Effata! Otwórz się! |
Autor: Karel Piotr | |||
czwartek, 13 września 2012 00:00 | |||
"A gdy znowu wyszedł z okolic Tyru, przyszedł przez Sydon nad Morze Galilejskie środkiem ziemi Dziesięciogrodzia. I przywiedli do niego głuchoniemego, i prosili go, aby położył nań rękę. A wziąwszy go na bok od ludu, osobno, włożył palce swoje w uszy jego, splunął i dotknął się jego języka, i spojrzał w niebo, westchnął i rzekł do niego: Effata, to znaczy: Otwórz się! I otworzyły się uszy jego, i zaraz rozwiązały się więzy języka jego, i mówił poprawnie. I przykazał im, aby nikomu o tym nie mówili, ale im więcej im przykazywał, tym więcej oni to rozgłaszali. I niezmiernie się zdumiewali, mówiąc: Dobrze wszystko uczynił, bo sprawia, że głusi słyszą i niemi mówią." (Mk. 7, 31-37)
Powszechnie wiadomo, że każdy człowiek funkcjonuje w oparciu o 5 głównych zmysłów . Są to zmysły: wzroku, słuchu, dotyku , smaku i powonienia. Trudno sobie wyobrazić, by w pełni cieszyć się życiem, otaczającym nas światem, gdyby nie te szczególne receptory, jakie Bóg umieścił w naszym ciele. Zmysły stanowią bowiem jakby okno na świat. Dzięki nim poznajemy ten świat, i to co dzieje się wokoło nas. Dzięki zmysłom potrafimy normalnie funkcjonować i cieszyć się życiem. Każdy z nich jest niezwykle potrzebny i spełnia inna funkcję w organizmie. Brak chociażby jednego z nich czyni człowieka kalekim, choćby nawet to kalectwo nie było widoczne dla oka ludzkiego. Czy potrafimy sobie wyobrazić życie gdybyśmy np. byli pozbawieni receptorów smaku? Żołądek nasz spełniałby rolę worka do którego można wrzucić byle co,… byle go zapchać, bez względu na jak byłoby to straszne, czy obrzydliwe. Na obiad miskę dżdżownic lub innych larw robaka. Albo jak życie wyglądałoby gdybyśmy nie posiadali powonienia? Albo gdybyśmy nie posiadali zmysłu dotyku? Wierzę że chodzilibyśmy poobijani, poparzeni, pokaleczeni. Nie mówiąc już o zmyśle słuchu czy wzroku. Nie widzieć, nie słyszeć to straszne kalectwo. Czy kiedykolwiek dziękowaliśmy Bogu za nasze zmysły? Podziękujmy teraz: „ Boże dziękuję ci, że cudownie mnie stworzyłeś. Dziękuję ci za oczy, które mogą widzieć. Dziękuję ci za uszy, którymi mogę słyszeć. Dziękuję ci za zmysł smaku, dotyku i powonienia. Dziękuję ci Boże, że nie jestem kalekim. Dziękuję, że tak wspaniale o wszystko się zatroszczyłeś. Amen” Dzisiejsza Ewangelia opowiada o uzdrowieniu człowieka głuchoniemego. Głuchota , czyli brak słuchu, powoduje, że nie potrafimy również prawidłowo artykułować dźwięki naszej mowy. Gdy dziecko rodzi się z wadą słuchu (lub jego brakiem) jesteśmy pewni, że również nie będzie mówiło. Żyje bowiem w krainie wiecznej, nieprzeniknionej ciszy. Nie jest w stanie niczego usłyszeć, co można by powtórzyć, kontrolować dźwięku wychodzącego z jego ust. W późniejszym wieku, gdy narząd mowy jest sprawny nie słysząc można zacząć uczyć się mówić na podstawie obserwacji ruchu warg innych osób, ale to mówienie będzie dalekie od doskonałości. Oczywiście ludzie głuchoniemi potrafią się pomiędzy sobą oraz osobami im bliskimi porozumiewać, ale dzieje się to poprzez opanowanie trudnej sztuki języka migowego. W dużych zborach każde nabożeństwo tłumaczone jest na język migowy aby ludzie niesłyszący mieli okazję czynnie uczestniczyć w nabożeństwie. Ogromne wrażenie zrobiła na pewnej konferencji w Stanach Zjednoczonych grupa ok.100 niesłyszacych , która językiem migowym śpiewała pieśni na chwałę Bożą. W Polsce statystycznie co 6 dziecko rodzi się z problemem słuchu, a na każde 1000 porodów zdarzają się 4 przypadki dzieci z głębokim niedosłuchem lub głuchotą. Drugie tyle pojawia się w ciągu pierwszych kilku lat życia na skutek chorób, zmian pozapalnych, pourazowych albo genetycznych. Dobrze, że dzisiejszy stan wiedzy medycznej jest tak wysoki, że można poradzić sobie z problemem głuchoty. Np. poprzez wszczepienie implantu ślimakowego. Jedynie problem tkwi w tym, że na taki zabieg czeka się w Polsce średnio 8 lat i kosztuje na dzisiaj 75 tys. złotych . Nic natomiast nie kosztują refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia kroplówki na poprawę słuchu. W zeszłym tygodniu przez siedem dni miałem przybywać w szpitalu, ale udało mi się codziennie dochodzić i wziąć taką kroplówkę. Trudno powiedzieć czy cos pomogą te kroplówki, i czy mój słuch się poprawi. (Czasem lepiej jest mniej słyszeć niż więcej :) Za czasów Jezusa metody leczenia wzorku, czy słuchu były „dość oryginalne”. Ale co tu mówić o czasach Jezusa kiedy jeszcze np. w XIX wieku lekarze - oczy leczyli okładami z …musztardy i pieprzu. Taki zabieg dla małej 6 miesięcznej dziewczynki Fanny Crossy skończył się tym, że przez całe życie była niewidomą. To kalectwo nie przeszkadzało jej jednak, by napisać ok. 8,5 tys. hymnów na cześć Pana i Zbawiciela, które do dziś rozbrzmiewają w wielu językach, w wielu kościołach na całym świecie. Ewangelia dzisiejsza opowiada o człowieku głuchoniemym przyprowadzonym przez innych do Jezusa. Jest tu kilka ciekawych momentów na które chciałbym byśmy zwrócili naszą uwagę. Popatrzmy choćby na sposób leczenia. Ludzie którzy przyprowadzili owego nieszczęśnika do Jezusa musieli wcześniej obserwować jak Jezus uzdrawiał. Oni wiedzieli, że Jezus nie używa żadnych medykamentów jak robili to rodzimi lekarze. Jezus swoim pacjentom nie przepisywał cudownych mikstur do picia, czy mieszanek jakie trzeba byłoby spożyć. Najczęściej wystarczyło, by kogoś dotknął on sam, albo ktoś Jego, i choroba natychmiast ustępowała. Gdy więc przyprowadzili głuchoniemego poprosili Jezusa, by „położył na nim Swoją rękę” ( w. 32). Ale Jezus nie leczył poprzez dotyk. Leczył poprzez moc jaka w Nim była ku uzdrawianiu, jak również często poprzez wiarę chorego. Kiedy chory na trąd Naaman stanął przed domem Elizeusza, a ten kazał mu 7 razy zanurzyć się w brudnym Jordanie. Zupełnie rozmijało się to z oczekiwaniem tego człowieka. Był rozgniewany i gotowy wrócić do swego kraju. Oczekiwał bowiem, że „prorok wyjdzie na jego spotkanie, stanie przed nim, potem wezwie imienia Pan a, pod niesie swoją rękę nad chorym miejscem i usunie trąd” ( 2 Król. 5,11). Jakże często rozmijają się oczekiwania człowieka, który przychodzi z problemem do Jezusa mając gotowy plan, jak Jezus to ma zrobić. Boże myśli i Boże drogi są jednak inne niż myśli i drogi człowieka. Nie możemy Boga zamknąć w szablonie i ograniczyć Go co do suwerenności Jego sposobów działania i Jego woli. Tym razem Jezus bierze głuchoniemego na osobność. Pewnie nie dlatego, by nie pokazać ludziom „nowy” sposób leczenia głuchoty! Choć może ktoś podglądających Jezusa w akcji, miałby potem ochotę , by w podobnych schorzeniach postąpić identycznie, naśladując „metody” Jezusa. Ale Jezus bierze głuchoniemego na osobność. Warto to podkreślić i zauważyć. Wielkie spektakularne czyny Jezusa nie muszą być dokonywane w świetle kamer i jupiterów… Jeśli masz problem szukaj Jezusa w odosobnieniu, na kolanach, w komorze twego domu. Tam jest to właściwe miejsce dla potężnych zmian twojego i mojego życia. Pewnie nigdy nie odgadniemy, dlaczego Jezus włożył swoje palce w uszy głuchoniemego, dlaczego splunął, dlaczego dotknął się języka jego. Czy nie mógł po porostu rozkazać głuchocie by go opuściła? „A potem Jezus spojrzał w niebo, westchnął, i rzekł: Effata, to znaczy: Otwórz się!” (w. 34) To było bardzo charakterystyczne dla Jezusa. On miał tę świadomość, że pomoc przychodzi z góry, od Ojca. Tam jest źródło wszelkiej pomocy, wszelkiego uzdrowienia! Jego ciche westchnienie było najpiękniejszą modlitwą, którą słyszał i rozumiał Jego Ojciec. A potem to potężne wezwanie i rozkaz: EFFATA! OTWÓRZ SIĘ!!! Skutek był piorunujący! Modlitwa Jezusa została wysłuchana! w. 35 mówi: „ I otworzyły się uszy jego i zaraz rozwiązały się więzy języka jego, i mówił poprawnie”. Zdumiony lud powiada o Jezusie: „ Dobrze wszystko uczynił, bo sprawia, że głusi słyszą i niemi mówią” ( w.37) Przywrócenie słuchu , rozwiązanie więzów języka i poprawna mowa – to trzy cuda dokonane w jednym czasie! Nie możemy się temu dziwić, gdyż Bóg jeśli naprawi słuch człowieka, natychmiast rozwiązuje jego język, i człowiek taki zaczyna poprawnie mówić! Ta wielka prawda odnosi się również do duchowego stanu człowieka! Bo jak człowiek ma mówić poprawnie , to co trzeba, ku zbudowaniu, mówić o rzeczach istotnych, Bożych.. jeśli jest głuchy jak pień na Boże słowo? Jak człowiek ma wyrażać wdzięczność swemu Bogu, w modlitwie, w głośnym uwielbieniu, jeśli jego narząd słuchu nie działa poprawnie? Cała bieda człowieka wiąże się z tym , jak to ujmuje Jezus: „mają oczy, a nie widzą, mają uszy a nie słyszą”. Do każdego z 7 zborów opisanych Objawieniu św. Jana jak refren powtarza się wezwanie: „Kto ma uszy, niechaj słucha co Duch mówi Zborom” Czy to prawda, że mając uszy nie słyszymy? Oczywiście! Nasze ucho nie wszystko słyszy nawet w tym fizycznym wymiarze. Dźwięki jakie rozlegają się w naszym otoczeniu z grubsza można podzielić na trzy rodzaje. Wszystkie te rodzaje dźwięków są związane z odpowiednią długością fal jakie docierają, bądź nie docierają doi naszych uszu. Mówimy o infradźwiękach ( to fale poniżej 16 Hz), nazwane falami długimi, niskimi są doskonale słyszane przez np. słonie, ale nie przez ucho człowieka. Ucho ludzkie słyszy i odbiera fale o długości w przedziale od 16 Hz do 20 kHz). A powyżej 20kHz to już ultradźwięki. Również niesłyszalne przez ucho ludzkie. Te z kolei są wyłapywane i słyszalne przez narząd słuchu np. psów, delfinów, nietoperzy. I choć je nie słyszymy potrafią wywołać wiele szkód i powodować ból. Są jeszcze inne dźwięki których ucho człowieka niewierzącego nie może usłyszeć. Bóg często przemawia, ale człowiek nie potrafi wychwycić i zrozumieć tej mowy. Jest to ten „cichy, łagodny głos”, który przemawia nie tyle do ucha, co do serca człowieka. Takie przeżycie towarzyszyło zmęczonemu Eliaszowi, który ukrył się w pieczarze ( 1 Król. 19). Ani w wichrze, ani w trzęsieniu ziemi, ani w ogniu nie było Pana. Ale Bóg przemówił do Eliasza w cichym, łagodnym powiewie. Jedną z ulubionych pieśni taty Bryćko jest stara chóralna pieśń: „Cicho, łagodnie nasz Pan nawołuje, woła On ciebie i mnie. Spójrz tam na progu, jak On oczekuj, czeka on ciebie i mnie.” ( Śp. Chóralny Nr. 64) Jeśli jednak serce jest twarde, zamknięte dla Boga, nigdy Go nie usłyszy.Pan Jezus w rozmowie z Żydami bardzo wyraźnie o tym mówił: Ew. Jana 8, 37 …”bo słowo moje nie ma do was przystępu” w. 43. „… Dlaczego mowy mojej nie pojmujecie? Dlatego, że nie potraficie słuchać słowa mojego” w.47.. „Kto z Boga jest, słów Bożych słucha: dlatego wy nie słuchacie, bo z Boga nie jesteście”. Również Ap. Paweł mówił o Żydach, że zasłona leży na ich umyśle i sercu „ Lecz ich umysły otępiały. Albowiem aż do dnia dzisiejszego przy czytaniu starego przymierza ta sama zasłona pozostaje nie odsłoniętą, gdyż w Chrystusie zostaje ona usunięta. Tak jest, aż po dzień dzisiejszy, ilekroć czyta się Mojżesza, zasłona leży na sercu ich; Lecz gdy się do Pana nawrócą, zasłona zostaje zdjęta” (2Kor. 14-16) Usłyszeć Pana można jedynie poprzez nawrócenie się do Chrystusa. Jedynie On przywraca duchowy wzrok i duchowy słuch. (6 zmysł) To coś cudownego posiadać umiejętność słyszenia samego Boga. Jacy jesteśmy biedni, gdy pozostajemy w świecie absolutnej ciszy, nie słysząc tego, co Bóg chce nam powiedzieć. Czyż w Bożych oczach nie jesteśmy inwalidami, gdy „mamy uszy, a nie słyszymy tego, co Duch mówi Zborom?” W tej ewangelicznej historii z głuchoniemym obserwujemy scenę, gdy Jezus nie chce rozgłosu i przykazuje im , by nikomu o tym, co się stało nie mówili. „Ale im więcej im przykazywał, tym więcej oni to rozgłaszali” ( w. 36) Nie mogli nie mówić! Gdy duchowy wzrok i słuch zostaną otwarte, również nie można o tym milczeć, czy zachować tę cudowną ewangelię dla siebie tylko. Ap. Jan powiada: „Co było na początku, cośmy słyszeli, cośmy oczyma naszymi widzieli, na cośmy patrzyli, i czego ręce nasze dotykały… to i wam zwiastujemy, .. abyście mieli społeczność z nami i z Ojcem i z Synem jego, Jezusem Chrystusem”… 1 J. 1-3. „Dziś, jeśli glos jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych” ( 4,7) Potrzebujemy owego Bożego: EFFATA. Otwarcia uszu i oczu. Rozwiązania więzów języka…Bóg che dzisiaj włożyć swoje palce w twoje uszy, dotknąć się twego języka.. Czy słyszysz ten Jego cichy, łagodny głos?
|