Standard 1. Prawdziwy chrześcijanin rozważa Słowo Boże, modli się i napełniony Duchem Świętym codziennie pielęgnuje społeczność z Panem Jezusem Chrystusem. Z chwilą nowego narodzenia stało się to wielką potrzebą jego serca. Rozmiłował się w Bogu i Jego Słowie. Z serdecznym oddaniem i przyjemnością trwa w związku z Panem, a społeczność nasza jest społecznością z Ojcem i z Synem jego, Jezusem Chrystusem [1Jn 1,3].
Czy tak jest w naszym życiu? Czy ciągnie nas do czytania Biblii? Czy w naszej głowie i w sercu trwa nieustanna wymiana myśli i rozmowa z Bogiem? Czy Duch Święty na stałe w nas zamieszkuje i nas prowadzi? Pytam, bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi [Rz 8,134]. Pytam, bo uczniowie Jezusa powinni zawsze się modlić i nie ustawać [Łk 18,1]. Pytam, bo szczęśliwy jest ten, kto […] ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą [Ps 1,1-2].
Upewniamy się, że tak właśnie jest w naszym życiu?
Wspaniale. O to właśnie chodzi. Błogosławiony ów sługa, którego pan jego, gdy przyjdzie, zastanie tak czyniącego [Łk 12,43]. Oznacza to, że jesteśmy na właściwym kursie. Idziemy drogą życia. Tak trzymać!
A co, jeżeli tak nie jest? Co robić, gdy nie ciągnie nas do Biblii, gdy o modlitwie przypominamy sobie przed jedzeniem albo w niedzielę, na nabożeństwie? Co robić, gdy w naszej głowie zajętej tysiącem spraw brakuje na co dzień miejsca na sprawy duchowe? Jak to rozumieć, że imię Jezus już nie wywołuje w nas żadnego drżenia serca, żadnej ekscytacji? Co robić, gdy odkrywamy w sobie coś takiego, że bez zmrużenia oka całymi godzinami potrafimy oglądać mecz lub jakiś film, a zasypiamy nad Biblią lub podczas kazania?
Jeżeli tak jest, jeżeli coś takiego z nami się dzieje, to przede wszystkim – błagam – dłużej już nie przechodźmy nad tym do porządku dziennego. Trzeba uznać przed Bogiem swój grzech zaniedbania lub duchowej powierzchowności. Takie objawy świadczą, że nasze serce nie przylega do Pana Jezusa, że miłujemy świat i rzeczy które są na świecie. Porzuciliśmy swoją pierwszą miłość i koniecznie trzeba nam do niej powrócić. Jak to zrobić? Do wierzących, którzy znaleźli się w takim stanie, Pan Jezus mówi: Oto stoję u drzwi! Pukam. Jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim ucztował, a on ze mną [Obj 3,20]. Zwróćmy uwagę na to, jak wspaniałomyślny jest Pan. Nie czeka, aż my zapukamy do Jego drzwi. Przychodzi do nas. Trzeba nam otworzyć Mu jak najprędzej, upaść na kolana i serdecznie przeprosić naszego Zbawiciela i Pana, że się tak zaniedbaliśmy w miłości do Niego. Trzeba prosić, aby ponownie napełnił nas Duchem Świętym. Trzeba odnowić nasze śluby i w myśl Słowa Bożego: Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej [Łk 10,27] oddać swe serce Panu! Każdy z nas powinien to zrobić osobiście i we właściwy mu sposób.
Tak upewnieni znowu możemy spać spokojnie. Uczyć się, pracować, pełnić swą rolę w społeczeństwie i z podniesioną głową wyglądać dnia, gdy Pan Jezus przyjdzie, by zabrać nas do Siebie.
PS. Tekst napisany w nawiązaniu do Upewnij się! Wkrótce: Upewniamy się - 2.
|