Nowe przymierze przez krzyż |
Autor: Budzyniak Czesław | |||
niedziela, 05 lutego 2012 00:00 | |||
"Który też uzdolnił nas , abyśmy byli sługami Nowego Przymierza, nie litery, lecz Ducha." ( 2 Kor. 3,6 ) Biblia mówi, że Bóg uzdolnił nas do służby w Nowym Przymierzu. A to oznacza, że Bóg najlepiej wie skąd czerpać siłę do zwycięstwa nad grzechem. Ta moc tkwi w Nowym Przymierzu, w mojej krwi - mówi Jezus . A zatem Nowe Przymierze było od początku i jest najbardziej ożywczą siłą i objawioną prawdą, o której Jezus powiedział : "...poznacie prawdę a prawda was wyzwoli." Duch Święty będzie współdziałać z każdym kto tę prawdę poznał, by złamać moc grzechu tak, iż nie będzie on panował nad nami. Grzech będzie u progu serca, ale "..ty nad nim masz panować." Ta moc panowania nad grzechem jest w Nowym Przymierzu - nie w literze lecz w Duchu. A zatem żeby w walce z uprzykrzonym grzechem nie być pokonanym a odnieść nad nim zwycięstwo, potrzeba zejść do głębi zrozumienia i być gotowym do przyjęcia swego krzyża. To prawda, że mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, ale dla nas, którzy dostępujemy zbawienia jest Mocą Bożą. Na temat krzyża słyszeliśmy wiele kazań. Od mojej młodości głosiłem o krzyżu Jezusa. Ukazywałem moim słuchaczom żywe obrazy umęczonego Jezusa, głosiłem w szczerości mojego serca wspominając o Jego koronie cierniowej, umęczonym ciele, w końcu przybitym do krzyża. Przeprowadzałem moich słuchaczy przez ogród Getsemane, pałac Piłata, wreszcie drogę cierpień, która prowadziła na Golgotę. A kiedy patrzyłem na rozrzewnione twarze, sam wylewałem strumienie łez. Tak bardzo szczerze było przepełnione moje serce miłością i współczuciem dla mojego Pana mając świadomość, że i moje grzechy przyczyniły się do Jego męki. Tak było kiedyś i tak jest dzisiaj kiedy rozmyślam o Nowym Przymierzu przez krew mojego Pana. Ale dziś tak naprawdę muszę przyznać, że wtedy do końca nie rozumiałem znaczenia krzyża Jezusa a w szczególności naszego krzyża i tego co znaczy umrzeć dla Jezusa. A człowiek jak nie rozumie to i nie może lub niechętnie bierze swój krzyż. Potrzebne jest objawienie, które pojawia się z upływem czasu, gdzie kryje się najgłębszy sens krzyża i co wynika z woli podjęcia się albo co powinno wyniknąć gdy świadomie bierzesz swój krzyż. Mogłem wiele razy usłyszeć od szczerze wierzących ludzi, że ich krzyżem jest jakieś bolesne jarzmo, choroba osobista czy w rodzinie, niewierzący współmałżonek, nie dobry sąsiad, nauczyciel bądź pracodawca .Te i inne definicje są jedynie niedaleko prawdy o krzyżu. Krzyż, o którym mówi Jezus, to nie są tylko jakieś przeszkody natury fizycznej, jest to coś bardziej głębszego, jak to razem wszystko wzięte . Kiedy Jezus powiedział, weź krzyż swój i naśladuj mnie, to oznacza, że pójdziesz drogą, którą Jezus szedł, pójdziesz w osamotnieniu niezrozumiany, odepchnięty i niechciany. Oznacza to również, że Pan ciebie doprowadza do momentu gdy zaczynasz rozumieć swoją zupełną bezradność i zależność od swojego Boga.Zaczynasz rozumieć co to oznacza być ubogim w duchu i nie mieć rozumu na wyjście z swojej sytuacji. Myślę, że to Bóg pragnie, abyś z pełnią świadomości powiedział : "Ojcze w ręce Twoje oddaję ducha mego i bądź wola Twoja". To oczywiście nie oznacza bierności w życiu chrześcijańskim lecz oznacza to śmierć dla wszystkich moich ludzkich ambicji bycia tym, kim naprawdę nie jestem.Śmierć to jedyny sposób by być uzdolnionym do służby w Nowym Przymierzu. Teraz proszę posłuchajcie co chcę powiedzieć jeszcze o krzyżu. Myślę jednak, że najbardziej bolesnym doświadczeniem krzyża są chwile kiedy twoim codziennym gościem stają się uporczywe myśli, że Bóg ciebie opuścił i jesteś pozostawiony sam sobie nie rozumiejąc dlaczego tak jest. Wówczas odczuwasz podobnie jak psalmista : "...Jestem jak sowa wśród ruin, nie śpię i jęczę." ( Ps.102,7 ) Nie trudno sobie wyobrazić stan duszy takiego człowieka. Toteż wielu chrześcijan próbuje sobie pomóc dopuszczając różne metody a gdy zabraknie zrozumienia opuszczają zbór, szkodzą sobie i rodzinie a przede wszystkim szkodę ponosi zbór jako ciało Jezusa gdyż ubyło kilka jego członków. A zatem kluczowym znaczeniem dla naszej wiary i przetrwania kryzysu jest nasza wola trwania przy Bogu. Pomimo to, iż brak odpowiedzi na ważne pytanie to wola trwania przy Panu i Jego Słowie wyda w swoim czasie owoc zwycięstwa. Na pewno wyda. Poczucie opuszczenia było zawsze i jest bolesnym doświadczeniem, zwłaszcza dla tego człowieka, który oparł swoje życie na wartościach Ewangelii. W doświadczeniu przeważnie zawsze pojawi się ktoś kto niejako ze współczuciem zaczyna szeptać : "a może tam w górze jest tylko bezgraniczna pustka a tego kogo nazywasz Bogiem nie ma w ogóle? A jeżeli jest to przecież nie może się zajmować tylko tobą - jesteś zdany tylko sam na siebie." Ci, którzy mówili, że kochają ciebie, teraz zajęci są sobą i wyglądają jak wyschnięta roślina w słońcu. To też jest ciebie coraz mniej i mniej - masz ochotę powtórzyć za Jobem : "Strzały Wszechmocnego tkwią we mnie a mój duch pije ich jad." (Jb.6,4) W proroczych słowach o naszym Panu Jezusie wyrażone jest to następująco : "...oczekiwałem współczucia, ale nadaremnie pocieszycieli lecz ich nie było" (Ps.69,21) Później jak wiemy już tylko najstraszliwsza noc ciemności na ziemi i wołanie : "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił." Oto obraz pozostawiony abyś pamiętał, że w jakimś wymiarze może również zaistnieć w twoim życiu. Dobrze zrobisz jeśli na to będziesz przygotowany. Można też dzisiaj myśleć, że Jezus przeżywał takie trudne chwile bo na Nim zawisł ciężar grzechów całej ludzkości a On sam stał się ofiarą przebłagalną na ołtarzu poświęcenia i nas to nie musi spotkać. Nie musi ale może i zwykle dotyczy. Przywołajmy zatem do naszej pamięci kilka obrazów ze Starego Testamentu. One są ponadczasowe i na przestrzeni wszystkich wieków aktualne dla tych, którzy kochali swojego Boga kiedyś i dziś kochają .Oto historia Joba powszechnie znana. Ten Boży człowiek stracił wszystko. W końcu dotknięty straszliwą chorobą zachęcany przez najbliższą osobę by złorzeczyć Bogu . Tygodnie i miesiące upływały a pomocy nie było . Przyjaciele zamiast być pocieszeniem stali się utrapieniem. Ale z nimi jakoś sobie jeszcze radził . Gorzej było z samym sobą . Popadł w rozpacz bo tylko w rozpaczy takie słowa mogą paść z ust człowieka: "Dlaczego jest dane światło nędzarzowi a życie tym, którzy wyglądają śmierci a nie przychodzi, szukają jej gorliwiej niż skarbów ukrytych". ( Jb. 3,20 ) Proszę spójrzmy jeszcze na pieśń pouczającą synów Koracha. W słowach tej pieśni wyczuwa się nutę żalu do Boga. Stawiając pytanie w jakich by to nie było okolicznościach . zawsze oczekuje się odpowiedzi. Jeśli jej brak , pojawia się zawód i rozgoryczenie. Przez to nie wątpię, że ukazana jest tutaj prawda życiowa zawarta w słowach : "W nocy śpiewam Mu pieśń, modlę się do Boga życia mojego, mówiąc : Skało moja, dlaczego zapomniałeś o mnie, dlaczego posępny chodzę, gdy trapi mnie nieprzyjaciel". (Ps.42,9-10) Właśnie...gdy trapi mnie nieprzyjaciel . Te i wiele innych obrazów są pozostawione w Biblii abyśmy mieli świadomość, że każdy uczeń Jezusa w swoim czasie stanie przed przestrzenią suchej pustyni i będzie musiał przejść niebezpieczny odcinek drogi - możliwe, że wielokrotnie. To właśnie w tym czasie okaże się na czym rozpoczął budowę swojego domu i z jakich materiałów buduje. Wiara w oczach naszego Boga jest najważniejsza a bez niej nie można niczym znaleźć upodobania w Jego oczach. Myślę, że w czasach nam współczesnych jest wielu Jobów i Korachów wśród nas. Może nie widocznych bo nie chcą być widocznymi ... ale są. Kończąc moje rozważanie na temat drogi jaką trzeba pokonać by wejść w Nowe Przymierze ( usiłowałem to ukazać przy pomocy obrazów wziętych z Biblii a także mając własne doświadczenia) pragnę stwierdzić, że na przestrzeni wszystkich wieków miliony ludzi, którzy mocno kochali swojego Boga, przeszli tę drogę bo jak przewodni nasz tekst mówi : "Uzdolnił nas Bóg , abyśmy byli sługami Nowego Przymierza." Chwała Mu za to. Zachęcam czytelników tego tekstu by zatrzymali się na chwilę i pomyśleli raz jeszcze jaki odcinek drogi już przeszli. Bądź świadomy, że jeszcze dryfujesz na powierzchni życia więc jesteś w drodze a na niej możesz spotkać to wszystko o czym czytałeś powyżej. "Bądź mocny i mężny, nie bój się i nie lękaj się, bo Pan Bóg twój, będzie z tobą dokądkolwiek pójdziesz" ( Joz.1,9 ) Moją modlitwę składam dziś za wszystkich tych, którym krzyż mocno uciska ramiona a droga wydaje się być coraz bardziej wyboista. "Proszę Ojcze ucisz obawy i lęki przed dalszą podrożą , ucisz rozbiegane i negatywne myśli . To przecież my ludzie doświadczamy różnych sytuacji, których zmienić nie możemy, żyć z nimi też nie możemy. Żyjemy, ale czasem nie jest to łatwe. Każdy z nas odczuwa ciężar swojego istnienia na swój sposób a iść trzeba dalej ... Bo tylko dalej, tam za horyzontem będzie koniec smutnych doświadczeń i usłyszymy głos powitania: ''Dobrze sługo dobry i wierny … wejdź do radości Pana swego''. W imieniu Jezusa Ojcze proszę pomóż nam iść dalej.
|