7. Prawdziwy chrześcijanin trwa we wspólnocie z innymi naśladowcami Jezusa Chrystusa. Pierwsi chrześcijanie z pewnością odczuwali silną potrzebę spotykania i trzymania się razem. Trwali oni w nauce apostołów, we wspólnocie, razem łamali chleb i nie ustawali w modlitwie. Każda osoba była przejęta lękiem przed panem, ponieważ za sprawą apostołów działo się wiele cudów i znaków. A wszyscy wierzący trzymali się razem i mieli wszystko wspólne. Sprzedawali przy tym posiadłości oraz mienie i uzyskane w ten sposób środki dzielili między sobą, zgodnie z tym, jaką kto miał potrzebę. Codziennie też jednomyślnie gromadzili się w świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali pokarm z wielką radością i w prostocie serca [Dz 2,42-46]. Społeczność świętych nie ograniczała się do obecności na nabożeństwie raz w tygodniu, ani też do spotkań domowych. Zgromadzali się wszyscy razem, lecz mieli także społeczności domowe. Połączyła ich wiara w Jezusa Chrystusa i wynikająca z tej wiary miłość wzajemna. Nie potrafili i nie chcieli żyć w odosobnieniu.
Tak jest i dzisiaj. Kto miłuje Pana, miłuje również Jego naśladowców - a co za tym idzie - ma silną potrzebę spotykania się z nimi. Każdy, kto wierzy, że Jezus jest Chrystusem, narodził się z Boga. A każdy, kto kocha Ojca, kocha również Jego dziecko. Naszą miłość do dzieci Bożych poznajemy po tym, że kochamy Boga i spełniamy Jego przykazania [1J 5,1-2]. My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do życia, ponieważ kochamy braci [1J 3,14]. Mając w sercach wzajemną miłość chrześcijanie mocno garną się do siebie. Lubią razem przebywać, poznawać i uwielbiać Boga, uczyć się, pracować, odpoczywać i pomagać sobie wzajemnie. Nie zawsze jednakowo jest to możliwie, ale takie zapotrzebowanie noszą w sercach. Gdy tylko otwiera się im możliwość spędzenia z braćmi i siostrami chociażby jednej godziny, natychmiast z takiej okazji korzystają. Nie izolują się i nie dają się zamknąć w ciasnym kręgu kilkuosobowej grupy.
A jak jest z tobą? Upewniasz się, że masz w sercu taką miłość do świętych? Ciągnie cię do zboru? Chciałbyś częściej widywać się z braćmi i siostrami? Radujesz się na myśl, że zbliża się pora nabożeństwa? Odczuwasz w kontaktach z wierzącymi potrzebę czegoś więcej, niż tylko niedzielnego zgromadzenia? Pragniesz gościć ich u siebie w domu i wsłuchać się w bicie ich serca? Obchodzi cię to, co przeżywają? Bardzo dobrze. Oznacza to, że jesteś prawdziwym uczniem Jezusa. Po tym wszyscy poznają, że jesteście moimi uczniami, jeśli jedni drugich darzyć będziecie miłością [Jn 13,35]. To dlatego, gdy ktoś ze zboru zawiera związek małżeński lub przeżywa jakiś życiowy sukces, chcesz mieć udział w jego radości. Radujcie się z radosnymi, płaczcie z płaczącymi [Rz 12,15]. To dlatego razem z braćmi i siostrami uczestniczysz w pogrzebie ich bliskich i starasz się być blisko nich w ich chorobie. Po prostu, jesteś chrześcijaninem. Miłujesz braci.
A co, jeśli męczy cię społeczność z wierzącymi? Co, jeśli z trudem przetrzymujesz dwie godziny niedzielnego zgromadzenia i czym prędzej czmychasz, nie czekając nawet na jego zakończenie? Co, jeżeli nie przychodzi ci do głowy, aby zaprosić wierzących do swojego mieszkania, a jeśli tak, to tylko po to, żeby założyć "kościół domowy" i w ogóle przestać chodzić na nabożeństwa? Co, jeśli nie obchodzą cię ich urodziny, rocznice i życiowe sukcesy? Jeżeli tak jest, jeżeli osobiście nie znasz połowy braci i sióstr w zborze, i nie odczuwasz potrzeby bliższej z nimi społeczności, to znaczy, że nie ma w tobie miłości Chrystusowej. Potrzebujesz odrodzenia serca! Wiedz, że ludzie ze zboru cię kochają. Nasze serca są szeroko otwarte. To nie u nas jest wam ciasno. Ciasno jest w waszych wnętrzach. W imię wzajemności - jak do dzieci mówię - otwórzcie się i wy szeroko [2Ko 6,12-13]. Padnij na kolana i proś Boga, aby wypełnił cię Jego miłością do chrześcijan. Zacznij może od drobnych gestów. Zostań po nabożeństwie dłużej. Okaż komuś bliższe zainteresowanie, dowiadując się, co aktualnie przeżywa. Zaangażuj się w działalność zboru, co z pewnością pogłębi twoje relacje z innymi. Nie opuszczajmy przy tym wspólnych spotkań, co jest u niektórych w zwyczaju... [Hbr 10,25].
Jedno jest pewne. Odnowiona miłość wskaże ci drogę do bliższych relacji z ludźmi wierzącymi i będziesz miał z tego wiele radości.
PS. Jest to przedostatni tekst napisany w nawiązaniu do Upewnij się! Wkrótce posumowanie :)
|