Jak to się stało, że Józef i Maria, Judejczycy z rodu Dawidowego, żyli gdzieś hen daleko w północnej Galilei, sto czterdzieści kilometrów od stolicy, a do tego w Nazarecie? Ciśnie mi się tu do głowy kilka myśli. Przede wszystkim ta, że z powodu grzechów Salomona, syna Dawidowego, nastąpił powolny upadek tej dynastii królewskiej. Rozpad Izraela na dwa oddzielnie zarządzane państwa i późniejsze uprowadzenie Judejczyków do niewoli babilońskiej dopełniło miary ich rozproszenia. Możliwe też, że przodkowie Józefa utracili prawa do przydzielonej im ziemi w Judei i zmuszeni byli poszukać sobie innego miejsca do życia. Niewykluczone także, że do Galilei zaprowadziło ich umiłowanie przyrody i spokoju, bo męczył ich klimat i hałaśliwość życia w pobliżu Jerozolimy. Tak czy owak, Józef z Marią wylądowali daleko od rodzinnych stron, w miejscowości o złej sławie. I pomyślmy: Kto dzisiaj wiedziałby o Józefie i Marii z Nazaretu, gdyby nie to, że Niebiański Ojciec wybrał ich, by u nich narodził się i wyrósł Jezus - wcielony Syn Boży? Kto na szerokim świecie słyszałby dziś o Nazarecie, gdyby nie to, że Jezusa nazwano 'prorokiem z Nazaretu'?
Posłużmy się tym obrazem do zilustrowania duchowych losów człowieka na ziemi. Wszyscy ludzie zostali stworzeni do chwalebnego życia w bliskiej więzi z Bogiem. Jednakże z powodu grzechu Adama nasi przodkowie utracili prawo do życia w raju. Staliśmy się wygnańcami i tułaczami. Dopiero osobista wiara w Jezusa Chrystusa przywraca nas do istnienia! Zwięźle, a zarazem całościowo, myśl tę oddaje Słowo Boże: Przeto pamiętajcie o tym, że wy, niegdyś poganie w ciele (...), byliście w tym czasie bez Chrystusa, dalecy od społeczności izraelskiej i obcy przymierzom, zawierającym obietnicę, nie mający nadziei i bez Boga na świecie. Ale teraz wy, którzy niegdyś byliście dalecy, staliście się w Chrystusie Jezusie bliscy przez krew Chrystusową [Ef 2,11-13].
Ta prawda Słowa Bożego może i ma też indywidualne, osobiste zastosowanie w naszym życiu. Możliwe, że z jakiegoś powodu jesteśmy gdzieś daleko od miejsca swojego przeznaczenia, w jakimś naszym "nazarecie". Nieważne, czy doszło do tego z powodu grzechu, chęci poprawienia sobie losu czy może błędnych decyzji naszych bliskich. Wiedzmy, że nawet bez wizyty anioła, w każdej chwili Duch Święty może nawiedzić nas tam, gdzie jesteśmy, i zainicjować albo odnowić w nas obecność Jezusa. Bądźmy pewni, że Pan Jezus nie wstydzi się ani się nie boi żadnego naszego "nazaretu". On zamieszkał w mieście zwanym Nazaret, aby się spełniło, co powiedziano przez proroków, iż Nazarejczykiem nazwany będzie [Mt 2,23]. Dzisiaj wiemy, że z Nazaretu może być naprawdę coś dobrego - Jezus z Nazaretu!
Na okoliczność cudu Wcielenia Syna Bożego, zapoczątkowanego w galilejskim Nazarecie, pragnę tego i dla każdego z nas. W ślad za apostołem Pawłem modlę się do Boga, by sprawił według bogactwa chwały swojej, żebyście byli przez Ducha Jego mocą utwierdzeni w wewnętrznym człowieku, żeby Chrystus przez wiarę zamieszkał w sercach waszych [Ef 3,16-17]. W zbliżające się święta uczcijmy Pana Jezusa zaproszeniem Go, by zamieszkał w naszych 'nazaretach'. Po wielu 'lepszych' miastach izraelskich zostały dzisiaj już tylko ruiny. Nazaret wszakże tętni życiem...