Dzień Ojca Drukuj Email
Autor: Marian Biernacki   
środa, 23 czerwca 2010 03:00

Mamy dziś w Polsce Dzień Ojca. Nie wiem jeszcze jak przeżyję ten dzień i czy moje dzieci w wirze swoich obowiązków zwrócą na ten szczegół uwagę ;) Ja zwracam, bo od 28 lat jestem ojcem. Znam nie tylko to przedziwne uczucie, gdy trzy pary oczu w rozmaitych emocjach mówią do mnie ‘tato’ ale i odczuwam wynikającą z tego uczucia odpowiedzialność.

Po raz pierwszy Dzień Ojca obchodzili mieszkańcy miejscowości Spokane w USA 19 czerwca 1910 roku. Z taką inicjatywą wystąpiła Sonora Louise Smart Dodd, która w ten sposób chciała oddać hołd swojemu ojcu, którego uważała za niezwykłego człowieka.

Po śmierci żony sam wychował on bowiem sześcioro dzieci. W 1924 roku święto to zaakceptował już Prezydent Stanów Zjednoczonych, Calvin Coolidge, a w 1966 roku prezydent Lyndon Johnson ustalił datę obchodów Dnia Ojca w USA na trzecią niedzielę czerwca. Jak widać, Polska nie aż tak we wszystkim naśladuje Amerykę, bo u nas Dzień Ojca zawsze przypada na dzień 23 czerwca.

Jeżeli chodzi o mnie, to od 15 lat nie mam już komu tu na ziemi powiedzieć – tato. Mój ojciec umarł dość nagle w wieku 66 lat, w wyniku jakiegoś dziwnego zakażenia krwi, którego nabawił się w trakcie robót gospodarczych przy domu. Na szczęście, na krótko przed śmiercią dostąpił pojednania z Bogiem i chociaż tutaj nie miałem z nim nadmiaru bliskich relacji, to mam nadzieję, że zobaczę go, gdy i ja przejdę na tamten brzeg.

Moje myśli są dziś szczególnie przy Bogu Ojcu. Jest to coś absolutnie wyjątkowego, że taki zwykły człowiek jak ja, może mówić do Boga – Ojcze. Skąd mam takie prawo? Wynika ono z wiary, z przyjęcia Syna Bożego. Uwierzyłem, że Jezus jest Synem Bożym, który zmarł za moje grzechy, usprawiedliwił mnie w oczach Bożych i dał mi dar życia wiecznego. Tym zaś, którzy go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego [Jn 1,12].

Właśnie na tej podstawie, że przez wiarę moje życie jest ukryte w Synu Bożym, Jezusie Chrystusie – mam prawo mówić do Boga – Ojcze. Wszak nie wzięliście ducha niewoli, by znowu ulegać bojaźni, lecz wzięliście ducha synostwa, w którym wołamy: Abba, Ojcze! Ten to Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy [Rz 8,15–16]. W związku z tym, mogę też liczyć ze strony niebiańskiego Ojca na wszystko, co w każdej sferze mojego życia jest dla mnie najbardziej stosowne i korzystne – bo On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał z nim darować nam wszystkiego? [Rz 8,32]. Mam tu na myśli zarówno dobre słowo i rozmaite dary, jak też rózgę ojcowskiej dyscypliny.

Ta wielka wspaniałomyślność Ojca w niebie, wzbudza we mnie wielki respekt i szacunek do Niego! Im bardziej Go znam, tym bardziej Go czczę! Jestem przy tym daleki od gestów, które mogłyby być zrozumiane jako próba spoufalania się z Nim! Jak mądremu synowi, mającemu ważnego ojca nie przychodzi do głowy, by publicznie popisywać się zażyłością z nim stosując rozmaite zdrobnienia, tak i moja bliskość z Bogiem Ojcem ma być godna Boga. Nie jestem i nigdy nie będę synem Bożym w takim sensie jak Jednorodzony Syn Boży – Jezus Chrystus! Jestem synem tylko przez pośrednictwo Syna Bożego. Bóg jest moim Ojcem wyłącznie dlatego, że jestem w Synu Jego, Jezusie Chrystusie.

Jakże się cieszę, że narodziłem się na nowo, że Chrystus przez wiarę zamieszkał w moim sercu! Nie każdy może, a ja mam prawo codziennie mówić do Boga: Ojcze nasz, któryś jest w niebie...