Sukces czy porażka? (cz.1) Drukuj Email
Autor: Maciek Maliszak   
niedziela, 17 marca 2013 02:00

W Kościele od wielu lat trwa zażarta dyskusja między chrześcijanami, którzy twierdzą, że życie chrześcijanina jest (czy też raczej powinno być) pasmem nieustannych sukcesów a tymi, którzy całe chrześcijańskie życie chcieliby widzieć odziane we włosiennice. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że współcześni chrześcijanie żyją w swoistym dyskursie prowadzonym między „teologami” sukcesu a ich przeciwnikami.

Dyskurs ten prowadzony jest często w języku, któremu daleko do chęci zrozumienia stanowiska drugiej strony. I jak to często bywa ze sporami ideologicznymi prowadzi on do podziału Kościoła i tworzenia teorii, które mają na celu udowodnienie jedynie swoich racji.

Podejmijmy więc próbę uporządkowania i zracjonalizowania tej dyskusji. Najpierw zdefiniujmy czym jest sukces. Następnie spójrzmy co o tym mówi Słowo Boże.

W potocznym ujęciu za sukces uznaje się stan posiadania przez człowieka dóbr materialnych i wartości pozamaterialnych uznawanych społecznie za pożądane. W tym ujęciu sukcesem jest posiadanie. A człowiekiem sukcesu jest ktoś, kto: posiada dobra trudno osiągalne i luksusowe; ponadto człowiek taki powinien cieszyć się społecznym szacunkiem i być uważany przez innych za autorytet lub „punkt odniesienia” itp. Obraz człowieka sukcesu dopełniany jest zazwyczaj udanym życiem rodzinnym, atrakcyjnością fizyczną/seksualną i oczywiście zdrowiem. Wielu chrześcijan przyjmuje właśnie takie zrozumienie sukcesu, dokładając do powyższego (jakąś) służbę w kościele. I tak mniej więcej powinno wyglądać chrześcijańskie życie według „teologów” sukcesów.

Promowanie takiego zrozumienia chrześcijańskiego sukcesu spowodowało, że część ludzi wierzących zaczęła wręcz panicznie obawiać się tego słowa i chce je wyrugować z chrześcijańskiego słownictwa.

Kto właściwie ma rację w tym sporze?

Nie mam co do tego żadnej wątpliwości, że chrześcijanie nie są i nie mogą być przegranymi. Nigdy nie są to ludzie klęski. Tę pewność daje mi lektura Pisma Świętego. Dlatego też czytamy: "Kto ma uszy, niechaj słucha, co Duch mówi do zborów. Zwycięzcy dam nieco z manny ukrytej i kamyk dam mu biały, a na kamyku tym wypisane nowe imię, którego nikt nie zna, jak tylko ten, który je otrzymuje (Obj. 2:17)". Sam Pan Jezus podkreśla jak ważne jest to, byśmy byli zwycięzcami tak jak On zwyciężył: „Zwycięzcy pozwolę zasiąść ze mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem wraz z Ojcem moim na jego tronie” (Obj. 3:21).

Nasz sukces ma być podobny do tego sukcesu, który osiągnął Jezus w czasie swej ziemskiej posługi. I tutaj dotykamy meritum problemu.

Czym właściwie jest sukces?

Czy sukces jest stanem posiadania? Jeśli tak, to Jezus odniósł klęskę. W końcu czytamy: „ Lisy mają jamy i ptaki niebieskie gniazda, ale Syn Człowieczy nie ma, gdzie by głowę skłonił” (Mt 8:20).

Czy sukces jest równoznaczny z wysoką pozycją społeczną? Jeśli tak, to Jezus odniósł klęskę. Przecież był postrzegany jako „… żarłok i pijak , przyjaciel celników i grzeszników” ( Mt 11:19; Łk 7:34 ).

Czy sukces oznacza, że jesteśmy popularni i lubiani? Jeśli tak, to Jezus odniósł klęskę. Pamiętamy przecież, że na słowa Piłata: „Cóż więc mam uczynić z tym, którego nazywacie królem żydowskim?” ludzie w Jerozolimie krzyczeli: „Ukrzyżuj go!” (Mk 15:11-15).

Sukces Jezusa polegał na czymś innym. On: „… wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; a okazawszy się z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej” (Flp 2:7-8). Zwycięstwo Jezusa polegało na wypełnieniu woli Jego Ojca.

Przyjrzyjmy się innej definicji sukcesu:

działanie na najwyższym poziomie możliwości jednostki, w kierunku spełnienia jej marzeń i pragnień przy jednoczesnym zachowaniu równowagi pomiędzy wszystkimi płaszczyznami życia.*

Tak zdefiniowany sukces był widoczny w życiu Jezusa. Całe ziemskie życie Jezusa nacechowane było determinacją spełnienia w sposób doskonały woli Bożej. Lektura Ewangelii utwierdza mnie w tym, że działał On na najwyższym poziomie „swoich możliwości”.

Ten poziom był tak wysoki, że Jezus był w stanie przyjąć pohańbienie, odrzucenie, oplucie, znieważenie, ubiczowanie, ukrzyżowanie a nawet odłączenie od Ojca z, Którym jest przecież Jedno.

Jednak, by działać na najwyższym poziomie swoich możliwości trzeba mieć jasno sprecyzowane marzenia i pragnienia i jednocześnie zachować przy tym równowagę.

Marzeniem i pragnieniem Jezusa było wypełnić wolę Ojca. Sam mówił to wyraźnie: „ Zstąpiłem bowiem z nieba, nie aby wypełniać wolę swoją, lecz wolę tego, który mnie posłał” (J 6:38). Jasno określony cel życia pozwolił mu na to, by w Getsemane modlić się słowami: „Ojcze, jeśli chcesz, oddal ten kielich ode mnie; wszakże nie moja, lecz twoja wola niech się stanie” (Łk 22:42).

Jasno zdefiniowany cel to jednak za mało by osiągnąć sukces. Niezbędne jest zachowanie równowagi pomiędzy wszystkimi płaszczyznami życia. Chodzi o nic więcej, jak dobrze określoną hierarchię wartości.

W życiu Jezusa hierarchia ta była precyzyjnie określona. Zawsze na pierwszym miejscu stał Bóg Ojciec i bliska relacja z Nim. Widzimy wyraźnie, że Jezus mimo tłumów kłębiących się koło Niego znajdował czas na indywidualną modlitwę (np. Mt 14:23, Mk 1:35, Łk.5:16, Łk 6:12). Nawet w Ogrodzie Getsemane Jezus oddalił się, by być sam na sam ze Swoim Ojcem (Łk 22:40-41).

I właśnie dlatego dzisiaj możemy powiedzieć: „ Zwyciężył lew z pokolenia Judy” (Obj. 5:5) i dodać: „ Bogu niech będą dzięki, który nam daje zwycięstwo przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa. A tak, bracia moi mili, bądźcie stali, niewzruszeni, zawsze pełni zapału do pracy dla Pana, wiedząc, że trud wasz nie jest daremny w Panu” (1 Kor 15:57).

Tak kochani, to prawda: w Jezusie Chrystusie jesteśmy zwycięzcami i osiągniemy zawsze sukces. Jednak musi się to dziać na Bożych zasadach i trzeba nam pamiętać, że nie będzie polegał na posiadaniu różnego rodzaju dóbr materialne lecz dla nas chrześcijański sukces to iść w ślady Jezusa i wypełnić w naszym życiu doskonale Bożą wolę.

Już najwyższy czas zakończyć jałowe rozważania teoretyczne, braterskie kłótnie i spory. Pora wrócić do Słowa i Jego realizacji w naszym życiu. A wtedy Bóg nazwie nas zwycięzcami. I to będzie nasz największy, wieczny sukces, który w przeciwieństwie do ludzkich, nigdy się nie zdewaluuje (Mt 6:19-21).


Koniec części pierwszej

* http://pl.wikipedia.org/wiki/Sukces_%28stan%29 z dnia 12 marca 2013 roku.