Zmysł powonienia jest wspaniałym i bardzo potrzebnym narzędziem, w które Bóg wyposażył organizm człowieka. Nie miejsce tu na objaśnianie jego działania. Wystarczy powiedzieć, że dzięki niemu zarówno doznajemy szeregu przyjemnych wrażeń, jak również unikamy wielu niebezpieczeństw. Rozkoszujemy się setkami oszałamiających zapachów ale też wyczuwając np. woń spalenizny lub szkodliwych dla zdrowia chemikaliów, rozpoznajemy zagrożenie i możemy w porę oddalić się z niebezpiecznego miejsca.
W stwierdzeniu: I stworzył Bóg człowieka na swój obraz, stworzył go na obraz Boga [1Mo 1,27] niewątpliwie chodzi także o cudowną zdolność rozpoznawania zapachów i delektowania się nimi. Gdy po zakończeniu potopu Noe złożył Bogu ofiarę, czytamy, że poczuł Pan miłą woń. Rzekł tedy Pan w sercu swoim: Już nigdy nie będę przeklinał ziemi z powodu człowieka [1Mo 8,21]. Sprawianie Panu miłej woni stało się potem nieodłączną częścią służby ofiarniczej ludu Bożego. Przyjemny zapach ofiar był do tego stopnia ważny, że Bóg polecił ustawić w tym celu specjalny ołtarz w Przybytku, a receptura spalanego na nim kadzidła została ściśle zastrzeżona. A kadzidła, które sporządzisz według tego składu, nie sporządzajcie dla siebie. Dla ciebie będzie to święte, poświęcone tylko dla Pana. Ktokolwiek by takie sporządził i używał jako pachnidła, zostanie wytracony ze swojego ludu [2Mo 30,37-38].
Starotestamentowa służba ofiarnicza w pełni znalazła już swoje spełnienie w jednej, doskonałej ofierze Baranka Bożego, Jezusa Chrystusa. Wonność ofiary Syna Człowieczego wypełniła niebo i całkowicie uśmierzyła gniew Boży w stosunku do osób, które uwierzyły w Jezusa Chrystusa. Dzisiaj prawdziwy Kościół nie spala już Bogu fizycznego kadzidła, bo w ten sposób umniejszałby wystarczalności tej jedynej, złożonej raz na zawsze, ofiary Chrystusa. Teraz przez nas rozchodzi się wonność poznania Bożego po całej ziemi; zaiste, myśmy wonnością Chrystusową dla Boga wśród tych, którzy są zbawieni i tych, którzy są potępieni [2Ko 2,14-15]. Nasze życie w ciele na wzór Syna Bożego stało się przyjemną wonią dla Boga. Najwyraźniej są nią również nasze modlitwy, skoro każda z niebiańskich postaci trzyma tam przed Bogiem złotą czaszę pełną wonności; są to modlitwy świętych [Obj 5,8].
Stworzeni na obraz Boży niemal na każdym kroku korzystamy ze zmysłu powonienia. Dzięki niemu unikamy spożywania niezdrowych dla nas pokarmów i wdychania trujących wyziewów. Zdolność wyczuwania woni ma dla człowieka kapitalne znaczenie także w rozumieniu duchowym. Zdrowy i prawidłowo rozwijający się wewnętrzny człowiek szybko wyczuwa woń 'duchowego wilka', gdy taki pojawi się w stadzie Bożym. Duchowy człowiek nie nałyka się też sfałszowanego i zatrutego pokarmu. Jeśli nawet coś połknie przez nieuwagę, to szybko odrzuci złą naukę. Nabierze do niej 'jadłowstrętu' i całymi latami jej przykrą woń będzie już wyczuwał na kilometr.
A co, gdy chrześcijanin rozchoruje się na duchową anosmię? Wtedy koniecznie powinien trzymać się blisko braci i sióstr zdrowych duchowo. Z powodu braku duchowego węchu może i przez jakiś czas będzie popełniał błędy, ale na pewno ocaleje i wróci do zdrowia. Dlatego każdemu z nas trzeba trwać we wspólnocie Kościoła.