Przeznaczyłem was, abyście wydawali owoc Drukuj Email
Autor: Piotr Karel   
sobota, 04 marca 2017 00:00

15 rozdz. Ew. Jana mówi o Bogu Ojcu jako o winogrodniku, Pan Jezus jest przyrównany do winnego krzewu, natomiast my jesteśmy porównani do latorośli przynoszących lub nie przynoszących owoce.

Czasem duchowe prawdy łatwiej zrozumieć jeśli podawane są w obrazach - jak mówimy - z życia wziętych. Takim obrazowym językiem często posługiwał się Jezus, ale choć to język prosty i przemawiający do wyobraźni słuchaczy nie zawsze nasz Pan był należycie zrozumiany. Nawet i uczniowie często musieli Go prosić, by na osobności wyłożył im dane podobieństwo.

Chciałbym byśmy dziś zastanowili się nad głębokimi prawdami duchowymi przedstawionymi w obrazie ogrodu Pana. Jesteśmy bowiem świadomi, że Pismo Święte w tym miejscu nie mówi o zwykłym ogrodzie i nie opisuje tylko i wyłącznie wyglądu tej, czy innej winnicy.

Z całą pewnością łatwo można odkryć, że Bóg mówi o nas, ludziach „ zasadzonych” w jego winnicy. A mówiąc jeszcze dokładniej: nie tyle zasadzonych , co „wszczepionych w krzew winny” jakim jest nasz Pan - Jezus Chrystus! Nie stanowimy bowiem drzew, czy krzewów , które z natury dzikie i przynoszące dzikie, cierpkie owoce bywamy w takim stanie przesadzeni, czy zasadzeni w winnicy Pana, ale Bóg dzikie gałęzie ( latorośle) wszczepia w święty pień i święty korzeń.

List do Rzymian 11 rozdz. powiada o odłamanych gałęziach Izraela, i o tych którzy w ich miejsce bywają wszczepieni. Czytamy tam tak:

„Jeśli zaś niektóre z gałęzi zostały odłamane, a ty, będąc gałązką z dzikiego drzewa oliwnego, zostałeś na ich miejsce wszczepiony i stałeś się uczestnikiem korzenia i tłuszczu oliwnego. To nie wynoś się nad gałęzie; a jeśli się chełpisz, to pamiętaj, że nie ty dźwigasz korzeń, lecz korzeń ciebie” ( w. 17-18)

Chciejmy zwrócić na to uwagę, że owego wszczepienia dokonuje Ogrodnik. Nic w tym naszej zasługi. Nie jesteśmy samosiejkami i nie zasadzamy się sami w ogrodzie Pana. Czyni to Bóg! Dlatego w. 16 Pan Jezus powiada: „Nie wyście mnie wybrali, alem ja was wybrał…”

To nie my szukaliśmy Jezusa, ale On jako Dobry Pasterz szukał owej zgubionej owcy Zostawia nawet 99 owiec i idzie, by szukać tej jednej zaginionej. A kiedy ją znajduje zaplątaną w cierniach, poranioną, w beznadziejnej sytuacji, bierze ją na Swoje ramiona i przyprowadza do Swego stada. Słowo Boże powiada:

„I przyszedłszy do domu, zwołuje przyjaciół i sąsiadów, mówiąc do nich: Weselcie się ze mną, gdyż odnalazłem moją zgubiona owcę! Powiadam wam: Większa będzie radość z niebie z jednego grzesznika, który się upamięta, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują upamiętania” (Łk. 15,6-7)

To wielka radość kiedy w Bożej winnicy bywa posadzona NOWA roślina! Kiedy jeden grzesznik nawraca się do Chrystusa całe niebo się raduje! Pomyślmy nad tym, dlaczego całe niebo jest poruszone, i dlaczego jest taka radość w niebie, kiedy nawraca się choćby jeden grzesznik?Odpowiedź może być tylko jedna. To nie dlatego, że ktoś na ewangelizacji podniósł swoją rękę, czy uronił kilka łez, ale dlatego, że udało się Bogu poprzez pracę Ducha Świętego wyrwać z mocy ciemności i z królestwa śmierci – choć jedną osobę, by zasadzić ją teraz w Bożej winnicy. By ta osoba teraz mogła żyć nowym życiem w Chrystusie. I przy tym musimy bardzo wyraźnie i bardzo głośno o tym powiedzieć! To Boże zasadzenie ma określony cel.

Wierzę, że z tego powodu właśnie niebo jest rozradowane, że ta latorośl, która dotychczas przynosiła jedynie cierpkie owoce, będzie mogła teraz przynosić obfity owoc ku chwale Ojca. To jest ten Boży cel dla mego i twego życia. Bożym celem jest przemienić życie grzesznika, tak, by mógł przynosić owoce godne Boga!

Popatrzmy raz jeszcze na 16 w. 15 rozdz. Ew. Jana:

„ Nie wyście mnie wybrali, ale Ja was wybrałem, i przeznaczyłem was, abyście szli i owoc wydawali, i aby owoc wasz był trwały…”

Bóg, i całe niebo, raduje się z posadzenia następnej rośliny, która będzie przynosić dobre owoce. Z cała pewnością rolnik ma wiele satysfakcji i radości, kiedy posieje w ziemię ziarno lub gdy ogrodnik zasadzi nowe drzewko. Ale czy robi to ze względu na siew, czy raczej ze względu na żniwo? Czy posiałby cokolwiek, czy posadziłby jakąkolwiek roślinę, jeśli ta nie przynosiłaby określonego owocu?

Każdy rolnik z niecierpliwością oczekuje plonu z posianego ziarna, a każdy ogrodnik raduje się, gdy na posadzonym drzewku, zaczynają pojawiać się owoce. Bo przecież po to zasadził to drzewo w ogrodzie, by cieszyć się jego owocami. Jacy jesteśmy dumni, gdy posadzimy drzewo w ogrodzie, ale przecież sadzimy je w tym celu, aby potem cieszyć się jego owocami.

A nawet kiedy są to tylko drzewa ozdobne, kiedy sami je posadzimy odczuwamy z tego wielką satysfakcję.Czasem goście, którzy przyjeżdżają do naszego domu patrząc na skwer przed naszymi oknami powiadają; ale tu zielono, mieszkacie jak w lesie.A wtedy ja wypinam swoją pierś i mówię: to ja te wszystkie drzewa własnoręcznie sadziłem!Widzicie pycha rozpiera pastora!

Faktem jest, że cześć tych drzew była wykopywana najpierw gdzieś na polach, gdzie rosły jako samosiejki, część sadzonek otrzymałem od br. Świątkowskiego, który pracuje w nadleśnictwie. Radość kiedy zostały posadzone, choć okazało się, że niektóre maleńkie drzewa po jakimś czasie chuligani i wandale połamali, zostawiając oszpecone, zniszczone kikuty . Myślałem wtedy, co za ludzie! Nie pracowali, nie trudzili się, nie sadzili, a potrafili bezmyślnie zniszczyć! Może serce mniej bolało by, gdybym się przy tych drzewkach nie natrudził, gdyby ktoś inny je posadził, ale ktoś zniszczył moją pracę, próbował zmarnować mój wysiłek.

To straszny widok widzieć takie okaleczone drzewko. Gałęzie jego połamane, kora oberwana…ale jeśli pień pozostał cały, jeśli korzeń nie był naruszony, to z początku choć krzywo, ale już w następnym roku zaczęły te drzewka na nowo rosnąć i ożywać. Z czasem nawet próbowały się wyprostować, rosnąc i szukając światła słonecznego.

Zupełnie jednak inną rzeczą jest, kiedy ogrodnik przychodzi do sadu i ma z sobą sekator, czy piłkę. On nie jest wandalem! Od czasu do czasu bowiem drzewa wymagają przycięcia, oczyszczenia z niepotrzebnych pędów, przerzedzenia gałęzi. Po takich zabiegach drzewo nie tylko nie choruje, ale jego owoce są większe i jest ich znacznie więcej!

Pamiętam, kiedyś br. Wasilewski przycinał naszą jabłoń w ogrodzie. Myślałem wtedy: O Boże, co on robi? Ciał i ciął, tak że niewiele na drzewie zostało…W duchu mówiłem sobie: Dlaczego tak je przycina? Mądry.. to nie jego drzewo, nie on je sadził…więc co mu zależy, pewnie dlatego tak tnie i tnie. Czy drzewo przeżyje taki zabieg? … Jakoś przeżyło i miało się nawet lepiej…

15 rozdz. Ew. Jana mówi również o Winogrodniku, który odcina nie wydające owocu latorośle, i oczyszcza te, które owoc wydają. Kiedy patrzymy na te zabiegi Właściciela winnicy możemy nie rozumieć Jego działania.Bo cóż to znaczy w duchowym życiu, kiedy Pan odcina gałęzie nieowocujące, i oczyszcza te, które owocują. Jeśli taki zabieg stosuje się na żywym ludzkim organizmie, to z pewnością nie jest to ani przyjemne, ani radosne. ! Takie zabiegi raczej kojarzą się z cierpieniem i bólem!Możemy zrozumieć, że ten ból słusznie spada na gałęzie nieowocujące, ale dlaczego miałby być udziałem również i tych owocujących? Dlaczego to Winogrodnik czyni? Po co to robi? .. By winorośl wydawała obfitszy owoc.

Bóg zainteresowany jest przede wszystkim naszymi owocami! On wie, jak obchodzić się z latoroślą.. i choć przycinanie i oczyszczanie latorośli wiąże się z bólem i cierpieniem to jednak owe cierpienie przynosi przeobfity owoc. Taki owoc jest trwały.

O zborach macedońskich przy okazji zbiorki na ubogich w Jerozolimie Ap. Paweł napisał tak:

„ Iż mimo licznych utrapień, które wystawiły ich na próbę, jednak niezwykła radość ich i skrajne ubóstwo ich przerodziły się w nadzwyczajne bogactwo ofiarności ich” ( 2 Kor. 8,2)

Cierpienie i utrapienia wydały nadzwyczajny owoc! Bo, to co się rodzi w cierpieniu bywa cenione! Zastanówmy się nad innym pytaniem:

W jaki sposób mam troszczyć się o wydawanie owocu?

Niektórzy sądzą, że muszą dobrze się starać, by czynić dobre uczynki, bo przecież Bóg oczekuje od nas dobrych owoców. To prawda, że zostaliśmy „stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków ….abyśmy w nich chodzili” ( Ef. 2,10).

Albo czasem mówimy: muszę głosić Ewangelię, by inni mogli się nawrócić, bo ja przecież zostałem powołany do przynoszenia owocu przed obliczem Pana. I to też prawda, że zostaliśmy powołani, by głosić Ewangelie wszelkiemu stworzeniu…

Ale czasem ciągle zapominamy, że te dobre owoce to nie nasza zasługa, to nie jest z nas. To nie nasz wysiłek, nasz spryt, czy nasza pamięć, by usilnie strać się przynosić dobre owoce.. ..

A więc jak to jest, że możemy przynosić owoc?

Jezus powiada tak: Trwajcie we mnie, a Ja w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie. Kto trwa we mnie, a ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie” ( w. 4-5).

Chcę dziś przypomnieć sobie i wam , drodzy bracia i siostry, że jedyna naszą troską, jedynym naszym usilnym staraniem, jedynym wysiłkiem jaki podejmujemy, jedyną modlitwą i jedynym pragnieniem powinno być: Byśmy trawli w Nim, tzn. w Jezusie Chrystusie, a On w nas!

Sami z siebie nie potrafimy wyprodukować owoce, ale jedynie wtedy, gdy trwamy krzewie winnym! Jeśli jakaś latorośl jest wszczepiona w ten święty pień, i ten święty korzeń, jakim jest Jezus Chrystus, dopiero wtedy ma szanse przynosić owoce Jezusowe!

Tak ważne jest w jaki pień i jaki korzeń jesteśmy wszczepieni! Latorośl bowiem będzie rodzić owoce zgodne z naturą i charakterem pnia do którego została wszczepiona. Pan Jezus kiedyś mówił o fałszywych prorokach. Po czym mamy ich poznawać?

Po tym jak mówią? Czasem mówią bardzo pięknie? Czy też po tym , co mówią o sobie, czy o swoim rzekomym prorockim powołaniu? NIE! Mamy poznawać ich po owocach!

„ Po owocach poznacie ich - powiada Pan Jezus. - Czyż zbierają winogrona z cierni albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, ale złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo rodzic złych owoców ,a złe drzewo nie może rodzić dobrych owoców. Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, wycina się i rzuca w ogień. Tak więc po owocach poznacie ich” ( Mt. 7, 16-20)

To właśnie owoc jaki przynosimy w naszym życiu, najlepiej świadczy czy jesteśmy wszczepieni w Chrystusa, czy też w jakiś inny pień? Owoce bowiem zawsze są tego samego rodzaju, co pień i korzeń! Ciernie nie rodzą winogron, ani oset nie rodzi fig!

Wszczepieni w Chrystusa będą owocować Jego owocami. Do Niego podobnymi, Jego charakteru, Jego natury. Łatwo więc sprawdzić do jakiego pnia należymy!

Prawdziwe nawrócenie, nowozrodzenie, jest weryfikowane przez owoce jakie potem przynosimy. Pan Jezus nad Jordanem, gdy ujrzał wielu faryzeuszy przychodzących do chrztu rzekł do nich: „ Plemię żmijowe, któż wam poddał myśl, aby uciekać przed przyszłym gniewem? Wydawajcie więc owoc godny upamiętania” ( Mt. 3,7)

A co się dzieje, jeśli drzewo zasadzone w winnicy Pana nie przynosi dobrych owoców?

Dalej w tym fragmencie Pan Jezus powiada:

A już i siekiera do korzenia drzew jest przyłożona; wszelkie więc drzewo, które nie wydaje owocu dobrego, zostaje wycięte i w ogień rzucone” ( w. 10) Czytaliśmy też wcześniejszą wypowiedź Jezusa: „Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, wycina się i rzuca w ogień”.

Drżyjcie drzewa, kiedy Ogrodnik wchodzi do swego ogrodu! Pilnie przypatrujmy się, czy podchodzi do nas z sekatorem, czy też w ręku trzyma siekierę? Jeśli sekator – to Bogu dzięki. On służy oczyszczeniu. Biada natomiast jeśli w Jego ręce jest siekiera. To nie wróży nic dobrego. A ten Boży Ogrodnik przechadza się pośród drzew i szuka na nim owocu. Kiedyś Pan Jezus był spragniony i szukał fig na drzewie figowym, ale nie znalazł.

Co stało się z tym drzewem? Jezus powiedział: „Niechaj się już nigdy z ciebie owoc nie rodzi na wieki. I uschło zaraz figowe drzewo” ( Mt. 21,19).

Jakże to ważne dla Boga byśmy nie byli jedynie zielonymi drzewami, ale mogli przynosić dobre owoce! Jestem przekonany, że Bóg nie od razu wycina wszystkie nieowocujące drzewa. Bóg jest cierpliwym i miłosiernym Bogiem. I to jest dla nas Boża łaska!

W Ew. Łukasza 13 rozdz. w wersetach 6-9 czytamy podobieństwo Jezusa o drzewie figowym.

„I powiedział to podobieństwo: Pewien człowiek miał figowe drzewo, zasadzone w winnicy swojej i przyszedł, by szukać na nim owocu, lecz nie znalazł.I rzekł do winogrodnika: Oto od trzech lat przychodzę, by szukać na tym figowym drzewie owocu, a nie znajduję. Wytnij je, po cóż jeszcze ziemię próżno zajmuje?A tamten odpowiadając rzecze: Panie, pozostaw je jeszcze na ten rok, aż je okopię i obłożę nawozem, Może wyda owoc w przyszłości; jeśli zaś nie, to wytniesz je”.

Po ludzku mówiąc, ten człowiek miał rację. Od trzech lat nie mógł doczekać się owocu na drzewie, a więc czas najwyższy zrobić z nim porządek! Bo faktycznie, po co ma zajmować ziemię w ogrodzie. W to miejsce można posadzić drzewo, które będzie owocować!

Nie wiem jak wy, ale ja przynajmniej bym tak zrobił.I może temu człowiekowi nie brakowało logicznych argumentów, ale z pewnością brakowało jednego… Ten człowiek nie posiadał ojcowskiego serca! Serca winogrodnika.!

„Panie, pozostaw je jeszcze na ten rok, aż je okopię i obłożę nawozem, może wyda owoc w przyszłości; jeśli zaś nie, to wtedy je wytniesz”

Winogrodnik, który trudził się nad sadzeniem owego drzewa, nie tak prędko chciał je wycinać. To zawsze trudna decyzja, dla kogoś, kto drzewo pielęgnuje i owe drzewo jest jego własnością. Jeśli już decyduje się wyciąć, to jedynie wtedy, gdy ma spokojne sumienie, że zrobił wszystko, co należało zrobić.. a drzewo w dalszym ciągu nie przynosi spodziewanych owoców.Wierzę, w dyscyplinę kościoła. Ona jest konieczna. Wierzę w potrzebę oczyszczania kościoła Bożego, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, ile drzew zostało wyciętych

z kościoła bez owej troski „okopywania i nawożenia”!Szczególnie nam ludziom, czasem z lekką ręką przychodzi wycinać to, co sami nie posadziliśmy, a co jest własnością Winogrodnika.

Br. Witkowski w Tygodniu Modlitwy przypomniał nam postać Jonasza, który został posłany przez Boga do grzesznego miasta, do Niniwy.Kiedy już Niniwa pokutowała, ludzi sypali swoje głowy popiołem i wdziewali wory pokutne„wtedy użalił się Bóg nieszczęścia, które postanowił zesłać na nich, i nie uczynił tego”.( 3,10).

Jak zareagował Jonasz?Jonaszowi bardzo się to nie podobało, tak że się rozgniewał” ( 4, 1).A kiedy się modli mówi wprost i otwarcie z pretensją do Boga:„Wiedziałem bowiem, że Ty jesteś Bogiem łaskawym i miłosiernym, cierpliwym i pełnym łaski, który żałuje nieszczęścia” ( w. 2)

Faktycznie, takim jest nasz Bóg! Wtedy Bóg nauczył go jednej lekcji. Kiedy Jonasz wyszedł z miasta, by z boku popatrzeć na to, co będzie się dziać, dalej, czytamy że :

Pan Bóg, wyznaczył krzew rycynowy, aby wyrósł nad Jonaszem, dawał cień jego głowie i osłaniał go przed grożącym mu nieszczęściem. I Jonasz radował się bardzo z tego krzewu rycynowego. Lecz nazajutrz z pojawieniem się zorzy wyznaczył Bóg robaka, który podgryzł krzew rycynowy, tak że usechł”. ( w. 6-7)

Jak łatwo się domyślić Jonaszowi bardzo się to nie podobało. Był tak rozgoryczony, że życzył sobie śmierci.Ale : „Pan rzekł: Ty żałujesz krzewu rycynowego, koło którego nie pracowałeś i którego nie wyhodowałeś; wyrósł on w ciągu jednej nocy i w ciągu jednej nocy zginąA Ja nie miałbym żałować Niniwy, tego wielkiego miasta, w którym żyje więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi?”( w. 10-11)

Prośmy dziś Boga o to, byśmy stawali się do Niego podobni. By podobnie jak On rodzić owoce : łaskawości i miłosierdzia, cierpliwości i żałowania nieszczęścia nie tylko dla ogromnych tłumów, ale i pojedynczego drzewa, które trzeba okopać i nawozić. Bogu przecież chodzi o owoce, nie zaś o karczowanie i wycinanie.