Ogień, który przynosi życie |
Autor: Biernacki Tomasz | |||
sobota, 09 marca 2019 10:00 | |||
Kiedy zatrzymamy się w naszym codziennym biegu i wybierzemy na najzwyklejszy spacer możemy zachwycić się genialnością przyrody. Szczególnie w przeddzień wiosny, gdy widzimy jak na drzewach pojawiają się pączki, które wkrótce wypuszczą świeżo-zielone liście. Postęp nauki pomaga nam zrozumieć złożone procesy jakie zachodzą w przyrodzie. Ciężko to wszystko ogarnąć naszym ograniczonym rozumem. W jaki sposób jest to tak cudownie zrównoważone i zależne jedne od drugiego. Za jakiś czas pojawią się owady, które spełnią swoją określoną rolę w zapyleniu kwiatów. Skąd się znajdą w odpowiednim miejscu i gdzie nauczyły się swoich zadań? Nie słyszałem o specjalnych owadzich szkołach. Rodzą się z pewną zaprogramowaną wiedzą, tak jak człowiek po przyjściu na świat umie już samodzielnie oddychać bez przechodzenia odpowiedniego kursu. Tak zostało to zaprojektowane i stworzone przez Boga. To wytłumaczenie ma dla mnie znacznie więcej sensu niż forsowana wciąż w szkołach teoria ewolucji. Używając czystej logiki – więcej argumentów przemawia według mnie za tym, że te niezwykle skomplikowane procesy zostały zaprojektowane przez arcymądrego Architekta, niż za tym, że są one wynikiem samoistnego kształtowania się świata po Wielkim Wybuchu. Również inżynierowie korzystając z rozwiązań, które podpatrują w naturze pośrednio przyznają, że stoi za nimi Ktoś niezwykle mądry. Wierzę, że patrząc na przyrodę możemy wiele się nauczyć. Nie tylko jak najmądrzej budować mosty, ale też znacznie większych i bardziej uniwersalnych prawd. Apostoł Paweł wprost pisze do Rzymian o tym, że to, co o Bogu wiedzieć można, jest dla nich jawne, gdyż Bóg im to objawił. Bo niewidzialna jego istota, to jest wiekuista jego moc i bóstwo, mogą być od stworzenia świata oglądane w dziełach i poznane umysłem (Rzymian 1,19-20). Z opisu Ewangelii wiemy, że ludzie, którzy przysłuchiwali się Jezusowi często dziwili się jego mądrości. Zwłaszcza w rodzinnych stronach: „A gdy nastał sabat, zaczął nauczać w synagodze, a wielu słuchaczy zdumiewało się i mówiło: Skądże to ma? I co to za mądrość, która jest mu dana? I te cuda, których dokonują jego ręce? Czy to nie jest ów cieśla, syn Marii, i brat Jakuba, i Jozesa, i Judy, i Szymona? A jego siostry, czyż nie ma ich tutaj u nas? I gorszyli się nim“ (Ewangelia Marka 6,2-3). Oburzenie na Jezusa nie wynikało z tego, że mówił niezrozumiałe rzeczy. On uczył ludzi prawd dotyczących życia i Boga odwołując się do prostych obrazów znanych słuchaczom między innymi z obserwacji przyrody: „Spójrzcie na kruki, że nie sieją, ani żną, nie mają spichlerza ani składnicy, a jednak Bóg żywi je; o ileż więcej wy jesteście warci niż ptaki! (…) Spójrzcie na lilie – ani nie przędą, ani nie tkają, a powiadam wam: Nawet Salomon w całym bogactwie nie był tak przyodziany, jak jedna z nich.“ (Ewangelia Łukasza 12,24.27) „Spójrzcie na drzewo figowe i na wszystkie drzewa; gdy widzicie, że już puszczają pąki, sami poznajecie, iż lato już blisko“ (Ew Łukasza 21,29-30). Przed kilkoma laty odebrałem pewną życiową prawdę właśnie przyglądając się przyrodzie. Będąc w Stanach Zjednoczonych zachwyciłem się niezwykłymi drzewami – sekwojami. Gdy dowiedziałem się o nich więcej poraziła mnie wręcz pewna lekcja, która dotyczy roli cierpienia w naszym życiu. Widzę potwierdzenie tych myśli w Piśmie Świętym i dlatego chętnie dzielę się tą ilustracją ze świata przyrody. Spójrzmy zatem na sekwoję. Jest nikła szansa, że jesteś dendrologiem, więc prawdopodobnie niewiele wiesz o tym niesamowitym drzewie. Mając to szczęście widzieć je na własne oczy wiem, że żadne zdjęcie nie potrafi oddać wielkości sekwoi. Trudno to sobie wyobrazić, ale drzewa te osiągają wysokość ponad 100 metrów. Obwód tych najstarszych, które spokojnie rosły już w czasach Jezusa przekracza 30 metrów. Średnica największego egzemplarza to 11,1 metra, a waga szacowana jest na 1 256 ton. Słowem – jedna taka sekwoja odpowiada 0,5 hektara lasu świerkowego. Spacer po takim lesie dosłownie zapiera dech w piersiach. Naturalnie rosnące drzewo wyższe od 30 piętrowego wieżowca – bądźmy szczerzy – brzmi to absurdalnie. Miałbym problem z uwierzeniem w to, gdybym ich nie widział. Sekwoja jest endemitem – czyli gatunkiem unikatowym, rzadko spotykanym, występującym na określonym obszarze i nigdzie indziej naturalnie. Ludzie próbowali sadzić sekwoje w różnych miejscach. Da się to zrobić, nawet w Polsce. Jednak nigdzie indziej na świecie nie wyrośnie ona tak majestatycznie jak w miejscu gdzie ją odkryto. Tylko tam znajdują się kombinacja odpowiednich warunków, które umożliwiają tak niebotyczny wzrost. Lubię sobie wyobrażać jaka była reakcja i pierwsze myśli odkrywców sekwoi. Przemierzali oni lasy zachodniego wybrzeża Ameryki Północnej, aż natrafili na drzewa tak niezwykłe, że tylko Bóg mógł je wymyślić. Co ja bym zrobił na ich miejscu? Pewnikiem bym się uszczypnął, aby sprawdzić czy nie śnię. Potem sprawdził temperaturę i zastanawiał się czy nie mam omamów wzrokowych na wskutek zatrucia jakimiś jagodami. Następnie bym się śmiał, a potem chciał aby każdy mógł zobaczyć to co ja. Nie wiem czy wszystkie przewidywane przeze mnie reakcje są tożsame z historycznymi wydarzeniami, ale na pewno zgadza się tu moje ostatnie pragnienie. Również odkrywcy sekwoi chcieli aby każdy mógł podziwiać te niesamowite drzewa. Dlatego dość szybko ustanowiono na tych terenach Park Narodowy. Sekwoje występują w gorącym klimacie dzisiejszej Kalifornii i dość często dochodzi tam do pożarów. Żelazna logika podpowiada nam, że aby chronić drzewa trzeba powstrzymywać ogień. Przez kilka zim paliłem drewnem w piecu i wiem, że płomienie pożerają drzewo. Strażnicy leśni, najwidoczniej bazując na podobnych obserwacjach, przez blisko sto lat w swojej pracy na rzecz dobrostanu sekwoi skupiali się przede wszystkim na gaszeniu pożarów. I tutaj dochodzimy do bardzo ciekawej lekcji jaką daje nam przyroda. Otóż las początkowo wyglądał lepiej, ale z czasem jedna rzecz zaczęła być niepokojąca. Choć na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało bardzo dobrze, ciężko było odnaleźć tam młode drzewa sekwoi. Las, który rozwijał się przez tysiące lat świetnie sobie radził samodzielnie. Gdy z pomocą przyszedł mu człowiek, aby pomóc i chronić przed niebezpieczeństwami – rozwój młodych sekwoi został zupełnie wyhamowany. Dopiero gdy to zauważono, badacze zadali sobie więcej trudu dokładnie badając te drzewa. Okazało się, że sekwoja posiada niezwykłą korę. Ta naturalna ochrona miejscami osiąga nawet blisko metr grubości i zabezpiecza drzewo nie tylko przed pasożytami, ale również przed… ogniem! Odkryto, że ten naturalny pancerz sekwoi jest właściwie niepalny. Mało tego – gdy logika podpowiada, że pożar zabija las, w przypadku sekwoi jest on pożyteczny, a można powiedzieć, że wręcz stanowi warunek naturalnego rozwoju! Szyszki sekwoi mogą wisieć na drzewie z zamkniętymi łuskami przez wiele lat. Część z nich otwierają wiewiórki i pozwalają wypaść nielicznym nasionom. Ale stanowi to znikomy procent tego do czego prowadzi pożar. Ogień, który trawi las powoduje, że szyszki osuszają się i otwierają uwalniając tysiące nasion. Dzięki niezwykłej korze same sekwoje są praktycznie ognioodporne. Widziałem wiele drzew, które przetrwały dziesiątki pożarów i choć niektóre mają do dziś na sobie pewne znaki (blizny) po szalejącym żywiole, to nic groźnego im się nie stało. W tym samym czasie spaleniu ulegają drzewa innych gatunków oraz krzewy, stając się świetnym nawozem dla kiełkujących po pożarze młodych sekwoi. Okazuje się zatem, że chroniąc sekwoje przed pożarami tylko spowodujemy ich osłabienie. To ogień daje im życie. Niezależnie od tego jak nielogiczne nam się to wydaje, tego nas uczy tu natura. Parafrazując słowa Jezusa można by powiedzieć – Spójrzcie na drzewo sekwoi. Nie ma ona nóg by uciec przed ogniem, ani nie ma możliwości by się przed nim ukryć – a jednak przetrwała potężne pożary, gdyż chroni ją niezwykła kora. A gdy nastał czas pożaru, jej szyszki się otworzyły i nasiona trafiły na żyzną glebę. Czego się dowiadujemy z tej ciekawej, przyrodniczej ilustracji? Podobnie jak sekwoja potrzebuje przejść przez ogień aby wydać owoc, również i w naszym wypadku może okazać się to prawdą. W Piśmie Świętym widzimy, że ogień jest niejednokrotnie utożsamiany z ciężką próbą czy trudną sytuacją. Wielu bohaterów wiary było palonych przez ogień doświadczeń i jak czytamy zdobyli chlubne świadectwo (List do Hebrajczyków 11,1-39). Jak się jednak do tego odpowiednio przygotować? ODPOWIEDNIA OCHRONA Jak już zauważyłem wcześniej – drzewo i ogień to nie jest dobra kombinacja. Pożar oznacza dla lasu śmierć. Inaczej jest w przypadku sekwoi tylko i wyłącznie ze względu na niezwykłą ochronę jaką stanowi ognioodporna kora. Jeśli ją usuniemy – samo drzewo spłonie. Jestem przekonany, że tą prawdę można przenieść do życia człowieka. Może on otrzymać specjalną ochronę, która pozwoli przetrwać mu ogień dosłownie każdego doświadczenia. Brzmi nierealnie? Wierzę, że tak może być i nie bazuję tu jedynie na obserwacji sekwoi. Widzę potwierdzenie tego w życiu wielu ufających Bogu ludzi i w Piśmie Świętym. Nie każdy człowiek posiada taką specjalną ochronę, podobnie jak jedynie jeden znany nam gatunek drzewa posiada ognioodporną korę. Tylko ten, który bezgranicznie zawierzy swoje życie Bogu może doświadczyć tej niezwykłej ochrony. Czytamy, że Bóg strzegł swój lud jak źrenicy oka (5 Mojżeszowa 32,10). Jak piękne i pokrzepiające jest zapewnienie, które znajdujemy w Księdze Izajasza: „Nie bój się, bo cię wykupiłem, nazwałem cię twoim imieniem — jesteś mój! Gdy będziesz przechodził przez wody, Ja będę z tobą, a gdy przez rzeki, nie zaleją cię. Gdy pójdziesz przez ogień, nie spłoniesz i płomień nie spali cię. Bo Ja, PAN, jestem twoim Bogiem, Ja, Święty Izraela, jestem twym wybawcą” (Izajasza 43,1-3). Dawid przetrwał wszystkie ciężkie próby w swoim życiu bo wielokrotnie wyznaje: „Tylko On mą opoką i moim wybawcą, Moją twierdzą i nic mną nie zachwieje. Na Bogu opiera się moje zbawienie, w Nim ma nadzieja chwały, On gwarantem mej mocy, On moim ratunkiem. Ufaj Mu, Jego ludu, zawsze i we wszystkim, Wylewaj przed Nim to, co ci leży na sercu – Bóg bowiem jest naszą ucieczką” (Psalm 62,7-9). Nie oznacza to, że jest łatwo i słodko. Gdyby tak było Dawid w cytowanym psalmie nie zachęcałby nas do wylewania przed Bogiem tego co leży nam na sercu. Gdy szaleje wokół pożar nie jest przyjemnie. Ale jeśli mamy odpowiednią ochronę jesteśmy ognioodporni. Współczesna kultura kreuje wciąż nowych super-bohaterów, ale prawda jest taka, że całkiem przeciętny chrześcijanin, który pokłada swoją całą ufność w Bogu jest niezniszczalny. Tak wielu ludzi lęka się dziś śmierci. Jak można jednak zastraszyć człowieka, który wyznaje dewizę: „Bo dla mnie życie to Chrystus, a śmierć — to zysk” (List do Filipian 1,21). Apostoł Paweł był posłuszny słowom Jezusa: „Powiadam zaś wam, przyjaciołom moim, nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nie mają już nic do zrobienia” (Ew. Łukasza 12,4). On wiedział, że żadne doświadczenie, które przechodzi nie oddzieli go od Bożej miłości: „Czyż to nie wspaniałe? Jeśli Bóg jest po naszej stronie, kto może stanąć przeciwko nam? (…) Co nas odłączy od miłości Chrystusowej? Udręka, ucisk czy prześladowanie? Głód, nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? (…) Lecz mimo tego wszystkiego odnosimy wyraźne zwycięstwo – dzięki Temu, który nas ukochał” (Rzymian 8,31.35.37). Choć na pniach sekwoi widać ślady minionych pożarów – one wciąż żyją i są coraz mocniejsze. Podobnie ten, który jest chroniony przez Boga przetrwa i będzie się umacniał. Jasno jednak wynika z Biblii (oraz obserwacji życia), że nie ominą go pożary! Jakże prawdziwe są słowa kierowane przez Pawła do wierzących w Koryncie: „Zewsząd uciskani, nie jesteśmy przytłoczeni. Bywamy bezradni, lecz nie zrozpaczeni. Prześladowani, lecz nie opuszczeni. Powaleni, ale nie pokonani. I zawsze śmierć Jezusa nosimy w swoich ciałach, aby i życie Jezusa stało się w naszym ciele wyraźne. (…) Dlatego się nie poddajemy. Wprawdzie nasz zewnętrzny człowiek niszczeje, za to nasz wewnętrzny odnawia się z każdym dniem. Chwilowa lekkość naszego ucisku zapewnia nam nieporównywalnie większą wagę wiecznej chwały, nam, którzy zabiegamy nie o to, co widzialne, lecz o to, co niewidzialne. Bo to, co widzialne, przemija, a to, co niewidzialne — jest wieczne” (2 Koryntian 4,8-10.16-18). POTRZEBUJEMY OGNIA DOŚWIADCZEŃ Przyglądając się sekwoi widzimy, że nie tylko jest ona wyposażona w niezwykłą ochronę. Ona potrzebuje pożarów, aby wydać owoc. Bez ognia są bardzo małe szanse na to, że rozwiną się nowe drzewa. Czy Biblia nie jest pełna historii, które pozwalają nam sądzić, że podobnie jest w życiu człowieka ufającego Bogu? Nie musi on nawet rozumieć dlaczego spotyka go trudność za trudnością. Jeśli miłuje Boga, to może być pewien, że posłuży to czemuś dobremu. Dlatego gdy spotykają nas nawet niesprawiedliwe próby możemy wbrew logice ufać, że ma to głębszy cel. Co więcej, Słowo Boże uspokaja nas: „Dotychczas nie spotkała was próba przekraczająca siły ludzkie. Bóg jest wierny. On nie dopuści, aby was doświadczano ponad wasze siły. W czasie próby wskaże wam wyjście, abyście mogli ją znieść” (1 Koryntian 10:13). Oczywiście przechodzenie rozmaitych prób w życiu jest trudne i nieprzyjemne. Gdy spotyka nas niesprawiedliwość, ciężko się uśmiechać. Gdy przychodzi do naszego życia ból, choroba, cierpienie – trudniej jest emanować radością niż gdy spotyka nas awans w pracy, podwyżka i wszyscy wokoło nas są zdrowi. Łatwiej jest nam mierzyć się z trudnościami w życiu, gdy wiemy czego mają nas nauczyć. Nie zawsze jest to jednak dla nas jasne, i myślę, że nie zawsze będzie. Czasem musi wystarczyć nam cudowne zapewnienie Pisma Świętego, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują (List do Rzymian 8,28). Idealnym przykładem jest tu historia Józefa. Przez wiele lat spotykały go trudności, na które nie zasługiwał. Został sprzedany przez rodzonych braci jako niewolnik do Egiptu. Tam wiernie służył temu, który go kupił, ale gdy odmówił seksu jego żonie został przez nią oskarżony o gwałt i trafił do więzienia. Tam siedział przez lata niejako zapomniany. Co musiało się dziać w głowie tego człowieka, który ufał Bogu, a przechodził ciągle przez ogień? Ale Bóg rzeczywiście współdziała we wszystkim ku dobremu, z tymi którzy Go miłują. Robi to nieraz w dziwny sposób i nie naszą rolą jest oceniać czy to logiczne, czy też nie. Z całą pewnością znacznie częściej będą to drogi, których nie wymyśliłby człowiek. Ogień trudnych doświadczeń przygotował Józefa do zadania, jakie miał dla niego Bóg w przyszłości. Powiedzenie mówi, że co cię nie zabije to cię wzmocni. Jest w tym ziarno Bożej prawdy. Gdy Józef stał się koniec końców drugą najważniejszą po faraonie osobą w Egipcie, nie nosił żalu do braci, którzy go dawniej pobili i sprzedali. On już rozumiał, że to wszystko nie było dziełem niesprawiedliwego przypadku i dlatego przemówił do nich: „Wy wprawdzie zaplanowaliście wyrządzić mi zło, Bóg jednak zaplanował przy tym dobro, by dokonać tego, co jest dziś — zachować przy życiu liczny lud!” (1 Mojżeszowa 50,20). Biblia jest pełna historii mierzących się z trudnościami ludzi. Przykład dosłownego przejścia przez ogień znajdujemy w Księdze Daniela. Opisana tam jest historia Izraelitów, który trafili do niewoli babilońskiej. W grupie uprowadzonych znajdują się Daniel z młodymi przyjaciółmi. Podjęli oni decyzję by pozostać wiernymi Bogu i nakazanym przez Niego zasadom niezależnie od okoliczności i grożących im konsekwencji. Warto zauważyć, że to byli całkiem mądrzy młodzieńcy – wyznaczeni na zarządców prowincji. Po jakimś czasie król buduje 27-metrowy złoty posąg i nakazuje wszystkim poddanym oddawać mu cześć. Całkiem dziwny pomysł, który czasem przychodzi do głowy ludziom władzy. Gdy królowi Nebukadnesarowi doniesiono o niesubordynacji Szadraka, Meszaka i Abed-Nego (takie imiona nosili nasi bohaterowie wiary), przedstawił im prostą alternatywę: Albo oddadzą cześć posągowi, albo zginą wrzuceni do rozpalonego pieca. Odpowiedź tych trzech młodych ludzi chwyta za serce: „Jeśli nasz Bóg, któremu służymy, może nas wyratować z rozpalonego pieca i z twojej ręki, o królu, to nas wyrwie. A jeśli nawet nie — to niech ci będzie wiadome, o królu, że twoich bogów nie czcimy i złotemu posągowi, który wzniosłeś, pokłonu nie oddamy” (Daniela 3,17-18). Oto wyraz zaufania Bogu ponad wszystko. On był ich ognioodporną ochroną niczym kora dla wzniosłej sekwoi. W tej niezwykłej historii Szadrak, Meszak i Abed-Nego są wrzuceni do ognistego pieca. Jednak nie są tam sami – bo przy ich trójce pojawia się czwarty, który ich uratował. Ogień, chociaż według zasad logiki musiał ich zabić, nie wyrządził im żadnej krzywdy. Bóg obrócił to ku dobremu. „Oto ogień nie tknął ich ciał, nie osmalił im włosa na głowie! Ich płaszcze nie były zniszczone i nawet ich nie przeniknął swąd ognia. Nebukadnesar powiedział: Błogosławiony niech będzie ich Bóg, Bóg Szadraka, Meszaka i Abed-Nega! On posłał swojego anioła i wyratował swoje sługi. Ochronił tych, którzy na Nim polegali, którzy nie zważali na rozkaz królewski i woleli poświęcić swe ciała, niż uczcić i złożyć pokłon innemu bogu poza ich własnym” (Daniela 3,27-28). Dalej czytamy, że król zadbał o powodzenie tych trzech młodzieńców. Jednak głównym celem tego traumatycznego doświadczenia było to, że Nebukadnesar zrozumiał, iż nie ma innego Boga. To z kolei doprowadziło do tego, że posłał wiadomość do wszystkich ludów, narodów i języków: Uznałem za właściwe oznajmić wam o znakach i cudach, których dokonał na mnie Bóg Najwyższy (Daniela 3,31-32). Dzięki odwadze i nieustępliwości tych trzech młodych ludzi w obliczu zbliżającej się próby, wielu innych na całym świecie mogło usłyszeć o wielkości Boga. Również my dziś wspominamy tę niezwykłą historię. Ogień sprawił, że szyszki się otworzyły i nasiona prawdy o Bogu spadły na użyźniony grunt. W powyższej historii stykamy się z nadnaturalną, namacalną Bożą interwencją. Zesłany ratunek widoczny jest dla wszystkich. Dochodzi tam do cudownego zawieszenia praw fizyki. Nie zawsze Boża odpowiedź jest tak wyraźnie widoczna dla otoczenia. Wierzę jednak w to, że Bóg posyła swoich aniołów również w dzisiejszych czasach. Choć nigdy nie osiągnę takiej pozycji jak Józef (nie wydaje mi się, abym stał się chociaż drugą osobą w Gdańsku) i prawdopodobnie nikt mnie nie postawi przed taką alternatywą, przed jaką stanęli Szadrak, Meszak i Abed-Nego, to wspomniane historie dodają mi sił w drobniejszych próbach jakie przechodzę. Wiara, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Go miłują sprawia, że nie poddaję się gdy przychodzą trudności. Choć ogień doświadczeń nie jest przyjemny – ufam, że ma to głębszy sens, nawet jeśli dziś go nie dostrzegam. Nie załamują mnie wieści o ciężkich chorobach w mojej rodzinie, nie tracę wiary gdy dzieje się coś w moim mniemaniu niesprawiedliwego. Jestem przekonany, że może to zaowocować chwałą dla Boga i czymś lepszym w przyszłości. NIE UCIEKAJ OD OGNIA, ALE WITAJ GO Z RADOŚCIĄ Logika podpowiada, by uciekać od ognia. Tak samo jak podpowiadała strażnikom leśnym, że muszą gasić każdy pożar „zagrażający” sekwojom. Mieli oni jak najlepsze intencje, jednak okazało się, że ich racjonalne zabiegi były szkodliwe w dłuższej perspektywie czasowej. Dopiero zrozumienie wyjątkowej natury tego drzewa, a zwłaszcza niezwykłej ochrony jaką stanowi ognioodporna kora, sprawiły, że zaufali nielogicznej mądrości natury. Bez ludzkiej ingerencji przyroda radzi sobie dziś znacznie lepiej i wciąż powstają nowe, silne drzewa. Podobnie jest z ogniem doświadczeń z jakimi mierzy się ufający Bogu człowiek. Logika podpowiada, by unikać pożarów, a jeśli to niemożliwe, by użyć wszystkich dostępnych środków aby je ugasić. To prawda, że człowiek pozbawiony odpowiedniej ochrony może zginąć w ogniu. Jeśli jednak żyjemy pod osłoną Najwyższego (Psalm 91) nie musimy się bać nawet śmierci. Człowiek, który jeszcze nie doświadczył co to znaczy ukryć się w Bogu, raczej nie zrozumie o czym teraz piszę. Dobra Nowina przyniesiona przez Jezusa i przekazana nam w Biblii stwierdza jednak jasno, że to doświadczenie dostępne jest dla każdego. Jeśli zadbamy o odpowiednią ochronę, ze spokojem możemy mierzyć się z najgorszymi wieściami. To nie pierwszy raz kiedy Biblia uczy nas czegoś odwrotnego niż logika. Mało tego – Pismo Święte wzywa nas wprost, żeby się cieszyć z pojawiających się w życiu trudności! „Kochani! Przestańcie się dziwić, że spadają na was bolesne doświadczenia. Nie spotyka was nic niezwykłego. Dzieje się to, aby poddać was próbie. Ale cieszcie się, i to w takiej mierze, w jakiej jesteście uczestnikami cierpień podobnych Chrystusowym, abyście, w pełni szczęśliwi, mogli przeżywać radość w czasie objawienia się Jego chwały. Uważajcie się za szczęśliwych, gdy was znieważają ze względu na imię Chrystusa, bo spoczywa na was Duch Boga i chwały” (1 List Piotra 4,12-14). Widzimy tu jak Piotr uspokajał wierzących, którzy mierzyli się z ogniem doświadczeń, że jest to coś jak najbardziej naturalnego. Kolejny werset tego fragmentu Pisma wyraźnie podkreśla, że nie chodzi tu o każdą przeciwność losu! Trzeba to podkreślić, że jeśli ktoś ponosi konsekwencje swojej głupoty czy nieuczciwości to nie należy dodawać temu duchowej wartości! „Niech nikt z was już nie cierpi jako zabójca lub złodziej, jako złoczyńca lub ten, kto się miesza w cudze sprawy. Jeśli natomiast ktoś cierpi jako chrześcijanin, niech przestanie się wstydzić! Niech raczej tym imieniem przynosi chwałę Bogu” (1 List Piotra 4,15-16). Nie jesteśmy w stanie odczytać emocji, jakie towarzyszą sekwojom gdy pojawia się pożar. Trudno zgadywać czy się boją, czy może się cieszą. Wiemy jednak, że chrześcijanom towarzyszyć ma radość, gdy na horyzoncie pojawia się ogień prób. Im bardziej świadomi jesteśmy niezwykłej ochrony jaka jest dla nas dostępna, z tym większym spokojem będziemy czekać na doświadczenia. Mając świadomość, że są one potrzebne i przyniosą owoc, zaczniemy naprawdę witać je z radością! „Poczytujcie to sobie za najwyższą radość, bracia moi, gdy rozmaite próby przechodzicie, wiedząc, że doświadczenie wiary waszej sprawia wytrwałość, wytrwałość zaś niech prowadzi do dzieła doskonałego, abyście byli doskonali i nienaganni, nie mający żadnych braków. (List Jakuba 1,2-4) Wiem, że te słowa są prawdziwe, bo znam chrześcijan, którzy przeszli przez niesprawiedliwe, trudne doświadczenia. Są dziś dojrzalsi, mocniejsi i chętnie służą wsparciem tym mniej wypróbowanym. Ich wcześniejsze cierpienie przynosi dziś wspaniały owoc, a nabyta mądrość może być pokrzepieniem dla tych, którzy przechodzą przez podobny ogień nie rozumiejąc co się dzieje. Odpowiednia ochrona gwarantuje Ci pomyślne przejście każdej próby. Języki ognia pozostawią czasem blizny na naszej duszy, podobnie jak czynią to na pniach sekwoi, ale nie jest to wcale wygórowana cena za dobrodziejstwo jakie gwarantuje nam przejście próby: „Szczęśliwy człowiek, który przechodzi przez próbę, bo gdy zostanie wypróbowany, otrzyma wieniec życia, który Bóg obiecał tym, którzy Go kochają” (List Jakuba 1,12). Warto w tym miejscu przytoczyć też dość enigmatycznie brzmiące w naszych uszach słowa Jezusa, które skierował do swoich uczniów: „Każdy bowiem ogniem będzie osolony” (Ew. Marka 9,49). Znaleźć można wiele interpretacji jak należy rozumieć tę dziwną wypowiedź. Staje się jednak nieco jaśniejsza, gdy odczytujemy ją w kontekście przepisów danych przez Boga Mojżeszowi. W Księdze Kapłańskiej 2,13 czytamy jasną wskazówkę, że każda ofiara składana na ołtarzu miała być doprawiona solą. Ten przepis dobrze znany pierwszym odbiorcom słów Jezusa zyskuje w Jego wypowiedzi głębsze, duchowe znaczenie. Niewiele wcześniej zapowiada On, że złoży siebie jako dobrowolną ofiarę Bogu. Wiemy co to oznacza – nie będzie już konieczności składania ofiar ze zwierząt i pokarmów na ołtarzu. Czy oznacza to koniec jakiegokolwiek ofiarnictwa? Nie, czytamy przecież w Piśmie: „Zachęcam was bracia, ze względu na miłosierdzie Boże, abyście oddali swoje ciała na ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu — jako wyraz waszej rozumnej, wypływającej z głębi ducha służby” (Rzymian 12,1). Powyższa zachęta napisana w Duchu Świętym przez Pawła jest spójna ze słowami Jezusa. On wiedział już wtedy, że uczniowie, którzy pójdą w Jego ślady również będą składać swoje życie w ofierze Bogu. Oczywiście nie zawsze oddanie życia oznacza śmierć, znacznie częściej odnosić się to do poświęcenia swojego czasu, środków czy kariery na rzecz służby Bogu. Jezus w cytowanej wypowiedzi zapowiada, że ofiara ta będzie osolona ogniem, czyli trudnymi doświadczeniami, próbami a często wręcz prześladowaniami, tak jak starotestamentowe ofiary miały być przyprawione solą. Zwróćmy uwagę na to, że chrześcijaństwo najbardziej rozwija się tam, gdzie za wiarę w Boga grozi prześladowanie. Czy nie jest to spójne z lekcją jaką możemy zaobserwować w naturze na przykładzie sekwoi? Początkowo wydawało się, że wzmożona ochrona tych drzew przed pożarami przynosi pozytywne efekty. Las był gęsty i pełen zieleni, ale tylko przez krótki czas było to dobre. Później okazało się, że prowadzi to do zahamowania rozwoju lasu. Sekwoje mają naturalną, wystarczającą ochronę. Podobnie sprawa ma się z chrześcijanami. W tzw. kulturze zachodu, gdzie przepisy prawa gwarantują nam swobodę wyznania, Kościół o dziwo przestał się rozwijać. Traktujemy to jako osiągnięcie naszej cywilizacji, że nikt nie powinien nikogo krytykować za wyznawaną wiarę czy przekonania. Dbamy o to by gasić wszelkie pojawiające się pożary w tej dziedzinie. W takich realiach słowa Jezusa wydają się nie mieć racji bytu: „Szczęśliwi jesteście, ilekroć was ludzie znienawidzą, ilekroć od siebie odłączą, znieważą i zniesławią wasze imię — z powodu Syna Człowieczego (…) Biada wam, ilekroć wszyscy będą mieli o was dobre zdanie, bo takie ich ojcowie mieli o fałszywych prorokach” (Ew. Łukasza 6,22.26). Tam gdzie gaszony jest ogień – nie pojawia się owoc. Gdy chrześcijanie chronieni są prawem i bardziej polegają na swoim zabezpieczeniu finansowym niż Bogu, nie ma warunków by doszło do rozwoju. Choć początkowo wydawało się, że ochrona chrześcijan przed ogniem przynosi pozytywny efekt – dziś widzimy, że Kościół w Europie jest słaby, aby nie powiedzieć, że obumiera. Tak jak las sekwoi chroniony przed pożarem. W tym samym czasie widzimy rozwój chrześcijaństwa w krajach gdzie za wyznanie wiary w Jezusa grożą poważne konsekwencje. Jest to cudownie nielogiczne i zgodne z myślą biblijną. Tam gdzie chrześcijanie przechodząc przed trudne doświadczenia polegają na dobrym ubezpieczeniu, pieniądzach, lekarzach i tym podobnych, często brak jest owocu. Jednak tam gdzie człowiek polega jedynie na Bogu – tam On błogosławi, często w nadnaturalny sposób. Na sam koniec zostawiam intrygujące słowa Jezusa do rozważenia: „Przyszedłem rzucić na ziemię ogień i bardzo bym pragnął, aby już zapłonął. Mam być zanurzony w chrzcie i dopóki się to nie stanie, będę przeżywał udrękę. Czy myślicie, że zjawiłem się, aby dać ziemi pokój? Nie! Mówię wam, raczej podział” (Ewangelia Łukasza 12,49-51).
|