Dlatego też Mojżesz odpowiedział: Pójdziemy z naszą młodzieżą i z naszymi starszymi; pójdziemy z naszymi synami i naszymi córkami; pójdziemy z naszymi owcami i z naszym bydłem, ponieważ będzie to dla nas święto na cześć PANA [2Mo 10,9]. Mądra decyzja Mojżesza uchroniła lud Boży od błędu zadowolenia się połowicznym rozwiązaniem. Służenie Bogu w rozłące nie tylko byłoby na dłuższą metę trudne, ale też byłoby niezgodne z wolą Bożą. Do Kanaanu miał udać się cały lud izraelski, a nie sami mężczyźni. Jednak faraon był nieprzejednany. Trzeba było kolejnych plag i - ostatecznie – śmierci wszystkich pierworodnych Egiptu, aby w końcu ustąpił i wypuścił na wolność wszystkich Izraelitów.
Władca tego świata do dzisiaj używa podobnych sposobów zatrzymywania ludzi w granicach jego wpływów. Wydaje się, że życie dla Boga w pojedynkę jest dużo bardziej praktyczne i efektywne. Wielu współczesnych chrześcijan łatwo daje się nabrać na ten diabelski fortel. Zostawiają w domu współmałżonka, dzieci lub innych domowników i bez nich angażują się w działalność Kościoła. Przecież dzięki temu łatwiej im jest wybrać się w niedzielę na nabożeństwo, włączyć się w działalność misyjną, poświęcić więcej czasu dla Boga itd. Lecz to odczucie jest bardzo złudne. Gdy nasi bliscy nie są z nami przy Panu, to po jakimś czasie my będziemy znowu z nimi. Pojawią się dziesiątki powodów odciągających nas od społeczności Kościoła i służby Bożej. Uroczystości rodzinne, ich kariera zawodowa lub artystyczna, wypoczynek, opieka nad nimi i temu podobne sprawy wcześniej czy później oddzielą nas od zboru Bożego. Gdy nasi bliscy nie są z nami jedno w Duchu, to też nie rozumieją naszych potrzeb duchowych ani nie uwzględniają naszego rytmu życia dla Boga. A więzy krwi są silne. Miłość do bliskich według ciała robi swoje! Dlatego jest tak ważne, ażeby nasi bliscy razem z nami służyli Bogu.
Pomijając w tym rozważaniu inne próby uniemożliwiania nam pełnej dyspozycyjności w życiu dla Boga, chcę mocno podkreślić szkodliwość diabelskiego pomysłu pracy dla Pana w pojedynkę. W imię Boże apeluję, abyśmy w głębi serca nigdy nie zgadzali się na to, żebyśmy mieli służyć Bogu bez zaangażowania w to naszych najbliższych. Ja i mój dom będziemy służyli Panu [Joz 24,15] – powiedział Jozue, następca Mojżesza. Korneliusz był człowiekiem pobożnym i bogobojnym, zarówno on sam, jak i cały jego dom [Dz 10,2]. Stróż więzienny w Filippi wraz z całym domem cieszył się, że uwierzył Bogu [Dz 16,34]. Tymczasem uwierzył Panu Kryspus, przełożony synagogi – on sam i cały jego dom [Dz 18,8]. Jeśli jesteśmy singlami, to możemy swobodnie poświęcić się Panu ze wszystkim, co posiadamy. Wtedy omija nas zadanie osiągania w tym jedności z naszymi domownikami. Co innego, gdy mieszkamy razem z rodziną. Zawierając związek małżeński, żyjąc pod jednym dachem z rodzicami, wychowując dzieci itd., róbmy wszystko, aby codziennie żyć dla Boga razem z naszymi najbliższymi.
Zadanie nie jest łatwe. Wiara w Jezusa Chrystusa oddziela nas od niewierzących, nawet jeśli żyjemy z nimi pod jednym dachem. Nie mniemajcie, że przyszedłem, przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić człowieka z jego ojcem i córkę z jej matką, i synową z jej teściową. Tak to staną się wrogami człowieka domownicy jego. Kto miłuje ojca albo matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto miłuje syna albo córkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien [Mt 10,34-37]. Trzeba nam z wielką determinacją starać się naszych domowników pozyskać dla Chrystusa. Czasem uzyskanie z najbliższymi według ciała jedności w życiu dla Pana okazuje się - niestety - niemożliwe.
Tym bardziej trzeba więc doceniać i utrzymywać jedność chrześcijańskiej rodziny. Żony, bądźcie uległe mężom swoim jak Panu [Ef 5,22]. Mężowie, miłujcie żony swoje, jak i Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy go kąpielą wodną przez Słowo, aby sam sobie przysposobić Kościół pełen chwały, bez zmazy lub skazy lub czegoś w tym rodzaju, ale żeby był święty i niepokalany [Ef 5,25-27]. Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom swoim w Panu, bo to rzecz słuszna [Ef 6,1]. A wy, ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu dzieci swoich, lecz napominajcie i wychowujcie je w karności, dla Pana [Ef 6,4]. Wspólne życie dla Pana całej rodziny to wielka wartość! Jakże to przykre, gdy któryś z domowników zaczyna się z tego wyłamywać.
Trwajmy we wspólnocie. Zwłaszcza we własnej rodzinie baczmy jedni na drugich w celu pobudzenia się do miłości i dobrych uczynków, nie opuszczając wspólnych zebrań naszych, jak to jest u niektórych w zwyczaju [Hbr 10,24-25]. Udając się na nabożeństwo jedźmy tam razem z dziećmi. Wpajajmy im dobry zwyczaj uczestnictwa we wszystkich nabożeństwach i spotkaniach zboru. Nie spóźniajmy się, bo zgromadzenie ludu Bożego to święta rzecz od pierwszej minuty jego trwania. W trakcie zgromadzenia ludu Bożego całkowicie się w nie angażujmy. Bądźmy dla swoich dzieci wzorem we wspólnym śpiewaniu, modlitwie, uważnym słuchaniu Słowa Bożego, ofiarowaniu pieniędzy na potrzeby zboru i w zachowaniu po zakończeniu nabożeństwa. Pamiętajmy, że nasze dzieci jadą z nami przede wszystkim na wspólne nabożeństwo zboru, a nie jedynie na zajęcia szkółki niedzielnej. Gdy rozpoczyna się zgromadzenie, trzymajmy je przy sobie w sali nabożeństw. Niech razem z nami je przeżywają. Niech widzą i słyszą, jak ich mama i tata razem z innymi śpiewają i modlą się do Boga. Gdy dorosną, będą postępować podobnie.
Udział w nabożeństwie to niewielka część życia chrześcijańskiego. Bądźmy dobrym przykładem życia z Bogiem dla swoich domowników w każdych okolicznościach. Dbajmy przy tym o szczerość i wszystko niech się u nas dzieje w miłości. Ufajmy, że Bóg okaże nam łaskę i nie tylko tu na ziemi będziemy Mu służyć z naszymi synami i córkami, z naszą młodzieżą i z naszymi starszymi. Będziemy razem ze swoją rodziną w Królestwie Bożym! Amen.