu Bożemu: Nie mniemajcie, że przyszedłem przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić człowieka z jego ojcem i córkę z jej matką, i synową z jej teściową. Tak to staną się wrogami człowieka domownicy jego. Kto miłuje ojca albo matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto miłuje syna albo córkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien. I kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien (Mat. 10, 34-38).

Wielu jest ludzi, którzy są przekonani o tym, że nauka Pana Jezusa i apostołów jest prawdziwa i słuszna, ale nie decydują się jej wprowadzić w praktyczne życie z tego powodu, aby nie narazić się członkom rodziny czy też znajomym, mówiąc: „A co by powiedzieli ludzie, gdybym tak mówił i żył?”. Smutne to, że nie biorą w tym czasie pod uwagę tego, co na to powie Bóg, lecz oglądają się na ludzi.

Jest jeszcze kolejny aspekt tego ostrzeżenia, aby nie patrzeć za siebie. Dotyczy ono tych, którzy podejmują jakąkolwiek służbę duchową w zakresie Kościoła. Jeżeli tę służbę pełnią dokładnie według zalecenia i wzoru podanego przez Pana Jezusa oraz Jego apostołów, to bardzo dobrze. Tak też mówi Słowo Boże: Albowiem dałem wam przykład, byście i wy czynili, jak Ja wam uczyniłem. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Sługa nie jest większy nad pana swego ani poseł nie jest większy od tego, który go posłał. Jeśli to wiecie, błogosławieni jesteście, gdy zgodnie z tym postępować będziecie (Jan 13, 15-17). Apostoł Paweł zaś powiedział: Bądźcie naśladowcami moimi, bracia, i patrzcie na tych, którzy postępują według wzoru, jaki w nas macie (Fil. 3, 17). Dalej powiada: Bądźcie naśladowcami moimi, jak i ja jestem naśladowcą Chrystusa (I Kor. 11, 1).

Niestety, zdarza się tak, że niektórzy słudzy nie patrzą przed siebie, aby brać przykład i naukę od tych, którzy pozostawili im dobry przykład, ale patrzą wstecz i na boki, biorąc przykład z wielu teraźniejszych bardzo postępowych „modernistów”, którzy według własnego widzimisię ustalają sposoby uwielbiania Boga, ewangelizowania oraz normy życia chrześcijańskiego. Prawda jest taka: chociaż takie „nowelizacje” obecnie bardzo łatwo są akceptowane w wielu Zborach czy Kościołach, to Bóg nigdy tego nie uzna za wartościowe i we właściwym czasie spalone to będzie przez ogień. Pan Jezus określił to tak w swojej nauce: Żaden, który przyłoży rękę do pługa i ogląda się wstecz, nie nadaje się do Królestwa Bożego (Łuk. 9, 62b). Proszę, zwróćcie uwagę na te słowa: nie nadaje się! A wiecie, dlaczego? Bo takie tendencje i praktyki stopniowo prowadzą do stanu, o którym powiedział apostoł Piotr: Przemawiając bowiem słowami nadętymi a pustymi, nęcą przez żądze cielesne i rozwiązłość tych, którzy dopiero co wyzwolili się od wpływu pogrążonych w błędzie, obiecując im wolność, chociaż sami są niewolnikami zguby; czemu bowiem ktoś ulega, tego niewolnikiem się staje (II Piotra 2, 18-21).

Pozostaje nam więc kierować, w każdej okoliczności i w każdym czasie, oczy naszej wiary, pragnienia i zainteresowania wyłącznie na ten cel naszej wiary, do którego zostaliśmy powołani. Czyńmy tak, jak napisał apostoł Paweł do Filipian: Bracia, ja o sobie samym nie myślę, że pochwyciłem, ale jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną. Zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie (Fil. 3, 13-14).