Czy daję im to, co mam? |
Autor: Marian Biernacki | |||
piątek, 01 kwietnia 2022 12:07 | |||
Wielu Żydów wchodzących do jerozolimskiej świątyni w możliwy dla nich sposób wspierało przynoszonego tam chromego człowieka. Dawali mu to co mieli i co - jak sądzili - było najlepszą formą zaspokojenia jego potrzeb. On nie oczekiwał od nich niczego innego, a i oni nie mieli pomysłu, jak lepiej mogliby wesprzeć człowieka, który od urodzenia nie mógł chodzić. Robili więc, co mogli. On w godzinach popołudniowych pojawiał się przy bramie Pięknej, a oni okazywali mu współczucie i go obdarowywali. Sytuacja zmieniła się nie do poznania, gdy u wejścia do świątyni stanęli apostołowie Jezusa Chrystusa, Piotr i Jan. Chociaż i od nich chory człowiek nie oczekiwał niczego innego, jak tylko jakiegoś wsparcia materialnego, to jednak okazało się, że mają oni coś, czego nikt inny wcześniej nie był w stanie mu zaoferować. Oddajmy głos Słowu Bożemu: A Piotr wraz z Janem, wpatrzywszy się uważnie w niego rzekł: Spójrz na nas. On zaś spojrzał na nich uważnie, spodziewając się, że od nich coś otrzyma. I rzekł Piotr: Srebra i złota nie mam, lecz co mam, to ci daję: W imieniu Jezusa Chrystusa Nazareńskiego, chodź! I ująwszy go za prawą rękę, podniósł go; natychmiast też wzmocniły się nogi jego i kostki, i zerwawszy się, stanął i chodził, i wszedł z nimi do świątyni, przechadzając się i podskakując, i chwaląc Boga. A cały lud widział go, jak chodził i chwalił Boga; poznali bowiem, że to był ten, który dla jałmużny siadywał przy Bramie Pięknej świątyni; i ogarnęło ich zdumienie i oszołomienie z powodu tego, co mu się przydarzyło [Dz 3,4-10]. W tych dniach mamy w kraju mnóstwo uchodźców przeżywających życiowe tarapaty. Zgodnie dostrzegamy, że potrzebują empatii oraz wsparcia materialnego. Polacy, jak chyba nigdy wcześniej, gremialnie się tym zajęli. Przybysze są wdzięczni i wydają się niczego więcej od nas nie oczekiwać, a i my uważamy, że dobrze wywiązujemy się ze swej sąsiedzkiej roli. Potwierdzają to liczne głosy podziwu, docierające do Polski z całego świata. Jako sługa Słowa Bożego i naśladowca Jezusa Chrystusa nie mogę wszakże zadowolić się tym stanem i poziomem pomocy. Podczas, gdy moi kochani Rodacy tak pięknie dają to, co mają, odczuwam wewnętrzne przynaglenie, aby uważniej wpatrzyć się w uchodźców. Czyż naprawdę nie trzeba im niczego więcej poza wsparciem psychologicznym i zaspokojeniem fizycznych potrzeb życiowych? Czy jako uczeń Jezusa nie powinienem bardziej skupić się na dawaniu uchodźcom tego, czego inni nie mają i dać im nie mogą? Chrystus Pan swoim uczniom w trudnej dla nich chwili dał coś, czego świat im dać nie potrafił. Pokój zostawiam wam, mój pokój daję wam; nie jak świat daje, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze i niech się nie lęka [Jn 14,27]. Od wczorajszego poranka moją głowę drążą myśli o ważnym zadaniu na rzecz braci i sióstr z Ukrainy. Aby odwracać ich myśli od rzeczy materialnych i kierować ich serca ku niebiańskiej Ojczyźnie. Podczas gdy wszyscy wokoło urządzają dla nich zbiórki darów materialnych - i chwała im za to - powinienem z większą determinacją zacząć im dawać to, co mam dzięki wierze w Jezusa Chrystusa. Kto ma to zrobić jeśli nie ja?! Już same okoliczności siłą rzeczy dostatecznie mocno trzymają ich serca i myśli przy ziemskich sprawach. Również pomocowe programy rządowe oraz cała wspaniałomyślna aktywność społeczna Polaków obraca się wokół zaspokajania ich potrzeb materialnych. Jako chrześcijanin nie mogę zadowolić się tym poziomem pomocy, bo mam coś więcej, co mogę i co powinienem im dawać w tej trudnej dla nich godzinie. Pozwólmy, żeby znowu przemówił Duch Święty ustami, a raczej piórem apostoła Piotra. Kochani, zachęcam was, abyście jako uchodźcy, jako ludzie nietutejści, rezygnowali z żądz ciała, które walczą przeciwko duszy [1Pt 2,11]. Każdy chrześcijanin teoretycznie wie, że wszystko na tym świecie jest przejściowe i krótkotrwałe. Nie mamy tu bowiem miasta trwałego, ale tęsknimy za przyszłym [Hbr 13,14]. Ludzie wierzący w Jezusa Chrystusa i oczekujący Jego powtórnego przyjścia, mają odróżniać się od niewierzących między innymi tym, że całą duszą są nastawieni na nadchodzące Królestwo Boże. Naturalne pragnienia i zachcianki ciała trzymają jednak naszą duszę blisko ziemi i spraw materialnych. W każdym z nas toczy się walka między ciałem a Duchem. Ciało bowiem pożąda przeciw Duchowi, a Duch przeciw ciału. Te pragnienia są ze sobą sprzeczne, tak by wam przeszkodzić w czynieniu tego, co chcecie [Ga 5,17]. Nie wiem jak wyglądało życie duchowe braci i sióstr na Ukrainie, zanim wojna wygnała ich do Polski. Znam natomiast poziom duchowy polskich zborów ewangelicznych. Codziennie zaglądam do lustra i nie mam złudzeń. Nie wszyscy żyjemy według Ducha. Wstrząs, który nawiedził lud Boży na Ukrainie porusza mnie wzywając do osobistego odwiązania serca od tego, co na świecie, i skupienia się na dążeniu do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie [Flp 3,14]. Tak też chcę służyć braciom i siostrom z Ukrainy, tym do których mam dostęp. Wczoraj na nabożeństwie w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE zaśpiewaliśmy im następującą pieśń: Prowadzimy tu życie tułacze,
Myśli dążą w kierunku Ojczyzny,
Chcemy wrócić na łono Ojcowskie
Nie zapomnij, iż Jezus twój Zbawca,
W ciężkiej chwili, mój bracie, nie zwątpij,
Krótkie życie nam dane na świecie, Jestem przekonany w Panu, że uchodźcy z Ukrainy nie pojawili się wśród nas przypadkowo. Wielu stara się im pomagać, jak tylko może. A ja? Czy daję im to, co mam?
|