sobota, 08 kwietnia 2017 00:00 |
Siwy, pogodny staruszek czasami patrzy z uśmiechem na małą pogodną staruszkę. Czasem wędruje myślami gdzieś daleko... Znikają wtedy zmarszczki z jej twarzy i staje się znów młodą, pełną życia dziewczyną w skromnej białej sukni. A on jest znowu smukły jak leśne sosny i silny jak wiosenne słońce. Ma oczy pełne błękitu.
Ich droga była czasem tak radosna jak wiosenny wiatr, jak śpiew ptaków wracających do gniazd, jak rozkwitające w maju drzewa. Często jednak popadali po pas w grząskim śniegu, a mróz ziębił ich serca i wykrzywiał twarze. Ale wtedy dmuchali jeszcze silniej w tlące się płomyki dobrych uczuć i mocniej trzymali się za ręce. Chciał jej dać tak wiele, ale czas i życie były za silne.
Nie została więc nigdy królową, a on nigdy nie zbudował jej pałacu, choć jego ręce stały się twarde i nieczułe na ból. Dał jej więc - tylko swoje serce... Lecz ona była tak szczęśliwa, że potrafiła śpiewać, kiedy jej włosy za wcześnie przyprószył śnieg. A kiedy cerowała jego koszulę, wyglądała jak księżniczka pochylona nad złotym ściegiem. Był więc szczęśliwy jak najbogatszy z bogatych i widział słońce nawet w pochmurne dni i nie pomyślał nigdy, ze żałuje choć jednego dnia ze wspólnej wędrówki...
Dziś, kiedy czas pochyla ich do ziemi, uśmiechają się do siebie i patrzą na siebie z rozrzewnieniem. Modlą się do Pana Wszechświata o taką samą drogę dla swych wnuków.
|