Zastanawiam się dzisiaj nad dwoma wypowiedziami prorockimi z Księgi Jeremiasza, w obydwu przypadkach wyrażającymi zamysł Boży względem ludu Bożego. Pierwsza z nich: Skierowałem bowiem swoje oblicze ku temu miastu dla jego nieszczęścia, nie dla pomyślności [Jr 21,10]. I druga: Mam wobec was plan pomyślny, a nie żeby na was sprowadzać nieszczęścia [Jr 29,11]. Nie trzeba być uważnym słuchaczem kazań, by odkryć, że ten drugi fragment jest przez współczesnych kaznodziejów cytowany chętnie i bardzo często, podczas gdy pierwszy jest raczej pomijany, a na pewno przywoływany bardzo rzadko.
Proszę zauważyć, że pierwsza wypowiedź jest zdaniem z proroctwa skierowanego do ludu Bożego w czasie, gdy mieszkali w swojej ziemi i gdy Jerozolima tętniła jeszcze życiem. Drugie proroctwo natomiast - to chętniej i częściej cytowane - dotarło do Judejczyków, gdy byli na wygnaniu, gdzieś daleko w Babilonii. Czy to nie jest jakaś pomyłka?
Przecież gdy jest nam dobrze, to chcemy słuchać miłych i pozytywnych kazań. Nie chcemy, żeby ktoś nas straszył i odbierał nam radość życia. Dopiero wtedy, gdy wszystko nam się w życiu zawali, otwieramy się na krytykę i gotowi jesteśmy wysłuchać gorzkich słów. Na co dzień wolimy proroków, którzy mówią nam, że Bóg nas kocha i którzy zwiastują nam pomyślność.
Biblia prezentuje jednak inny ogląd tej sprawy. Dobre, pozytywne słowa Bóg kieruje do ludzi, którzy uznali swój grzech, przyznali słuszność wyrokom Bożym i ukorzyli się przed Bogiem. Ludziom z taką postawą serca prawdziwi prorocy głoszą zmiłowanie Boże i żywot wieczny. Takimi właśnie ludźmi stali się Judejczycy na wygnaniu. Jednak wcześniej, w swojej ziemi byli hardzi, zadowoleni z siebie i Bogu nieposłuszni. Chcieli słuchać tylko ulubionych przez siebie proroków i takich oczywiście im nie brakowało. Prawdziwy prorok musiał głosić im zbliżający się sąd Boży.
Jak z tego wynika, tajemnica treści proroctwa kierowanego do ludu Bożego nie leżała w proroku Jeremiaszu, ani w jego kondycji duchowej. Prorok Pana musi głosić to, co słyszy od Boga. Nie ma prawa sam decydować o tym, co będzie treścią jego przemówienia. Nie wolno mu budować kazania, którego celem byłoby zadowolenie słuchaczy. Prorok Boży musi podążać za głosem Ducha Świętego, choćby swym zwiastowaniem miał się ludziom bardzo narazić. Jest sługą Słowa Bożego, a nie ludzkich upodobań. Normalnie rzecz biorąc, treść proroctwa zawsze zależy od stanu duchowego osób, do których w danej chwili jest ono kierowane.
Dlaczego więc większość dzisiejszych kaznodziejów wygłasza kazania niemal wyłącznie o miłości i pomyślności? Czyżby dlatego, że ich słuchacze to ludzie już w pełni skruszeni, uniżeni w duchu, bogobojni i podobający się Chrystusowi Panu..?
|