Cichość i pokrzepienie |
Autor: A.W. Tozer | |||
piątek, 03 stycznia 2020 00:00 | |||
Komuś nie znającemu rasy ludzkiej można by przedstawić jej opis za pomocą błogosławieństw z Kazania na Górze, biorąc ich odwrotność i mówiąc: "Taka jest rasa ludzka". Cechy ludzkiego życia i prowadzenia się są całkowitym przeciwieństwem przedstawionych tam zalet, o których mówił nasz Pan w pierwszych słowach Kazania na Górze. Zamiast ubogich w duchu - mamy najwyższy rodzaj pychy. Zamiast smutnych - mamy szukających przyjemności. Zamiast cichości - spotykamy arogancję. Zamiast łaknących sprawiedliwości - słyszymy, jak ludzie mówią: "Jestem bogaty, mam wiele bogactw i niczego nie potrzebuję" /Obj. 3.17/ Zamiast miłosiernych - mamy okrutnych. Zamiast czystości serca, zepsutą wyobraźnię. Zamiast pokój czyniących - znajdujemy kłótliwych. Zamiast radości z prześladowań, widzimy jak ludzie oddają ciosy, każdą bronią, jaka jest im dostępna. Z ludzi o takiej moralności składa się cywilizowane społeczeństwo. Atmosfera jest nią wypełniona. Wdychamy to, wypijamy z mlekiem matki. Kultura i wykształcenie przynosi tylko trochę ogłady, ale w zasadzie pozostawia bez zmiany. Cały świat literatury został napisany, by usprawiedliwić ten rodzaj życia jako jedynie normalny. Zdumiewa to tym bardziej, jeśli zrozumie się, że jest to zło, które sprawia, że życie staje się dla nas ciężką walką. Nasze grzechy są przyczyną ataków serca i bardzo wielu innych chorób fizycznych. W takim świecie dźwięk słów Jezusa przychodzi jako coś cudownego i dziwnego, jak nawiedzenie z nieba. Dobrze, że to On przemówił, bo nikt nie mógł zrobić tego lepiej i dobrze jest, gdy Go słuchamy. Jego słowa są istotą prawdy. On nie proponuje jakiejś opinii. Jezus często używał słowa "cichy" w krótkich, zwięzłych zdaniach, a dopiero później wyjaśniał jego znaczenie. W Ewangelii Mateusza Jezus mówi nam o cichości coś więcej i odnosi ją do naszego życia. "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo i uczcie się, że jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje słodkie jest, a brzemię lekkie". /Mat.11.28-30./ Mamy tu przeciwstawione dwie rzeczy: brzemię i pokrzepienie. Brzemię nie jest czymś szczególnie odnoszącym się do bezpośrednich słuchaczy, ale jest to brzemię, pod którym ugina się cała ludzkość. Nie chodzi tu o ucisk polityczny, ubóstwo lub też ciężką pracę. Jest to brzemię o wiele głębszej natury. Brzemię noszone przez ludzkość jest ciężkie i przytłaczające. Słowo użyte przez Jezusa oznacza ciężar aż do wyczerpania. Pokrzepienie jest po prostu uwolnieniem od tego ciężaru. Nie polega to na robieniu czegoś, ale na tym, co na nas przychodzi, gdy kończymy pracę. Jego własna cichość jest tym pokrzepieniem. Przypatrzmy się naszemu brzemieniu. Jest to coś całkowicie wewnętrznego. Atakuje serca, umysł i sięga do wewnątrz. Po pierwsze mamy brzemię dumy. Brzemię samolubstwa jest naprawdę ciężkie. Pomyślcie sami, czy większość smutku nie powstaje, gdy ktoś mówi o nas lekceważąco? Dopóki będziemy sami dla siebie bożkiem, w stosunku do którego musimy być lojalni, dopóty zawsze znajdą się tacy, którym będzie sprawiało przyjemność obrażanie tego bożka. Jaką więc możemy mieć nadzieje na wewnętrzny pokój? Nigdy nie doprowadzi nas do odpocznienia nawet największy wysiłek serca, by obronić się przed każdą obrazą, przed narażeniem honoru, przed złymi opiniami przyjaciół lub wrogów. Prowadzenie takiej walki przez lata powoduje, że to brzemię staje się nie do zniesienia. A jednak synowie tej ziemi ciągle noszą to brzemię, skrupulatnie sprawdzają każde słowo o nich wypowiedziane, skręcają się pod każdą krytyką , odczuwają ból na każdą urojoną obrazę, nie mogą spać, jeżeli ktoś lepiej jest traktowany od nich. Takie brzemię nie musi nas przygniatać. Jezus zaprasza nas do swego odpocznienia w Nim, a cichość jest Jego pokrzepieniem. Cichy człowiek wcale nie martwi się o to, kto jest większy od niego, bo już dawno temu zadecydował, że ocena tego świata nie jest warta zachodu. W stosunku do siebie rozwija miłe poczucie humoru i uczy się mówić do siebie: Cichy człowiek nie jest lękliwą myszą opanowaną poczuciem niższości. Jest raczej w swym moralnym życiu odważny jak lew i mocny jak Samson, ale przestał się kręcić wokół siebie. Przyjął Bożą ocenę swego życia. Wie, że jest beznadziejnie tak słaby, jak powiedział. Ale paradoksalne jest to, że w tym samym momencie wie, że w Bożych oczach ma większą wartość niż aniołowie. W sobie jest niczym, w Bogu - wszystkim. Będzie również uwolniony od ciężaru udawania. Nie chodzi tu mi o obłudę, ale o ludzkie pragnienie wspólne wszystkim, by ukazać światu swą najlepszą stronę. Grzech wmówił nam wiele złych nawyków, a jednym z nich jest fałszywe poczucie wstydu. Prawie nie ma człowieka, który ośmielał by się być takim, jakim jest, bez ulepszania pozostawionego wrażenia. Strach przed odkryciem się gryzie jak szczur ludzkie serca. Człowiek kulturalny obawia się, że spotka człowieka o większej kulturze. Wykształcony obawia się spotkać bardziej wykształconego. Bogaty poci się ze strachu, że pewnego dnia jego ubrania, samochód lub dom, będą wyglądać tanio w porównaniu z rzeczami innego bogatego człowieka. Tak zwane "wytworne towarzystwo" funkcjonuje w oparciu o motywacje tego rodzaju, również biedniejsze warstwy na swym poziomie nie są lepsze. Niech nikt się z tego nie śmieje. Takie brzemiona prawdziwe i stopniowo zabijają ofiary tego zła i nienormalnego sposobu życia. A sposób myślenia nabyty w ciągu wielu lat przez taki stan rzeczy czyni prawdziwą cichość nierealnym marzeniem, niedościgłym jak gwiazdy. Wszystkim ofiarom tej gryzącej choroby Jezus mówi: "Musicie się stać jak małe dzieci". /Mat18.3/ Ponieważ dzieci nic nie porównują. Radują się z tego, co mają, bez odnoszenia tego do czegoś innego. Dopiero gdy dorosną i grzech zacznie siać zamieszanie w ich sercach, pojawia się zazdrość i nienawiść. A wtedy już nie potrafią radować się z tego, co mają, jeśli ktoś ma coś lepszego lub większego. Na ich duszę już w młodym wieku zstępuje ciężar i nigdy ich nie opuszcza aż do chwili , gdy Jezus dokona uwolnienia. Innym źródłem brzemienia jest sztuczność. Jestem pewien, że większość ludzi żyje w ukrytym strachu, że pewnego dnia przez nieuwagę i przypadek jakiś wróg lub przyjaciel zajrzy do ich biednej, pustej duszy. Tak wiec nigdy nie czują się swobodnie. Ludzie na świeczniku są napięci i w ciągłym pogotowiu, że mogą być przyłapani na wypowiedzeniu czegoś pospolitego czy głupiego. Wytrawni podróżnicy obawiają się, że mogą spotkać jakiegoś Marco Polo, który będzie mógł opisać jakiś odległy punkt, w którym oni nigdy nie byli. Ten nienaturalny stan jest częścią naszego smutnego dziedzictwa grzechu, a dodatkowo w naszych czasach jest on jeszcze bardziej pogłębiony całym naszym sposobem życia. Reklama jest oparta na wykorzystaniu tego nawyku udawania. Oferowane są "kursy" w tej lub innej dziedzinie ludzkiej umiejętności odwołujące się bez ogródek do pragnienia ofiar, by zabłysnąć na przyjęciu. Sprzedaje się dużo, książek, ubrań i kosmetyków dzięki wykorzystaniu pragnienia, aby wyglądać inaczej niż jesteśmy naprawdę. Sztuczność jest takim przekleństwem, które zniknie dopiero w momencie, gdy uklękniemy u stóp Jezusa i poddamy siebie cichości. Wtedy nie będziemy troszczyć się o to, co ludzie o nas myślą, o ile Bóg będzie z nas zadowolony. Wtedy najważniejsze będzie to, kim jesteśmy. To, kim jesteśmy w oczach innych ludzi, zajmie dalekie miejsce wśród naszych zainteresowań. Z wyjątkiem grzechu nie ma nic, czego mamy się wstydzić. Tylko grzeszne chęci, by błyszczeć budzą w nas pragnienie, by wyglądać na kogoś innego niż jesteśmy. Świat jest pełen boleści z powodu ciężaru dumy i pozorów. Oprócz cichości Chrystusa nie ma uwolnienia od tego brzemienia. Wytężony wysiłek rozsądku może trochę pomóc, ale siła nawyku jest tak wielka, że nawet jeśli stłumimy go w jednym miejscu, to i tak pokaże się gdzie indziej. Do wszystkich ludzi mówi: "Pójdźcie do Mnie, a Ja wam sprawię pokrzepienie". Pokrzepienie, które On daje jest odpocznieniem w cichości, wspaniałą ulgą, która przychodzi wtedy, gdy uznamy siebie za takich, jakimi jesteśmy i gdy przestaniemy udawać innych. Na początku będzie to wymagać odwagi, ale w miarę, jak będziemy poznawać, że niesiemy to nowe i miłe jarzmo wraz z samym Synem Bożym, przyjdzie i niezbędna łaska. On mówi o tym: "Moje jarzmo" i idzie z jednej strony, podczas gdy my z drugiej. Panie, uczyń mnie jak dziecko. Uwolnij mnie od pragnienia konkurowania z innymi o miejsce, poważanie lub stanowisko. Pragnę być prosty i naturalny, jak małe dziecko. Uwolnij mnie od pozorów i udawania. Przebacz mi moje wyobrażenie o sobie. Pomóż mi zapomnieć o sobie i znaleźć prawdziwy pokój w patrzeniu na Ciebie. Uginam się przed Tobą, abyś mógł mnie wysłuchać, abym w ten sposób mógł znaleźć pokrzepienie - Amen.
|