Pewnego dnia do Jana Chrzciciela przyszli ludzie i oznajmili mu, że Ten, o którym składał świadectwo – Jezus z Nazaretu – też zaczął chrzcić i wszyscy ludzie idą do niego. Czyżby w tym oświadczeniu było ukryte ostrzeżenie: „Janie, uważaj! Masz konkurencję”? Całkiem ludzki sposób widzenia… ludzki i tak często charakterystyczny dla mnie. Jan patrząc na to samo, widział jednak inny obraz. Umiał wzbić się ponad to, co przyziemne i tak bardzo cielesne, umiał spojrzeć z innej perspektywy, dostrzec głębię. Jan, odpowiadając, rzekł: Nie może człowiek niczego wziąć, jeśli mu nie jest dane z nieba. Wy sami możecie mi zaświadczyć, że powiedziałem: Ja nie jestem Chrystusem, lecz zostałem posłany przed nim. Kto ma oblubienicę, ten jest oblubieńcem; a przyjaciel oblubieńca, który stoi i słucha go, raduje się niezmiernie, słysząc głos oblubieńca. Tej właśnie radości doznaję w całej pełni. On musi wzrastać, ja zaś stawać się mniejszym. Ew Jan 3:27-30
Postawa Jana jest dla mnie wzorem. Jan nie kieruje się osobistymi ambicjami, nie biorą w nim górę egoistyczne pobudki ani samolubne dążenia.On musi wzrastać ja zaś stawać się mniejszym.
W codziennych zmaganiach z własną zranioną dumą, urażoną próżnością, egoizmem i samolubstwem – z moją cielesną naturą, chcę przypominać sobie te słowa. Moje JA powinno maleć, charakter i natura Chrystusa wzrastać, tak by to On mógł żyć we mnie.
Tyle jest we mnie MNIE,
tak duże jest moje JA,
za wiele,
zbyt duże…
Chciałabym pozbyć się Mnieja,
zobaczyć w sobie Ciebie,
byś ogarnął mnie całą,
by w każdym celu widniało TY
w centrum wszystkiego byś był,
a w każdym mym słowie
czy myśli
wielkimi literami
nie krzyczały już
żądne uwagi
wszystkie zaimki mojego jestestwa…
…dumy, pychy, próżności…
by znikły Mój, Moje, dla Mnie i Ja,
a zamiast ich wszystkich
pojawiło się słodkie Ty,
dla Ciebie
i z Tobą
na zawsze
mój Jezu.