Lekkomyślni uczniowie |
Autor: Mackiewicz Remek | |||
czwartek, 02 października 2014 16:46 | |||
Jezus powiedział: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, aby wyprawił robotników na żniwo swoje.” (Mt. 9, 37 - 38) Od tamtej chwili – obrazowo rzecz ujmując – na niebie rozpostarte jest wezwanie : Ale mimo tego są ludzie, którzy mimo swoich chęci nie są gotowi na pracę dla Pana. Jezus takich osób nie odtrąca, ale sugeruje dogłębne zastanowienie się nad swoimi motywami. Czytajmy tekst źródłowy: Gdy tedy szli drogą, rzekł ktoś do niego: Pójdę za tobą, dokądkolwiek pójdziesz. A Jezus rzekł do niego: Lisy mają jamy, a ptaki niebieskie gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma, gdzie by głowę skłonił. Do drugiego zaś rzekł: Pójdź za mną! A ten rzekł: Pozwól mi najpierw odejść i pogrzebać ojca mego. Odrzekł mu: Niech umarli grzebią umarłych swoich, lecz ty idź i głoś Królestwo Boże. Powiedział też inny: Pójdę za tobą, Panie, pierwej jednak pozwól mi pożegnać się z tymi, którzy są w domu moim. A Jezus rzekł do niego: Żaden, który przyłoży rękę do pługa i ogląda się wstecz, nie nadaje się do Królestwa Bożego. Łk 9, 57- 62 Są trzy grupy ludzi, których roboczo nazwałem „lekkomyślnymi uczniami.”
Łatwo jest wpaść w zachwyt i pod wpływem emocji wypowiadać deklaracje. Kiedy pierwszy z bohaterów historii biblijnej posłuchał Jezusa, zobaczył Jego wpływ na ludzi i cuda jakich dokonywał, wpadł w zachwyt. To mu się po prostu spodobało. Stwierdził: „ To jest coś dla mnie.” Człowiek ten widział tylko atrakcyjną stronę Ewangelii: nakarmione tłumy, kosze pełne okruchów, wiwatujący ludzie. Dzisiaj w wielu zborach także można spotkać ludzi, których nazwałem „poszukiwacze emocji.” Dla nich liczy się fajna atmosfera, głośne uwielbienie, atrakcyjne kazania. Kiedy tego nie ma, to kończy się ich entuzjazm. Atmosfera i dobre samopoczucie są ważniejsze od osoby Jezusa. Jakże ta postawa różni się od tej prezentowanej przez naszych braci i siostry, którzy znoszą prześladowania dla Jezusa. W więzieniach nie ma głośnego uwielbienia, są raczej głośne krzyki torturowanych; nie ma tam atrakcyjnych kazań, tylko pokrzykiwania strażników. Pozbawieni wszystkiego wytrwale podążają za Chrystusem. Człowiek z naszej historii dobrowolnie przychodzi i mówi: „To ja za Tobą pójdę, to ja Ci daję swoje serce.” To nie jest Ewangelia. Zbawienie to jest coś, co otrzymuję od Jezusa, a nie to co ja Mu daję. Serce mogę dać po otrzymaniu zbawienia. W tym stwierdzeniu jest pewność siebie. „Pójdę.” Innymi słowy „dam radę, podołam.” Nie ma tej postawy pełnej pokory mówiącej „Panie pomóż mi iść za Tobą.” Nie ma zależności od Jezusa. Iść za Jezusem to nie tylko tłum machający palmowymi gałązkami, ale to także Getsemane, Gabbata i Golgota. Odpowiedź Jezusa była zadziwiająca. Oznaczała ona: „Jeśli zechcesz iść za mną będziesz dzielił ze mną moje odrzucenie. Nie będziesz zrozumiany, stracisz przyjaciół. Chcesz tego? Jesteś na to gotowy? Czy jestem dla ciebie ważniejszy niż to wszystko?”
Ten człowiek nie był ochotnikiem jak w poprzednim przypadku. Nie zadeklarował chęci pójścia za Jezusem. To Jezus go powołał mówiąc: „Pójdź za mną.” Co za wyróżnienie. Człowiek ten mógł pomyśleć: „Jezus mnie dostrzegł. Jezus potrzebuje kogoś takiego jak ja. Może widzi mój potencjał, może widzi moją pobożność a może moją szczerość. Dostrzegł we mnie to coś ”. Człowiek ten wyraźnie usłyszał Boży głos, Boże powołanie. W momencie gdy wiele osób zastanawia się gdzie jest ich miejsce i jaka jest boża wola dla ich życia, on wyraźnie słyszy z ust samego Jezusa słowa: „Pójdź za mną.” I odrzucił ten głos. Jeśli Boże Słowo przychodzi do Ciebie z niezwykłą siłą, jeśli Cię chwyta, trzyma, aresztuje, nie możesz się od niego uwolnić – to poddaj się; nie uciekaj. Nie zamykaj swoich uszu. Jak wielu często czuje presję aby wrócić do domu i paść na kolana przed Bogiem. Ale wracają, włączają telewizor i to pragnienie się rozmywa. Nie odwlekaj tego w czasie. Jezus powinien zrozumieć emocje tego człowieka. Ojciec mu umarł. Miał prawo czuć żal, smutek, gorycz. Jezus mu daje do zrozumienia, że jego ojcu ten człowiek ani nie pomoże, ani nie zaszkodzi. Zamiast płakać nad umarłymi, głoś Ewangelię żyjącym. Jeśli ktoś lub coś jest przed Chrystusem, to Chrystus traci na wartości. „Są inni, którzy pochowają twojego ojca. Ale inni nie wykonają twojego zadania.” Co byście sobie pomyśleli, gdybym w dniu śmierci mojego ojca wyjechał sobie na ewangelizację do Afryki? Albo zamiast na pogrzeb mamy pojechałbym do małego, kilkudziesięcioosobowego zborku i wygłosił kazanie? Jezus mówi między wierszami:” Odrzuć swoje naturalne prawo do własnych emocji i wykonuj moją wolę.” „Pozwól mi najpierw” – jakże często towarzyszy nam taka postawa? Jezus przeciwstawia marność i wartość. Wartość jest nad marnością. „Pozwól mi najpierw zdobyć status, fortunę, jacht…”. „Niech umarli to zdobywają. Ty idź i zdobywaj wartość.” Jeśli chcesz płakać nad umarłymi, to płacz raczej nad ginącymi; jeśli chcesz zdobywać to zdobywaj ludzi dla Chrystusa; jeśli chcesz gromadzić skarby, to je gromadź w Niebie. Niech Jezus będzie najważniejszy. Nie jest łatwo powiedzieć: „Nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie. Ja tego chcę, ja tego pragnę, ja mam do tego prawo, ale jeśli Twoja wola jest inna, to ja z tego zrezygnuję.” Znudzeni czytaniem? Pozwólcie na scharakteryzowanie jeszcze jednej postaci.
Co z tym człowiekiem było nie tak? On chciał się tylko pożegnać. Ale gdyby poszedł do swojej rodziny to pewnie by go zatrzymali. Może by się nie pogodzili z jego decyzją. A gdyby się pogodzili, to może wyprawiliby pożegnalne przyjęcie. Po co się oszukiwać? Dobrze wiesz, że jeśli tam wrócisz, to już zostaniesz. Dobrze wiesz, że na jednym papierosie się nie skończy, że na jednym piwie się nie skończy, i na pocałunku się nie skończy, tylko pójdziecie dalej. Dobrze wiesz, że to w ogóle się nie skończy. Ap. Paweł z wroga stał się przyjacielem Chrystusa. Stało się to nagle. On nie przechodził etapów, terapii. Nie można opuszczać świata stopniowo. To musi być radykalna przemiana. Ten człowiek nie chciał swojej rodzinie zwiastować Jezusa jak Mateusz, który zaprosił celników i Jezus mógł im głosić. On chciał się pożegnać. Nie powiedział: „Przyprowadzę kuzyna, powiem o Tobie dzieciom, opowiem swojej rodzinie.” Najpierw chciał się pożegnać. Jeśli idziesz do swojej rodziny to mów o tym, co zrobił dla Ciebie Jezus. Jezus nie bronił mu się spotkać z rodziną później. Nie izolował on swych uczniów od rodzin. Czytamy, że odwiedził rodzinę Piotra i uzdrowił jego teściową. Jezus nie stworzył sekty, izolującej swoich członków od rodzin. Ten człowiek jednak chciał się z nimi spotkać najpierw. Zmienił kolejność. Ten, który chce iść za Jezusem powinien patrzyć na Niego. Przykładasz rękę do pługa i patrzysz wprost. Patrzysz przed siebie. Patrzysz w przyszłość. Po co się oglądać? Trzy grupy ludzi: - pewni siebie, którzy nie obliczyli kosztów - tacy, którzy uciekają od powołania i nie mają Jezusa na pierwszym miejscu - oraz ci, którzy ciągle tęsknią za światem Mają jedną cechę wspólną: nie są świadomi tego, co Jezus dla nich zrobił. Nie czuli ciężaru grzechu i nie doświadczyli ich przebaczenia. Dzisiaj także można zaobserwować taką postawę. Są osoby, dla których Jezus jest ciekawą postacią, dobrym moralistą, filozofem. Ale nie jest Panem i zbawicielem. Niech nas cechuje miłość do Jezusa i determinacja, aby iść za Nim.
Na podst.: C.H.Spurgeon „Fickle Followers” No2273 w: www.spurgeongems.org
|