Kto brudny, niech nadal się brudzi.. |
Autor: Piotr Karel | |||
środa, 30 czerwca 2010 09:23 | |||
"Kto brudny, niech nadal się brudzi…" (Obj. 22, 6-12.) Apostoł Jan w końcówce swego życia zesłany na wyspę Patmos doświadczył ogromnego przeżycia objawienia się Pana w mocy i chwale, a Pan dał mu widzenia i wgląd czasów ostatecznych. Potem Pan kazał te obrazy spisać jako świadectwo tego, co miało nadejść. Możemy sobie tylko wyobrazić ten lęk i ogromną trwogę kiedy anioł Pański przekazywał mu słowa zapisane w tej księdze. Kilka razy podkreśla, że padał jak nieżywy, bądź padał do nóg anioła, by oddać mu pokłon. Oczywiście anioł musiał go strofować , by nie czynił tego, dlatego, że pokłon oddaje się tylko żywemu Bogu, a nie stworzeniu, ani ludziom, ani aniołom, tym bardziej żadnej rzeczy materialnej, żadnemu bożkowi, czy posągowi z gliny, drewna, gipsu, czy kamienia bądź metalu. Nie podejrzewam, że Jan wszystkie te obrazy doskonale rozumiał, no bo zresztą jak miałby je rozumieć skoro dotyczyły czasów odległych, czasów ostatecznych. I nam również dzisiaj żyjącym, prawie dwa tysiące lat później niż Jan, przychodzi z trudem odczytanie tych wszystkich wizji, obrazów zawartych w tej księdze, choć żyjemy naprawdę już w końcówce czasów. Właśnie dlatego, że czas jest bliski, Jan otrzymał polecenie, by nie pieczętować słów proroctwa tej księgi. To zupełnie inaczej niż przypadku proroka Daniela, któremu Bóg objawiał podobne wizje i obrazy dotyczące czasów końca, a wtedy słowo polecenia brzmiało:
„ Ale ty, Danielu, zamknij te słowa i zapieczętuj księgę aż do czasu ostatecznego! Wielu będzie to badać i wzrośnie poznanie! ( 12, 4). Mam nadzieję, ze jesteśmy w rzędzie tych „wielu”, którzy usiłują badać te Pisma, a przez to nasze poznanie wzrasta. Mam również nadzieję, że jesteśmy w rzędzie tych, którzy nie tylko chcą badać i poznawać, ale również, i przede wszystkim tych, którzy chcą przygotowywać się na spotkanie Pana.A czas jest bliski. Niestety z przekazów samego Pisma wiemy, że nie wszyscy będą gotowi wejść do Królestwa Bożego, gdy On przyjdzie,… że nie wszyscy zdążą się przygotować, wręcz przeciwnie wielu będzie zaskoczonych, dalekich od życia Bożego, bez tej oliwy Ducha Świętego, nieprzygotowanych, pustych i lekkich na wadze, gdy Pan zasiądzie na sędziowskim tronie.Być może wtedy, gdy przyjdzie wielu będzie wołać : „Panie, jadaliśmy i pijaliśmy przed Tobą, , i na ulicach naszych nauczałeś; a On powie wam; Nie wiem skąd jesteście, odstąpcie ode mnie wszyscy, którzy czynicie nieprawość” ( Łk. 13, 26-27). Bóg rozprawi się z ludźmi czyniącymi NIEPRAWOŚĆ! W innym miejscu Pan Jezus powiedział o ludziach, którzy nawet w Jego imieniu czynili wielkie rzeczy, którzy prorokowali w imieniu Pana, wyganiali demony, czynili wiele cudów, a Jezus powiada im: „Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie BEZPRAWIE” ( Mt. 7, 23) Zwróćmy na to uwagę, że w oczach Bożych najbardziej zasługującym na potępienie grzechem jest grzech czynienia nieprawości, grzech czynienia bezprawia. Cóż to za grzech? Na czym polega? Polega na lekceważeniu przykazań Pańskich, Bożego Słowa, na prowadzeniu takiego życia, które nie jest Bożym życiem zgodnym z Duchem Chrystusowym. Czynienie bezprawia nie jest związane z nieznajomością prawa, ( my wiemy jak być powinno!), lecz życiem niezgodnym z tym prawem. ( żyjemy zupełnie lekceważąc Boże prawo!) Ten grzech szczególnie się rozmnoży w czasach końca, w czasach ostatecznych.W Tygodniu Modlitwy na początku tego roku mówiliśmy o znakach przyjścia Pana naszego Jezusa Chrystusa. Pan Jezus powiada: „I powstanie wielu fałszywych proroków i zwiodą wielu. A ponieważ rozmnoży się bezprawie, przeto miłość wielu oziębnie. A kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” ( Mt. 24, 11-13). Nieprawość, bezprawie, są najskuteczniejszymi narzędziami w walce z miłością. I skutecznie też potrafią wyeliminować naczelną zasadę chrześcijańskiego życia jaką jest MIŁOŚĆ! Z kolei brak miłości to zaprzeczenie chrześcijaństwa, to zaprzeczenie Boga i Jego naczelnego przykazania „ Będziesz miłował Boga swego z całego serca swego i bliźniego swego jak siebie samego” Nie musimy sobie wyjaśniać, że te dwa przykazania są z sobą nierozerwalnie związane i nie wolno nam się oszukiwać kiedy mówimy, że miłujemy Boga, a jednocześnie skrycie lub jawnie nienawidzimy ( bądź nawet tylko nie miłujemy) swego bliźniego. Jeśli ktoś twierdzi, że miłuje Boga, a brata ma w nienawiści, Biblia nazywa go kłamcą! „albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi”( I J. 4,20)… - pisze Jan. Na początku księgi Apokalipsy Jan miał widzenie siedmiu Zborów małoazjatyckich do których miał skierować ostrzeżenie Pana. Ostatni list napisany był do zboru w Laodycei. Ten zbór przedstawia ostatni okres w życiu kościoła Jezusa Chrystusa, a więc nawiązuje do naszych współczesnych czasów. Jaki przedstawia obraz ten Zbór? Widzimy tam przedstawionego Jezusa, który jest na zewnątrz i stoi u drzwi i kołacze. Nie ma go w tym Zborze, nie jest obecny w sercach ludzi wierzących, dlatego też ten Zbór, ci ludzi są wezwani do upamiętania się i bycia gorliwymi. Chrystus powiada: „Znam uczynki twoje, żeś ani zimny ani gorący. Obyś był zimny albo gorący! A tak, żeś letni, a nie gorący ani zimny, wypluję cię z ust moich” ( 3, 15-16) Na pierwsze spojrzenie to dziwne wezwanie. Rozumiemy Boża troskę człowieka, by był gorący, ale to nie jest jedyna Boża alternatywa. Bóg powiada, obyś był albo gorący, albo zimny! Letniego wypluję z ust moich – powiada Pan. Wydawać by się mogło, że letni nie jest jeszcze taki zły jak zimny. Jest znacznie lepszy od zimnego. Jest cieplejszy od zimnego. Ale Boży standard , to ani zimny, ani letni , lecz gorący! Bóg zdecydowanie odcina się od ludzi letnich. Woli albo zimnego, albo gorącego. Zimny to ten, który świadomie nie chce podporządkować swego życia Bogu. Żyje swoim życiem i dlatego odbierze należną sobie zapłatę - wieczne oddalenie od oblicza Boga. Letni zaś to ten, który poznał Pana, czyta bądź słucha Boże Słowo, ale je nie wykonuje. Na zewnątrz może wyglądać bardzo pobożnie, ( jak chrześcijanin), ale w swoim życiu czyni bezprawie, nie chce zastosować się do Bożych standardów. Lekceważy Boże prawo i Boże zasady.Ap. Piotr napisał, że „sąd rozpoczyna się od domu Bożego”. „ Nadszedł bowiem czas, aby się rozpoczął sąd od domu Bożego; a jeśli zaczyna się od nas, to jakiż koniec czeka tych, którzy nie wierzą ewangelii Bożej?” ( 1 P 4, 17) Na czym polega ten sąd domu Bożego? Pan Jezus kiedyś powiedział tak: „ A jeśliby kto słuchał słów moich, a nie przestrzegałby ich, Ja go nie sądzę; nie przyszedłem bowiem sadzić świat, ale świat zbawić. Kto mną gardzi i nie przyjmuje słów moich, ma swego sędziego: Słowo, którem głosił, to go sądzić będzie w dniu ostatecznym” ( J. 12, 47-48) Sędzią jest słyszane słowo! Na początku czytaliśmy słowo, o tym że praktycznie ten sąd już się rozpoczął. On już się odbywa w zgromadzeniu ludu Bożego! Ap. Jan otrzymał polecenie, aby tych słów nie pieczętować, bo czas jest bliski. I tu znów może wydawać się dziwnym, że Bóg zgadza się na czynienie nieprawości i brudu, tym samym chce oddzielić to, co czyste, od tego co nieczyste, to co brudne, od tego co święte. „Albowiem czas jest bliski. Kto czyni nieprawość, niech nadal czyni nieprawość, a kto brudny, niech nadal się brudzi .. lecz kto sprawiedliwy, niech nadal czyni sprawiedliwość, a kto święty, niech nadal się uświęca. Oto przyjdę wkrótce, a zaplata moja jest ze mną, by oddać każdemu według uczynku jego” Czy to nie dziwne wezwanie: „Kto brudny, niech nadal się brudzi? Kto czyni nieprawość niech nadal czyni nieprawość?” Pamiętam pewne przeżycie z mojej młodości. Wracaliśmy grupą młodzieży do domu ze zjazdu w pewnym Zborze. Droga do stacji kolejowej prowadziła krótszą drogą przez taki pagórek . Kiedy nie padał deszcz można było na skróty szybko się tam dostać, gorzej gdy padał deszcz. Akurat wtedy padał deszcz. Ziemia zamieniła się w grzęzawisko, a my w niedzielnych butach i niedzielnym ubraniu próbowaliśmy sforsować ten odcinek drogi. Kiedy nogi zaczęły grzęznąć w błocie jeszcze próbowaliśmy jakoś nie brudzić się mocniej, ale wkrótce okazało się, że to niemożliwe. W pewnym momencie nawet błoto zassało mój but i w ciemnościach egipskich zacząłem w błocie go szukać, idąc dalej w samej skarpecie. Poddaliśmy się, i nie zważaliśmy, że po kolana brniemy w błocie. Było nam już wszystko jedno. Możecie sobie wyobrazić jaka sensację wzbudzaliśmy potem naszym wyglądem, kiedy dotarliśmy wreszcie na stację i do pociągu. Tak jest z grzechem. „Im dalej w las, tym więcej drzew”. Kiedy ubrudzisz się choćby jednym grzechem i natychmiast nie rozprawisz się z nim, to dalej brniesz jeszcze głębiej, i jest ci już wszystko jedno.Bóg nienawidzi grzechu! Wiecie dlaczego? Bo grzech krzywdzi grzesznika, którego Bóg kocha.. Ktoś mądry napisał, że: „ grzech popełniony musi być rozwiązany albo przez przebaczenie albo przez cierpienie” Pomyślmy o tym, przez chwilę. Bożym rozwiązaniem dla grzechu jest jego wyznanie, porzucenie, i przebaczenie,i w konsekwencji zapomnienie.Kiedy ukrywamy grzech doświadczamy cierpienia tu na ziemi , a potem i we wieczności. To fakt, że grzech może być zakryty przez krew Chrystusową, ale to „zakrycie” to zupełnie coś innego niż „ukrycie” grzechu. Adam chciał schować swój grzech przed Bogiem za jakimś listowiem, Dawid chciał ukryć swój grzech przed ludźmi, ale przed Bogiem wszystko jest jawne. Boży kierunek dla wierzącego człowieka jest zupełnie inny. „Kto jest sprawiedliwy niech nadal czyni sprawiedliwość, a kto święty, niech nadal się uświęca” Dlatego dalej w tym fragmencie czytamy o ludziach błogosławionych, którzy piorą swoje szaty we krwi Baranka, by mieli prawo do drzewa żywota i mogli wejść przez bramy do miasta. Czy są to ludzie bez winy, bez grzechu? NIE! Inaczej nie byliby wezwani do prania swoich szat. Wprost przeciwnie dlatego, że popełniają błędy i grzechy, dlatego są wezwani do upamiętania, do prania swoich szat, do uregulowania przed Bogiem i przed ludźmi swoich win i upadków. O jakiej szacie mówi w tym fragmencie Słowo Boże? O jakim brudzie, o jakiej nieprawości? Chyba nie ma na tej sali nikogo, kto myślałby, że Bóg mówi tu o naszym ubraniu. Owszem Słowo Boże również wypowiada się na temat przyzwoitości i czystości naszego ubrania. Schludności naszego zewnętrznego wyglądu. Zresztą, kto chciałby paradować przed innymi w brudnym, poplamionym ubraniu? Kiedy widzimy kogoś, że płaczem, sukienką czy garniturem nieopatrznie oparł się o bieloną ścianę i się wybrudził , a nawet o tym nie wie, próbujemy go oczyścić. Nawet, gdy na ubraniu zawiesi się przypadkowo jakaś nitka, często zdejmując ją żartujemy, że jakąś blondynka się przyczepiła. Dbamy o czystość naszych ubrań, szczególnie wtedy gdy idziemy „ do ludzi”. No, może nie wszyscy. Nie zawsze do takich ludzi należę. Dla mnie najlepszym lustrem jest moja żona, która zawsze mnie strofuje, gdy próbuję włożyć spodnie, czy bluzkę, które dla mnie są zawsze czyste, ale… Ale w tym fragmencie Słowa Bożego czytamy o czystości wewnętrznej szaty. Ta czystość dotyczy naszych myśli, słów , działania, intencji, charakteru, wewnętrznego człowieka itd. Czy o tę czystość zabiegamy równie intensywnie co o czystość zewnętrzną? To zależy do której grupy ludzi domu Bożego należymy, czy do tych, którzy nadal się brudzą, czy też do tych, którzy się uświęcają. Czy do tych , którym jest wszystko jedno, czy do tych, którzy podejmują trud uświęcenia. Ta filozofia wstydzenia się tego, co widać i dbania jedynie o to, co zewnętrzne jest dziś powszechnie praktykowana i przyjmowana. Często człowiek uważa, że to co wewnątrz naprawdę się dzieje , tego nie widać, to pozostaje ukryte, a więc wstydzić się nie musi. Pytanie jest tylko: dla kogo niewidoczne , czy przed kim jest ukryte? W niektórych przypadkach przed człowiekiem możemy ukryć swoje wnętrze, ale nie przed Bogiem. Kogo bardziej mamy się bać? Boga czy człowieka? Apostołowie postawieni przed Radą najwyższą śmiało i odważnie powiadają: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” ( Dz. 5, 24). Tymczasem często dzieje się tak jak to przepowiedział Salomon w przypowieściach: „Lęk przed ludźmi nastawia na człowieka sidła, lecz kto ufa Panu, ten jest bezpieczny ( 29, 25) Czasem jest tak, że bardziej boimy się opinii ludzi niż Boga. Boimy się tego, co ludzie o nas powiedzą zupełnie lekceważąc to, co myśli i mówi o nas Bóg. Walczymy, bronimy się i staramy się ze wszech miar o naszą REPUTACJĘ ( nasz zewnętrzny wizerunek), i to może nie jest najgorsze, ale czy równie zacięcie walczymy na przykład o nasz CHARAKTER? Co ważniejsze charakter, czy reputacja? Ktoś to ładnie powiedział: „ Charakter stanowi o tym, kim jesteśmy, reputacja tylko o tym, za kogo mają nas inni” Bóg widzi nas takimi jakimi jesteśmy , nie takimi jakimi chcielibyśmy pokazywać się przed ludźmi. Bogu jednak bardziej zależy na kształtowaniu naszego charakteru. Jezus kiedyś powiedział: „ Nie to, co wchodzi w człowieka , ale to co z niego wychodzi , to prawdziwie go kala ” ( por. Mk. 7, 15 ). O faryzeuszach zaś kiedyś powiedział: „Plemię żmijowe! Jakże możecie mówić dobrze, będąc złymi? ALBOWIEM Z OBFITOŚCI SERCA MÓWIĄ USTA” ( Mt. 12,34). …” Na zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, wewnątrz zaś jesteście pełni obłudy i bezprawia” ( Mt. 23,28) Ten termin „faryzeusz” dziś przylgnął do ludzi, którzy troszczą się jedynie o swój zewnętrzny wizerunek - reputację, (chcą, by ludzie ich widzieli), ale ich wewnętrzny człowiek pełen jest obłudy i bezprawia. Jezus powiada, że w świetle Bożej prawdy, wszystko to, co ukryte, wszystko to, co w ciemności, wychodzi na światło dzienne jako potępienia godne. Pan powiada: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, że oczyszczacie z zewnątrz kielich i misę, wewnątrz zaś są one pełne łupiestwa i pożądliwości. Ślepy faryzeuszu! Oczyść wpierw wnętrze kielicha, aby i to, co jest zewnątrz niego, stało się czyste” ( Mt. 23, 25-26) Oczyść najpierw wnętrze, a to co jest na zewnątrz stanie się automatycznie czyste.Bożą radą jest więc dbanie o czystość wewnętrzną, a ona wtedy będzie promieniować na to, co zewnętrzne. Człowiek natomiast odwrotnie, za wszelką cenę chce dbać tylko o to, co zewnętrze, o to co widać, i robi wrażenie, ( albo tak mu się wydaje), że tak jak czysty jest na zewnątrz tak też czysty jest wewnątrz.Co nie jest prawdą. Przy byle małym konflikcie, człowiek pokazuje jakim naprawdę jest, co dzieje się w jego wnętrzu. Faryzeusze nie mogli ukryć swojej złości i nienawiści do tego, który mówił im prawdę! Ci, którzy starali się pokazać ludziom jako pobożni i sprawiedliwi, zionęli duchem, nienawiści do Jezusa i starali się go zabić. Co się w końcu im udało. Dlaczego faryzeusze nienawidzili Jezusa? Dlatego, że mówił im prawdę i demaskował ich obłudne serca. Dlatego, że miał odwagę surowo ich napominać i wzywać do pokuty. Człowiek cielesny nie może znieść żadnego napomnienia. Napominany natychmiast pokazuje swoje pazury. Dlatego i w kościele dzisiaj trudno jest napominać, …ale trzeba. Napominanie drugiego człowieka jest oznaką miłości i jest obowiązkiem każdego prawdziwie wierzącego. Człowiek napominany, albo będzie pokutował, albo .. zmieni zbór! I będzie szukał takiej społeczności, gdzie nikt nie będzie się go czepiał, gdzie będzie mógł robić co zechce. „ Kto brudny, niech nadal się brudzi!” . Prawdziwie wierzący jednak dąży do uświęcenia, „bez którego nikt nie ujrzy Pana” ( Hebr. 12, 14) Oby Pan dał nam mądre serca w tym czasie, gdy wszystko szybkimi krokami zbliża się do końca.
|