Czy czasami nie towarzyszyło Ci, Czytelniku, przemożne pragnienie, by uczyć się, uczyć jak najwięcej, aby w życiu popełnić jak najmniej błędów? Mnie często. Błędy, niepowodzenia wydawały się być przekleństwem, oznaką przegranej, zaprzeczeniem tak pożądanego idealnego życia. Czy rzeczywiście? Żyjąc na ziemi jesteśmy na nie skazani – jest to cześć naszej grzesznej natury. Nie jest to kara za grzech, ale jego konsekwencja. Myśląc o błędach przypomina mi się dialog, który powtarzał się dość często:
A.: - Zobacz O. tego się nauczyłyśmy, to już wiemy! Na pewno w przyszłości nie zrobimy takiego błędu!O.: - Tak, masz rację – tego błędu już nie popełnimy. Ale nie martw się… jest mnóstwo innych, które zrobimy….
Ta perspektywa zawsze bardzo mnie przytłaczała… Jednak tak nie musi być. Błędy mogą pogrążyć nas w rozpaczy, depresji, ale mogą też skierować w ramiona Chrystusa, by znaleźć się w Nim, nie mając własnej sprawiedliwości, opartej na zakonie, lecz tę, która się wywodzi z wiary w Chrystusa, sprawiedliwość z Boga, na podstawie wiary (Fil 3:9). Świadomość własnej ułomności, własnych ograniczeń i słabości pozwala nam dojrzeć jak niesamowita jest miłość Chrystusa do nas. On, który kochał i był kochany doskonałą miłością Ojca, ukochał również upadłe stworzenie (polecam świetny artykuł Bartosza Sokoła Jesteśmy cenni, gdyż Chrystus nas pokochał (1) ). Nie tylko pokochał, ale też odkupił.
Bóg w Chrystusie świat z sobą pojednał, nie zaliczając im ich upadków ( 2 Kor 5:19)
…wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej, i są usprawiedliwieni darmo, z łaski jego, przez odkupienie w Chrystusie Jezusie, którego Bóg ustanowił jako ofiarę przebłagalną przez krew jego, skuteczną przez wiarę, dla okazania sprawiedliwości swojej przez to, że w cierpliwości Bożej pobłażliwie odniósł się do przedtem popełnionych grzechów (Rzym 3, 22-25)
Każdy błąd, każda słabość, każdy upadek jest dowodem na to, że nieustannie i coraz bardziej potrzebujemy Chrystusa. Kiedy więc zdamy sobie z tego sprawę, przestajemy chować się za maską samousprawiedliwienia. Nie warto tłumaczyć się samemu sobie, szukać powodów oraz winnych. Każdy taki logiczny wywód prowadzi to źródła – skażonego grzechem świata i grzesznej natury człowieka. Jednak zwycięstwo nad grzechem zostało już odniesione na krzyżu Golgoty! Jezus Chrystus wymazał obciążający nas list dłużny, który się zwracał przeciwko nam ze swoimi wymaganiami, i usunął go, przybiwszy go do krzyża (Kol 2:14). A umarł za wszystkich, aby ci, którzy żyją, już nie dla siebie samych żyli, lecz dla tego, który za nich umarł i został wzbudzony (…) Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe (2 Kor 5:15,17).
Rozkoszą jest świadomość tego, że pomimo moich wszystkich błędów i słabość Chrystus mnie kocha. Wspaniale jest zdać sobie sprawę, że mogę ukryć się w Jego sprawiedliwości – On, który jedynie jest Doskonały, zapłacił karę za moje upadki i nie będą mi one policzone. Jak dobrze jest wiedzieć, że Jezus Chrystus może mnie zmieniać i przekształcać na swoje podobieństwo. Sama z siebie tego nie potrafię, to jest możliwe tylko dzięki Niemu – On powiedział: Trwajcie we mnie, a Ja w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie (Jan 15:4-5).
Co znaczy „być ukrytą w Chrystusie”? Dla mnie jest to rozkoszowanie się Jego miłością, czerpanie radości i szczęścia z faktu, że On mnie kocha. Gdy ukryłam się w Chrystusie zaczęłam z innej perspektywy patrzeć na własne błędy. Już nie słyszę pogrążającego w rozpaczy szeptu wytykającego mi własne ułomności i indolencję. Moja niedoskonałość jest częścią mojej ludzkiej natury, kiedy więc popełnię błąd, uciekam w ramiona Chrystusa. Zanurzając się w Jego przebaczeniu, doświadczam słodyczy Jego niesamowitej, ogromnej i niezrozumiałej dla mnie miłości. Słabnąc widzę jak bardzo Go potrzebuję. Błędy otwierają mi oczy na to, że w tak wielu aspektach mój umysł potrzebuje odnowienia (Rzym 12:2; Efez 4:23) – proszę więc, by On mnie przemieniał. Natomiast bolesne upadki pokazują, że stary człowiek jeszcze nie umarł i kierują mój wzrok na krzyż.
Błędy, słabość, upadki… to wszystko przypomina nam, że jesteśmy jeszcze tu na skażonej ziemi i w skażonym ciele – jesteśmy ludźmi, którzy potrzebują Chrystusa. Dlatego zamiast oszukiwać się samousprawiedliwianiem, mamić kłamstwem, że może uda mi się idealnie przeżyć życie, zamiast celować w perfekcyjności i udawać, że sama z siebie potrafię być „świętą”, chcę znaleźć się w Nim, nie mając własnej sprawiedliwości, opartej na własnych dobrych uczynkach czy zdolnościach, lecz tę, która się wywodzi z wiary w Chrystusa, sprawiedliwość z Boga, na podstawie wiary.
Przypisy:
1. http://www.nalezecdojezusa.pl/index.php/blogi/bartosz-sokol/item/329-jeste%C5%9Bmy-cenni-gdy%C5%BC-chrystus-nas-pokocha%C5%82