Dar losu – starość |
Autor: Czesław Budzyniak | |||
wtorek, 29 lipca 2014 15:45 | |||
Idę w stronę ciszy i nieznanej przestrzeni. Idę na spotkanie z moim przeznaczeniem, tam, skąd nigdy się nie wraca – nigdy! Człowiek urodzony z niewiasty żyje krótko i jest pełen niepokoju. Wyrasta jak kwiat i więdnie; ucieka jak cień i nie ostaje się. (…) Bierzesz na zawsze nad nim górę – i odchodzi; zmieniasz jego oblicze – i odprawiasz go. (…) Dopóki ma ciało, odczuwa ból, dopóki jest w nim tchnienie, smuci się (Job. 14, 1–2.20.22; podkr. – Cz.B.). Nasze ludzkie życie osadzone jest w przestrzeni, w której człowiek szuka sobie domu, chleba, szuka Boga i zmierza ku swemu przeznaczeniu. Jednak nasze domy zbudowane przez nas z czasem pustoszeją i zapadają się, pozostawiając ślad, że kiedyś tu był dom i było życie. Taki smutny widok ukazuje nam możliwość przejścia do innego domu, domu w niebie. W naszym domu na ziemi zwykle rodzi się pragnienie i tęsknota do tego domu wiecznego. Pragnienie kieruje nas ku wyżynom dobra i prowadzi aż do świata niewidzialnego. To pragnienie jest dziedzictwem człowieka i zmierza razem z nim ku wieczności, tam, gdzie jest Dom Ojca naszego. Dlatego ciągle coś domaga się, abyś szedł dalej i dalej, bo tylko tam możesz osiągnąć swój cel i swoje pragnienie, które nosisz w sobie. Tam jest to, za czym tak naprawdę tęsknisz i czego potrzebujesz. Tu, na ziemi, jesteś tułaczem i przechodniem wygnanym z raju swego dzieciństwa, naznaczonym piętnem życia, nie rozumiejącym wielu rzeczy. Nie rozumiejącym swojego przeznaczenia, często pogrążonym w samotnym cierpieniu. Człowiek stworzony jest do wolności, stąd sam siebie określa w jednym z możliwych kierunków i tu jego wolność jest najbardziej wyrażana. Tu też wolność decyduje o wyborze drogi, którą będziesz szedł, póki jeszcze jest twój czas. Człowiek nie musi walczyć o swoją wolność, bo on się z nią urodził, on tylko będzie jej zawsze bronił. Wolność to rzeczywistość, którą należy pogłębiać i rozumnie pożytkować. Nierozumnie używana może ulec degradacji, niosąc utratę godności człowieka. W człowieku jest tyle wolności, ile jest w nim dobrego rozumu. Gdy zabraknie rozumu, zabraknie też wolności. Apostoł Jakub zachęca, aby każdy zatroszczył się o mądrość, prosząc o nią Boga, tak by mógł godnie przeżyć życie w wolności. Od najmłodszych lat człowiek ma chęć podporządkowywać innych sobie. Inaczej jest z człowiekiem starym. On nie potrzebuje przystosowywać nikogo do siebie i sam nie stosuje się do nikogo… może jedynie do nieskończonej samotności, która jest przed nim, którą trzeba pokochać i zżyć się z nią. Pokochać swoją niemoc, oswoić się ze swoim losem i pogodzić się z nim, jak godzisz się z zachodem słońca. Ktoś powiedział, że na przestrzeni wszystkich wieków nigdy nie było łatwo człowiekowi starzeć się. Starość to taki niechciany dar losu, jakby w poczuciu grobu, jakby umarły, choć jeszcze nie opłakiwany. Starość nie przychodzi sama i to jest smutna prawda. Przychodzą z nią choroby, utrata marzeń i radości. Choroby nie da się oszukać nawet prawdą, ona jest okrutna i bezwzględna. Co gorsze, poczucie opuszczenia i poczucie nieprzydatności, nierzadko ciężki bagaż goryczy, są ponad siły starego człowieka i to też pomaga chorobie. Stary człowiek to samotny człowiek, a jednak z reguły przebywa w złym towarzystwie. Jego gośćmi są wizyty żalu, czasem zatrutych wspomnień, czasem nawet rozpaczy. To też pomaga chorobie zapuszczać głębiej korzenie. Dlatego nie mając wyboru, trzeba dać sobie prawo zapomnienia tego, co było, a przyjąć to, co jest. A kiedy już będziesz gotowy przyjąć ten dar losu, to najlepiej przyjąć go, powtarzając modlitwę za Dawidem: Zmiłuj się nade mną, Panie, bom jest słaby (…). I dusza moja bardzo się zatrwożyła (Ps. 6, 3a.4a). Nie mów tak, że przeszłe dni i lata były lepsze, niezależnie od tego, ile dziś masz lat i o jakich dniach myślisz. Nie mów tak, bo wszystkie dni są twoje i należą do ciebie, a ty wciąż istniejesz. Jeśli tak się ustawisz, że kiedyś było lepiej jak dziś, to zostaniesz na obrzeżach obecnej rzeczywistości, a twój świat się zamknie i nikt go nie będzie mógł otworzyć. Musisz iść dalej, by zobaczyć sens swojego istnienia, istnienia wobec Boga, ludzi i siebie samego. Idź prosto, zawsze prosto przed siebie, i patrz daleko. Patrz na drogę, po której ma stąpać twoja noga, i niech będą pewne wszystkie twoje ścieżki. Abyś na koniec życia nie musiał narzekać i nie powiedział: O, jakże mogłem nienawidzić karności i moje serce lekceważyło przestrogę (Przyp. 5, 12). Nie udawaj też, gdy się zestarzejesz, że jakoby nic się nie stało, że czujesz się prawie zawsze młody i wesoły. To nie jest prawda i żałośnie wygląda w oczach innych. Nie nadrabiaj pustym i hałaśliwym śmiechem swojego stanu, bo taki stan staje się wówczas stanem pożałowania godnym. Siwy włos na głowie człowieka przydaje powagi i uznania. Wspaniałą koroną jest siwizna (…). Chlubą młodzieńców jest ich siła, lecz ozdobą starców jest siwy włos (Przyp. 16, 31a; 20, 29). Jeśli zatem nie zgodzisz się z słowami Biblii, ośmieszysz siebie, a po co, powiedz, po co? Jest przecież gdzieś granica przyzwoitości, którą trzeba odnaleźć i sobie samemu wyznaczyć. Nie chodzi też o to, by zawsze mieć spuszczoną głowę jak sitowie, bez uśmiechu na twarzy. A jeśli nawet tak, to bardziej przystoi staremu człowiekowi powaga niż błazeńskie żarty, które zawsze są podsycane duchem tego świata. To zdaje się w naszych Bibliach czytamy: mowa wasza niech będzie zawsze uprzejma, zaprawiona solą (Kol. 4, 6a). Zdarza się też wcale nierzadko, że ten dar losu rozdziela mocno zżyte ze sobą małżeństwa i przekreśla choćby jeszcze krótką ich ziemską przyszłość. Wdowieństwo, zwłaszcza w podeszłym wieku, to tak bardzo bolesny i smutny stan… Nagle pojawia się inny, tajemniczy świat, jak bardzo inny od tego, który był. A później będzie jeszcze inny i jeszcze bardziej tajemniczy. Nie mając zatem wyboru, trzeba wziąć swoją bezradność za towarzyszkę życia do dalszej jeszcze podróży ze swoją pustką po tym, co było, i smutkiem, który pozostał. Ponieważ zbliżyły się lata, o których powiesz: nie podobają mi się, a człowiek zbliży się do swego domu wiecznego. Mojżesz w swojej modlitwie wyraził to tak: Życie nasze trwa lat siedemdziesiąt, a gdy sił stanie, lat osiemdziesiąt (Ps. 90, 10a), czyli tyle, co szerokość dłoni: Oto na szerokość dłoni wymierzyłeś dni moje a okres życia mojegojest jak nic przed tobą. Tylko jak tchnienie jest wszelki człowiek, choć pewnie stoi (Ps. 39, 6). Jednak nie lękaj się, bo tu, na ziemi, to tylko tyle, później będzie wszystko inaczej, naprawdę inaczej. Dziś modlę się za moje siostry i moich braci, którzy, znużeni świętym życiem, są już blisko progu swego przeznaczenia, ale jeszcze nie są za nim: „Boże mój, proszę, niech im ktoś poda rękę, kto może i jak może, bo niektórzy sami już nie dojdą i mogą się pogubić. Niech ich nie tylko siwe włosy, ale i ich twarze, ich całe ciało będzie świadectwem ich życia i ofiary świętej, miłej Bogu. W imieniu Jezusa proszę, dopomóż im jeszcze coś zrobić inaczej, lepiej, coś poprawić czy zmienić, póki są jeszcze w drodze, bo później już czasu nie będzie”.
|