Uciekinierzy |
Autor: Piotr Gąsiorowski | |||
czwartek, 28 kwietnia 2011 00:00 | |||
W jakimś sensie każdy człowiek w którymś momencie swojego życia staje się „uciekinierem" i co ciekawe, wszystkich, którzy uciekają, charakteryzują te same cechy. „Życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz, na co trafisz", to życiowe motto bohatera jednego z moich ulubionych filmów oddaje nie tylko fundamentalną prawdę, ale mogłoby być mottem wielu przedstawicieli postmodernistycznego społeczeństwa. Filmowy bohater jest bardzo prostolinijnym, ufnym, dobrym człowiekiem, który postrzega świat i ludzi inaczej niż pozostali. Wszystkim ufa, nikogo nie podejrzewa o złe zamiary. Jego motywacje są tak bezinteresowne, że aż czasami naiwne. Forest Gump staje się rzeczywistym bohaterem i choć przedstawiony jako „niegroźny wariat", w wielu przypadkach reaguje w sposób, w jaki wiele osób chciało by zareagować. Swoją postawą zyskuje uznanie. Jego działanie bardzo rzadko bywa konsekwencją zaplanowanej i przemyślanej strategii. Działa intuicyjnie i prostolinijnie. Uczciwy i oddany tym, których pokochał. Daleki jednak jestem od laudacji Foresta Gumpa. Chciałbym raczej zwrócić uwagę na jego podejście do sytuacji konfliktowych. Gdy Forest napotykał jakąś przeszkodę, której nie potrafił zrozumieć czy pojąć, podejmował ucieczkę. „Biegnij Forest, biegnij!" - to zawołanie przewija się przez cały film. Taka postawa jest nie tylko wymysłem filmowego scenariusza. W rzeczywistości ludzie często uciekają od sytuacji trudnych, dla nich niezrozumiałych. Nawet jeśli zwykliśmy stawiać czoło przeciwnościom, to wciąż istnieją takie aspekty naszego życia, w których podejmujemy ucieczkę. Łatwiej nam się odwrócić i zacząć bieg w nadziei, że problem sam się jakoś rozwiąże. W jakimś sensie każdy człowiek w którymś momencie swojego życia staje się „uciekinierem" i co ciekawe, wszystkich, którzy uciekają, charakteryzują te same cechy. PRZED CZYM UCIEKAMY? Czyż nie jest tak, że na pewnym etapie życia podejmujemy podobną decyzję? Wiedząc, czego Bóg oczekuje, znając Boże standardy, zaczynamy wędrówkę w przeciwnym kierunku? CO KIERUJE UCIEKINIERAMI? Innym powodem jest utrata zaufania. Sądzą, że nikomu nie mogą zaufać, nawet Bóg jest wtedy dla nich zbyt daleki i obcy, by ufać, że proponowana przez Niego droga doprowadzi do właściwego końca. Historia Jonasza połkniętego przez rybę jest znana i często opowiadana. Niniwa - ówczesne centrum życia i handlu, liczące 120 tysięcy mieszkańców - z całą pewnością nie było łatwym polem misyjnym, ale Bóg postanowił zmiłować się nad Niniwjczykami i choć byli wrogami Jego narodu, wysłał tam swojego człowieka - Jonasza. Jonasz nie zgadza się z tym, co ma nastąpić. Choć wie, kim jest zleceniodawca, nie podoba mu się to, co ma stać sięz mieszkańcami Niniwy. W jego przekonaniu powinni ponieść karę, a nie zostać uratowani. Jonasz wie lepiej i... zaczyna swój bieg, wpędzając się w sytuację charakterystyczną dla wszystkich podejmujących ucieczkę. Uciekając od Boga, popadamy w problemy. Uciekając, narażamy się na niebezpieczeństwa. Wraz z uciekinierami cierpią inni. Prędzej czy później trzeba będzie ponieść konsekwencje ucieczki. Jonasz został wyrzucony za burtę, znalazł się w rozszalałym morzu. Do kogo mógł mieć pretensje? Czy mógł obarczyć odpowiedzialnością innych? Sam przecież wyznał swoim współtowarzyszom, że jest przyczyną nieszczęścia, które ich spotkało. Wiedział, że ponosi konsekwencje swojej decyzji. UCIEKAJĄC, BIEGNIEMY DONIKĄD, WRACAJĄC - ODZYSKUJEMY CEL I ZNACZENIE RATUNEK DLA UCIEKINIERA W chwili, gdy człowiek ucieka i sądzi, że już nikt nie jest nim zainteresowany, Bóg z niego nie rezygnuje i przychodzi mu z pomocą. Nader często człowiek nie zauważa wyciągniętej ręki Ojca czekającego w progu domu, gotowego otworzyć swoje ramiona, by przyjąć uciekiniera i wyprawić ucztę. W chwili, gdy człowiek ucieka i sądzi, że już nikt nie jest nim zainteresowany, Bóg z niego nie rezygnuje i przychodzi mu z pomocą. Gdy tylko uciekinier przestaje biec i oddalać się od Boga, a ponownie zmierza drogą do Boga, odkrywa, że Bóg uprzedza Jego działanie. Jonasz wyszedł na ulicę wielkiego miasta, ostrzegając jego mieszkańców o zbliżającym się końcu. Gdyby taka sytuacja miała miejsce współcześnie, to zostałby okrzyknięty wariatem i maniakiem religijnym. Jonasz nie tylko odbył trzydniową drogę, ale również ludzie się nawracali. Nawracali się, bo Bóg przygotował drogę Jonaszowi. Zawsze, gdy zmierzamy drogą razem z Bogiem, On działa i poprzedza nasze zaangażowanie i nasz wysiłek. Nie zostawia człowieka samego z jego dylematami i zadaniami, a wspiera go i pomaga iść wyznaczoną drogą. Niniwijczycy się nawrócili, więc powinien to być najlepszy moment na zakończenie historii Jonasza. Jednak to nie koniec jego biegu. On wciąż narzeka i dopiero teraz możemy zobaczyć, jaki był prawdziwy powód Jonaszowej ucieczki. Wcale nie brak wiary lub nieznajomość Boga, raczej odwrotnie. Jonasz oświadcza: „Wiedziałem, wiedziałem, że zrobisz tak, a nie inaczej. Wiedziałem, że jesteś Bogiem pełnym miłosierdzia i dobroci, i zamiast ukarać tych nędznych Niniwijczyków, dałeś im kolejną szansę". Boże działanie odbiegające od naszych wyobrażeń i oczekiwań - czy to nie jest wystarczający powód do odwrócenia się od Boga i rozpoczęcia drogi bez Niego? Najlepsze, co człowiek może zrobić, to nie tylko nie uciekać od Boga, ale pozwolić Mu na działanie w nadziei, że uczyni go współuczestnikiem swojego dzieła. Każdy chce, aby jego życie miało cel i znaczenie. Uciekając od Boga, nigdy tego nie osiągniemy. I choć życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz, na co trafisz to pamiętajmy, że jest ktoś, kto nie tylko wie, na co trafimy, ale sam „umieścił czekoladki w pudełku"! Artykuł publikujemy za zgodą wydawnictwa "Nasze Inspiracje" (2/2004)
|