Polska to miejsce wielu bitew i frontów wojennych. Podróżując po kraju wciąż napotykamy na rozmaite groby żołnierzy, którzy w dawnych latach polegli na naszej ziemi. Każdy szlak bojowy jest naznaczony pomnikami i grobami! Chociaż aktualnie mamy lata tzw. pokoju, to jednak w sferze niematerialnej wciąż toczy się wielka, zacięta wojna duchowa. Zbór znajduje się na szlaku bojowym. Czym jest naznaczony ten szlak? Są na nim pomniki zwycięstwa? Są jakieś groby? Dzisiejsze poselstwo brzmi: Znaczmy nasz szlak grobami pożądania!
Przenieśmy się najpierw do czasów, gdy Izrael opuszczał Egipt po latach niewoli. Synowie izraelscy wyruszyli z Ramses do Sukkot w liczbie około sześciuset tysięcy mężów pieszych oprócz dzieci. A szło z nimi także mnóstwo obcego ludu i trzody, i bydła, bardzo liczny dobytek [2Mo 12,37-38]. Słowo Boże wskazuje, że wśród wychodzących na wolność Izraelitów znaleźli się też ludzie innej narodowości. Jak do tego doszło?
Władza w Egipcie po przejściu anioła śmierci przestała panować nad sytuacją i owej nocy można było zrealizować każdy pomysł. Pobudki tych ludzi mogły być bardzo różne. Niektórzy w przyłączeniu się do Izraelitów najwidoczniej zobaczyli dla siebie jakąś szansę. Może byli dobrymi ich znajomymi i chcieli dzielić z nimi losy życiowe. Wielu z pewnością pociągało niezwykłe działanie Boga Izraela. Ktoś chciał poczuć smak nowej przygody, a jeszcze inni po prostu odczuwali niezadowolenie z dotychczasowego życia i chcieli jakiejś zmiany. W każdym bądź razie wraz z Izraelitami wyszło z Egiptu także mnóstwo obcego ludu.
Izraelici być może nawet ucieszyli się z tej kompanii. Razem raźniej było iść w nieznane. Obecność obcoplemieńców podkręcała poczucie euforii i zdawała się potwierdzać słuszność ich drogi. Skoro tak wielu ludzi poszło z nami, to wszystko na pewno się uda! - być może myśleli. Czy aby na pewno? Jaką rolę faktycznie odegrali ci ludzie w wędrówce Izraelitów po pustyni? Oto jeden z przykładów obnażających prawdę o przydatności obcego ludu dla Izraelitów wędrujących ku Ziemi Obiecanej.
Motłoch [konwertytów z Micrajim] pośród nich, [którzy opuścili swój kraj razem z żydowskim narodem], ogarnęła gwałtowna pożądliwość. Synowie Jisraela też zostali nią owładnięci i zaczęli płakać [wraz z nimi]. I mówili: kto nam da mięsa do jedzenia? pamiętamy ryby, które jedliśmy w Micrajim za darmo, ogórki, melony, pory, cebule i czosnek. A teraz usychają nasze dusze, bo nie ma niczego oprócz manny przed naszymi oczami [4Mo 11,4-6 w przekładzie: TORA, Pardes Lauder, Księga Czwarta, BEMIDBAR].
Motłoch konwertytów z Micrajim – chodzi tu o wielką zbieraninę różnych ludów, które przyłączyły się do Jisraela w czasie jego wyjścia z Micrajim – objaśnia komentarz do tekstu. Od tych ludzi się zaczęło. Najpierw ich ogarnęła gwałtowna pożądliwość, co niestety, nie pozostało bez echa. Swoją postawą zaczęli zarażać synów Izraela, tak że wkrótce narzekał już i lud Boży.
Kogo tacy ludzie mogą dziś ilustrować? W sensie duchowym obrazują oni ludzi nieodrodzonych z Ducha Świętego, którzy przyłączyli się do zboru i zostali przyjęci, pomimo tego, że w głębi duszy nie są dziećmi Bożymi.
A z jakich pobudek nieodrodzeni duchowo ludzie trafiają do zboru i przez pewien czas w nim pozostają? Czasem są to po prostu znajomi lub krewni osób, które świeżo nawróciły się do Boga. W wyniku ich entuzjastycznej namowy także zaczynają brać udział w życiu zboru. Innych przyciąga ciekawość. Chcą poznać nieznaną im wcześniej pobożność. Jeszcze inni pojawiają się w zborze napędzani niezadowoleniem. Rozczarowani swoim kościołem szukają miejsca, które spełniłoby ich oczekiwania. Są i tacy, którym spodobał się w zborze bogaty program dla dzieci, muzyka, dobry mówca, dbałość o rekreację albo częste 'żarełko'. I co? Wydaje się, że idą w tę samą, co lud Boży, stronę, lecz w środku nie są prawdziwymi chrześcijanami.
Członkowie zboru w swej prostolinijności bardzo entuzjastycznie witają duchowych "obcoplemieńców" w swoim gronie. Wreszcie w naszym zborze zrobiło się gwarniej - myślą i cieszą się, że tak różne osoby zaczęły zaglądać do nich w niedzielę. Mało kto pyta o prawdziwość ich nawrócenia. Skoro dołączył do nas nawet ten znany polityk albo przedsiębiorca, skoro są z nami artyści, naukowcy i ci bogaci, to na pewno wszystko jest z nami dobrze i osiągniemy nasz cel. Słowo Boże odkrywa dziś przed nami, że nieodrodzeni ludzie mogą mocno pokrzyżować losy zboru.
Na czym polega niebezpieczeństwo złego wpływu takich osób na zbór? Pozwólmy jeszcze raz przemówić żydowskiemu komentatorowi: Ludzie ci byli tak bardzo owładnięci przez świat materialny, że ich myśli dotyczyły wyłącznie fizycznych przyjemności. Dlatego było tylko kwestią czasu, kiedy zaczną narzekać na jedzenie, jakie spożywali na pustyni. Niestety, kto w głębi swojej duszy miłuje pieniądze, jest hedonistą, kto wciąż ma na uwadze sprawy materialne i wygody życia, ten wcześniej czy później przestanie być zadowolony z drogi wiary, którą kroczy zbór. Mało tego. Zacznie wywierać zgubny wpływ na członków zboru, którzy wcześniej byli radośni i zadowoleni. Także i synowie izraelscy zaczęli na nowo biadać... [4Mo 11,4].
Jak Bóg podszedł do nabrzmiałej sprawy narzekania w szeregach ludu Bożego na brak mięsa? Owszem, zaspokoił ich natarczywe pragnienie, ale zbór bardzo stracił z tego powodu w oczach Bożych. Wkrótce nadleciało nad obóz i opadło na ziemię mnóstwo przepiórek. Wszyscy mogli najeść się tyle mięsa, że aż im nosem wyłaziło. Mięso było jeszcze pomiędzy ich zębami, nie pogryzione, gdy gniew Boga zapłonął przeciwko ludowi i Bóg uderzył lud bardzo srogą plagą. [Mosze] nazwał to miejsce Kiwrot Hataawa, [co znaczy „Groby Pożądania”], bo tam pogrzebano ludzi pożądliwych [4Mo 11,34]. Miejsce w którym ci ludzie umarli z woli Nieba, nazwane jest Kiwrot Hataawa – co oznacza „Groby Pożądania”. Nie zostało ono nazwane „Grobami tych, którzy pożądali”, kiedy bowiem ludzie ci zostali pogrzebani, ich zachłanne pożądania zostały pogrzebane razem z nimi - czytamy w komentarzu.
Czego ta historia uczy nas, chrześcijan? Po pierwsze, stanowi przestrogę przed złym wpływem ludzi nieodrodzonych duchowo. Takie osoby były, są i będą wśród nas. Mówił o tym Jezus w podobieństwie o pszenicy i kąkolu. Nie można ich siłą usuwać z szeregów zborowych, co nie znaczy, że nie należy ich demaskować i strzec się ich wpływu. Trwając w społeczności z Duchem Świętym jesteśmy w stanie rozpoznać, kto żyje według Ducha, a kto według ciała. Bo ci, którzy żyją według ciała, myślą o tym, co cielesne; ci zaś, którzy żyją według Ducha, o tym, co duchowe [Rz 8,5]. Jeżeli ktoś ciągle ma na ustach sprawy materialne, jeżeli nie podejmuje w rozmowie tematów duchowych, to znaczy, że żyje według ciała. Nie narodził się na nowo. Kogoś takiego, oczywiście, nie należy odrzucać, ale też nie można mu pozwolić, aby swoim cielesnym usposobieniem zarażał innych. Mówiąc krótko, należy się wystrzegać ludzi żyjących według ciała i nie ulegać ich sposobowi myślenia.
Po drugie, póki czas, trzeba nam umartwiać to, co w nas jest ziemskiego! Należy sprawdzić siebie samych, czy trwamy w wierze? Czy przypadkiem nie owładnęły nas i nie rządzą nami żądze cielesne i ludzkie racje bytu? Umartwiajcie tedy to, co w waszych członkach jest ziemskiego: wszeteczeństwo, nieczystość, namiętność, złą pożądliwość i chciwość, która jest bałwochwalstwem, z powodu których przychodzi gniew Boży [Kol 3,5-6].
Szlak wędrówki Izraela do Ziemi Obiecanej został naznaczony licznymi grobami. O czym te groby świadczyły? Że ucichło narzekanie. Że poniósł śmierć bunt. Że pogrzebana została niewiara. Że umarła pożądliwość. Podobnie duchowy szlak zboru powinien być naznaczony grobami. Gdy w zborze obecny jest Duch Święty, to bez takich grobów się nie obejdzie!
Znaczmy nasz szlak grobami pożądania! Demaskując fałszywych i cielesnych chrześcijan, jak to zrobiono w pierwszym zborze np. w odniesieniu do Ananiasza i Safiry. Ale także biorąc codziennie swój krzyż i umartwiając pożądanie w sobie! Niech na naszym szlaku będzie wiele takich grobów. Niech każdy będzie mógł powtórzyć za apostołem: Z Chrystusem jestem ukrzyżowany, żyje więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus! [Ga 2,20].
|