Wyparcie się Drukuj Email
Autor: Herbert Carson   
czwartek, 11 marca 2010 21:12

Ślubowanie wierności cesarzowi, jakie składali rzymscy żołnierze nazwane zostało w języku łacińskim „sacramentum”. Było to przyrzeczenie bezwarunkowej lojalności i jednocześnie rezygnacja z wszelkiej innej wierności. Słowo to zostało adaptowane przez Kościoły mówiące po łacinie i zastosowane do obrządku chrztu i Wieczerzy Pańskiej, które były traktowane jako sakramenty Ewangelii. W nich chrześcijańscy żołnierze przyrzekali swoją wierność Chrystusowi Panu i jednocześnie wypierali się wszelkich innych uzurpatorskich pretensji.

Nuta wierności i wyparcia się dźwięczy w obrządku chrztu z jego śmiercią grzechowi i światu i nowym życiem posłuszeństwa Chrystusowi. Widać to także w Wieczerzy Pańskiej, gdzie przyjęcie warunków nowego przymierza oznacza w praktyce wyrzeczenie się wszelkiej innej wierności. Wyznanie składane podczas chrztu: „Jezus jest Panem” jest trwałym potwierdzeniem życia chrześcijańskiego. Za każdym razem, gdy przychodzimy do Stołu Pańskiego uznajemy naszą całkowitą zależność od Chrystusa, a gdy mówimy „Jezus jest Panem” oddajemy się Mu na nowo bez zastrzeżeń w niewolę. Jednocześnie odwracamy się tyłem do wszystkiego, co mogłoby uzurpować sobie prawo zajęcia miejsca Chrystusa, które tylko On ma prawo zająć! Zupełna wierność Chrystusowi nieuchronnie spowodować musi odrzucenie bez zastrzeżeń każdego ubiegającego się o to innego pretendenta.

Paweł zapoczątkował swoją wypowiedź na temat Wieczerzy Pańskiej (w 1 Kor 10) w kontekście ostrzeżenia, aby uciekać przed bałwochwalstwem. Jego argumentacja powiada, że nie można brać udziału w „społeczności chleba i wina” a jednocześnie uczestniczyć w bałwochwalczych praktykach. Nie można w jednym i tym samym czasie korzystać z dobrodziejstw śmierci Chrystusa i nawet w najmniejszym stopniu pozwalać sobie na bałwochwalstwo. Te dwie sprawy są sobie całkowicie przeciwne. Jezus musi być Panem w sensie absolutnym i żaden inny pan nie może wkroczyć w nasze życie!

Apostoł idzie dalej, dla niego bowiem nie musi koniecznie istnieć zewnętrzny przejaw bałwochwalstwa. Powiada on, że w istocie bałwan jest niczym. Nie ma on ani życia, ani siły. Jest martwym wytworem grzesznego człowieka. Ale pojawia się bardziej ponury czynnik, który pozoruje niewidoczną siłę, jaka czai się na horyzoncie. Poza bałwanami grupują się demoniczne siły z szatanem jako swoim przywódcą. Kryje się tu stały bunt przeciw Bogu. Są tu siły wrogie ludowi Bożemu, które Jan Bunyan przedstawił w swojej książce The Holy War (Święta Wojna, w Polsce wydano pod tytułem: Dzieje ludzkiej duszy), jako siły atakujące miasto i próbujące wydrzeć je prawowitemu władcy Królowi Szaddai i Jego Księciu Immanuelowi. Bałwochwalstwo jest jedną z potężnych broni, jakimi posługuje się szatan, aby odwrócić ludzi od posłuszeństwa jedynemu prawdziwemu i żywemu Bogu. W ten sposób, powiada Paweł, bałwochwalcy nie tylko kłaniają się drewnu i kamieniowi, ale są oni czcicielami mocy ciemności, które kryją się za bałwanami. Mogą być ślepi na rzeczywiste znaczenie tego co czynią, gdyż wielkim osiągnięciem szatana jest zaciemnianie ludzkiej zdolności pojmowania. Jednak w rzeczywistości pozostają oni w społeczności z diabłem i jego demonicznymi kohortami.

Możemy być skłonni do myślenia, że bałwochwalstwo jest czymś raczej odległym od nas i stanowi temat rozważań akademickich. Bałwany greckie i rzymskie są bardzo odległe. Nawet bóstwa ze świątyń indyjskich lub fetysze prymitywnych szczepów doby obecnej w świadomości większości ludzi należą do świata bardzo dalekiego od biegnącego szybkim tempem życia Europy. Ale w rzeczywistości bałwochwalstwo jest o wiele szerszym zagadnieniem, niż zwykłe uwielbianie materialnych wyobrażeń. Ma ono miejsce wszędzie tam, gdzie ludzie oddają komuś lub czemuś cześć należną jedynie Bogu. Paweł mówi o tych, których „bogiem jest brzuch” (Flp 3,19). Przedstawia w Liście do Rzymian (rozdz. 1) bałwochwalstwo, które np. uczyniło seks celem życia. Gani także chciwość, jako bałwochwalstwo (Kol 3,5). W każdym przypadku dochodzi do tego, gdy obiektem uczuć i ambicji człowieka jest wszystko inne /cokolwiek innego?/, niż sam Bóg.

Trudno nam po ludzku biorąc wyobrazić sobie żarłoka albo zatwardziale niemoralną jednostkę lub też człowieka pochłoniętego przez żądzę albo osobistą ambicję jako bałwochwalcę. Być może jeszcze trudniej nam wyobrazić sobie takich ludzi jako tych, którzy stanowią społeczność z mocami ciemności. Jednak właśnie dokładnie o tym mówi apostoł Paweł. Oto właśnie dlaczego takie bałwochwalstwo jest odrzuceniem suwerennych wymagań Bożych i dlaczego w rezultacie jest tak katastrofalne dla duszy.

Abyśmy nie wyobrażali sobie, że jakakolwiek bałwochwalcza część, czy to prosta czy wyrafinowana, zostaje zapomniana przy nawróceniu, zanotujmy koniecznie treść ostrzeżenia apostoła Pawła. Pisze on do Zboru o tych, którzy uważali się za chrześcijan, wierzących w Chrystusa i do tych, którzy eksponowali w sposób okazały potężne działanie Ducha Świętego. Pisząc do nich apostoł nazywa ich „drogimi przyjaciółmi” a jednak wciąż ponagla ich, aby „uciekali od bałwochwalstwa”. Chrześcijanin jak się okazuje nie jest wolny od pochlebstw szatańskich. „Targowisko próżności” uśmiecha się do nas, abyśmy skorzystali ze znajdujących się tam towarów. Polna ścieżka jest z pewnością dostępna dla nieostrożnych. Bałwochwalstwo oczekuje w cieniu gotowe wkroczyć na każde możliwe zaproszenie. Istnieje zatem stała potrzeba zaparcia się wszelkiej skłonności w kierunku bałwochwalstwa, a czynić to trzeba w sposób zdecydowany.

Wieczerza Pańska jest tym miejscem, gdzie owo „sacramentum” [przysięga – przyp.] wierności Chrystusowi zostaje przyrzeczone; razem z tym następuje odrzucenie wszelkich pretensji. Zbiorowe uczestnictwo w owocu męki Chrystusa, spożywanie żywego Chleba, picia z żywego Źródła, udział w błogosławieństwach dostępnych przez Jego śmierć to wszystko, co nie da się pogodzić z jakimkolwiek innym panowaniem. Chrystus i bałwany nie mogą jednocześnie zasiadać na tronie w nas! Jezus panować musi niepodzielnie a naszym radosnym uznaniu Wieczerzy Pańskiej Jego suwerenności, jednocześnie zapieramy się szatana i wszystkiego, co mogłoby nas zwieść.

Abraham był naśladowcą Boga–Jahwe, ale to wymagało, aby wyszedł z miasta Ur w Chaldei. Zakon dany na Górze Synaj zakazywał czynienia jakichkolwiek podobizn, a służba proroków była stałym protestem przeciwko każdemu odstępstwu od tego wyraźnego zakazu.

Sam Jezus odrzucił szatańskie umizgi na pustyni i odmówił żądaniu, że Mesjasz powinien się pokłonić. Każdego nowego dnia a szczególnie w każdy Dzień Pański odnawiamy naszą wierność. Hymn Cowpera przynosi nam modlitwę zaparcia się:

Nawet najdroższe me bożyszcze,

Cokolwiek by to było,

Pomóż mi zniszczyć przed Twym tronem

I wielbić tylko Ciebie!