Czy nadal wierzyć? |
Autor: Marian Biernacki | |||
czwartek, 03 sierpnia 2023 10:18 | |||
Wielu ludzi traci wiarę w Boga. Zjawisko na tyle się nasila, że zaczynam już rozumieć zagadkowe niegdyś dla mnie słowa Jezusa: Tylko czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? [Łk 18,8]. Podłoże tych rozterek może być różne, ale myślę, że jest nim również rozczarowanie biorące się z jednostronnego pojmowania chrześcijaństwa. Polega ono na tym, że Bóg i Kościół mają spełniać oczekiwania człowieka. Gdy tego nie robią, stają się niepotrzebne. Ponieważ Bóg nie odpowiada na nasze modlitwy w sposób, w jaki byśmy sobie życzyli, to czy warto nadal się modlić? Skoro kilka tabletek - jak powiedziała mi pewna kobieta - dało mi więcej, niż cztery lata modlitwy, to czy jest sens nadal wierzyć w Boga?
Zacznijmy od tego, że przychodzenie do Boga z oczekiwaniem nie mającym dostatecznych podstaw w Piśmie Świętym musi skończyć się rozczarowaniem. Wielu nawracającym się ludziom powiedziano, że zapraszając Jezusa do serca, dostąpią tym samym rozwiązania swoich problemów, a ich życie stanie się pasmem rozmaitych sukcesów. Dzięki temu, że w Chrystusie staną się dziećmi Bożymi, niebiański Ojciec będzie ich darzyć zdrowiem, dostatkiem i pomyślnością. Z takim pojmowaniem chrześcijańskiej drogi nikt na dłuższą metę na niej nie wytrwa. Bóg nikogo na tym świecie nie pociąga do Jezusa Chrystusa w takim celu, aby ułatwiać mu życie i zasypywać go błogosławieństwami. Nie taki ma być powód, dla którego stajemy się chrześcijanami. Jedynym - całkowicie zamocowanym w Biblii - powodem pojednania się z Bogiem przez wiarę w Syna Bożego, Jezusa Chrystusa i naszego oddania się Bogu, jest pragnienie poświęcenia reszty życia pełnieniu woli Bożej i chęć służenia chwale Bożej. I to w każdych warunkach. Zarówno w dniach dobrych jak i w złych nastawiam się na to, że - jak pisał św. Paweł - uwielbiony będzie Chrystus w ciele moim, czy to przez życie, czy przez śmierć [Flp 1,20]. Cokolwiek innego przyciągnie nas do Boga, wcześniej czy później skończy się niedosytem, rozczarowaniem i zapotrzebowaniem na nowe bodźce. Uzdrowiony będzie spodziewał się nowego cudu. Pocieszony będzie nastawiony na kolejną pociechę. Rozradowany będzie wyglądał nowego powodu do radości. Wsparty materialnie będzie chciał, żeby wciąż na nowo go wspierać. Uniesiony duchowo będzie żądny nowych uniesień. W tym miejscu należałoby jeszcze dodać, że żaden prawdziwy sługa Boży, żaden pastor, stojąc na czele zboru nie ma prawa skupiać się na ludzkich upodobaniach i postulatach. Kościół nie został bowiem powołany do tego, by podobać się ludziom i spełniać ich oczekiwania. Kościół - zarówno jako całość, jak i każdy lokalny zbór Kościoła - ma obowiązek podobać się Jezusowi Chrystusowi. Zgodnie z tą myślą, również należący do zboru pojedynczy chrześcijanin nie zastanawia się, czy jego zbór mu się podoba i czy zaspokaja jego potrzeby. Raczej koncentruje się na tym, by jego udział w życiu zboru podobał się Panu i spełniał Jego oczekiwania. Tylko wówczas dostępować będzie spełnienia pragnień swojego serca, bo Bóg spełnia życzenie tych, którzy się Go boją, a wołanie ich słyszy i wybawia ich [Ps 145,19].
|