Widoczna na zdjęciu róża nie wyglądałaby tak w dniu 18 listopada, gdyby przez cały rok nie rosła na jednym miejscu i gdyby nie była otoczona naszą systematyczną opieką. W przeciągu całego roku przewinęło się tutaj mnóstwo innych róż. Były i róże doniczkowe, i róże cięte. Kilkakrotnie - na okoliczność ślubów - mieliśmy tu nawet całe kompozycje kwiatowe. Ale wszystkie te nie związane z gruntem róże już dawno powieziono gdzieś dalej albo najzwyczajniej uschły. Ta róża wciąż tu jest i nadal kwitnie. Przenieśmy się z tym prostym obrazem w sferę życia duchowego. Każdy chrześcijanin jest jak pojedyncza róża gruntowa na kościelnej rabacie. Zasadzeni w domu PANA kwitną na dziedzińcach naszego Boga [Ps 92,14]. Nawrócenie do Jezusa Chrystusa, chrzest wiary lub przeprowadzka z przyłączeniem się do społeczności chrześcijańskiej w nowym miejscu - to czas zasadzenia chrześcijanina w gruncie lokalnego zboru Kościoła. Dzięki temu przyjęty do społeczności Kościoła człowiek zyskuje dogodne warunki do wzrostu duchowego i przynoszenia chwały dla Boga, który w tym celu obdarował go nowym życiem. Wszczepieni w domu Pańskim, w sieniach Boga naszego zakwitną - mówi Biblia Gdańska.
Zakwitną wszakże pod warunkiem, że zakorzenią się i pozostaną w zborze. Niektórzy chrześcijanie wkrótce po zasadzeniu, szybko dają się niestety przesadzać w następne miejsce. Jakiś podszyty wiatrem 'ogrodnik' zawraca im głowę ofertą równoległego kwitnienia także na innej rabacie. I oni dają się zwieść, tracąc grunt wiążący ich ze zborem, w którym zasadził ich sam Chrystus Pan. Każdy nowy członek zboru Pańskiego powinien zadbać o trwanie we wspólnocie, do której się przyłączył. Tylko wtedy bowiem, gdy się w zborze zadomowi, gdy wyda świadectwo stałości swojej wiary, zacznie kwitnąć dla chwały Bożej, być użytecznym w służbie duchowej i wydawać woń miłą Panu. Tylko na gruncie regularnego uczestnictwa w życiu swojego zboru może być otoczony należytą opieką dojrzałych duchowo braci i sióstr w Chrystusie.
Mam prośbę do nowych członków zboru: Nie dawajcie się tak łatwo odciągać od zboru, który obraliście za swój dom duchowy. Bieganina po rozmaitych miejscach i społecznościach, w realu bądź wirtualnie, doprowadzi do tego, że wkrótce stracicie duchowy grunt pod nogami. Przestaniecie być w zborze traktowani jak domownicy, a i sami nie będziecie wiedzieli, w którym miejscu faktycznie jesteście. Na przykład, nie dajcie się omamić, że płatny udział w szumnej konferencji da wam coś więcej, niż kilka godzin osobiście spędzonych z Jezusem w modlitwie i z otwartą Biblią w zaciszu własnego pokoju. Jako nowo narodzone niemowlęta zapragnijcie nie sfałszowanego duchowego mleka. Dzięki niemu będziecie mogli rozwijać się dla zbawienia [1Pt 2,2].
Scenicznym kaznodziejom, których bliżej nie znacie, nie okazujcie większego zaufania, aniżeli braciom usługującym Słowem Bożym w waszym zborze, których każdego dnia macie niejako na wyciągnięcie ręki. Parakościelne organizacje z ich charyzmatycznymi mówcami odciągają was od aktywności we własnym zborze i zdają się wspaniale was inspirować. Gorliwie o was zabiegają, ale nie w dobrych zamiarach, bo chcą was odłączyć, abyście wy o nich zabiegali [Ga 4,17]. Niech wasz zbór, który tworzą ludzie może i mniej barwni, ale przecież nie mniej kochani i ważni, nie przegrywa z wydarzeniami zewnętrznymi.
Jednocześnie apeluję do ludzi już dłużej wierzących, aby nie ciągali osób nowo nawróconych po różnych spotkaniach, konferencjach i społecznościach. Nowo posadzonej róży nie należy wyciągać z gruntu i zasadzać ją w innym miejscu. Nowo narodzonego niemowlęcia nie ciąga się po restauracjach, przydrożnych barach i głośnych imprezach. Niemowlęciu najlepiej jest, gdy pozostaje w zaciszu swojego domu. Wiadomo wtedy, czym się odżywiało, czym było leczone i jak się rozwija. Kto naprawdę się narodził z wody i z Ducha, nie potrzebuje duchowych fajerwerków. Do prawidłowego wzrostu duchowego wystarczy mu własny zbór. Zakorzeniony w osobistej społeczności z Bogiem oraz regularnym uczestnictwie w życiu zboru, świeżo upieczony chrześcijanin ma wszystko, co niezbędne. Kto rankiem przytulił się do Pana Jezusa, omówił z Nim swoje sprawy i nakarmił swą duszę Słowem Bożym, gardłowo nie potrzebuje udziału w wydarzeniu, gdzie być może spotkałby się z Jezusem.
Pozwólmy nowym osobom spokojnie rosnąć wzrostem Bożym. Prowadząc normalne życie chrześcijańskie muszą one przecież mieć też czas na pracę zarobkową, obowiązki domowe, pielęgnowanie relacji rodzinnych, wypoczynek i osobistą społeczność z Bogiem. Nie myślcie, że wasze pomysły na rozwój nowo nawróconych ludzi są lepsze od ich trwania we wspólnocie lokalnego zboru. Zasadzeni w domu PANA rozkwitną na dziedzińcach naszego Boga. Nawet w starości wydadzą owoc, pełni sił i kwitnący [Ps 92,13-14].