Tak biegnijcie, abyście nagrodę zdobyli! Drukuj
Autor: Andrzej Poręba   
sobota, 10 stycznia 2015 19:00

Jest jednak zasadnicza różnica między duchowym biegiem chrześcijanina a maratonem sportowca.

Po pierwsze, sportowiec przemierza wyznaczoną trasę maksymalnie kilkanaście godzin, a chrześcijanin najczęściej kilkadziesiąt lat. Dlatego wysiłek duchowego biegacza wymaga daleko większego zaangażowania i dyscypliny duchowej.

Po drugie, nagrodą maratończyka może być medal, puchar, nagroda pieniężna, uznanie i wielka popularność. Chrześcijanin natomiast zdobywa koronę chwały, wieczność z Bogiem, doznając najczęściej tu na ziemi lekceważenia, ośmieszenia, niezrozumienia, cierpienia i odrzucenia nawet przez najbliższych.

Po trzecie, jeśli maratończyk nie dobiegnie do mety, przegra bieg, ma możliwość zrehabilitować się w kolejnych zawodach i poprawić swój wynik. Chrześcijanin już drugiej szansy nie ma. Z chwilą śmierci kończą się już na zawsze jakiekolwiek możliwości poprawienia swego „rezultatu”.

Przypatrzmy się biegaczom.

  • Trenują ciężko, często po kilka godzin dziennie, wyciskając z siebie na treningach litry potu, nie bacząc na zmęczenie i ból. Ćwiczą intensywnie, aby nabrać właściwej tężyzny fizycznej do długiego biegu. Organizmu nie da się oszukać. Mniej potu na treningu - więcej potu podczas maratonu i najczęściej bez efektu. Wysiłek zapewnia właściwą kondycję.

W naszym duchowym biegu niezbędne są nam post i modlitwa, często związane z rezygnacją z przyjemności i wygód. Czas spędzony na kolanach kosztem snu, oglądania filmu, czytania książki, czy nawet innych pożytecznych zajęć; rezygnacja z jedzenia, by w poście zbliżyć się do Pana, buduje duchową kondycję i wzmacnia wiarę. Człowiek gotowy płacić tę cenę, nabywa Bożego posilenia. Życie pełne wysiłku i wyrzeczeń prowadził apostoł Paweł. Czytamy o nim: Byłem często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców, w niebezpieczeństwach od rodaków, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustyni, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach między fałszywymi braćmi. W trudzie i znoju, często w niedosypianiu, w głodzie i pragnieniu, często w postach, w zimie i nagości (2Kor 11, 26-27).

Apostoł Paweł był człowiekiem gruntownie wykształconym w najlepszej szkole teologicznej Gamaliela. Posiadał obywatelstwo rzymskie, zapewniające ówcześnie wyjątkowy status społeczny oraz wysoką pozycję wśród apostołów i naśladowców Jezusa. Pozycja, obywatelstwo, wykształcenie nie ostudziły jego zapału w służbie dla Pana. Wszystko poczytuje sobie za śmieci, aby zyskać Chrystusa (por.: Flp 3, 4-10).

Jego aktywność, poświęcenie, wysiłek w służbie, częste posty są dla nas dobrym przykładem duchowych ćwiczeń. Rola postu jest ciągle niedoceniana. A przecież jest to szczególna forma zbliżania się do Boga i ujarzmiania żądz cielesnych. Pan Jezus, Mojżesz, Paweł i inni mężowie Boży nie stronili od wielodniowych postów. Post i modlitwa to tlen naszego życia duchowego. Tylko w ten sposób możemy pokonać niektóre trudne przeszkody na naszej drodze (por.: Mat 17, 19-21; Dz 4, 23-31).

  • Sportowcy właściwie się odżywiają.

W każdej dyscyplinie sportu, w każdym klubie zaangażowany jest cały sztab lekarzy i fachowców od właściwego żywienia, które ma zasadnicze znaczenie w prawidłowym rozwoju atletycznym sportowców i bezpośrednio wpływa na osiągane wyniki. Wielu sportowców dbających o swoją kondycję i rozwój rezygnuje z wielu smacznych i nęcących zmysły potraw, które wydają się być bardzo atrakcyjne dla oczu i podniebienia, ale nie służą ich rozwojowi, a przeciwnie zagrażają zbędnym przyrostem tkanek tłuszczowych.

W naszym duchowym biegu życia wiary także musimy się odpowiednio odżywiać. Jak ciało potrzebuje pożywnego i systematycznego karmienia, tak duch nasz musi być karmiony. Pan Jezus powiedział: nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych (Mt 4, 4). Tym chlebem dla duchowych biegaczy jest Słowo Boże. Systematyczne czytanie Biblii połączone z modlitwą, karmi duszę i buduje wiarę. Znajomość Pisma Świętego pozwala człowiekowi uniknąć zbłądzenia, a także pozwala przygotować się do każdego dobrego dzieła – wytrwałego biegu (por.: 2Tm 3, 16-17). Chrześcijanin musi umieć rezygnować z pozornie bardzo atrakcyjnych potraw, które mogą obciążyć czy nawet zatruć duszę człowieka. Do tych ponętnych trucizn można zaliczyć: niesprawdzoną literaturę, nagrywane kazania wielu głośnych, ale kontrowersyjnych kaznodziei, niemoralne filmy, niektóre piosenki i muzykę, czasami nawet określaną jako chrześcijańska, a której korzenie sięgają piekła. Nic nie zastąpi czystego Słowa Bożego zawartego w Biblii. Pan Jezus siebie porównał do zstępującego Chleba Bożego z nieba, twierdząc, że kto do niego przyjdzie nigdy łaknąć nie będzie, a kto wierzy w Niego nigdy pragnąć nie będzie (J 6, 35). Przyjście z wiarą do Jezusa, przyjęcie i przestrzeganie Jego Słowa oraz pielęgnowanie tej bliskiej relacji utrzymuje duchowe życie i pozwala człowiekowi się rozwijać.

Uczciwie zbilansujmy każdy dzień naszego życia. Ile czasu poświęcamy na żywienie cielesne, a ile na żywienie duchowe? Zobaczmy, o co się bardziej troszczymy!

W odżywianiu ciała pamiętać należy o roli wody, bez której życie nie może istnieć. Wyczynowi sportowcy muszą bardzo pilnować uzupełniania na bieżąco wody, traconej z organizmu. Podczas biegu nie tylko piją, ale się także polewają się wodą, co w jakimś stopniu przynosi im ulgę. Pan Jezus mówiąc o żywej wodzie dla spragnionych wskazał na Ducha Świętego, którego mieli otrzymać ci, którzy w Niego uwierzyli (por.: J 6, 37-39). Przed wniebowstąpieniem Jezus pozostawił obietnicę swoim uczniom, aby oczekiwali na zesłanie Ducha Świętego, ponieważ wtedy otrzymają moc i będą zdolni świadczyć o Nim po całej ziemi począwszy od Jerozolimy (por.: Dz 1, 8). Chrześcijanin karmiący się Słowem i chodzący w pełni Ducha Świętego jest zdolny do wielkiego wysiłku, ponieważ posiada Bożą moc. Moc od Boga otrzymał swego czasu prorok Eliasz i był zdolny przebiec około 30 kilometrów przed rydwanem króla izraelskiego Achaba (por.: 1Krl 18, 46). Sama znajomość Biblii bez mocy i kierownictwa Ducha Świętego może okazać się tak niewystarczająca, jak nawet najostrzejszy miecz w ręce słabego człowieka nie potrafiącego się nim właściwie posługiwać. Paweł pisał w swym liście o mieczu Ducha (por: Ef 6, 17).

Stałe karmienie się zdrowym chlebem jakim jest Słowo Boże i chodzenie w pełni Ducha zapewniają wytrwały i zwycięski bieg duchowy.

Chciałbym też wspomnieć o dopingu, którego używają niektórzy sportowcy. Na początku wydaje się, że to doskonały sposób na zwiększenie wytrzymałości i siły, jednak w dalszej perspektywie cena jaką trzeba zapłacić za doping jest przerażająca: zmiany zwyrodnieniowe, trwałe uszkodzenia organów wewnętrznych i nierzadko śmierć.

Do podobnych praktyk dochodzi na płaszczyźnie duchowej. Jest wielu chętnych, by sięgać po takie duchowe „używki”. Jest sporo książek z gotowymi receptami na przebudzenie w rodzinie, zborze, kraju; filmy, przedstawiające i promujące nowe strategie ewangelizacyjne; współczesna muzyka (z „pałerem”) pełna decybeli nie Ducha; pozornie ożywiająca słuchaczy, stworzona pod wpływem alkoholu i narkotyków. Pieśni ze „Śpiewnika Pielgrzyma” wielu zdają się być mocno przestarzałe, więc doładowują się na różnych konferencjach z udziałem „mocnych” ewangelistów, którzy mówią wiele o sobie i swoich osiągnięciach, a mniej o Jezusie i Jego Słowie. I tak rośnie pokolenie konferencyjnych chrześcijan, zachłystujących się ciągłymi nowinkami. Nieustannie pojawiają się nowe pozycje książkowe różnych nieznanych autorów o bardzo wątpliwej treści. Nie chcę z założenia wszystkich przekreślać, ale dobrej literatury moim zdaniem jest niewiele. Większość wydawanych książek ma podłoże stricte komercjalne lub promujące określone osoby i organizacje. Tym się karmiąc i na tym wzorując nierzadko stajemy się rozbitkami w wierze lub chrześcijanami żyjącymi ciągłymi marzeniami.

Tym nieskażonym i najzdrowszym pokarmem dla naszej duszy pozostaje ciągle niezmienne Słowo Boże zawarte w Piśmie Świętym - uniwersalny i niewzruszony fundament naszej wiary, zawierający najlepsze wzorce i strategie do naszego życia i naszej służby.

  • Biegacze mają dokładnie wytyczoną i oznakowaną trasę do pokonania. Nie mogą z niej zbaczać, biec na skróty, ponieważ grozi to dyskwalifikacją.

W naszym duchowym biegu jest bardzo podobnie. Jesteśmy na wąskiej drodze, po której biegnie niewielu (por.: Mt 7,24). Chociaż żyjemy w czasie kiedy tzw. większość dyktuje warunki i wyznacza standardy, to jednak nie znaczy, że narzucane przez świat kryteria powinny nas dotyczyć. Jesteśmy w mniejszości i uznajemy teokrację. Presja tego świata jest ogromna: moda, konsumpcyjny styl życia, egoizm, materializm próbują nas sprowadzić z tej wąskiej drogi dzieci Bożych, z drogi pełnej wyrzeczeń, może nieraz skropionej łzami i opłaconej cierpieniami, ale wiodącej do mety w niebie. Nie wolno zbaczać z Bożej drogi, aby nie stracić nagrody.

  • Biegacze nie mogą biec na oślep, ponieważ nie wolno im nie tylko zboczyć z wytyczonej trasy, ale także potrącać współzawodników. Potrącony może odnieść kontuzję i odpaść z biegu, a sprawca zostaje zdyskwalifikowany.

W naszym chrześcijańskim wyścigu, też nie możemy biec na oślep, jak pisał o tym Paweł w rozważanym na wstępie fragmencie (patrz: 1Kor 9, 26). Choć za potrącenie grozi zawodnikowi dyskwalifikacja, mimo to takie praktyki obserwujemy na światowych bieżniach. Niestety, takie same zachowania obserwujemy w środowiskach ewangelicznych. Jeden chrześcijanin drugiemu robi krzywdę, „potrącając” brata/ siostrę w biegu wiary. Najczęściej wynika to z niedojrzałości duchowej i zamiast pomóc przeszkadzamy innym w tym najważniejszym maratonie.

Może to być plotka, oszczerstwo, obmowa, brak uległości, lojalności, buntowanie się przeciwko przełożonym, prowokowanie kłótni małżeńskich, zdrada, złorzeczenie, egoistyczne zachowanie w rodzinie i zborze itp.. Takie działanie, nawet najlepiej maskowane widzi Pan Bóg. Co człowiek sieje to i żąć będzie (Gal 6, 7b).

Biegacz też nie powinien oglądać się do tyłu, gdyż grozi to kolizją z innymi lub wypadnięciem z trasy, poza tym traci cenne w ostatecznym rozliczeniu sekundy. Niedobrą rzeczą jest powracanie do starych grzechów, środowiska, przyzwyczajeń, albo choćby tylko wspominanie. To może wskazywać na tęsknotę za starym życiem i wskazuje na nasze wątpliwości co do mocy Słowo Boże i niepewność dokonanego wyboru. Może nas to zatrzymać w duchowym biegu, a nawet spowodować cofnięcie się i utratę nagrody. Bóg ostrzega: A sprawiedliwy z wiary żyć będzie, lecz jeśli się cofnie, nie będzie dusza moja miała w nim upodobania. Lecz my nie jesteśmy z tych, którzy się cofają i giną, lecz z tych, którzy wierzą i zachowują duszę (Hbr 10, 38-39). Pewien człowiek opowiedział mi o swoim wypadku. Jadąc samochodem, na moment obejrzał się do tyłu, aby podnieść toczącą się butelkę po podłodze samochodu. Ten moment wystarczył, aby stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w drzewo. Przyczyna wypadku prozaiczna, skutki opłakane. Ten przykład ilustruje nam, że dotarcie bezpieczne do mety życia związane jest z naszą czujnością i ostrożnoscią.

Apostoł Paweł pisał: Bracia ja o sobie samym nie myślę, że pochwyciłem, ale jedno czynię: zapominając o tym co za mną, i zdążając do tego, co przede mną. Zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie (Flp 3, 13-14).

  • Zawodnicy startujący w maratonach zwracają baczną uwagę na pozbycie się wszelkiego balastu i do wyścigu ruszają ubrani tylko w niezbędny strój o minimalnym ciężarze.

My, świadomi chrześcijanie w naszym duchowym biegu czasami lekceważymy tę zasadę i jesteśmy zagrożeni utratą nagrody. Nie odrzucamy „drobnego” papieroska, czytania horoskopów, słuchania muzyki rockowej, gier hazardowych. Nie odsuwamy się od nieuczciwych interesów, korupcji, kłamstwa i wielu innych tzw. „drobnych grzeszków”. Ten balast obciąża dziecko Boże i skutecznie spowalnia bieg po nagrodę. Czasami mogą to być nieuporządkowane sprawy jeszcze ze starego życia. Może trzeba kogoś przeprosić, może komuś oddać pieniądze lub inną „pożyczoną” rzecz. Poczucie winy, hodowany żal, a może już olbrzymi korzeń gorzkości powinny być uporządkowane według zaleceń najlepszego Fachowca naszego Pana. W liście do Hebrajczyków czytamy: Przeto i my, mając około siebie, tak wielki obłok świadków, złożywszy z siebie wszelki ciężar grzechu, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami, patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary (Hbr 12,1-2). Poprzez wyznawanie grzechów i odwracanie się od nich, zrzucamy ten balast i wyprostowani biegniemy dalej. Czytamy dalej: Dlatego opadłe ręce i omdlałe kolana znowu wyprostujcie i prostujcie ścieżki dla nóg swoich, aby to co chrome, nie zboczyło, ale raczej uzdrowione zostało ( Hbr 12,12-13).

Chcę podkreślić jeszcze jedną bardzo ważną prawdę w życiu wiary. Nie początek (dobry start) decyduje o zwycięstwie, ale właściwie cała droga, a szczególnie końcówka (finisz). Przykład z życia narodu izraelskiego opisany w drugim Liście Pawła do Koryntian (10,1-12) jest ostrzeżeniem dla wszystkich, którzy bazują tylko na przeżyciu swego nawrócenia, nie bacząc na dobry bieg i prowadzenie świętego życia, uspakajając się wyznawaną doktryną o nieutracalności zbawienia. Bóg żąda od nas wierności do końca. Wszystkie listy kierowane do siedmiu zborów w Objawieniu Jana kończą się zapewnieniem nagrody tylko zwycięzcom. W jednym z tych listów zawarta jest obietnica: Bądź wierny aż do śmierci, a dam Ci koronę żywota (2,10b).

Pięknym przykładem człowieka, który pokonał całą trasę i zwycięsko dobiegł do mety, jest właśnie Apostoł Paweł. Potwierdzają to nie tylko jego słowa zawarte w liście do Tymoteusza, ale także opisy zawarte w pozostałych listach Nowego Testamentu i historia jego życia zawarta w Dziejach Apostolskich. W liście pisanym z więzienia, krótko przed egzekucją, kiedy był już prawie na mecie biegu swego życia, ten wierny sługa Boży pisał: Albowiem już niebawem będę złożony w ofierze, a czas rozstania mego z życiem nadszedł. Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem , a teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu da Pan, sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie, lecz i wszystkim, którzy umiłowali przyjście Jego (2Tym 4, 6-8).

Wieńca sprawiedliwości życzę sobie i wszystkim, którzy rozpoczęli bieg z Chrystusem i są teraz w drodze, być może, że nawet już bardzo blisko mety!

Tak biegnijcie, abyście nagrodę zdobyli!