Przywódcy - mężczyźni prawdziwie męscy |
Autor: Piotr Gąsiorowski | |||
czwartek, 04 marca 2010 00:00 | |||
Co ujawnią „światła reflektorów” w życiu mężczyzn ? Jeśli twierdzisz, że jesteś przywódcą, a nikt ciebie nie naśladuje i nie idzie za tobą, to znaczy, że nikogo nie prowadzisz, a sam jesteś na spacerze. (John Maxwell) Być najlepszym, pokonać kolejny dystans, osiągnąć jak najlepszy wynik... Zostać mistrzem! W czasie igrzysk olimpijskich, odbywających się latem, częściej niż zazwyczaj mówiono o przegranych i zwycięzcach. Można było obserwować zawodników z uniesionymi w zwycięskim geście ramionami lub tych ze spuszczoną smutnie głową, skrywających płynące łzy porażki. Światła reflektorów stadionowych czy halowych ukazywały zwycięzców. Mogliśmy zobaczyć tych, którzy stali się mistrzami, odnieśli sukces, którym się powiodło. Odniesiony sukces, zdobyte mistrzostwo nie było jednak sprawą przypadku i zbiegu okoliczności. O mistrzostwie poszczególnych zawodników nie decydował przypadek, ale poza predyspozycjami decydowała praca, jaką wcześniej wykonali. To, czego mistrzowie nauczyli się, wiedza wykorzystana w czasie zawodów, ujawniło ich mistrzostwo. Nie tylko kondycja, siła fizyczna, ale taktyka, umiejętność podejmowania właściwych decyzji, umiejętne rozkładanie sił, obserwacja innych sprawiły, że uzyskiwali zaszczytny tytuł Mistrza Olimpijskiego. Tak naprawdę w światłach reflektorów objawia się mistrzostwo, natomiast mistrzem stajesz się w treningowym zmaganiu czy doskonaleniu. Odniesienie sukcesu nie jest tylko domeną sportowców. Każdy mężczyzna pragnie być skuteczny w tym, co robi. Współzawodnictwo, niekończące się oczekiwania, pośpiech sprawiają, że bywa zapomniany najdoskonalszy wzór przywództwa - Chrystus wraz z jego apostołami. Przyglądając się temu, co wydarzyło się w ich życiu w okresie trzech lat przebywania z Chrystusem, zauważyć można zmiany, jakie w nich zaszły, mądrość jaką posiedli, doświadczenie, jakie zdobyli. Wiedzieli, że to, kim się stali dzięki Bożej inwestycji, nie jest kwestią stanowiska i pozycji, ale ich osobistej relacji z Mistrzem. Zmiany w nich samych determinowały ich późniejszą działalność oraz sposób, w jaki realizowali to, do czego zostali powołani. Nie było to kwestią stosowanej techniki. Nie poszukiwali nowych strategii działania, nie podążali za jakimś nowym trendem w przywództwie. Ich przywództwo było oparte na osobistej, wewnętrznej przemianie. Oni byli strategią swojego Mistrza. To im Chrystus poświęcił swój czas i energię. To o ich rozwój się zatroszczył. Zanim Jan Chrzciciel w pełni rozpoczął swoją działalność, wypowiedział zasadę, o której żaden lider nie powinien zapomnieć: On (Chrystus) musi wzrastać, ja zaś stawać się mniejszym. Jeśli przywódca potrafi dostrzec wartość i znaczenie ludzi, za których jest odpowiedzialny, sam będzie się rozwijał i zyska szacunek i uznanie. Tym bardziej, że wykładnią sukcesu wcale nie muszą być wielkie liczby czy spektakularne osiągnięcia. Przywódca to ktoś, kto potrafi zapewnić powierzonym jego opiece ludziom bezpieczne i skuteczne osiągnięcie celu. Potrafi wydobyć potencjał z osób, z którymi pracuje, także w swojej rodzinie. Spektakularność to niezwykłe doświadczenie, ale przytrafia się nielicznym i lepiej skoncentrować się na pracy, „treningu" w domowym zaciszu niż oczekiwać, że nagle wydarzy się coś niezwykłego i zapewni organizacji i samemu przywódcy sukces, splendor, uznanie do końca życia. To Bóg działa spektakularnie i nieszablonowo. To On potrafi zaskoczyć i zadziałać w sposób zadziwiający wszystkich. To On może nas użyć w sposób niezwykły, jednak będzie to Jego suwerenna inicjatywa i decyzja. Tym bardziej, że w chrześcijaństwie każdy mężczyzna musi pozostawać pod wpływem Boga, musi być otwarty na Jego działanie i Słowo. I choć to wydaje się proste i oczywiste, to zbyt często ci, którzy prowadzą lub przynajmniej powinni prowadzić, swoim własnym przykładem nie komunikują podporządkowania Bogu. Tam, gdzie powinni być przywódcy, są menadżerowie, którzy być może dobrze rządzą, natomiast z pewnością nie prowadzą. Zapominają, że chrześcijaństwo nie jest areną dla indywidualistów, nie liczących się z innymi. Chrześcijaństwo oparte jest na relacjach, których wzorce i standardy już dawno zostały określone. Przywódcom więc nie wolno o tym zapomnieć, bez względu na miejsce, jakie w hierarchii zajmują. Jeśli przywódca potrafi dostrzec wartość i znaczenie ludzi, za których jest odpowiedzialny, sam będzie się rozwijał i zyska szacunek oraz uznanie.
Artykuł publikujemy za zgodą wydawnictwa "Nasze Inspiracje" (4/2004)
|