Ewangelizacja i jej problemy kluczowe - rozważania |
Autor: Poręba Andrzej | |||
sobota, 28 stycznia 2012 04:00 | |||
Każdy chrześcijanin - człowiek narodzony na nowo - powołany został do tego by być świadkiem i sługą Chrystusa (patrz Dz. Ap. 1,8; Mat 28,18-20). My chrześcijanie mamy do spełnienia bardzo ważną misję, choć tak naprawdę tę misję wykonuje sam Bóg używając nas jako swoje naczynia czy narzędzia w celu objawiania się światu. Misją tą jest praca dla rozwoju Królestwa Bożego już tu na ziemi. Bóg działa nie tylko w Kościele, ale wszędzie realizując swą misję w sposób dla nas często niezrozumiały. Bóg jest suwerenny i wszechmocny, działa przed nami, za nami i często wbrew nas. My jako przedstawiciele różnych zborów (kościołów) działamy często według swoich paradygmatów bojąc się wychodzić poza swoje uznane ramy zwyczajowe, nie nadążamy za Bogiem. Zamykamy się nieraz w swoich społecznościach (kościołach) jak w bunkrach, aby szczęśliwie przetrwać te niewątpliwie trudne czasy. Troszczymy się głównie o swoje szczęście skupiając się tylko na własnym uświęcaniu. Zapominamy, iż obok nas żyją ludzie, którzy rozpaczliwie potrzebują Chrystusa. Ludzie, którym winniśmy zanieść miłość i nadzieję w szerokim tego słowa znaczeniu. Istnieją różne podejścia misyjne i ewangelizacje, jak również wiele problemów z nimi związanych. Jednym z podstawowych problemów misyjnych jest skoncentrowanie się na metodach i programach, z których czyni się żelazną zasadę i jedyny warunek efektywnej pracy ewangelizacyjnej (misyjnej). Duży nacisk położony jest na człowieka i na realizację poczynionych planów, nie uwzględniających kierownictwa i mocy Ducha Świętego. Często czynione plany i projekty nie wynikają z Bożej inspiracji a są produktem ludzi chcących zabłysnąć w swoim środowisku, zaszokować swoją mądrością i oryginalnością. Inne są wytworem ludzi pochodzących do tematu bardzo ambicjonalnie pnących się po szczeblach funkcji pragnących zdobyć określoną pozycję wśród liderów. Są oczywiście też i tacy, którzy mają właściwe motywacje, aby głosić dobrą nowinę zgubionym i budować królestwo Boże. Jednak i tutaj zbyt mało uwagi poświęca się roli Ducha Świętego, Jego kierownictwu i mocy, kładąc większy nacisk na ludzkie doświadczenie, mądrość, intelektualne rozwiązania. Ewangelizacja programowa usiłuje dotrzeć do umysłów i serc ludzi, lecz w większości porusza umysły i ogranicza się na rozumowym przyswajaniu prawd, ponieważ kaznodzieje przedstawiają je za pomocą argumentów racjonalnych. W tej metodzie kładzie się nacisk na organizacje i techniki, zakładając, że jeśli ludzie zrozumieją istotę ewangelii to zdecydują się na chrześcijaństwo. Za ewangelizacją programową kryje się założenie, że zastrzeżenia, jakie będzie miał potencjalny neofita, są natury intelektualnej i stąd silny nacisk kładziony jest na udzielanie odpowiedzi na obiekcje teologiczne. Choć ewangelizacja programowa przybiera wiele form to zadanie ewangelizacyjne sprowadza się do kilku kroków koniecznych do uczynienia w celu nawiązania społeczności z Chrystusem. Oczywiście w tej metodzie istnieje także prawdziwe założenie, że w samym głoszeniu ewangelii tkwi wewnętrzna moc, ponieważ Słowo Boże darzy życiem (patrz Dz. Ap. 5,20) Jednak widoczne jest tu nastawienie, że najpierw my coś robimy, a potem prosimy, aby to błogosławił Bóg. Dlatego koncentrowanie się na zadaniach programowych często ogranicza Boga w Jego działaniu. Należy więc, nie lekceważąc pewnej systematycznej pracy i poświęcenia w realizacji pewnych dobrych planów (programów) ewangelizacyjnych, otworzyć się bardziej na kierownictwo Ducha Świętego. W ewangelizacji programowej chrześcijanie głoszą ewangelię wszystkim napotkanym, zgodnie z nakazem by iść i czynić uczniami wszystkie narody, realizując założone plany. Ewangelizacja nazwana przez niektórych „ewangelizacją w mocy", jest odpowiedzią na to samo polecenie, lecz jest ona czyniona nieco inaczej, powiedziałabym efektywniej, skuteczniej. Każda misja inicjowana przez Ducha Świętego dotyczy określonych osób, konkretnego miejsca i czasu, (patrz Dz. Ap. 5,19-29; 13,1-4). Zamiast zarzucania wszystkich zaprogramowanym poselstwem kładziony jest nacisk na oświecenie i kierownictwo Ducha Świętego. Czasami może to wykraczać poza przyjęte dotychczas metody ewangelizowania, a więc może burzyć pewne schematy denominacyjne, czy organizacyjne. Misja Piotra u Korneliusza jest szczególnym tego rodzaju przykładem. Nie godziło się Żydowi obcować z poganinem. Przecież Bóg zawarł przymierze tylko z narodem wybranym. Wątpliwości Piotra były uzasadnione. Jednak będąc otwarty na działanie i kierownictwo Boże (wizja, którą otrzymał plus przybycie posłańca), zdecydował się pójść do rzymskiego oficera, by głosić mu Chrystusa. Bóg przez zesłanie Ducha Świętego na dom Korneliusza potwierdził akceptację tych nie-żydów oraz słuszność decyzji Piotra. Innym przykładem jest misja Filipa, który będąc posłuszny Bogu skierował się na drogę pustynną! Za poleceniem Ducha Świętego poszedł, aby zwiastować Chrystusa ministrowi królowej Kandaki. W innym przykładzie widzimy przypadek odmienny, Duch Święty nie pozwolił Pawłowi pójść do Bitynii tak jak sobie zaplanował, ale skierował go do Macedonii, aby tam zwiastować ewangelię. (patrz Dz. Ap. 16,7-10) Tak naprawdę nie chodzi Bogu o realizację naszych planów (programów), ale o oddanie się Jemu do pełnej dyspozycji. Chcę też podkreślić jeszcze jeden aspekt prowadzenia misji, uwzględniający działanie Bożej mocy. W takiej ewangelizacji, kiedy najpierw mówi Bóg, a potem my działamy, gdy działamy w Jego autorytecie, wtedy możemy być świadkami manifestowania się Bożej mocy poprzez znaki i cuda. To pozwala słuchającym budować wiarę nie na mądrości ludzkiej, ale na mocy Bożej: „Gdyż ewangelia zwiastowana wam przez nas, doszła was nie tylko w Słowie, lecz także w mocy i Duchu Świętym i z wielką siłą przekonania" (lTes.1,5; patrz również lKor.2,4-5). Nie chcę powiedzieć, że musimy budować wiarę głównie na spektakularnych wydarzeniach, gdyż Słowo Boże (nauka apostołów i proroków) pozostaje niekwestionowanym fundamentem, jednak kiedy słowo jest potwierdzone mocą Boga poprzez towarzyszące znaki, to dociera i przekonuje nie tylko umysły, ale i serca, pozwalając współczesnym chrześcijanom doświadczać tego samego błogosławieństwa „jak na początku". Człowiek podchodzi do Boga wtedy z wielką pokorą bardziej ufając w Jego moc jak w swoją mądrość i doświadczenie. Objawienia mocy czynią nawrócenia bardziej autentycznymi, czego nie można uzyskać w przypadku zwykłego przyzwolenia intelektualnego. Obecność i moc Chrystusa sprawia, że ludzie stają się dojrzałymi uczniami, którzy wykonują Jego dzieło. Bez mocy i kierownictwa Ducha Świętego trudno jest prowadzić ludzi w fazę uczniostwa. Dochodzę tutaj do drugiego problemu misyjnego, a mianowicie poprzestaniu na przekazaniu ludziom słownej ewangelii o konieczności upamiętania się (nowego narodzenia) i braku dalszego systematycznego nauczania. Często ewangelizacja sprowadza się do wywołania ludzi na środek w celu uczynienia modlitwy nad nimi i radości z wielu podniesionych rąk. W wielu kościołach ewangelicznych sukces mierzy się liczbą osób deklarujących pójście za Bogiem, a nie ich przemienionym życiem oraz aktywnością. Używając żargonu przemysłowców - kładzie się nacisk na ilość, a nie na jakość. Radykalne uczniostwo jest odpowiedzią na ten problem pozwalając na właściwe wychowywanie tych narodzonych na nowo duchowych dzieci. Jest wielkim błędem zamykanie się w swoich zborach czy wspólnotach (kościołach) jak w bunkrach. Pozornie wydaje się to mieć podstawę biblijną, przecież mamy być święci, czyli oddzieleni od świata. Jednak Jezus wskazuje na istotę sprawy mówiąc „Nie proszę abyś ich wziął ze świata, lecz abyś ich zachował od złego (...) Jak mnie posłałeś na świat, tak i ja posłałem ich na świat" (Jan 17,15-17). Parafrazując można by powiedzieć: „w tym świecie, ale nie z tym światem". Więc nie mamy się izolować od społeczeństwa, ale od grzechu i wszelkiego zła, nie czynić tego z innymi, lecz się wyraźnie od grzechu zdystansować. Głosić ewangelię słowem i świadectwem życia. (patrz Mat. 5, 16) Tam gdzie to możliwe angażować się w życie społeczne, by móc wpływać też pozytywnie na właściwe przemiany. Nie można poprzestać na zapraszaniu ludzi do siebie, a następnie zupełnie ich izolować od społeczeństwa. Należy wychodzić do ludzi w pełnym tego słowa znaczeniu. Być tutaj otwartym na Boże prowadzenie. Ludzie nawróceni powinni mieć zapewnione dobre nauczanie i właściwy przykład przywódców. Pojawia się nieco większy problem, jeśli pracę misyjną prowadzimy w innej strefie kulturowej. Jakże ważną rzeczą jest być posłusznym Bogu i kierować się do ludzi z miłością i szacunkiem nie depcząc ich „świętości", ale wskazując na coś cenniejszego, co jesteśmy w stanie przekazać słowem i pokazać czynem. Nie wolno nam ignorować aspektów kulturowych, np. nakazywać ściągać chusty (zasłony) z głów kobietom w krajach islamskich lub mężczyznom zalecić golenie bród itp. Paweł będąc na Areopagu, wśród Ateńczyków wykorzystał w swym przemówieniu pewne elementy ich kultury (ołtarz poświęcony nieznanemu Bogu i wypowiedzi ich myślicieli) nie lekceważąc tego. ale wykorzystując do zwiastowania ewangelii. Przy całym tym poszanowaniu innej kultury, powinniśmy być konsekwentni, jeśli idzie o postawę wobec grzechu wyraźnie określonego przez naukę Pisma Świętego. Ewangelizacja to nie tylko zwiastowanie ewangelii słowem, ale również aktywność społeczna, nie wykraczająca poza normy biblijne. To właśnie jest misja - nasza ludzka odpowiedzialność wobec boskiego powołania. To cały chrześcijański styl życia obejmujący zarówno ewangelizację, jak i odpowiedzialność społeczną, podporządkowany przekonaniu, że Chrystus posyła nas na świat tak jak On został posłany przez Ojca i że musimy na ten świat pójść - żyć i pracować dla Niego, ale w tym świecie. Jeśli misja chrześcijańska ma być wzorowana na misji Chrystusa z pewnością obejmuje tak jak to miało miejsce w przypadku Chrystusa wejście w świat innych ludzi. W ewangelizacji będzie oznaczać to wejście w ich świat myślenia, świat tragedii zagubienia, aby dzielić się z nimi Chrystusem tam gdzie są. Podsumowując, wyróżnić można trzy sposoby ewangelizacji:
Ewangelizacja w mocy Ducha Świętego, gdzie manifestowane są znaki i cuda czynią nawrócenia hardziej autentycznymi, czego nie można uzyskać w przypadku zwykłego przyzwolenia intelektualnego. Obecność i moc Chrystusa sprawia, że ludzie stają się szybciej dojrzałymi uczniami. Trzeci problem misyjny, który zauważam to nastawienie na budowanie i rozwój własnych kościołów i denominacji. Położenie nacisku na budowę ludzkiego królestwa, a nie Bożego. A przynależność do prawdziwej owczarni identyfikowana jest z daną denominacją. Nie tylko nic garniemy się wspólnie z innymi ewangelizować, ale często ich krytykujemy i osądzamy zapominając o ważnym zaleceniu Jezusa, aby takim nie zabraniać, (patrz Łuk.9.49-50) Różnice doktrynalne poszczególnych zborów (wspólnot), czasami stosunkowo niewielkie, stają się barierą nie do przebycia w dziele rozwijania wspólnej ewangelizacji. Do rzadkości należą wspólne inicjatywy ewangelizacyjne. Nadanie priorytetowego znaczenia zborowi (wspólnocie) lub nawet szeroko pojętemu kościołowi jako wykonawcy misji i jej głównemu celowi ma swoje uzasadnienie, gdyż staje się on takim Bożym światłem rozświetlającym ten świat. Kościół jako społeczność budowana na przymierzu gromadzi się by wielbić Boga, umacnia wierzących i kontynuuje dzieło ewangelizacji. Tworzone są wspólnoty, przygotowywani przywódcy, a kolejne pokolenia są wychowywane w wierze pomimo opozycji i występujących nieraz prześladowań. Jednak i tutaj istnieje to niebezpieczeństwo, że dana wspólnota, kościół może zamknąć się tylko na swoje potrzeby służąc samemu sobie, a zapominając o obowiązku misyjnym. Rozwijając swoje struktury jako instytucje, kościoły są zagrożone tym, iż większość, jeśli nie wszystkie środki i nakłady będą przez nich absorbowane (np. budowa potężnych i kosztownych obiektów sakralnych, wysokie pensje dla duchownych itp.). A więc koncentrowanie się tylko na swoich potrzebach prowadzi do niebezpiecznej i egocentrycznej postawy, niemożliwej do pogodzenia z życiem zorientowanym na uczniostwo i misję. Częste kłótnie doktrynalne, nierzadko czynione publicznie przez przedstawicieli różnych ewangelicznych kościołów, kompromitują ambasadorów Bożego Królestwa w oczach tego świata. W niebie nie będziemy podzieleni na zielonoświątkowców, baptystów, czy wolnych chrześcijan, itd., ale będzie tam jedna wspólnota, lud wykupiony krwią Chrystusa na wyłączną własność dla Boga. Już tu na ziemi stają się oni członkami budowanego królestwa. Nie nazwa czy przynależność denominacyjna o tym decyduje, ale fakt nowego narodzenia (Ew. Jana 3.3-5). Królestwo Boże i praca na jego rzecz powinna być celem naszego życia i służby. Królem jest Chrystus, więc Jemu winniśmy się całkowicie podporządkować i ogłaszać jego królestwo. Ponieważ Król wkrótce powróci, przygotowujemy się na Jego powrót, a to nas będzie powstrzymywało przed zbytnim zadomowieniem się w tym świecie. Nasz potencjał i wszelkie środki powinniśmy wykorzystać na proklamowanie i budowanie Królestwa Bożego, a nie skupiać się na budowie i rozwoju denominacji.
|