W tych dniach na pierwszych stronach gazet, w czołówkach wiadomości telewizyjnych, szczególnie w USA, znajdują się informacje o burzliwych protestach na bliskim wschodzie. W Libii doszło do ataku na ambasadę amerykańską, w czasie którego zabito kilka osób, w tym ambasadora i ochraniających go żołnierzy. W Kairze, znów tysiące gniewnych muzułmanów wyraża gniewny protest przed ambasadą amerykańską, paląc flagi tego kraju. Wiadomości informują o kolejnych ofiarach tego religijnego szaleństwa.
Mówi się, że powodem tej fali protestów jest film, jaki został zamieszczony w internecie, który nie spodobał się naśladowcom Mahometa. Osobiście tego filmu nie oglądałem, dlatego nie wypowiadam się na ten temat. Natomiast to, co mnie uderzyło w całej tej sprawie, to gniewna obrona proroka, za jakiego uważany jest Mahomet przez wyznawców religii muzułmańskiej. Oczywiście, ten gniew nie może być usprawiedliwieniem dla zniszczeń i zabójstw, jakie mu towarzyszą. Widocznie taka jest etyka i moralność islamu, skoro istnieje społeczne przyzwolenie i poparcie dla awanturników, wykorzystujących ten film do swoich celów politycznych.
Natomiast ja swoje myśli skierowałem do nauki Pana Jezusa, mojego Zbawiciela i Proroka. Chrystus zademonstrował Swój gniew w sposób bardzo konkretny, gdy zastał na dziedzińcu świątyni handlarzy i bankierów. Czytamy w ewangeliach, że Nauczyciel pokoju i miłości „skręciwszy bicz z powrózków, wypędził ich wszystkich ze świątyni wraz z owcami i wołami; wekslarzom rozsypał pieniądze i stoły powywracał, a do sprzedawców gołębi rzekł: Zabierzcie to stąd, z domu Ojca mego nie czyńcie targowiska.” (Jan 2:14,15) Jak dobrze, że nie powiedział Swoim uczniom „Idźcie i czyńcie podobnie”, jak to zalecił czynić pewnemu uczonemu w zakonie, pokazując kto jest prawdziwie bliźnim.
Jezus wyjaśnił uczniom dlaczego tak ostro zareagował na widok targowiska w domu Ojca. Powiedział im: „Dom mój będzie nazwany domem modlitwy, a wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców.” (Mat. 21:13) Chrystus przyszedł właśnie w tym celu, aby w domu Ojca zanoszone były znów modlitwy, aby Bóg mógł objawiać Swą moc, i zaraz po oczyszczeniu terenu, „przystąpili do niego ślepi i chromi w świątyni, a On ich uzdrowił.” (w. 14) Co ciekawe, to wydarzenie zostało przepowiedziane przez starożytnych proroków, co „uczniowie jego przypomnieli sobie, że napisano: Żarliwość o dom twój pożera mnie.” (Jan 2:17) Jezus, jakby zachęcony, widząc spełnianie się dawnych proroctw, gotowy był pójść dalej i rzekł: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni ją odbuduję.” (w. 19) Mówiąc o nowej, odbudowanej świątyni, miał na uwadze Swoje Ciało, Kościół, którego jest budowniczym. Tak bardzo chciał, aby ta budowa już się rozpoczęła, lecz pokornie czekał na czas, jaki Ojciec wyznaczył w Swoim odwiecznym planie.
Gorliwość o dom, pragnienie aby Świątynia Jego Ciała już zaistniała były tak wielkie, że nieustannie o tym myślał. Gdy pewnego razu Grecy, którzy udali się w pielgrzymkę do Jerozolimy, aby się modlić, dowiedzieli się o tym niezwykłym Proroku, zapragnęli Go poznać. Nie śmieli podejść bezpośrednio do Chrystusa, poprosili więc Filipa, jednego z uczniów „Panie, chcemy Jezusa widzieć.” (Jan 12:21) Gdy w końcu ich prośba dotarła do Jezusa, odpowiedział im dość zagadkowo: „Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy.” (w. 23) Właśnie na tę godzinę przyszedł, gorliwie czekał, aż będzie mógł oglądać wiele owoców ofiary, jaką pragnął złożyć, zgodnie z prawdą: „jeśli ziarnko pszeniczne, które wpadło do ziemi, nie obumrze, pojedynczym ziarnem zostaje; lecz jeśli obumrze, obfity owoc wydaje.” (w. 24)
Gorliwość o dom Ojca, pragnienie odbudowania świątyni, aby Bóg mógł znów w niej zamieszkać, były tak silne, że Jego ludzkie ciało ogarnęła trwoga. Lecz Jezus był gotowy, dlatego zawołał: „Teraz dusza moja jest zatrwożona, i cóż powiem? Ojcze, wybaw mnie teraz od tej godziny? Przecież dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, uwielbij imię swoje! Odezwał się więc głos z nieba: I uwielbiłem, i jeszcze uwielbię.” (Jan 12: 27,28) To wołanie serca pragnącego nastania Królestwa Bożego na ziemi było tak ogromne, że świadkowie tego wydarzenia odebrali je jak grzmot na niebie. Lecz to był głos anioła, który umacniał Chrystusa, podobnie jak w czasie modlitwy w Getsemane – „A ukazał mu się anioł z nieba, umacniający go. I w śmiertelnym boju jeszcze gorliwiej się modlił; i był pot jego jak krople krwi, spływające na ziemię.” (Łuk. 22:43)
Gorliwość o dom Ojca, o Królestwo Boże, powinny i nas ogarniać w sytuacjach, gdy diabeł atakuje Kościół na coraz to bardziej wymyślne sposoby. Apostoł Piotr napisał do wierzących w jego czasach, ostrzegając ich: „Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć.” (1 Ptr. 5:8) Z pewnością ten wierny sługa Boży pamiętał z jaka gorliwością jego Nauczyciel zabiegał o Królestwo Boże. Z taką samą gorliwością postępował Jan Chrzciciel, nie zawahał się powiedzieć prawdy w sytuacji, gdy mógł stracić głowę. W rzeczywistości, został ścięty na polecenie Heroda, ponieważ stał twardo w sprawie Królestwa Bożego, dlatego Jezus uhonorował go „medalem gwałtownika”, mówiąc, że „od dni Jana Chrzciciela aż dotąd Królestwo Niebios doznaje gwałtu i gwałtownicy je porywają.” (Mat. 11:12)
Czy potrafimy okazać gorliwość o sprawy Królestwa Bożego? Oczywiście nie na wzór muzułmanów, którzy niszczą, palą i zabijają. Lecz, czy mamy gorliwość gwałtownika, gdy pojawia się jakiś film, książka czy obraz ubliżający Osobie Jezusa Chrystusa? W naszym cywilizowanym świecie znajdują się ludzie, którzy obrali sobie za cel bluźnić, atakować, ośmieszać chrześcijaństwo. Środki masowego przekazu zamieszczają informacje, zdjęcia, filmy z treścią ubliżającą Chrystusowi. Jak się zachowujemy w takich momentach?
Można nabrać wody w usta i powiedzieć, że nie mamy możliwości przeciwstawić się.
Można też, wyrazić swą opinię, okazać protest wiedząc, że można przez to narazić się znajomym, można przez to stracić kilku „przyjaciół”. Co dla nas jest ważniejsze? To będzie naszym testem na gorliwość w sprawach Bożego Królestwa. Jak wypadniemy w tym teście?
Czy prawdziwi „gwałtownicy Bożego Królestwa” skończyli się wraz ze śmiercią Jana Chrzciciela? Przecież nie, byli później wierni naśladowcy, jak Szczepan, Jakub, Piotr, Paweł, i miliony innych uczniów Chrystusa Pana, którzy w swojej gorliwości śpiewali na rzymskich arenach, gdy wypuszczano z klatek głodne lwy.
Czy czasami nie staliśmy się zbyt wygodnym chrześcijaństwem, uśpieni ewangelią dobrobytu?
Może warto jest przypomnieć sobie słowa Chrystusa, skierowane wprawdzie do Zboru w Laodycei, lecz sądzę, że nam się też one należą: „Wszystkich, których miłuję, karcę i smagam; bądź tedy gorliwy i upamiętaj się.” (Obj. 3:19)
|