Czy zastanawiałeś się, dlaczego kiedyś był czas, gdy Pan przydawał do zborów wielu ludzi. Czy pomyślałeś kiedyś dlaczego tak się działo? Albo odwrotnie: dlaczego teraz tak się nie dzieje? Dlaczego dziś, mimo wielu wysiłków, akcji, ewangelizacji tak bardzo mało ludzi nawraca się do Pana? Czy widzisz zbory, placówki, miejscowości, w których od lat jest kilka lub kilkanaście osób mówiących o sobie „uczniowie", zbierających się w imieniu Pańskim przy Bożym Słowie; ten stan tak trwa bez zmiany, bez nowych wierzących. Dlaczego?
Czy w naszych miastach, wioskach i osiedlach Pan nie ma ludzi, którzy mieliby być zbawieni? Jeśli są, to czemu nie są dołączeni do społeczności, dlaczego? Po odpowiedź trzeba sięgnąć do Biblii. W Księdze Dziejów Apostolskich w wielu miejscach powiedziane jest wyraźnie, że „Pan zaś codziennie pomnażał liczbę tych, którzy mieli być zbawieni" (Dz. Ap. 2,47) lub „i poczet uczniów w Jerozolimie bardzo się pomnażał" (Dz. Ap. 6,7). Chcemy wszystkie te miejsca prześledzić i zobaczyć, jak Słowo Boże opisuje sytuacje w zborze, to znaczy jakie spełnione były warunki przez zbór, że „ręka Pańska była z nimi" (Dz. Ap. 11,21). Przed tym naszym rozważaniem konieczne jest przypomnienie sobie słów Pana Jezusa Chrystusa wypowiedzianych do Piotra: „zbuduję Kościół mój" (Mat. 16,18). To Pan sam buduje Swój Kościół, to nie my go budujemy, bo w takim przypadku byłby to Kościół nasz, a nie Kościół Pana Jezusa Chrystusa! Fakt ten potwierdzają słowa zapisane w Księdze Dziejów Apostolskich: „I ręka Pańska była z nimi, wielka też była liczba tych, którzy uwierzyli i nawrócili się do Pana" (Dz. Ap. 11,21). Nawracali się ludzie, bowiem „ręka Pańska była z nimi", z wierzącymi, ze zborem w Antiochii. W innym miejscu czytamy: „Pan zaś codziennie pomnażał liczbę tych, którzy mieli być zbawieni" (Dz. Ap. 2,47). Widzimy wyraźnie, że to „Pan codziennie pomnażał...". Teraz możemy przestudiować tych wybranych kilka miejsc i zobaczyć, jakie warunki spełniał zbór, który Pan codziennie pomnażał.
Bóg przydawał do Zboru tych, którzy mieli być zbawieni, Bowiem zbór stanowił Bożą rodzinę która, odnajdywała i wypełniała wole Bożą
Pierwsze miejsce w Księdze Dziejów Apostolskich mówiące o tym, że „Pan zaś codziennie pomnażał liczbę tych, którzy mieli być zbawieni" (Dz. Ap. 2,47) zapisane jest po pełnym obrazie życia zboru (wiersze 42-46). Zbór odnalazł wolę Bożą i żył jak Boża rodzina, a życie tego zboru podobało się Bogu i On go pomnażał. Zbór „odnalazł" wolę Bożą, bowiem w tym czasie, wkrótce po Pięćdziesiątnicy nie było spisanej nauki apostolskiej. Jeszcze apostoł Paweł nie napisał: „bez ustanku się módlcie", jeszcze nie wskazał on, że śmierć Pańską należy zwiastować przez łamanie chleba i picie z kielicha, a oni już to czynili. Odnaleźli wolę Bożą, byli blisko Pana i co najważniejsze: oni trwali w tym, co czynili. To nie była społeczność, na którą przychodzi się w określonym czasie, aby czytać czy rozważać Słowo Boże; oni trwali w nauce apostolskiej. Oni trwali w łamaniu chleba; śmierć Pańska była stale rozważana. Oni się nie zgromadzali na nabożeństwa modlitewne; oni trwali w modlitwach. To była Boża rodzina, rodzina, która ma społeczność. Napisane jest o tym zborze, że oni „byli razem". To był zbór, który cechowała miłość. Nie mówili o miłości, oni czynili miłość, praktykowali ją: rozdzielali mienie jak komu było potrzeba. Nie wedle zasady równości, ani nie wedle zasady robię dwie, a mnie trzy części, ale rozdzielali wedle zasady: tyle, ile komu potrzeba. Dziś zasada nie tyle zapomniana, ale w ogóle nie znana. Dla zastosowania tej zasady dający musi mieć świadomość, że innemu potrzeba jest więcej i sam dobrowolnie ze swojej części musi zrezygnować. Oni byli świadomi, z czego zrezygnował Mistrz i poszli Jego śladem. Może Paweł miał jako wzór ten właśnie zbór, kiedy pisał: „Takiego bądźcie względem siebie usposobienia, jakie było w Chrystusie Jezusie" (Fil. 2,5). W Słowie Bożym wymienione są nie tylko cechy tego zboru, ale też i charakter ludzi. Czytamy o jednomyślności, radości i prostocie serca. Cóż za wspaniały przykład. Oni byli tacy sami jak my. Grzesznicy uratowani, zbawieni w Chrystusie Jezusie w okręgach niebieskich, ludzie, którzy z łaski Bożej otrzymali cudowny dar: wiarę, i poznali Boże miłosierdzie (por. Ef. 2,1-8). Jeśli jesteśmy jak oni obdarowani tą samą łaską i mający tę samą nadzieję, to skąd ten brak jednomyślności, radości, prostoty serca? Na zakończenie rozważania tego fragmentu Biblii najważniejsza cecha zboru tu opisanego: „A dusze wszystkich ogarnięte były bojaźnią". Czy trzeba ten tekst wyjaśniać? Bojaźń Boża to początek poznania (Przyp. Sal. 1,7), to początek mądrości (Ps. 111,10), to wreszcie nienawidzenie zła (Przyp. Sal. 8,13), bojaźń przedłuża życie (Przyp. Sal. 10,27), ona jest krynicą życia (Przyp. Sal. 14,27). „Nagrodą za pokorę i bojaźń Bożą jest bogactwo, cześć i życie" (Przyp. Sal. 22,4) - a to wszystko oczywiście w wymiarze duchowym: duchowe bogactwo, czyli pełnia łaski; cześć, czyli przebywanie w Bożej chwale, i życie wieczne w obecności Wszechmocnego Stwórcy. Przyłóżmy tę miarę trwania, społeczności, miłości, osobistego charakteru i bojaźni do nas samych, do naszej zborowej społeczności, a być może pytanie „dlaczego?" przestanie być aktualne.
Bóg pomnażał Swój zbór bowiem zwiastowanie przez apostołów ewangelii było zgodne z Bożą wolą.
Apostoł Paweł mówi o „swojej" ewangelii, i ma zapewne ewangelię taką, jaką on głosił, a z tego wynika, że inni głosili inaczej. Ta ewangelia jest oczywista: „Chrystus umarł za grzechy nasze, ... został pogrzebany,... został z martwych wzbudzony..." (1 Kor. 15,3-4). Tak samo zwiastuje apostoł Piotr: „Zabiliście Sprawcę życia, którego Bóg wzbudził z martwych" (Dz. Ap. 3,15), a dalej polecenie: „Przeto upamię-tajcie i nawróćcie się" (Dz. Ap. 3,19). Na takie zwiastowanie zbór pomnożył się do pięciu tysięcy mężów (Dz. Ap. 4,4). Tak zwiastował również Jan Chrzciciel: „upamiętajcie się" (Mk. 1,15), tak też nauczał Pan Jezus: „Upamiętajcie się" (Mat. 4,17). Duch Święty dyktując list do Rzymian w taki sam sposób wykłada naukę o usprawiedliwieniu: człowiek jest grzeszny, potrzebuje zbawienia, bo przez zakon jest tylko poznanie grzechu, zbawienie jest tylko przez wiarę w Jezusa Chrystusa, darmo, z łaski. Czy dziś taką ewangelię głosimy? Ilu ludzi dziś może powiedzieć: byłem grzesznikiem w oczach Boga, teraz też nim jestem, ale uwierzyłem, że Jezus za mnie umarł i Bóg widzi mnie jako usprawiedliwionego w Chrystusie, a wszystko to jest z Jego łaski, nie ze mnie! To On mnie zobaczył, jak szedłem do piekła, to On się ulitował, to On dał Syna, to On dał łaskę, to On zwrócił mój wzrok na Golgotę, to On przekonał mnie o grzechu. Zwiastowanie Piotra było jeszcze mocniejsze. Piotr mówił: „Zabiliście Sprawcę życia" (Dz. Ap. 3,15).
Zwróćmy też uwagę na to, że w tym zwiastowaniu są takie punkty ciężkości:
1. Grzech - „wyście zabili" 2. Zmartwychwstanie - „Bóg wzbudził" 3. Upamiętanie - „przeto upamiętajcie się".
Tak więc człowiek jest grzeszny, w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa jest nadzieja, trzeba:
1. Uwierzyć 2. Upamiętać się 3. Nawrócić się
Dziś się słyszy: podnieś rękę, pomódl się; masz kłopoty - Jezus cię uleczy; chorujesz - będziesz uzdrowiony; wołaj - może cię Bóg usłyszy; wyjdź do przodu. Jakież rozminięcie się z Bożym Słowem! Dlaczego dziś się ludzie nie nawracają? Bo często opowiada się „inną religię", „lepszy kościół", lub „prostsze zbawienie"! Wróćmy generalnie do apostolskiej zasady. Może wielu będzie „oburzonych, że nauczają lud i zwiastują zmartwychwstanie" (Dz. Ap. 4,2). Pamiętajmy jednak, że „wielu zaś z tych, którzy usłyszeli tę mowę, uwierzyło" (Dz. Ap. 4,4). Pan pomnażał swój Kościół
Ponieważ życie jego uczniów, wierzących ludzi było nienaganne i Duch Święty mógł przez nich działać.
W Księdze Dziejów Apostolskich w rozdziale piątym czytamy, że uczniowie Pańscy, wierzący ludzie w Jerozolimie wiedli takie życie, „że nikt nie ośmielił się do nich przyłączyć" (Dz. Ap. 5,13). Czytamy też w tym samym wierszu, że „lud miał ich w wielkim poważaniu". Wiedli czyste, bogobojne życie. Ludzie wokół nich to widzieli; byli onieśmieleni, to znaczy widzieli swój stan, swój grzech, swoją grzeszność i wiedzieli, że nie pasują do tych ludzi, innych ludzi. Mieli ich też w poważaniu. To wyraża podziw i szacunek. Dziś jest tak samo. Kiedy świat zobaczy innych ludzi, takich, którzy przez życie idą prostą drogą czyniąc innym dobrze, nawet kiedy sami szkodę ponoszą, ludzi, w których jest radość i nadzieja - to najpierw jest podziw, a potem szacunek. Jest jednak w człowieku chęć, aby być dobrym, coraz lepszym. Przecież w każdym jest ten (choć drzemiący) Boży pierwiastek dany całej ludzkości przez tchnienie ducha w Adama (1 Moj. 2,7). Rezultatem widocznego życia uczniów Pańskich było to, że: „Przybywało też coraz więcej wierzących w Pana, mnóstwo mężczyzn i kobiet" (Dz. Ap. 5,14). Wniosek jest jeden: jeśli tak nas widzą nasi sąsiedzi, bliscy, nasi współpracownicy, koledzy i znajomi, to idą za nami i przybywają do zborów jako wierzący. Mnóstwo mężczyzn i kobiet.
Poczet uczniów Pan bardzo pomnażał bowiem Starsi w Zborze zajmowali się tym co do nich należało wedle Bożego planu.
W pierwszym przypadku mieliśmy do czynienia ze zborem jako społecznością. Widzieliśmy potem prawidłowo zwiastowaną ewangelię. Słowo Boże zwracało uwagę na życie poszczególnych wierzących. Teraz zaś widzimy, że wpływ na pomnażanie wierzących mają starsi w zborze. Od tego, czym oni się zajmują, od ich miejsca w zborze i od ich spojrzenia na duchowe potrzeby zboru uzależniony jest rozwój zboru. W tym wzorowym zborze, w którym byli wówczas wszyscy apostołowie, miejsce starszych zostało jasno określone: „My zaś pilnować mamy modlitwy i służby Słowa" (Dz. Ap. 6,4). Oto dwie podstawowe funkcje starszych w zborze: modlitwa i służba Słowa. Inne sprawy powierzono diakonom. Czy dziś w zborach są w ogóle ustanawiani diakoni? Czy starsi zajmują się tylko modlitwą i Słowem Bożym? Pamiętam, jak wielkie zdziwienie wywarł wykład jednego z gości, który powiedział, że on osobiście zajmuje się jako starszy tylko Słowem i modlitwą, a jest tylko jeden przypadek, kiedy od tej zasady odstępuje, a to gdy jest proszony osobiście do umierającego. Ten zbór jest wielotysięczny i ma wielu diakonów, i ciągle przybywa ludzi wierzących. Oczywiście starsi zborów mogą zajmować się różnymi sprawami: remonty, budowa, sprzątanie, odwiedzanie, finanse... Zobaczmy jednak, jak wygląda życie modlitewne zboru, poziom nauki, spójrzmy, czy prawdziwie starsi w zborach są przekazicielami Słowa naszego Pana? Jak często słyszymy „tak mówi Pan", albo „doszło mnie Słowo Pana", nie chodzi bowiem o to, co ja mam do powiedzenia, ale co Pan ma do powiedzenia przeze mnie. W Słowie Bożym czytamy, że Galacjanie mieli wymalowany przed oczami obraz Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego (Gal. 3,1), Tesaloniczanie wiarą budowali dzieła (1 Tes. 1,3), Filippianie byli zborem, który był wspólnikiem w dawaniu i przyjmowaniu (Fil. 4,15), Efezjanie byli zborem mającym wielką miłość do wszystkich świętych (Ef. 1,15) - a to wszystko dzięki prawidłowemu zwiastowaniu Pana Jezusa Chrystusa. Odwróćmy więc pytanie: dlaczego dziś w zborach nauczanie przez zwiastowane Słowo jest nieskuteczne? Jest to sprawa dzisiejszego słuchacza, czy dzisiejszego zwiastowania? Może dziś starsi zaniedbali służbę Słowa i modlitwę?
Ręka Pańska była ze Zborem ,bowiem uczniowie Pańscy zwiastowali ewangelie wszędzie gdzie się znaleźli i wielka była liczba tych ,którzy uwierzyli.
To jest taka bardzo zwyczajna, normalna i naturalna rzecz; wierzący zostali rozproszeni przez prześladowania i tam gdzie dotarli, opowiadali Słowo Boże. Żydzi opowiadali Żydom. Grecy opowiadali Grekom. Napisane jest wyraźnie: „głosząc dobrą nowinę o Panu Jezusie" (Dz. Ap. 11,20). Zauważmy, że nie było między nimi ani starszych, ani apostołów; ci zostali jeszcze w Jerozolimie. Wszyscy wierzący opowiadali dobrą nowinę. Dzielili się tym, co posiadali. Zawsze człowiek dzieli się z drugim tym, co posiada i tym, co ma w sercu, co miłuje. Staje kobieta przed sklepem i ludziom, których nie zna i nigdy nie widziała, opowiada o swym dziecku. Ona nie może nie mówić, bo kocha, i o tej ukochanej osobie musi opowiadać. To jest nakaz jej serca. Wsiada człowiek do pociągu i natychmiast zaczyna opowiadać o samochodach. To jest jego życie. Automobilista. Bóg tak jak dawniej czeka, że Jego dzieci wszędzie tam, gdzie się znajdą, będą opowiadać o Jego Synu. On jakby wyciąga Swoją rękę i pragnie błogosławić. Tam w Antiochii przed dwoma tysiącami lat ludzie opowiadali o Panu Jezusie, i jaki był tego skutek? Czytamy: „...głosząc dobrą nowinę o Panu Jezusie. I ręka Pańska była z nimi, wielka też była liczba tych, którzy uwierzyli i nawrócili się do Pana" (Dz. Ap. 11,21).
Wielu ludzi zostało zbawionych gdyż dobra nowina była głoszona tym ,którzy tego potrzebowali.
W Księdze Dziejów Apostolskich czytamy w pierwszych rozdziałach, że w zasadzie dobra nowina głoszona była Żydom. Od Żydów wyszło zbawienie, apostołowie byli Żydami miłującymi swój naród, a niezależnie od tego była w nich przez nauki od wieków wpajana zasada, że poganie są czymś gorszym - goim! Jednak kiedy Żydzi sprzeciwili się z zazdrości zwiastowaniu Pawła apostoła, ten zareplikował: „Wam to najpierw miało być opowiadane Słowo Boże, skoro jednak je odrzucacie i uważacie się za niegodnych życia wiecznego, przeto zwracamy się do pogan. Tak bowiem nakazał nam Pan: Ustanowiłem cię światłością dla pogan. Abyś był zbawieniem aż po krańce ziemi. Poganie słysząc to radowali się i wielbili Słowo Pańskie..." (Dz. Ap. 13,46-48). Jakże często myśląc o zbawieniu wybieramy partnera do rozmowy i sami oceniamy, kto może przyjąć nasze zwiastowanie i być zbawiony. Jakże często można usłyszeć: o ten taki porządny, taki dobry, ten zapewne będzie zbawiony. Ten zaś łobuz i pijak, na tego szkoda czasu. To jest coś wręcz przeciwnego Bożej myśli. Pan Jezus powiedział, że przyszedł wzywać do upamiętania grzeszników, a nie sprawiedliwych (Łuk. 5,32), na innym zaś miejscu powiedział, że przyszedł, „aby szukać i zbawić to, co zginęło" (Łuk. 19,10). Podobną myśl zawiera list apostoła Pawła do Tymoteusza: „Zakon nie jest ustanowiony dla sprawiedliwego, lecz dla nieprawych i nieposłusznych, dla bezbożnych i grzeszników, dla bezecnych i nieczystych, dla ojcobójców, dla mężobójców. Rozpustników, mężołożników, dla handlarzy ludźmi, dla kłamców, krzywoprzysiężców, dla wszystkiego, co się sprzeciwia zdrowej nauce" (1 Tym. 1,9.10). Gdy poganie usłyszeli ewangelię, „radowali się i wielbili Słowo Pańskie" (Dz. Ap. 13,48). Tak wspaniała nowina doszła do tych, którzy byli pogardzani i odrzucani. Ci przez Żydów uznawani za coć gorszego, dowiedzieli się, że Bóg ich miłuje! Jakiż błogosławiony skutek, i to zarówno dla słuchających pogan, jak i zwiastujących: „...wszyscy ci, którzy byli przeznaczeni do życia wiecznego, uwierzyli. Uczniowie zaś byli pełni radości i Ducha Świętego" (Dz. Ap. 13,48.52). To jest doskonały przykład działania Ducha Świętego; przykład do naśladowania przez nas dziś.
Zbory z każdym dniem rosły w liczbę ,bowiem apostołowie zwiastowali postanowienie o wolności i łasce Bożej wystarczającej do zbawienia.
Przyszedł czas, gdy wróg wyszedł przeciwko wierzącym ludziom z największą, najbardziej niszczącą bronią;' była to nauka, która głosiła: „Jeśli nie zostaniecie obrzezani według zwyczaju Mojżeszowego, nie możecie być zbawieni" (Dz. Ap. 15,1). Innymi słowy: dzieło wykonane przez Pana Jezusa Chrystusa nie jest doskonałe. Zbawienie na Golgocie się nie wykonało. Syn Boży skłamał, mówiąc „wykonało się". Ludzie muszą coś jeszcze uczynić, żeby być zbawionymi. Cóż za straszna, niszcząca Kościół i uwłaczająca Synowi Bożemu nauka! Sprzeciwili się jej Paweł i Sylas. Sprzeciwili się apostołowie i starsi w Jerozolimie. Zgromadzeni apostołowie i starsi oświadczyli: Duch Święty „nie uczynił żadnej różnicy między nami a nimi (poganami), oczyściwszy przez wiarę ich serca. Przeto teraz dlaczego wyzywacie Boga, wkładając na kark uczniów jarzmo, którego ani ojcowie nasi, ani my nie mogliśmy unieść? Wierzymy przecież, że zbawieni będziemy przez łaskę Pana Jezusa..." (Dz. Ap. 15,9-11). Takie poselstwo nieśli apostołowie od zboru do zboru, zapisane w apostolskim liście. Dwa razy w Księdze Dziejów Apostolskich jest napisane, że ludzie tym poselstwem się radowali i byli zachęceni, a to:
Dz. Ap. 15,31; „A gdy go przeczytali uradowali się jego zachęcającą treścią". Dz. Ap. 16,4; „A gdy przechodzili przez miasta, przekazywali im postanowienia powzięte przez apostołów i starszych w Jerozolimie, aby je zachowali.
Zbory zaś utwierdzały się w wierze i z każdym dniem rosły w liczbę". „Zbory zaś... z każdym dniem rosły w liczbę", bowiem oparły się o apostolską naukę. Nauka o wolności od zakonu, o wspaniałości i wystarczalności łaski Bożej do zbawienia i życia. Ten sam apostoł Paweł później w swoim liście do Kolosan napisze: Chrystus „Wymazał obciążający nas list dłużny, który się zwracał przeciwko nam ze swoimi wymaganiami, i usunął go, przybiwszy do krzyża" (Kol. 2,14). Wypada w tym miejscu wskazać, że znaleźli się też ludzie, którzy tę wolność Chrystusową zrozumieli opacznie. Ich apostoł Paweł wspomina pisząc: „Bo wy do wolności powołani zostaliście, bracia; tylko pod pozorem tej wolności nie pobłażajcie ciału, ale służcie jedni drugim w miłości" (Gal. 5,13). Zaś w innym miejscu napisał: „Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczemu zniewolić" (1 Kor. 6,12).
Słowo Boże rosło i rozszerzało się ,nie tylko dlatego ,ze zbory działały wedle Bożego wzoru ,ale to suwerenny ,Święty Bóg budował swój Kościół dla swojej chwały
Kończymy nasze rozważanie tą samą myślą, od której je zaczęliśmy. To przecież Bóg buduje Swój Kościół dla Swojej chwały. On jak zapowiedział: „Ja zbuduję", tak działa i będzie działał. On jest niezmienny, a Jego zamysły są doskonale. Czytamy o tym, że ludzie próbowali zniweczyć ten Boży plan, albo mu przeszkodzić. Pamiętamy, jak to Herod kazał pojmać Piotra (Dz. Ap. 12), zamknął go w więzieniu, pilnowało go 12 żołnierzy i miał być ścięty. Bóg jednak miał inny plan i Piotr stal się wolnym: „teraz wiem (rzekł Piotr), że Pan posłał anioła swego i wyrwał mnie z ręki Heroda" (Dz. Ap. 12,11). Podobnie było z Pawłem i Sylasem w Filippi... W 12 rozdziale Księgi Dziejów Apostolskich czytamy, że Herod odziany w szatę królewską wygłaszał mowę, a lud zaś wołał: „Boży to głos, a nie ludzki" (Dz. Ap. 12,22). Herod temu nie zaprzeczył, przyjął chwałę należną Bogu. „Poraził go anioł Pański za to, że nie oddał chwały Bogu" (Dz. Ap. 12,23). Bóg buduje swój Kościół i Jemu, tylko Jemu należy się cała chwała. On jest Wszystkim we wszystkim, On jest Panem, On jest Alfą i Omegą, On jest równocześnie architektem i budowniczym, kamieniem węgielnym i kamieniem narożnym, początkiem i końcem. Inaczej światłość i chwała Kościoła nie byłaby Jego chwałą i światłością. Gdyby to nie On budował Swój Kościół, byłby to Kościół człowieka, wedle ludzkiej miary, ludzkiej niedoskonałości i ludzkiej śmiertelności. Taki ludzki Kościół będzie na ziemi, zapanuje nad nim człowiek, a jego liczba 666, a jego imię brzmi: Antychryst. My jednak rozważamy ten Kościół, który jest Kościołem Bożym, Kościołem Jezusa Chrystusa, Kościołem, w którym rządy sprawuje Duch Święty. Jest to wielka łaska Pańska, że Bóg przy budowie Swego Kościoła używa ludzi, że On Swym dziełem i chwałą chce się z ludźmi dzielić. Słowo Boże wskazało nam, że aby mógł nas używać, winniśmy być wspólbudow-niczymi, a więc uczestniczyć w Jego dziele.
Duch Święty będzie używał Swego Zboru - Kościoła, jeśli:
- zbór stanowić będzie żywą społeczność, szukającą woli Bożej i wypełniającą ją; - zwiastowana będzie ewangelia tak, jak Bóg to powiedział; - życie poszczególnych ludzi (członków zboru) będzie nienaganne; - starsi zboru będą zajmowali się tym, co należy do nich wedle Bożego planu, a więc służbą Słowa i modlitwą; - ewangelia będzie zwiastowana wszędzie tam, gdzie znajdą się wierzący ludzie; - dobra nowina opowiadana będzie tym, którzy jej potrzebują; ; - zwiastowana będzie wolność i łaska Boża całkowicie wystarczalna dla zbawienia.
Niech Bóg, z którego pełni możemy czerpać łaskę za łaską (por. Jan 1,16), poprowadzi nas drogą wiary i posłuszeństwa, abyśmy mogli służyć Mu w budowie Kościoła wedle Jego doskonałego planu i dla Jego chwały.
|