Gdy zachęcamy innych do chrześcijaństwa, zazwyczaj opowiadamy świadectwa o tym, w jaki sposób Bóg ulepszył nasze życie. Mówimy o jego dobroci i nieskończonej miłości, jaką objawił w śmierci Jezusa za nasze grzechy. Mówimy o obietnicy życia wiecznego dla tych, którzy po prostu uwierzą Jezusowi. Jednak kiedy już uda nam się nakłonić kogoś do zrobienia pierwszych kroków w kierunku wiary, okazuje się, że do tego po prostu dołączony jest obszerny komentarz drobnym drukiem, zawierający między innymi takie zastrzeżenia, jak „Możliwa utrata sympatii przyjaciół i rodziny, konieczne zrzeczenie się wszelkich posiadanych dóbr, w niektórych lokalizacjach możliwe zagrożenie zdrowia i życia”. Jeśli bycie chrześcijaninem wydaje ci się proste, to prawdopodobnie Jezus nie jest twoim Panem. Być może jest twoim autorytetem, idolem lub bożkiem, którego błogosławieństwo chcesz otrzymać w zamian za pójście do kościoła czy przeczytanie rozdziału Biblii. Ale bycie pod panowaniem Jezusa zawsze łączy się z trudem, ponieważ wymaga od nas śmierci czegoś, co jest nam najbliższe – istoty naszego „ja”.
Myślę, że w obecnych czasach jest nam trudniej niż kiedykolwiek być sługami Jezusa. Za jego życia każdy wiedział, z czym wiąże się pozycja sługi – niewolnika. Był to człowiek całkowicie pozbawiony praw do samego siebie. Był kupiony. Nie należał do samego siebie, lecz był własnością tego, kto go kupił. Nie decydował o swoim życiu. Wykonywał polecenia swojego pana i był od niego całkowicie zależny. W dzisiejszej kulturze zachodniej wolność jest absolutną świętością. Zażarcie bronimy swoich praw i odrzucamy autorytety. Być może dlatego tak ciężko jest nam zrozumieć, że bycie chrześcijaninem to coś więcej niż posiadanie darmowego biletu do nieba. Natomiast apostoł Paweł w ten sposób zwraca się do chrześcijan z Koryntu: „Czy nie wiecie, (…) że już nie należycie do siebie samych? Gdyż za ogromną cenę zostaliście kupieni” (1 Kor 6,19). W innych listach Paweł przedstawia się adresatom jako niewolnik Jezusa (używa greckiego słowa doulos, które oznacza właśnie ówczesnego niewolnika). To jest chrześcijaństwo, do jakiego wzywa nas Jezus. „Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się wyrzeknie samego siebie, bierze swój krzyż na siebie codziennie i naśladuje mnie” (Łuk 9,23). Niech wyrzeknie się samego siebie… Niech wyrzeknie się praw do samego siebie. Niech wyrzeknie się swoich pragnień i marzeń. Swoich pieniędzy. Niech wyrzeknie się swoich poglądów. Niech wyrzeknie się wygody. Niech wyrzeknie się swojego życia. Niech złoży wszystko u moich stóp i niech umiera – codziennie. Tylko będąc martwym będzie mógł mnie naśladować. Dopóki będzie chciał zachować swoje własne życie, nie odnajdzie go we mnie. Jezus nie mówi, byś zaprosił go do swojego życia jako tego, który będzie je błogosławił i obsypywał darami. Jezus mówi, że masz się wyrzec swojego życia i oddać się jemu jako sługa, jako jego niewolnik. To jest wąska droga do życia wiecznego – nie posiadanie niczego oprócz Jezusa.
A gdzie w tym wszystkim dobra nowina? Otóż, dobra nowina jest taka, że Jezus jest najwspanialszym Panem, jakiego kiedykolwiek mógłbyś sobie wyobrazić. Czy słyszałeś kiedyś o panu, który oddałby życie za swoich niewolników? Jezus to zrobił. Co więcej, Jezus nazywa ich swoimi braćmi i przyjaciółmi. Obiecuje, że do końca świata będzie przy nich, aby ich wzmacniać i pocieszać. Wstawia się za nimi nieustannie przed tronem Boga. On, będąc Panem, stał się dla nich sługą. On pokochał ich największą możliwą miłością. Nie ma lepszych rąk, w jakie moglibyśmy oddać wszystko, co mamy i kim jesteśmy, niż przebite za nasze grzechy ręce Jezusa Chrystusa.
Jeśli Jezus nie jest twoim Panem, czyli twoim Właścicielem, nie oznacza to, że jesteś wolny. Służysz komuś innemu – jesteś niewolnikiem grzechu (Rzym 6,16-23). To grzech rozporządza twoim życiem. On wpływa na twoje decyzje i motywuje cię do działania. Być może nie rozpoznajesz go jako swojego pana i myślisz, że po prostu robisz to, co chcesz. Jest tak dlatego, że jesteś w niewoli tak długo, że ten stan jest dla ciebie normą. Poddanie się Jezusowi wyzwala nas z niewoli grzechu. Musisz komuś służyć. Wolisz służyć Jezusowi, czy grzesznym skłonnościom twojej natury?
Ale co to właściwie znaczy – umierać codziennie, wyrzec się wszystkiego? Czy mamy sprzedać wszystko, co posiadamy i zamieszkać na ulicy? Ostatnio na nabożeństwie usłyszałam piękny przykład tego, co oznacza bycie sługą Jezusa w kwestii finansów – jak używałbyś swojej karty płatniczej, gdyby zamiast twojego imienia i nazwiska widniało na niej imię: Jezus Chrystus? Pieniądze, które są na Twoim koncie należą do niego. Rozejrzyj się wokoło – wszystko, co ciebie otacza, należy do niego. A teraz spójrz na swoje dłonie – to On ukształtował każdą linię papilarną, On ciebie stworzył. Twoje ciało należy do niego. Pomyśl o planach, jakie masz na jutro. Twój jutrzejszy dzień należy do niego – to On decyduje, czy po nocy otworzysz jeszcze swoje oczy. Zajrzyj do swojego serca. Czy twoje marzenia należą do niego? Czego najbardziej pragniesz? Czy interesuje ciebie to, co On ma do powiedzenia na temat twojego życia? Czy w swoich planach na przyszłość bierzesz pod uwagę, że On może posłać ciebie w najdalszy zakątek świata, by twoje dłonie i stopy służyły jego celom? Czy wstajesz codziennie rano i modlisz się: Oto jestem, Panie, Twój sługa, niewolnik. Co chcesz, abym dzisiaj zrobił dla ciebie? Jak mam ci dzisiaj służyć? Poprowadź mnie i uzdolnij do wykonania Twojej woli.
„Nie każdy, kto się do Mnie zwraca: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios. Wejdzie tam tylko ten, kto pełni wolę mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt 7,21).
Chrześcijaństwo jest trudne. Bycie naśladowcą Jezusa jest niewykonalne bez uzdalniającej do tego mocy Ducha Świętego. Ale temu trudowi towarzyszy radość, jakiej nie zrozumie ten, kto nie doświadczył bólu umierania dla siebie. Wykonywanie woli Ojca daje największe możliwe spełnienie. Bycie niewolnikiem Boga to jednocześnie otrzymywanie nadnaturalnego pokrzepienia, nadziei i zaopatrzenia na każdy dzień. Naśladowanie Jezusa w jego cierpieniu to jednocześnie obietnica zmartwychwstania i wiecznego życia w jego obecności.
Czy Jezus jest twoim Panem?