Gdy Boży Lud rozmija się z Chrystusem – cz. I |
Autor: Sokół Bartosz | |||
środa, 07 marca 2012 00:00 | |||
Czy nie zdarzyło ci się pomyśleć z politowaniem o Żydach żyjących w czasach Jezusa? Przyznaję - mi tak. Bóg stanął w progu mieszkania, a oni zatrzasnęli przed Nim drzwi. Jak to możliwe? Mogli spojrzeć w Jego oczy. Mogli wysłuchać najbardziej niezwykłych kazań w historii świata. Mogli oglądać tańczących chromych, wołających z radości niemych i ślepców witających we łzach błękit nieba. Mogli zapytać Łazarza jak wygląda życie po drugiej stronie wieczności. Mogli podejść Potrzeba różowych okularów, by zachwycić się dzisiejszą panoramą chrześcijaństwa. Mamy judeochrześcijan zakochanych w Izraelu bardziej niż w Jezusie i charyzmatyków, gubiących Chrystusa we mgle wątpliwych przeżyć i doznań. Mamy nowoczesne zbory, budowane zgodnie z zasadami marketingu i psychologii, wreszcie – konserwatywne społeczności kryjące się w dżungli rzeczywistości przed rzekomym zalewem świeckości. Trudno o większy dramat na zatłoczonej scenie historii. Każda ziemska katastrofa jest jedynie nieudolną karykaturą tragedii chrześcijaństwa, które nie rozpoznaje piękna, wartości i wystarczalności Chrystusa. Jak to możliwe, że oddalamy się coraz bardziej od ewangelicznego i historycznego chrystocentryzmu? Jak to możliwe, że Chrystus nie jest dłużej powodem, dla którego warto pójść w niedzielę do zboru, a koncert chrześcijańskich muzyków - tak? Jak to możliwe, że ewangelia sukcesu penetruje serca wierzących, a na półkach księgarni znajdziemy więcej książek na temat biblijnej diety niż Chrystusa? Jeśli historia jest nauczycielką życia, a to wszystko na tamtych przyszło dla przykładu i jest napisane ku przestrodze dla nas (1 Kor 10,11) – rozsądnie będzie spojrzeć z bliska na sytuację i postawę Żydów. Być może tragedia tamtych dni powtarza się na naszych oczach. Być może Chrystus znów płacze nad Jerozolimą. Powierzchowne badanie Pism i tendencyjna interpretacja "Ale o nim wiemy, skąd pochodzi; gdy zaś Chrystus przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd pochodzi." (J 7,27) "Odpowiedział im Jezus: Czy nie dlatego błądzicie, że nie znacie Pism ani mocy Bożej?" (Mar. 12,24) Dlaczego Żydzi twierdzili, że Chrystus przyjdzie znikąd? Wiedzieli przecież, że narodzi się "Odpowiadając mu, rzekli (faryzeusze): Czy i ty jesteś z Galilei? Zbadaj Pisma i dowiedz się, że prorok nie z Galilei się wywodzi. "(Przekład Warszawsko-Praski: Przypomnij sobie, zastanów się: przecież żaden prorok nie pochodzi z Galilei.) (J 7,52) "Filip spotkał Natanaela i rzekł do niego: Znaleźliśmy tego, o którym pisał w zakonie Mojżesz, a także prorocy: Jezusa, syna Józefa, z Nazaretu. Wtedy Natanael rzekł do niego: Czy z Nazaretu może być coś dobrego? Filip na to: Pójdź i zobacz!" (J 1:45-46) Galilea, wraz z Nazaretem położonym na swoim terytorium, była najbardziej pogardzaną częścią Izraela. Utracona w wyniku asyryjskiej inwazji (722 r. p.n.e.), powróciła dopiero w 105 r. p.n.e, zachowując jednak swoją etniczną odrębność. W powszechnej opinii Żydów, Galilejczycy nie byli wystarczająco gorliwi w praktykowaniu Judaizmu, stanowiąc niejako gorszą część hebrajskiej rodziny. Spójrzmy teraz na słowa faryzeuszy. Twierdzą, iż żaden prorok nie mógłby pochodzić Faryzeusze woleli myśleć, że żaden prorok nie pochodził z Galilei niż stawić czoła faktom i otworzyć furtkę dla przyjęcia Chrystusa. Wielu ateistów tylko dlatego dowodzi nieistnienia Boga, gdyż woleliby żeby nie istniał! Trudno się dziwić – każdy przestępca wolałby działać w środowisku pozbawionym prawa i sądów. Czy nie mamy dzisiaj tłumów ludzi, którzy minęli się z Chrystusem, dlatego że z Nazaretu nie może być nic dobrego? Milionów szczerych katolików, którzy nigdy nie spotkali się z żywym Chrystusem, dlatego że poza Watykanem nie mogłoby zaistnieć nic wartego uwagi? Tysięcy zielonoświątkowców, którzy pogardzili historycznym dziedzictwem ewangelicyzmu, tylko dlatego, że nie mówiono wtedy innymi językami? Można pomijać wszystkie wersety, które nie zgadzają się z naszymi przekonaniami i denominacyjną tradycją. Można pytać wciąż: Czy z tamtego zboru może być coś dobrego?Czy w życiu tej denominacji może przejawiać się Chrystus? Można pogardzać mniej duchową Galileą – ale to najlepszy sposób, by minąć się z Galilejczykiem! Zauważyłem kiedyś, że świadomie ignoruję pewne fragmenty Biblii, tylko dlatego, że nie zgadzają się z wyznawaną przeze mnie teologią. Zauważyłem, że dowolnie wrzucam jedne wersety do worka metafor, a inne układam na półce prawd wiary. Zauważyłem, że spoglądam na Pismo przez pryzmat mojej denominacji, zamiast spoglądać na denominację przez pryzmat Pisma. Jednak Biblia musi być czymś więcej niż codziennym pokarmem lub okresowym lekarstwem duszy. Musi stać się absolutnym fundamentem naszych przekonań, założeń i sposobów wyrażania pobożności. Jeśli ignorujemy niektóre zalecenia, innym przypisując nadmierną wartość – manipulujemy Bożym Słowem dla naszej tymczasowej korzyści. Nie chcę być kolejnym, gorliwym członkiem Bożego Ludu, który minie się z Chrystusem z powodu religijnych uprzedzeń i tendencyjnej interpretacji Pisma. Przebudzenie musi być poprzedzone reformacją. A reformacja jest niczym innym niż oczyszczeniem Bożego Słowa z kurzu ludzkiej tradycji i fałszywych interpretacji. Dłoń Ducha Świętego musi wypolerować porysowane strony Pisma, aby zawarte w nim prawdy znów stały się wyraźne. Historia jest nauczycielką, a my jesteśmy jej klasą. Podczas tej lekcji pragnie przypomnieć nam los pokoleń, które potraktowały Boże Słowo z przymrużeniem oka – zupełnie straciły duchowy wzrok! Z bólem zauważam, że część nowoczesnych liderów odstawia Biblię na boczny tor. Kazania nie są już dłużej ekspozycją i wyjaśnianiem fragmentów, ale dowolnym przemówieniem na życiowe tematy. Rzekomo, nikogo nie interesują dzisiaj niuanse poszczególnych wersetów, ludzie potrzebują czegoś bardziej przystępnego! Obawiam się, że Żydzi myśleli podobnie, pozwalając, by niezrozumienie malachiaszowego proroctwa poskutkowało odrzuceniem Mesjasza...
|