Święta wojna Drukuj Email
Autor: Maliszak Maciej   
wtorek, 06 kwietnia 2010 19:44

Trwa wojna. Okrutna i bezwzględna. Codziennie pochłania ofiary. Jednak doniesienia z jej frontów bardzo rzadko pojawiają na się w czołówkach prasowych, czy też w głównych wydaniach serwisów informacyjnych. Ofiarami tej wojny niewiele interesują się obrońcy praw człowieka. Jednak najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że krewni ofiar, którzy mieszkają z dala od linii frontu, wydają się być nad wyraz obojętni i bierni wobec cierpień swych bliskich. To naprawdę dziwna wojna.

Na oczach cywilizowanego, zachodniego świata, w wielu krajach Azji i Afryki systematycznie jest realizowana polityka holocaustu chrześcijan, której celem jest ich wyplenienie. I choć nad chrześcijanami w tych krajach zawisł cień grozy, trwają oni w wierze i nie dają się zastraszyć.

Przykładem takiej postawy jest małżeństwo z Pakistanu. Arshed Masih pracował wraz z żoną przez pięć lat u bogatego muzułmanina. Pracodawca chciał zmusić ich do porzucenia wiary w Chrystusa i do przejścia na islam. Widząc ich wiarę i determinację w dochowywaniu wierności Chrystusowi, postanowił fałszywie oskarżyć pracownika o oszustwo. Rodzinie postawiono ultimatum – jeśli zmienią wiarę unikną sprawy na policji. I z tej próby wyszli zwycięsko.

Tego jednak było dla muzułmanina już zbyt wiele. Arshed został spalony żywcem a jego żonę zgwałcono na oczach trójki dzieci.

Zastanawiam się skąd się wzięła odwaga tych ludzi. Skąd tyle determinacji i trudnego do zrozumienia poświęcenia. Tylko jedna odpowiedź przychodzi mi do głowy. W taką odwagę wyposaża jedynie Duch Święty. Taka odwaga jest skutkiem oddania pełni swego życia Chrystusowi.

Ta wojna ma wielu bohaterów takich jak Arshed Masih i jego żona. Jednak, jak na każdej wojnie, tak i w tej, jest front i są tyły. Gdy patrzę na nich, przypomina mi się powiedzenie popularne wśród francuskich żołnierzy w okopach Verdun w czasie I wojny światowej: „pourvu que l'arrière tienne” (byle by tylko tyły wytrzymały).

Gdy słyszymy informacje o chrześcijanach w krajach muzułmańskich, widać tam wielkie zaufanie i oddanie Chrystusowi. Widoczne jest również działanie Ducha Świętego. Zaś w krajach Europy chrześcijan zrażają drobne niepowodzenia. Powodem porzucenia wiary mogą być np: kłopoty finansowe i tym podobne problemy. I choć nie ma zagrożenia życia, tyły nie wytrzymują.

W Kościołach zachodu wiele mówi się na temat Ducha Świętego. Pisze się książki o Nim i o Jego darach. Organizuje się konferencje i różnego rodzaju warsztaty a Jego manifestacje są odosobnione na tyle, że ludzie jeżdżą setki a nawet tysiące mil, gdy usłyszą, że gdzieś się manifestuje. I jakże często przyjeżdżają i Ducha Świętego nie znajdują.

Dzieje się tak m.in. dlatego, że obowiązkiem tyłów jest wspieranie tych, którzy są na froncie. Obowiązkiem tyłów w czasie wojny, jest zaopatrzenie we wszystko tych, którzy aktualnie narażają swoje życie. Do nas chrześcijan, którzy żyją w warunkach wolności i pokoju skierowane są słowa:

Obwołajcie to wśród narodów!

Ogłoście świętą wojnę!

Powołajcie pod broń bohaterów,

niech przyjdą i wyruszą wszyscy wojownicy! (Joel. 3:14)

Obowiązkiem każdego chrześcijanina jest ogłoszenie świętej wojny wobec wszystkich, którzy zabiją i gwałcą, podpalą i torturują, szykanują i prześladują wyznawców Chrystusa. A jaki ma mieć wymiar ta wojna? Należy zdać sobie sprawę, że ta wojna trwa i, że każdy z nas, czy tego chce czy nie uczestnicy w niej. Jeżeli jesteśmy chrześcijanami, a więc żołnierzami Jezusa Chrystusa, to nie możemy być dezerterami lecz wojownikami.

Jakie są nasze obowiązki?

Musimy obwołać to wśród narodów. A więc naszym obowiązkiem jest mówienie o prześladowaniach, jakie spotykają chrześcijan na całym świecie.

Ogłoszenie świętej wojny oznacza, że zrobimy wszystko co w naszej mocy by pomóc. Co możemy robić:

  • wspierać finansowo prześladowanych (np. poprzez Głos Prześladowanych Chrześcijan http://gpch.pl),
  • pisać listy do uwięzionych,
  • pisać protesty do ambasad krajów, w których nasi są prześladowani,
  • pikietować ambasady,
  • wywierać wpływ na polityków w naszym kraju, by na forum międzynarodowym zajęli się tym problemem

A przede wszystkim mamy sami wziąć do ręki potężną broń, jaką są modlitwa i post, by tym orężem walczyć o wolność naszych Braci i Sióstr. Bądźmy wojownikami, którzy nie gnuśnieją, ale robią wszystko co w ich moc,y by pomóc i być uznanymi przez Boga za użytecznych.

Jestem przekonany, że jeżeli podejmiemy ten trud, to o wiele częściej będzie wśród nas manifestował się Duch Święty i Jego moc będzie częścią naszego życia i służby.

Najwyższa pora zakończyć „dziwną wojnę” i zacząć Świętą Wojnę. Mam nadzieję, że los chrześcijan, którzy cierpią prześladowania obudzi w nas braterską miłość. Jeśli tak się nie stanie, to oni wytrzymają, tak jak wytrzymał Arshed Masih, ale my nie.