Skoro istnieje i działa takie prawidło duchowe, że 'czego się lękamy, to w końcu nam się zdarza', powstaje pytanie, czy można temu jakoś się przeciwstawić? Mówienie sobie, że nasza obawa jest urojona, wypieranie jej i zastępowanie pozytywnymi myślami, w wielu przypadkach okazuje się mało pomocne i niewystarczające. Gdy panicznie boimy się bólu, niewiele nam pomoże mówienie, żeby się go nie bać. Gdy przed wejściem na scenę drży nam serce, że ogarnie nas trema, to pomimo wielu życzliwych spojrzeń raczej tak się dzieje. Czy jest jakiś mądry sposób przechytrzenia niepokojącej nas fobii?
Owszem, istnieje taka możliwość. W tego typu sytuacjach można posłużyć się mechanizmem przeciwstawnym, który w niektórych środowiskach zwany jest intencją paradoksalną. Polega to na przemianowaniu swojej obawy w coś oczekiwanego, a nawet pożądanego. Jeżeli obawiamy się tremy, to lepiej ją uwydatnić i odkryć się z nią przed ludźmi, a nie udawać luzaka. Nieraz wymaga to odrobiny poczucia humoru i nie traktowania siebie zbyt poważnie. Wtedy z naszej obawy można zrobić atut. W sytuacji gdy np. boimy się blamażu w gronie obserwujących nas ludzi, warto nabrać dystansu do siebie i celowo zrobić coś kompromitującego nas w ich oczach. Czytałem kiedyś o chłopaku, którego wstydliwym problemem było jąkanie. Uwolnił się od tego, gdy przyłapany pewnego dnia bez biletu, próbował spotęgować swoją ułomność i przed kontrolerem odegrać rolę nieszczęśliwego jąkały. Okazało się, że w jednej chwili przestał się jąkać i od tamtego zdarzenia zaczął mówić normalnie. Najprostszym przykładem zastosowania intencji paradoksalnej jest zmiana podejścia do obawy, że znowu nie będziemy mogli zasnąć. Przestawiając się na to, by jak najdłużej nie zasnąć, starając się o to, przezwyciężymy swój lęk, a nasz organizm sam zadba o odpowiednią ilość snu.
Dlaczego chrześcijanie nie boją się cierpienia? Bo jesteśmy nauczani, że ze względu na Chrystusa zostało nam darowane to, że możemy nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla Niego cierpieć [Flp 1,29]. Dlaczego nie boimy się prób i doświadczeń? Bo Biblia mówi: Poczytujcie to sobie za najwyższą radość, bracia moi, gdy rozmaite próby przechodzicie, wiedząc, że doświadczenie wiary waszej sprawia... [Jk 1,2-3]. W obliczu wszystkiego, czego ludzie zazwyczaj się boją, Słowo Boże zaleca nam zastosowanie czegoś w rodzaju intencji paradoksalnej. Każdą obawę można potraktować jako wyzwanie i okazję do przeciwstawienia się jej poprzez pragnienie tym intensywniejszego jej doznawania. Chrystusowe: Nie bójcie się - nie jest infantylnym litowaniem się nad naszą bojaźliwością. Mnie prześladowali i was prześladować będą [Jn 15,20] - powiedział Pan.
Człowiek wierzący nie boi się złej wieści, serce jego jest mocne, ufa Panu. Spokojne jest serce jego, nie boi się [Ps 121,7-8]. Gdy nachodzi nas obawa, że zbliża się jakieś prześladowanie i czas próby, stawiamy jej czoła z intencją paradoksalną. Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć i prześladować was będą i kłamliwie mówić na was wszelkie zło ze względu na Mnie! Radujcie i weselcie się, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebie; tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami [Mt 5,11-12]. Nie chodzi o to, aby trudności prowokować i celowo je na siebie sprowadzać. Można jednak zacząć je traktować jako zaszczyt i pożądaną nobilitację w oczach Pana.
Jest sposób na nasze lęki!