Tymczasem Biblia stawia świadectwu chrześcijańskiemu określone wymagania. Zobaczmy to na przykładzie cudu oczyszczenia trędowatego. Gdy Jezus zszedł z góry, ruszyły za Nim rzesze ludzi. Wówczas podszedł do Niego trędowaty, pokłonił Mu się i powiedział: Panie, gdybyś tylko zechciał, mógłbyś mnie oczyścić. Na te słowa Jezus wyciągnął rękę, dotknął go i oznajmił: Chcę, bądź oczyszczony! I trąd natychmiast ustąpił. Pamiętaj — powiedział Jezus — nie mów o tym nikomu, lecz idź, pokaż się kapłanowi i tak jak nakazał Mojżesz, złóż ofiarę za swoje oczyszczenie. Niech to będzie dla nich świadectwem [Mt 8,1-4].
Zacznijmy od tego, że Jezus Chrystus od samego początku swej służby zadziwiał ludzi niezwykłością nauczania. Jednym z Jego wielkich przemówień było tzw. Kazanie na Górze. Gdy Jezus skończył mówić, tłumy były zdumione Jego nauczaniem. W odróżnieniu od znawców Prawa uczył bowiem jak ktoś, na kim spoczywa władza [Mt 7,28-29]. I o to chodziło. Chrystusowi Panu zależało na tym, aby ludzie chcieli słuchać Jego nauki i aby zaczęli stosować ją w życiu!
W opowieści o uzdrowieniu trędowatego warto zwrócić uwagę na zadziwiającą i budującą dostępność Jezusa. Pan nie unikał kontaktu z ludźmi i nie chodził z obstawą. Nawet człowiek trędowaty mógł podejść do Jezusa. Jak to było możliwe, skoro - z racji swej choroby - miał prawny zakaz zbliżania się do ludzi? Być może z takich samych powodów, jak w czasach obecnej pandemii. I dzisiaj przecież tak bywa, że gdy ktoś jest przyparty do muru, to nie zważa na rygory sanitarne i za wszelką cenę dąży do rozwiązania swego problemu.
Zauważmy też, że zbliżając się do Jezusa, ów człowiek przyjął właściwą postawę. Pokłonił Mu się i wyraził wiarę w boskość Pana Jezusa nazywając Go kyrios, co z greckiego znaczy PAN i odnosiło się do Boga. Z kolei Syn Boży okazał mu niezwykłe współczucie. Ewangelista Marek zauważył, że Jezus pełen współczucia wyciągnął rękę [Mk 1,41]. Dotknął trędowatego człowieka, wypowiedział słowa oczyszczenia i trąd natychmiast ustąpił. Pamiętaj, nie mów o tym nikomu, lecz idź, pokaż się kapłanowi. Skąd taki zdumiewający zakaz rozpowiadania o tym cudzie?
Chrystus Pan miał swoje powody. On przyszedł, aby zbawić ludzi od grzechów, przynieść dar życia wiecznego i pojednać świat z Bogiem. Przyszedł, aby ogłosić nadchodzące Królestwo Boże. Nie chciał więc, by już w pierwszych miesiącach Jego publicznej służby ludzie patrzyli na Niego, jak na uzdrowiciela i cudotwórcę, ani - tym bardziej - jak na mesjasza, który przyszedł odbudować polityczną potęgę Izraela. Tego rodzaju rozgłos tylko utrudniał Synowi Bożemu realizację celu, dla którego pojawił się na ziemi w ludzkim ciele. Chciał mieć więcej czasu na spokojne zaprezentowanie chętnym słuchaczom swej nauki, a nie na codzienne kontakty z tłumem ludzi uganiających się za cudami i korzyścią materialną.
Niezwykle interesująca w tej historii i ważna dla naszego rozważania jest instrukcja dalszego postępowania po cudownym oczyszczeniu z trądu. Pójdź do kapłana i pozwól się zbadać. Jezus w tym wezwaniu oparł się o Słowo Boże zapisane w 14. rozdziale Księgi Kapłańskiej. Cała, określona tym prawem procedura warunkowała powrót oczyszczonego do społeczeństwa. Poddanie się nakazanym przez Prawo czynnościom miało stać się świadectwem dla ludzi z jego otoczenia. Niech to będzie dla nich świadectwem.
Niestety, najwyraźniej człowiek ten nie zastosował się należycie do słów Pana. Być może w ogóle nie poszedł do kapłana, co nie tylko byłoby nieposłuszeństwem – ale co też utrudniło Jezusowi docieranie z nauką o Królestwie Bożym do kolejnych osób. Tak przynajmniej świadczy ewangelista Marek. Ten jednak, gdy odszedł, zaczął rozgłaszać i rozpowiadać o tym, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz musiał przebywać na zewnątrz, w odludnych miejscach [Mk 1,45].
Czego może nauczyć nas powyższa opowieść w temacie składania chrześcijańskiego świadectwa? Po pierwsze, powiedzmy, że trąd jest trafną ilustracją grzechu. Jest on bowiem początkowo bezobjawowy, podobnie jak grzech, gdy zaczyna opanowywać ludzką duszę, przed długi czas działa niezauważalnie i łatwo bywa bagatelizowany. Trąd jest zaraźliwy. Tak też jest z grzechem. Dlatego Biblia wzywa chrześcijan, aby trzymali się z daleka od wszelkiego zła i nie przesiadywali w gronie ludzi bezbożnych. Trąd - podobnie jak grzech - z czasem oddziela od bliskich. Powoli niszczy człowieka i doprowadza go do śmierci, co również upodabnia go do grzechu, albowiem zapłatą za grzech jest śmierć [Rz 6,23].
Po drugie, z historii tej jasno wynika, że każdy grzesznik z problemem swego grzechu może przyjść do Jezusa i dostąpić oczyszczenia. Biblia mówi, że krew Jezusa, Jego Syna, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu. Jeśli zaprzeczamy, że popełniliśmy grzech, sami siebie oszukujemy, jesteśmy dalecy od prawdy. Jeśli przyznajemy się do naszych grzechów, On jest wierny i sprawiedliwy — przebaczy nam grzechy i oczyści nas od wszelkiej nieprawości [1Jn 1,7b-9]. Dzięki wierze w Jezusa Chrystusa w życiu grzesznika naprawdę następuje cud oczyszczenia i przebaczenia mu grzechów!
Po trzecie, w wyniku uniesienia duchowego spowodowanego spotkaniem z Jezusem, rodzi się w człowieku chęć natychmiastowego rozpowiadania o tym całemu światu. Często towarzyszy temu też oczekiwanie z dnia na dzień pełnej akceptacji i zaufania w środowisku wspólnoty chrześcijańskiej. Postawę tę z pewnością wzmacnia wersja błyskawicznej formy przyłączania ludzi do społeczności Kościoła, polegająca na poprowadzeniu ich w tzw. modlitwie grzesznika i na akcie jednoczesnego witania ich w Bożej rodzinie. Niestety, owocem tej praktyki jest powiększające się grono nieodrodzonych duchowo członków wspólnoty, którzy z natury rzeczy wydają w swoim otoczeniu złe świadectwo wiary.
Po czwarte, z całą mocą podkreślmy, że Bóg oczekuje od chrześcijanina, aby składał dobre świadectwo o zbawieniu z grzechów, a w tym nie wystarczą same słowa. Nakazane przez Prawo w Izraelu czynności warunkujące powrót oczyszczonego do społeczeństwa są dobrą ilustracją prawidłowego zachowania człowieka oczyszczonego z grzechu. I bynajmniej nie chodzi tu o uczynki mające na celu dostąpienia zbawienia – ale o zachowanie wynikające z tego, że zbawienie z grzechów naprawdę nastąpiło dzięki krwi Jezusa Chrystusa.
Właściwym symptomem i dowodem zbawienia od grzechu są praktyczne zmiany w życiu. Aby to potwierdzić świeżo upieczony chrześcijanin powinien poddać się ocenie osób trzecich. W jednym z przekładów Pisma Świętego czytamy: ale na świadectwo dla ludu pójdź do kohena i pozwól się zbadać. W ten sposób można zweryfikować prawdziwość nawrócenia. Bywa, że zaślepieni grzechem sami sobie wmawiamy rozmaite zmiany na lepsze. Tylko ludzie, którzy od dawna przyglądają się naszemu życiu widzą, czy już naprawdę opamiętaliśmy się z grzechu, czy wciąż jesteśmy jego niewolnikami.
Innym świadectwem duchowego odrodzenia jest gotowość do poniesienia kosztów nowego życia. Jak oczyszczony z trądu człowiek, aby w pełni powrócić do społeczeństwa, na potwierdzenie odzyskanego zdrowia z radością składał kosztowne ofiary, tak też prawdziwie nawrócony chrześcijanin bez cienia żalu gotowy jest ponieść koszty związane z zaistniałą zmianą. Taką ceną na przykład może być potrzeba zrekompensowania komuś wyrządzonych mu krzywd. W imię rozpoczęcia nowego życia z Jezusem chrześcijanin gotów jest ponieść konsekwencje swoich grzechów. Przestaje kalkulować, liczyć czas i pieniądze. Pragnie dobra innych. Chce podobać się Bogu. W każdy możliwy sposób wydaje dobre świadectwo narodzenia się na nowo.
Uwiarygodnienie świadectwa zbawienia od grzechów wymaga czasu. Zanim oczyszczony z trądu człowiek mógł w pełni powrócić do społeczeństwa, chociaż już był zdrowy, musiał przez kilka tygodni być pod obserwacją kapłana i czekać na jego ostateczny werdykt. Tak i świeżo nawróconej osobie potrzeba czasu i przejścia przez różne próby, aby jej świadectwo nabrało wartości.
Niech to będzie dla nich świadectwem - powiedział Jezus człowiekowi oczyszczonemu z trądu. Nieposłuszeństwo Słowu Bożemu w składaniu świadectwa o Jezusie utrudnia Zbawicielowi dotarcie do kolejnych grzeszników. W jakim sensie? A no w takim, że przedwczesne ogłoszenie nawrócenia człowieka, który po paru miesiącach powraca do starego życia w grzechu, staje się przyczynkiem do zgorszenia słabych w wierze. Albo gdy słowa notorycznie nie pokrywają się z postępowaniem osoby składającej świadectwo, wówczas ludzie są zbulwersowani i przynosi to ujmę imieniu Chrystusa. Albo gdy po ogłoszeniu cudu uzdrowienia trzeba znowu brać lekarstwa, to takie świadectwo staje się antyświadectwem chrześcijańskim. Dlatego z powyższych powodów wołam: Uzyskaj i składaj dobre świadectwo!
Złożenie dobrego świadectwa wymaga czasu i przejścia przez szereg prób. Po akcie pokuty – zanim staniemy na scenie, najpierw trzeba codziennym życiem pokazać, że jesteśmy zbawieni od naszych grzechów. W niektórych przypadkach chodzi o zaprzestanie żerowania na innych, podjęcie pracy i codziennym trudem zaświadczenie o zaistniałej przemianie. Po uzdrowieniu – zanim zacznie się o tym opowiadać, należałoby pójść do lekarza i swoje uzdrowienie potwierdzić badaniami. Po zapaleniu się do jakiejś służby w kościele – najpierw należy dać wyraz gotowości do służby poprzez bezinteresowne wykonywanie prostych czynności na rzecz innych. Dopiero gdy okażemy się wierni w małym, możemy liczyć na to, że zostaną nam powierzone rzeczy większe.
Dlaczego nie można od razu, z dnia na dzień, chwalić się swoimi przeżyciami, decyzjami i duchowymi sukcesami? Bo świadectwo bez pokrycia jest złym świadectwem. Może ono kogoś zgorszyć, a co najmniej - zniechęcić do Chrystusa. Pan chce, abyśmy składali dobre i wiarygodne świadectwo o Nim. Wszakże dobrym świadkiem Jezusa nie zostaje się w jedną noc. Po trzech latach chodzenia z Jezusem apostołowie usłyszeli, że dopiero po napełnieniu Duchem Świętym staną się Jego świadkami. Nie od razu ma się pełny udział w służbie duchowej. O braciach pragnących służyć we wczesnym Kościele Biblia mówi: Niech oni najpierw odbędą próbę, a potem, jeśli się okaże, że są nienaganni, niech przystąpią do pełnienia służby [1Tm 3,10].
Nie od dziś istnieje problem obecności w zborze ludzi ze złym świadectwem. Obawiam się bowiem, że gdy przyjdę, zastanę was nie takimi, jakimi bym chciał i że wy również nie znajdziecie mnie takim, jakim chcielibyście, lecz że może będą swary, zazdrość, gniew, zwady, oszczerstwa, obmowy, nadymanie się, nieporządki; obawiam się, że gdy przyjdę, Bóg mój upokorzy mnie przed wami i że będę musiał ubolewać nad wieloma z tych, którzy ongiś popełnili grzechy i do dziś jeszcze za nie nie odpokutowali, grzechy nieczystości, wszeteczeństwa i rozwiązłości, których się dopuścili [2Ko 12,20-21].
Jeżeli w swoim otoczeniu utraciliśmy właściwe świadectwo – to czym prędzej podejmijmy starania, aby je odzyskać! Jak to zrobić? Przede wszystkim należy ukorzyć się przed Bogiem i przeprosić Go za wydanie złego świadectwa o Jezusie. Następnie trzeba przeprosić ludzi z najbliższego otoczenia, że ich gorszyliśmy swoim zachowaniem. Należałoby przeprosić też społeczność braci i sióstr w Chrystusie – której częścią będąc – zamiast świecić dobrym przykładem – wnosiliśmy w nią duchowy niepokój i konsternację. Jednym słowem, koniecznie trzeba dążyć do naprawienia chrześcijańskiego świadectwa. Dlaczego? Ponieważ nasz Pan, Jezus Chrystus - jako Głowa Kościoła chce, abyśmy składali o Nim dobre świadectwo. Amen!