Kończąc nasze ubiegłe rozważanie, zatrzymaliśmy się na wersecie 13. z 10. rozdziału. Przeczytaliśmy tam błogosławione stwierdzenie Słowa Bożego, że: „Każdy bowiem, kto wzywa imienia Pańskiego, zbawiony będzie”. Oczywiście Słowo to zapisane zostało w określonym kontekście, dobrze znanym dla czytelników Listu do Rzymian.
Dzisiaj czytamy dalszy fragment tego 10. rozdziału, od 14. do 21. wersetu: „Ale jak mają wzywać tego, w którego nie uwierzyli? A jak mają uwierzyć w tego, o którym nie słyszeli? A jak usłyszeć, jeśli nie ma tego, który zwiastuje? A jak mają zwiastować, jeżeli nie zostali posłani? Jak napisano: O jak piękne są nogi tych, którzy zwiastują dobre nowiny! Lecz nie wszyscy dali posłuch dobrej nowinie; mówi bowiem Izajasz: Panie! Któż uwierzył zwiastowaniu naszemu? Wiara tedy jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe. Ale mówię: Czy nie słyszeli? Ależ tak: Po całej ziemi rozległ się ich głos, a słowa ich dotarły aż do krańców ziemi. Ale mówię: Czy Izrael nie zrozumiał? Jako pierwszy Mojżesz powiada: Przez naród, który nie jest narodem, wzbudzę w was zawiść, przez naród nierozumny przyprowadzę was do gniewu. A Izajasz waży się nawet powiedzieć: Dałem się znaleźć tym, którzy mnie nie szukali, objawiłem się tym, którzy o mnie nie pytali. A do Izraela powiada: Cały dzień wyciągałem ręce swoje do ludu nieposłusznego i opornego”.
Jest to fragment, który z pozoru może wydawać się trudnym do zrozumienia, ale jeśli pamiętamy o tym, o czym Paweł wcześniej pisał, stanie się on dla nas jaśniejszy. Zakończyliśmy tym, że faktycznie istnieje tylko jedna droga, by ludzie byli zbawieni, bez względu na to, czy są to Żydzi, czy poganie. Jeżeli ktoś wzywa imienia Pana, będzie zbawiony – objaśnia nam Słowo Boże.
Dalsze wersety pokazują całą drogę prowadzącą do tego, że człowiek zaczyna wzywać imienia Pańskiego i zostaje zbawiony. Nie jest bowiem tak, że ktoś idąc sobie ulicą, nagle, ni z tego ni z owego, zacznie wzywać imienia Pańskiego i otrzymuje dar wiecznego zbawienia. Istnieje droga, cały proces, który musi nastąpić, aby człowiek mógł wzywać imienia Pańskiego. Według Słowa, które dziś rozważamy, droga ta wygląda następująco: Najpierw ktoś otrzymuje powołanie od Boga do zwiastowania dobrej nowiny. Następnie, już jako Boży posłaniec, zwiastuje dobrą nowinę o zbawieniu. Ludzie słuchają o Bogu, a gdy słuchają, pojawia się w nich wiara w Boga, bo wiara jest ze słuchania. Kiedy zaś ludzie zaczynają wierzyć w Boga, zaczynają też wzywać imienia Pańskiego i są zbawieni. Taki porządek rzeczy został tu ukazany.
Problem Izraela, temat przewodni tej części Listu, nie polegał na tym, że zabrakło któregoś z tych ogniw, by Żydzi mogli być doprowadzeni do zbawienia. Nie chodziło o to, że zabrakło osoby, która by zwiastowała, lub treści tego, co należało zwiastować. Problem tkwił w tym, że Żydzi, jako naród, nie przyjęli Mesjasza i zbawienia, przez co znaleźli się na długi okres poza działaniem łaski Bożej. Problem polegał na tym, że jak świat światem, ludzie zawsze próbowali wyłamać się z każdego z tych ogniw. Próbowali wymawiać się, odsuwać, usprawiedliwiać swą bierność i na różne sposoby tłumaczyć się, dlaczego nie włączają się w dzieło zbawienia.
Ze Słowa Bożego wynika jasno, że trzeba uwierzyć, bo ten, kto nie uwierzy, nie będzie wzywał imienia Pańskiego i nie będzie zbawiony. 17. werset naszego tekstu mówi, że wiara jest ze słuchania. Tu zaczynają się wymówki i próby samousprawiedliwiania. Pierwsza wymówka to: Jak mają usłyszeć, jeśli nie ma tego, który zwiastuje? Zwróćcie uwagę, że apostoł Paweł zauważał w Izraelu to, co i my możemy dziś zaobserwować w naszym życiu, w naszym społeczeństwie. Mianowicie, typowe ludzkie wymówki, gdy chodzi o zbawienie, przyjęcie Chrystusa i pójście drogą zbawienia.
Wymawiają się, że nie mają proroka, kogoś, kto by im powiedział, co mówi Bóg. Albo, że brak im kaznodziei, który by przemawiał z mocą Ducha Świętego. Gdy pytasz, czemu ich życie tak marnie wygląda, czemu nie kroczą śladami Chrystusa, oni odpowiadają, że u nich w zborze nie ma przywódcy, który by poprowadził ich za Bogiem, lub że nie ma proroctw i stąd bierze się ta ich mizeria duchowa. Są to typowe wymówki. Apostoł Paweł zdaje się mówić: Jak to nie ma zwiastunów? Przecież czytamy, że już za czasów Izajasza napisane było: „O jak piękne są nogi tych, którzy zwiastują dobre nowiny!” [w. 15]. Już sześć wieków przed narodzeniem Jezusa Chrystusa byli ci, którzy zwiastowali dobre nowiny. Izajasz, jako posłaniec Boży, prorok, powiedział: „Panie! Któż uwierzył zwiastowaniu naszemu?” [w. 16].
Zwiastowanie Słowa Bożego miało miejsce pośród ludu. Jak najbardziej byli i prorocy. Bóg przemawiał do ojców przez proroków wielokrotnie i na wiele sposobów. Tylko, że lud był głuchy i nie chciał słuchać. Byli wielcy prorocy, jednak dla ludu nie byli oni wcale tacy wielcy. Lud wolał odsunąć ich w cień. Nie chcieli słuchać o cierpieniu i o wyrzeczeniach. Chcieli kazań o dobrobycie i o tym, co dla nich lepsze i przyjemniejsze. Gdy Jeremiasz wyszedł na ulicę i głosił, że z powodu grzechu Bóg dobierze się ludziom do skóry, że natychmiast mają poddać się Babilończykom, bo nikt nie przeżyje, to oni wrzucili go do grząskiej cysterny. Dla nich to nie był żaden prorok,. Dlaczego? Bo nie odpowiadała im treść poselstwa, które głosił.Wymówki, że nie ma tych, co zwiastują, nie mają podstaw. Są ci, którzy zwiastują, tylko często nikt nie chce ich słuchać.
Kolejna wymówka to: Jak uwierzyć w tego, o którym nie słyszeli? Ludzie tłumaczą się, że nie wiedzieli, co mają robić. Nikt im nie powiedział, że ich życie może wyglądać inaczej, więc wygląda tak, jak wygląda. Słowo Boże powiada tutaj tak: „Czy nie słyszeli? Ależ tak: Po całej ziemi rozległ się ich głos, a słowa ich dotarły aż do krańców ziemi” [w. 18.]. Głos proroków rozszedł się po kraju. Boża instrukcja została przekazana. Ludzie nie mogą mówić, że nie wierzą, bo nie słyszeli. Jak to nie słyszeli? Owszem, słyszeli. Tylko łatwiej jest im i wygodniej powiedzieć, że nie słyszeli.
Wniosek jest następujący: – W przypadku Izraela problem nie tkwił w niedostatku proroków i w tym, że Żydzi nie słyszeli o tym, jak mogą zostać zbawieni. Problem wziął się stąd, że mając tych, którzy głosili Słowo Boże i udzielali im instrukcji, nie dawali im posłuchu, o czym czytamy w 16. wersecie. Izrael wiedział i rozumiał, co ma robić, lecz udawał, że nie wie i nie rozumie.
Wiecie, że taka postawa łatwo może się człowiekowi przytrafić. Widać to już w życiu dzieci. Dzieci siedzą przed telewizorem, a wiedzą, że jest szereg obowiązków; naczynia nie pozmywane, pokój nie sprzątnięty. Mają tego świadomość, ale gdy wpada ojciec i pyta, dlaczego nie posprzątane, to twierdzą, że nie wiedziały, że trzeba było posprzątać. Jak to nie wiedziały? Wiedziały, tylko udają, że nie wiedziały. Niejedno dziecko potwierdzi, że czasem tak w jego życiu było lub jest.
Myślę, że każdy dorosły człowiek potwierdzi, że tak naprawdę to wie, co trzeba robić, tylko że, tak jak Izraelici, ociąga się, zwleka z wykonaniem woli Bożej. Jest nieposłuszny. „Cały dzień wyciągałem ręce swoje do ludu nieposłusznego i opornego” [w. 21]. Bóg starał się przemówić do nich cały dzień, a oni byli nieposłuszni i oporni. Woleliby tego nie słyszeć. Udawali, że tego nie słyszą. Wobec tej postawy Izraela, Bóg postanowił, że ci, w rozumieniu Żydów gorsi, tzn. poganie, zajdą dalej niż oni. W 19. wersecie czytamy: „Przez naród, który nie jest narodem, wzbudzę w was zawiść, przez naród nierozumny przyprowadzę was do gniewu”.
Bóg postanowił zamknąć drzwi łaski dla Izraela na jakiś czas, a otworzyć je dla narodów pogańskich. Postanowił tak, aby Żydzi – którzy zawsze myśleli, że gdy Bóg Jahwe zechce cokolwiek zrobić, to tylko z nimi – zobaczyli, że Bóg będzie błogosławił narody pogańskie, a tego błogosławieństwa zabraknie na pewien czas dla nich. Wobec tej postawy narodu izraelskiego, Bóg dał się znaleźć tym, którzy Go nie szukali. Objawił się tym, którzy o Niego nie pytali. Tak jak w przypowieści Pana Jezusa o uczcie weselnej, Bóg posłał swoich posłańców i wziął takich, którzy wcale nie byli zainteresowani, którzy wcale o tym nie myśleli i o to nie prosili. Jakby na przekór Żydom, właśnie do takich ludzi dociera poselstwo ewangelii i zostają oni zbawieni.
Nie oznacza to, że Bóg odrzucił Izraela jako cały naród. Jedenasty rozdział zaczyna się od słów: „Pytam więc: Czy Bóg odrzucił swój lud? Bynajmniej”. Nie należy wyciągać pochopnego wniosku. O tym jednak za chwilę. Spróbujmy najpierw tę lekcję płynącą z omówionej postawy Izraela zastosować do naszego życia. My także próbujemy się czasem wymawiać, usprawiedliwiać naszą duchową bierność, brak zaangażowania, wzrostu duchowego, mówiąc tego rodzaju rzeczy: Nie mamy dobrego przywódcy duchowego, nie mamy okazji słyszeć inspirujących kazań, nie mamy proroctw, nie wiemy co robić – to dlatego tak marnie u nas w zborze wygląda. Na podstawie tego, co działo się z Izraelem, możemy powiedzieć, że to nieprawda. Nieprawda, że nie wiemy, co powinniśmy robić, bo głos Boży rozlega się po całej ziemi. Brzmi także w naszej duszy. Rozejrzyjmy się wokoło, a usłyszymy i zobaczymy to, czego Bóg oczekuje. Bóg dał nam wiele sposobów na to, byśmy ten Boży głos, Bożą wolę mogli poznawać. Każdy z nas ma Słowo Boże w swoim domu i może je czytać, rozważać i wprowadzać w czyn!
Inna jest przyczyna zastoju, a nawet uwstecznienia duchowego wielu chrześcijan. Jest nią ignorancja, nieposłuszeństwo, pycha duchowa, wymawianie się. Nic nie robię, bo nikt mnie nie zachęcił do tego, bym coś robił, nikt mi nie pokazał, co robić. Przecież wiesz, co możesz robić! Słyszysz głos Boży w sercu. Masz dostęp do Słowa Bożego!
Jest to bardzo poważny problem wszystkich ludzi. My zajmujemy się tu jedynie postawą chrześcijan. Ignorancja, niewiedza, jaka w nas może istnieć, może mieć różne przyczyny. Pierwszą z nich jest lekceważący stosunek człowieka do poznawania prawdy i do odkrywania woli Bożej.
Jest taka ogólna zasada, że uczciwa nieznajomość przepisów jest obroną, wytłumaczeniem dlaczego się do ich nie zastosowaliśmy. Skoro naprawdę, szczerze nie wiedzieliśmy czegoś, nikt nie może nas sądzić z tego powodu, że tego nie zrobiliśmy. Jednak zaniedbanie poznania jest już niewybaczalne. Jeżeli możemy coś poznać, a zaniedbujemy i lekceważymy tę sprawę, to jest to niewybaczalne. Jeżeli podpisujemy umowę, a nie czytamy jej warunków, możemy się nieźle na niej przejechać.
Wielu chrześcijan, w sprawach wiary, może popaść w coś takiego. Mają Słowo Boże, ale nie czytają go. Wola Boża objawiona jest dla wszystkich, ale oni w nią nie wnikają. Lekceważą sprawę poznania. Jest okazja, by wgłębić się w Słowo Boże, a oni wolą robić coś innego. Po co przychodzić na wykład Słowa? Lepiej ten czas spędzić przy kawce, przed telewizorem. Przecież w niedzielę chodzę do zboru. Po cóż taki znój?! To właśnie tak, jak z tą niedoczytaną do końca umową. Widzimy tak dużo punktów i myślimy: Za dużo. Nie czytam! A właśnie skoro tak dużo punktów, to znaczy, że ten, który zawiera z nami tę umowę, wszystko tam dokładnie opisał. Być może chce się wymigać z niektórych obowiązków, więc muszę wszystko dokładnie przeczytać i być świadomy rzeczy.
Niewiedza może więc być spowodowana lekceważącym stosunkiem do poznania. Po drugie jednak, może być spowodowana rozmyślną ślepotą. Każdy człowiek ma możliwość odgrodzenia się od wszystkiego, czego nie chce wiedzieć i o czym nie chce słyszeć. Jeśli na przykład ostatnie wiadomości zapowiadały, że gdzieś zbliża się trzęsienie ziemi, ci, którzy byli uważni, przestrogę usłyszeli i się przygotowali. Ale jeśli ktoś postanowił, że nie będzie słuchał żadnych wiadomości i wyłączył telewizor i radio, to sam pozbawił się zbawiennej informacji. Celowo można oddzielić się od tego, czego nie chcemy widzieć, czy słyszeć.
Przenosząc to na grunt życia duchowego, chrześcijanin może sobie zdawać sprawę, że określone towarzystwo lub czyny doprowadzą go do tragedii duchowej. Może czuć, że zaowocuje to grzechem i upadkiem, że odprowadzi go daleko od Boga, a mimo to może nie potraktować tego poważnie i dalej robić sobie to samo. Popełnia wtedy rozmyślną ślepotę. Świadomie przymyka oczy i przedłuża ryzyko. Takie postępowanie już jest przestępstwem w stosunku do Boga. Jeśli Bóg coś powiedział, a mimo to chrześcijanie, którzy od lat studiują Słowo Boże i chodzą drogą Bożą, i którzy dobrze wiedzą, co jest złe, a co dobre – wybierają i robią to, co złe i niesłuszne – łamią Boże prawo. Przymrużają oczy, popełniają rozmyślną ślepotę i pakują się w grzech.
Może być jeszcze jedna postawa, która prowadzi do takiej ignorancji. Jest to kłamstwo. Oto ktoś pędzi samochodem 120 km na godzinę i widzi, że zbliża się do skrzyżowania. Pali się czerwone światło, lecz on dodaje gazu, myśląc sobie, że jednak przejedzie. Gdy wszystko kończy się zderzeniem, a kierowca wysiada i twierdzi zdziwiony, że nie myślał, że tak to się skończy, to jest to zwyczajne kłamstwo. Każdy normalny człowiek zdaje sobie sprawę z tego, jaki będzie skutek wjeżdżania na skrzyżowanie z taką prędkością, na czerwonym świetle: Zderzenie się z kimś jadącymi na zielonym świetle. Jest to prosty przykład, ale tak właśnie może się stać w każdej sferze naszego życia. Człowiek kombinuje, chociaż Duch Święty mówi mu, że to jest złe. Ba, nawet sam zdaje sobie sprawę z tego, że jest to złe, a mimo to dalej robi po swojemu. W końcu następuje to, co od samego początku było wiadome, że się stanie. Wtedy człowiek stwierdza, że się nie spodziewał takiego zakończenia sprawy. To kłamstwo. Bóg dał nam przecież kierownictwo Ducha Świętego i choć często próbujemy udawać ludzi niedoinformowanych, w szczerości serca musimy przyznać, że od początku znaliśmy prawdę.
Ten, kto jest chrześcijaninem, kto przyjął Słowo Boże, światło Ducha Świętego, ten – zanim zrobi w czymś pierwszy krok – wie od początku, że to doprowadzi go do złego. Wie, że przyniesie to zły skutek, gorzki owoc, grzech, zgorszenie, zaniepokojenie sumienia itd. Zna prawdę od początku, ale często próbuje robić mądrą minę do głupiej gry, mówiąc, że nie spodziewał się takiego zakończenia.
W obliczu takiej postawy Bóg może skierować swoją łaskę w inną stronę. Zrobił tak z Izraelem. Może się tak zdarzyć z moim lub twoim życiem. Gdy przez całe lata, tak jak Żydzi, przyjmować będziemy postawę ignorancji w stosunku do tego, co mówi Bóg, to tak jak Bóg odsunął swoją łaskę od Żydów i skierował ją na pogan, tak może zrobić w odniesieniu do nas. Zacznie objawiać swoją łaskę w życiu tych, którzy naszym zdaniem są od Niego dalej niż my, wiedzą mniej niż my i są gorsi niż my. My zaś zostaniemy pominięci. Bóg widząc taką postawę wyższości wśród wierzących, ich ignorancję spowodowaną lekceważącym stosunkiem do wiedzy, rozmyślną ślepotę, może do czegoś takiego się posunąć. Przyjmijmy tę przestrogę! Bóg może skierować swoją łaskę ku tym, którzy dzisiaj wcale nie pytają o drogę zbawienia i nie szukają Boga. Nagle zacznie się coś z nimi dziać. Przyjdzie Duch Święty i ich przyciągnie do Jezusa.
Chciałbym jednak przy tym przekazać dobrą wiadomość. Chociaż ktoś, tak jak ówcześni Żydzi, popadł w taki stan wymówek i samousprawiedliwienia, Bóg go jeszcze nie przekreślił, tak jak nie przekreślił całego narodu izraelskiego. A co się stało z narodem izraelskim tak naprawdę? Czytamy o tym w 11. rozdziale: „Pytam więc: Czy Bóg odrzucił swój lud? Bynajmniej. Przecież i ja jestem Izraelitą, z potomstwa Abrahama, z pokolenia Beniamina. Nie odrzucił Bóg swego ludu, który uprzednio sobie upatrzył. Albo czy nie wiecie, co mówi Pismo o Eliaszu, jak się uskarża przed Bogiem na Izraela: Panie, proroków twoich pozabijali, ołtarze twoje poburzyli; i zostałem tylko ja sam, lecz i na moje życie nastają. Ale co mu mówi wyrocznia Boża? Zostawiłem sobie siedem tysięcy mężów, którzy nie zgięli kolan przed Baalem. Podobnie i obecnie pozostała resztka według wyboru łaski. A jeśli z łaski, to już nie z uczynków, bo inaczej łaska nie byłaby już łaską. Cóż więc? Czego Izrael szukał, tego nie osiągnął, ale wybrani osiągnęli; pozostali zaś ulegli zatwardziałości, jak napisano: Zesłał Bóg na nich ducha znieczulenia, dał im oczy, które nie słyszą, aż do dnia dzisiejszego. A Dawid powiada: Niechaj stół ich stanie się dla nich sidłem i siecią, i zgorszeniem, i zapłatą; niech zaćmią się ich oczy, aby nie widzieli, a grzbiet ich pochyl na zawsze. Mówię tedy: Czy się potknęli, aby upaść? Bynajmniej. Wszak wskutek ich upadku zbawienie doszło do pogan, aby w nich wzbudzić zawiść. Bo jeśli ich upadek stał się bogactwem świata, a ich porażka bogactwem pogan, to o ileż bardziej ich pełnia?” [w. 1-12].
Nie jest prawdą, że Bóg odrzucił całego Izraela. Napisane jest, że faktycznie odrzuceni zostali ci, którzy się niejako sami odrzucili, ci, którzy nie chcieli okazywać wiary. Popadli oni w stan zatwardziałości, jak czytamy w 7. wersecie. Stan ten w terminologii medycznej tłumaczy się jako: zgrubienie, twardzizna. Oznacza to, że jeśli jakaś część naszego ciała ma częsty kontakt z powierzchnią twardą, to miejsce to twardnieje i traci wrażliwość. Jest tak np. z wewnętrzną stroną dłoni, gdzie skóra jest twardsza i możemy dotykać nawet gorących rzeczy, w przeciwieństwie np. do języka, który jest bardzo wrażliwy. Czytamy tu, że Bóg posłał na tych wszystkich, którzy przyjęli tę postawę, zatwardziałość, pewnego rodzaju odrętwienie, apatię, senność, która nie pozwala im usłyszeć poselstwa Bożego.
Jest jednak w Izraelu święta resztka, która słucha głosu Bożego! Taka święta resztka zawsze była i będzie też w każdym zborze. Gdy inni śpią, nie myślą, narzekają, to ta święta resztka raduje się, dopytuje się o drogi Pańskie, słucha głosu Bożego i przejmuje inicjatywę. Właśnie ta resztka, nie cały naród izraelski, w świetle Słowa Bożego, stanowi grono prawdziwych Żydów. Na pozostałych, na tych, którym zawsze wszystko idzie jak po grudzie, którzy się wymawiają, Bóg posyła stan zatwardziałości: „(...) pozostali zaś ulegli zatwardziałości, jak napisano: Zesłał Bóg na nich ducha znieczulenia, dał im oczy, które nie widzą, i uszy, które nie słyszą, aż do dnia dzisiejszego” [w. 7-8].
Jest to wielka przestroga Słowa Bożego, płynąca dla nas, chrześcijan, współcześnie wierzących ludzi. Tak samo, jak naród Izraelski, tak też poszczególni chrześcijanie mogą dziś popaść w stan nieczułości serca i umysłu. Mogą się doprowadzić do takiego stanu, że Bóg już nie jest dla nich słyszalny. Człowiek taki może chodzić na wszystkie nabożeństwa i nic nie słyszeć, bo jest rozkojarzony, senny lub po prostu nie jest zainteresowany głosem Bożym.
Obraz Izraela, który jest tutaj ukazany, musi nas otrzeźwić, gdyż Izrael to przykład bardzo wyrazisty. Żydzi byli tacy pewni siebie, byli narodem wybranym, a stali się ślepi i nieczuli, i ulegli zatwardziałości. Dawid powiada: „Niech stół ich stanie się dla nich sidłem i siecią, i zgorszeniem, i zapłatą” [w. 9]. Może się tak stać z każdym z nas. Może się wydarzyć, że jeśli ktoś długo trwa w grzechu, to z czasem zatraci uczucie odrazy wobec grzechu. Przestanie fascynować się dobrem. Stanie się nieczuły. Grzesząc nie będzie już miał żadnych wyrzutów sumienia. Jeżeli dość długo idzie własną drogą, zapatrzony w siebie jak w lusterko, szybko straci poczucie piękna. Przestanie dostrzegać, że jest coś piękniejszego, niż on sam. Zgrubienie może się pojawić zarówno na ręku, jak i na sercu. Z takim chrześcijaninem nie da się ruszyć z miejsca. Bardzo trudno do niego dotrzeć, gdyż jest duchowo zablokowany. Popadł w stan zatwardziałości i ociężałości duchowej. Uwstecznił się duchowo. Stanął jak wryty i ani rusz, nie pójdzie dalej.
Tak stało się z Izraelem. Niech Bóg uchowa nas, żeby z nami się tak nie stało. Historia Kościoła pokazuje, że – niestety – z wieloma chrześcijanami tak się stało.
Powróćmy do naszej głównej myśli. Tę tragedię narodu izraelskiego Bóg wykorzystał jednak w dobrym celu. Zatwardziałość Izraela umożliwiła bowiem dostęp do łaski Bożej narodom pogańskim. Bóg jest konstruktywny. Nie załamał się zatwardziałością swojego ludu, ale skierował swoją łaskę na inne narody. Dzięki temu my mogliśmy usłyszeć o Chrystusie. To co się stało z narodem izraelskim jest smutne, ale Bóg obrócił to w coś pozytywnego, bo teraz my dostąpiliśmy łaski. Jest jednak jeszcze nadzieja i dla Izraela. Nie jest tak, że Bóg na wieki wieków odebrał im swoją łaskę. Przyjdzie dzień, kiedy Bóg znowu otworzy drzwi łaski dla tego narodu. Duch Święty ponownie zacznie pracować przy każdym Żydzie, żeby mu objawić Mesjasza, Jezusa Chrystusa. Miłość Boża odmieni ich skamieniałe, zatwardziałe serca. Wtedy poganochrześcijanie i Żydzi podadzą sobie ręce w Chrystusie. Chwała niech będzie naszemu Panu! (cdn.)