Kościół korporacyjny... Drukuj Email
Autor: Henryk Hukisz   
poniedziałek, 12 listopada 2018 09:38

Ciągłe obserwowanie zachodzących zmian nie stwarza takiego wrażenia, jakie możemy odnieść, gdy je zauważamy po dłuższym czasie. Ponieważ byłem dość mocno zaangażowany w kilka służb wspólnoty wyznaniowej, której jestem członkiem od ponad pół wieku, zmiany jakie zastaję po kilkunastoletniej nieobecności w kraju, są ogromne. Wiem, że większość tych przemian jest naturalnym wynikiem upływu czasu i przemian techniczno - cywilizacyjnych. Lecz nie wszystkie, a szczególnie jeśli chodzi o Kościół, który jest organizmem duchowym. Osobiście uważam, że niektóre nie powinny mieć miejsca.

Jak już wspomniałem, Kościół jest szczególnym organizmem, jest Ciałem Jezusa Chrystusa, dlatego zmiany w nim zachodzące, mają zgoła inny charakter, niż w tym świecie. Fundamentalną prawdą o Kościele jest to, że buduje go sam Chrystus, który ogłosił się Głową tego tworu. On powiedział: „na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne nie przemogą go” (Mat. 16:18). A to oznacza, że „opoka”, na której buduje, z pewnością nie jest nią apostoł Piotr, nawet po przerobieniu go na papieża, lecz sam Chrystus. Jak wyjaśnia tę prawdę apostoł Paweł, że ta Opoka, towarzyszyła już Mojżeszowi podczas wędrówki przez pustynię do Ziemi Obiecanej, gdyż duchowy napój, który pili, wypływał z „duchowej skały, która im towarzyszyła, a skałą tą był Chrystus” (1 Kor. 10:4).

Chrystus, budując Swój Kościół, zachowuje przez wszystkie wieki, niezależnie od poziomu cywilizacyjnego, jego wewnętrzną strukturę. On jest Głową, a my „jako kamienie żywe budujemy się w dom duchowy” (1 Ptr. 2:5). Bóg sam ustanawia w Kościele „najpierw apostołów, po wtóre proroków, po trzecie nauczycieli, następnie moc czynienia cudów, potem dary uzdrawiania, niesienia pomocy, kierowania, różne języki” (1 Kor. 12:28). I od wieków, wszystko jest budowane zgodnie z Bożymi zasadami, i gdy kościół zgromadza się, „jeden z was służy psalmem, inny nauką, inny objawieniem, inny językami, inny ich wykładem; wszystko to niech będzie ku zbudowaniu” (1 Kor. 14:26).

Teraz wrócę do myśli początkowej, która zainspirowała to rozważanie. Zmiany, jakie zauważam w kościele, w którym służyłem dość długo w kilku rodzajach służb, do jakich powoływał mnie Pan, są zaskakujące. Nie dlatego, że upłynęło sporo czasu, i wiele się zmieniło wokoło nas. Lecz to, co mnie zaniepokoiło, to zmiany w organizmie, jakim jest Ciało Chrystusowe.

W świecie, i to jest naturalne, zmienia się tak dużo, że nie nadążamy nieraz w tym wszystkim się orientować. Szczególnie postęp technologiczny powoduje szok cywilizacyjny u przedstawicieli starszego pokolenia. Gdy najmniejsi śmigają na dotykowych ekranach smartfonów, ich babcie i dziadkowie tęsknią za wykręcaniem numeru telefonicznego na zwykłej tarczy analogowej. Osobiście nie mam z tym kłopotu, jako, że mam techniczne wykształcenie, lecz obserwuję młode pokolenie rodaków z obawą, że ich już nie rozumiem.

Natomiast w Kościele nie powinienem odczuwać tych obaw, gdyż nadal uczestnictwo w nim opiera się na starożytnej zasadzie pokuty i wyznania swoich grzechów w obliczu Chrystusa, który oddał za nas Swoje życie. Tak działo się w pierwszym wieku, dzięki czemu apostoł Paweł mógł wyznać, że „nasz stary człowiek został wespół z nim ukrzyżowany, aby grzeszne ciało zostało unicestwione, byśmy już nadal nie służyli grzechowi” (Rzym. 6:6). Podobnie działo się przez wszystkie wieki istnienia Kościoła budowanego na „fundamencie apostołów i proroków, którego kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus” (Efez. 2:20).

Jeśli będziemy nadal zachowywać Boże reguły tworzenia wspólnoty zbawionych przez Jezusa Chrystusa, to podobnie jak na początku będziemy obserwatorami Bożej zasady - „Pan zaś codziennie pomnażał liczbę tych, którzy mieli być zbawieni” (Dz.Ap. 2:47). Lecz, jak napisałem, jeśli będziemy posłuszni Panu Kościoła, to On będzie go budować tak, jak obiecał na początku i „bramy piekielne nie przemogą go” (Mat. 16:18). 

Niestety, obecni przywódcy wolą opierać się na współczesnych nowoczesnych metodach tworzenia społeczności ludzkich. Znam pastorów, którzy w tym celu podjęli studia na fakultetach „zarządzania masą ludzką”, aby opanować sztukę zarządzania społecznością ludzi wierzących. Osobiście wierzę, że najlepszym doradcą w tej dziedzinie jest obiecany Pocieszyciel, „Duch Święty, którego Ojciec pośle w imieniu moim, nauczy was wszystkiego i przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem” (Jan 14:26).

Pierwsi pracownicy na niwie Bożej pisali: „Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my” (Dz.Ap. 15:28). Dziś natomiast słyszę, że należy kierować się skutecznymi metodami, jakimi posługują się twórcy korporacji. Czytam w raportach, że najlepszym wzorem do budowania kościoła jest sukces naszego futbolisty. Wielkie korporacje być może posłużyły za wzór twórcom tzw. „mega church” i stają się źródłem inspiracji przy budowaniu nowych zborów w naszym kraju.

Czym jest ta tak pożądana dla wielu przywódców kościelnych korporacja, nazywana nowocześnie „korpo”. Poczytałem trochę na ten temat i ogarnia mnie przerażenie, do czego zmierzają zwolennicy używania tego współczesnego tworu za wzór dla kościoła.

Z podstawowej definicji wynika, że korporacja, to zrzeszenie osób mające na celu realizację określonych zadań. Już szczegółowsza reguła mówi, że „korporacja to bardzo duże przedsiębiorstwo, często międzynarodowe, w którym duże znaczenia ma organizacja pracy, procedury, relacja podporządkowania, pozioma struktura i anonimowość; współcześnie korporacje budzą duże emocje, dla jednych praca w nich jest niemal współczesną formą niewolnictwa, dla innych — rozwojem, poznawaniem ludzi, dokształceniem się, uczeniem się kultury pracy, wyjazdami zagranicznymi” (net).

Autor książki „Planeta Korporacja” jest pełen zachwytu dla tej formy budowania struktur społecznych i jest przekonany, że „korpo to póki co najwyższy poziom rozwoju cywilizacji”. Tak dzieje się w tym świecie. Lecz Kościół jest budowany na zupełnie innych zasadach, gdyż Jego Twórca, nie jest z tego świata.

Jak pisze apostoł Piotr, że „niebiosa w ogniu stopnieją i rozpalone żywioły rozpłyną się , ale my oczekujemy, według obietnicy nowych niebios i nowej ziemi, w których mieszka sprawiedliwość” (2 Ptr, 3:12). Wszystkie „korpo” zginą, pomimo budowania ich na najnowocześniejszych technikach cywilizacyjnych. Sądzę, że podobny los spotka wszystko inne, co jest budowane na zasadach tego świata, łącznie z „mega” kościołami.

W ostatnich słowach, jakie Chrystus skierował do kościoła czasów ostatecznych, stawia diagnozę jego stanu - „Ponieważ mówisz: Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły” (Obj. 3:17). I tej duchowej nędzy nie przesłonią najnowocześniejsze instalacje sceniczne.

To, czego naprawdę potrzebuje współczesny kościół, to otwartych uszu na głos Ducha Świętego. Siedmiokrotnie Jezus powiedział: „Kto ma uszy, niechaj słucha, co Duch mówi do zborów” (Obj. 3:22). Innej metody budowania kościoła nie ma.