Strumienie na pustyni - 11 kwiecień |
Autor: L.B.Cowman | |||
czwartek, 11 kwietnia 2019 00:36 | |||
Co mówię wam w ciemności, opowiadajcie w świetle dnia. (Mt. 10, 27) Aby Pan mógł do nas przemówić, często wprowadza nas w mrok. W mrok dotkniętej śmiercią rodziny, gdzie utrapienie zawiesiło zasłonę, która pozbawiła nas pełni radości i światła. W mrok samotnego, zapomnianego przez wszystkich świata, spowodowanego fizyczną niemocą. W mrok jakiegoś wielkiego nieszczęścia i gorzkiego rozczarowania. Wtedy Bóg zaczyna otwierać swoje tajemnice. Oku, oślepionemu ostrym światłem ziemskich spraw, daje możliwość zobaczyć gwiazdozbiory Nieba, a dla ucha umożliwia rozróżnianie cichych dźwięków Jego głosu, który bywa zagłuszony zgiełkiem i krzątaniną ziemskiego życia, gubiąc się wśród jego szumu i wrzawy. Lecz takie objawienia pociągają za sobą odpowiedzialność – „opowiadajcie w świetle dnia,... głoście na dachach”. Nie będziemy długo przebywać w mroku, lub zamknięci w swojej izbie. Za „chwilę” otrzymamy powołanie, aby zająć miejsce wśród odmętów i burz życia. I kiedy nadejdzie ten moment, będziemy zobowiązani głosić „w świetle dnia” to, czego nauczyliśmy się przebywając w mroku. I w tym właśnie znajdziemy nowy sens cierpień, przy których najcięższą dolą jest pozorna bezcelowość istnienia. „Jakiż jestem nieużyteczny!”, „Cóż mogę uczynić aby pomóc cierpiącej ludzkości?”, „Co za sens w utracie drogocennego «olejku nardowego» mojej duszy?” Takie bywają rozpaczliwe wołania człowieka cierpiącego. W tym wszystkim Bóg ma głęboki cel. Odsuwa swoje dziecko od ziemskich spraw, aby je podnieść na wyższy stopień społeczności ze sobą, by mogło rozmawiać z Nim twarzą w twarz, a następnie nieść Jego Słowo współbraciom u podnóża góry. Czy te czterdzieści dni, spędzone przez Mojżesza na górze, były bezowocne, lub te, które spędził Eliasz na Horebie, albo lata przeżyte przez apostoła Pawła w Arabii? Nie ma skróconej drogi do życia wiary, która jest warunkiem zwycięstwa nad grzechem. Konieczne są dla nas chwile odosobnienia dla rozmyślań i społeczności z Bogiem. Jak nasze ciało potrzebuje pokarmu, by żyć, tak dla duszy nieodzowne są wierzchołki gór, aby obcować z Bogiem; doliny ciszy pod cieniem wielkiej skały; noce gwiaździste, kiedy mrok pokrywa otaczający świat materialny i cisza powstrzymuje krzątaninę życia, odkrywając przed oczyma duszy horyzonty tego, co nie posiada granic i jest wieczne. Tylko w takich warunkach umacnia się w nas świadomość obecności Bożej i dusza może powtórzyć z psalmistą: „Bliski jesteś, Panie” (Ps. 119, 151). Niektóre serca podobne są do kwiatów, które u schyłku dnia rozwijają się w całej swej piękności.
|