Takie postawienie sprawy - wypływające z poglądu o nieutracalności zbawienia - ma niby wyjaśniać wszystko i pozwalać wierzącym cieszyć się pewnością zbawienia. Czy naprawdę tak jest? Zechciejmy bliżej przyjrzeć się tej sprawie. Prawdą jest, że zdarzało się, zdarza i będzie zdarzać się niektórym chrześcijanom, także kaznodziejom i pastorom, upadać duchowo i opuszczać społeczność Kościoła. Wariant pierwszy zakłada, że przytrafiło się to człowiekowi, który naprawdę jest zbawiony i tego zbawienia nie może utracić. Po jakimś więc czasie nurzania się w grzechu, targany wyrzutami sumienia, chrześcijanin ów na pewno ukorzy się przed Bogiem i powróci. Alleluja! Całe niebo się raduje, gdy grzesznik się upamięta. Ale uwaga! Czy jest to jakiś dowód na nieutracalność zbawienia? A skąd pewność, że już więcej mu się coś takiego nie przytrafi? Jak ma on zmierzyć prawdziwość swego żalu za grzechy i szczerość swoich postanowień, aby mógł być pewny, że należy do grona tych, którzy nie mogą utracić zbawienia? A co z nim, jeżeli po jakimś czasie ponownie odejdzie i nie powróci już na drogę Bożą? Taki przypadek kalwiniści kwitują wyjaśnieniem, że ów człowiek nigdy tak naprawdę nie był zbawiony. Całe jego chrześcijaństwo było fikcją. Nie ma się więc co cieszyć jego pierwszym powrotem, bo jeszcze nie wiadomo, czy upadek nie zdarzy mu się ponownie.
W konsekwencji takiego rozumowania należałoby też uznać, że Pismo Święte w niektórych przypadkach - o zgrozo - rozmija się z prawdą. Tacy ludzie jak np. Himeneusz i Aleksander nie stali się rozbitkami w wierze [1Tm 1,19-20]. Gdyby bowiem naprawdę mieli wiarę, to nie mogliby jej odrzucić. Ananiasz i Safira nie mogli być chrześcijańskim małżeństwem. Biblia myli się przypisując ich do grona pierwszych chrześcijan [Dz 4,34-5,11]. A jednak Himeneusz i Aleksander musieli wcześniej wierzyć, skoro jest napisane, że stali się rozbitkami w wierze. Nie nazywa się rozbitkiem kogoś, kto wcale nie płynął. Ananiasz i Safira z pewnością byli chrześcijanami. Zabrakło im jednak duchowej czujności i szatan omotał ich serce. Czy teraz należą do grona zbawionych w niebie?
Nauka o predestynacji to duchowe manowce! Pomyślmy, jakie znaczenie mają – w świetle tej nauki - nasze bieżące wyznania, decyzje, postanowienia i śluby składane Bogu? Przecież będziemy zachowani w zbawczej wierze i bez tego, albo jutrzejszy upadek tylko potwierdzi kalwinistom, że nigdy nie byliśmy zbawieni. Po cóż innych ewangelizować lub napominać? Przecież kto jest przeznaczony do zbawienia, to i tak będzie zbawiony. Kto zaś - pomimo tego, że należy do zboru – zbawienia nie przyjął, tego nie ma sensu napominać i go poprawiać, bo co byśmy nie zrobili, to i tak któregoś dnia odejdzie on w świat. Mało tego, jeżeli zbawienie nie zależy od aktualnej wiary i stanu naszego serca przed Bogiem, to jak mamy ustalić, czy jesteśmy zbawieni? Nauka o predestynacji – to są duchowe manowce!
Wszystko w kwestii naszego zbawienia staje się jasne, gdy spojrzymy na nie z ewangeliczną prostotą. Biblia mówi, że Syn Boży przyszedł na świat, aby zbawić ludzi z ich grzechów, usprawiedliwić i pojednać z Bogiem. Następuje to przez osobistą wiarę człowieka. Gdy uwierzymy w Jezusa Chrystusa otrzymujemy dar życia wiecznego. Zostajemy przez wiarę umieszczeni w Chrystusie i rozpoczyna się w nas proces zbawienia trwający przez całe doczesne życie, a polegający na upodabnianiu się do Chrystusa. Pan ze Swej strony zapewnia, że chce aby wszyscy ludzie byli zbawieni. Napełnia wierzących Duchem Świętym, który jest rękojmią naszego zbawienia. Kto trwa w Chrystusie, ten jest zbawiony. Kto porzuca drogę wiary i powraca do świata, ten naraża się na gniew i sąd Boży. Bóg - chociaż jest miłością - może nie okazać łaski temu, kto ją zlekceważył i przestał o nią zabiegać.
Zasada jest prosta: Sprawiedliwość nie uratuje sprawiedliwego, gdy popełnia występek, a bezbożność nie doprowadzi bezbożnego do upadku, gdy się odwróci od swojej bezbożności. Lecz i sprawiedliwy nie może żyć, gdy grzeszy. Gdy mówię do sprawiedliwego: Na pewno będziesz żył, a on, polegając na swojej sprawiedliwości, popełni występek, wtedy nie będzie się pamiętało wszystkich jego sprawiedliwych uczynków, lecz umrze z powodu występku, który popełnił. Lecz gdy mówię do bezbożnego: Na pewno umrzesz, a on odwróci się od swojego grzechu, będzie wypełniał prawo i sprawiedliwość, będzie oddawał zastaw, zwracał to, co zagrabił, postępował zgodnie z zasadami życia, nie popełniając występku, na pewno będzie żył, nie umrze. Nie będzie się pamiętało żadnych jego grzechów, które popełnił; będzie wypełniał prawo i sprawiedliwość, na pewno będzie żył [Ez 33,12-16].
Jeżeli grzeszący chrześcijanin czym prędzej się opamięta i ukorzy się przed Bogiem, dostąpi odpuszczenia grzechów, a jego duchowe życie zostanie odnowione. Jeżeli natomiast umrze w stanie duchowego odstępstwa od wiary, czeka go surowy sąd Boży. Pamiętajmy, że kres doczesnego życia może też nastąpić poprzez zapowiedziane Słowem Bożym nagłe, powtórne przyjście Chrystusa Pana. Przeto, umiłowani, oczekując tego starajcie się, abyście znalezieni zostali przed nim bez skazy i bez nagany, w pokoju [2Pt 3,14]. Ciesząc się darem wiecznego zbawienia powinniśmy doceniać okazaną nam łaskę Bożą i stale mieć się na baczności, bo jakże ujdziemy cało, jeżeli zlekceważymy tak wielkie zbawienie? [Hbr 2,3].
Czyż droga zbawienia nie jest prosta? Jest na tyle prosta, że nawet głupi na niej nie zbłądzi. Unikajmy duchowych manowców, ażeby, jak wąż chytrością swoją zwiódł Ewę, tak i myśli wasze nie zostały skażone i nie odwróciły się od szczerego oddania się Chrystusowi [2Ko 11,3].