Ewangelia skandalu? |
Autor: Bartosz Sokół | |||
środa, 23 czerwca 2010 00:00 | |||
Chrześcijaństwo znalazło się dzisiaj w krzyżowym ogniu krytyki, wielu jednak nie zauważa, że szalejące płomienie nienawiści przydają jedynie blasku Ewangelii. W pluralistycznym świecie demokracji piętnuje się zaściankowość chrześcijaństwa. Pisząc o chrześcijaństwie nie mam na myśli konkretnej denominacji lub związku wyznaniowego. Raczej żywą wiarę, opartą na Biblii, która cechuje dzisiaj miliony ludzi na całym świecie, również w krajach zachodnich. Chrześcijaństwo stało się synonimem zadufanego w sobie filozofa, który ze zgubną pewnością uważa siebie za depozytariusza prawdy ostatecznej. Co gorsza, nie poprzestaje na biernym delektowaniu się znalezioną prawdą, ale swój punkt widzenia usiłuje narzucić innym myślicielom, robiąc to w sposób zdecydowanie nietaktowny. Głośnym echem w Europie odbiło się skazanie szwedzkiego pastora Ake Green'a na karę pozbawienia wolności za publiczne nazwanie homoseksualizmu grzechem. Zielonoświątkowy duchowny przygotował kazanie, w którym cytując Biblię, przedstawił problem homoseksualizmu z Bożego punktu widzenia. Został posądzony o najgorsze intencje, otrzymał wiele listów z pogróżkami, stając się w Szwecji publicznym wrogiem numer jeden. Wielu ludzi wypowiadało się przed kamerami w następujący sposób: „Skandal – nie możesz mówić, że ktoś coś robi źle, tylko dlatego, że ty tak myślisz! Skandal! Jak możesz mówić, że czyjaś wiara jest błędna, a twoja właściwa? Skandal! Odważył się nazwać mnie grzesznikiem!”. Nie pytajmy, dlaczego pastor Ake Green głosił publicznie Ewangelię skandalu. Pytajmy dlaczego nie czynią tego inni szwedzcy pastorzy! Nie płaczmy jedynie nad stanem oszukanego świata, płaczmy nad stanem milczącego Kościoła. Zbliża się trudny czas dla żywego Kościoła Jezusa Chrystusa. W imię demokracji i wolności wyznania pozbawi się nas prawa do wyrażania swojej wiary. Chrystus stał się postacią niewygodną dla dzisiejszej filozofii równouprawnienia. Poza tym, czy kiedykolwiek był wygodną? Nie łudźmy się – gdyby żył dzisiaj, nikt nie zaprosiłby Go do uczestnictwa w telewizyjnej debacie, nie znalazłby się na okładce Newsweeka, a szeroko pojmowana inteligencja traktowałaby Go, niczym religijnego Leppera - z pobłażaniem. Dlaczego nas, Jego naśladowców, powinno się traktować inaczej? W imię politycznej poprawności knebluje się usta biblijnie wierzącym, w tym samym czasie stawiając pomniki Chrystusowi! Usiłuje się stępić ostrza chrześcijaństwa, licząc na to, że przestaną ranić. Nie można nigdy zapomnieć, że Ewangelia nie jest ostrzem miecza, jest ostrzem chirurgicznego skalpela. Nie rani po to, żeby zabrać życie. Rani po to, by je zachować. Pewien mężczyzna pchnął kiedyś mocno innego mężczyznę na pobliski murek, przewracając się razem z nim. Ten, niewiele myśląc, uderzył go kilka razy w twarz, myśląc, że został zaatakowany. Dopiero krzyk nadbiegającego przechodnia, uświadomił go w czym rzecz: „Zostaw go, ten człowiek uratował ci życie, chroniąc przed nadjeżdżającą ciężarówką!”. Młody człowiek z słuchawkami na uszach nie usłyszał warkotu silnika. Chcę zanieść proste poselstwo do prawdziwych uczniów Jezusa Chrystusa. Nadchodzi czas prześladowań. Czas, w którym świat będzie bił nas po twarzy, nie wiedząc, że chcemy ratować ludzkie dusze przed przyszłym dniem sądu. Wielu z nas będzie zamykanych w więzieniach, skazywanych na grzywny i piętnowanie publicznie. Demokratyczny świat będzie usiłował pozbyć się niereformowalnych fundamentalistów, nazywających zło złem, a grzech grzechem. W erze zglobalizowanej kultury i pop-religii nie ma miejsca na bezkompromisowego Chrystusa, który z ogniem w oczach piętnuje grzech faryzeuszów! Nadszedł czas, Kościele XXI wieku, gdy Ewangelię oczyści się z naleciałości wielu wieków. Trzymamy w dłoni diament, który nie odbija światła. Nadszedł jednak czas, kiedy blask prawdziwej Ewangelii na powrót oślepi świat! Nadszedł czas, gdy oddzieli się ewangelię kompromisu od ewangelii skandalu. Nadszedł czas, gdy każde dziecko będzie mogło poznać ambony, z których głosi się prawdziwą Ewangelię – będą otoczone żółtą, policyjną taśmą, z napisem: wstęp wzbroniony! Nadchodzi czas Ewangelii skandalu. Chcę Was jednak pocieszyć, jesteśmy jedynie kolejnym pokoleniem z długiej linii pokoleń, które stały na ulicach miast wnosząc do nieba podartą Biblię, głosząc grzech, sąd i łaskę Chrystusa! Apostołowie nie byli prześladowani za Ewangelię, która mówiła, że zbawienie jest w Chrystusie. Pierwsi świadkowie oddawali życie za Ewangelię, głoszącą, iż zbawienie jest jedynie w Chrystusie. „ I nie ma w nikim innym zbawienia, ponieważ nie ma żadnego innego imienia danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni!” (Dz. Ap. 4:12). I właśnie ta Ewangelia wzbudzała skandal w wieloetnicznych i multikulturowych społeczeństwach! Właśnie ta Ewangelia zapełniała więzienia robotnikami, praczkami, rybakami i wszystkimi tymi, którzy szeptali z godną podziwu wytrwałością: nie ma nikim innym zbawienia! „Wasi bogowie są jedynie ludzkimi wytworami ze srebra i złota, ratujcie się przed nadchodzącym gniewem!” I tym wołaniem wypełniło się Imperium Rzymskie po śmierci i zmartwychstaniu Chrystusa! Chrystus jest jedyną drogą do Boga! Chrystus jest jedynym Bogiem! W słowniku Ewangelii skandalu nie ma słowa „kompromis”. Wszelka ugoda w tej kwestii tak bardzo ingeruje w istotę Dobrej Nowiny, że traci ona na swoją zbawczą moc! Gdzie podziała się dzisiaj prawda? Świat polityczny z niebywałą konsekwencją zmierza w kierunku wyeliminowania idei prawdy absolutnej. ”To, co jest prawdą dla chrześcijanina, niekoniecznie jest tym samym dla muzłumanina” - mówią, sugerując jednocześnie relatywizm wszelkich prawd. Głównym celem współczesnych ideologów stało się idealne dopasowanie wszelkich koncepcji religijnych i filozoficznych, tak aby swoim dogmatyzem nie naruszały dogmatów innych koncepcji. Bo wszyscy chcemy przecież pokoju. Niegdy nie myślałem, że będę parafrazował Józefa Becka, jednak wypada to uczynić: „My, chrześcijanie, nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę”! „I będziecie w nienawiści u wszystkich dla imienia mego, ale kto wytrwa do końca zbawiony będzie!” (Ew. Marka 13:13) Obawiam się, że nadszedł czas wyboru. Możesz mówić o miłości Jezusa, akceptować wszystko to, czego Bóg nie zaakceptował i nazywać się chrześcijaninem. Co więcej: świat również będzie nazywać cię chrześcijaninem. Przed twoim imieniem postawi kilka łechcących ucho epitetów: postępowy, rozwojowy, oświecony. Może nawet twój zbór będzie nazywać cię „dobrym chrześcijaniem”. Ale jeśli jesteś nim naprawdę, wiesz, że nie ma to żadnego znaczenia! Co myśli o tobie niebo? Co sądzą o tobie w piekle? Możesz dostawać medale i dyplomy za niwelowanie różnic między chrześcijaństwem a światem. Możesz być szanowany przez innych i znany na całym świecie, ale przyjdzie dzień, ów straszny dzień, gdy usłyszysz z ust samego Boga: „ Nie znam Cię! Odejdź ode mnie, ty, który czynisz zło!” (Ew. Mat. 7:22-23). Bóg poprzez prześladowania oddziela dwa rodzaje ludzi: tych, dla których krzyż jest mocą do zbawienia i tych, dla których jest dodatkiem do kreacji. Czy jesteś gotowy zapłacić cenę? Leonard Ravenhill powiedział kiedyś: „Gdyby Chrystus głosił taką Ewangelię jaką głoszą dzisiejsi ewangeliści, nigdy nie zostałby ukrzyżowany!”. Porusza mnie świadectwo świata o pierwszych, nieugiętych świadkach Chrystusa. Powinniśmy wypisać te słowa na bramach naszych budynków, nie można stworzyć lepszej reklamy: „ Oto Ci, którzy zrobili zamęt w całym świecie, dotarli i tutaj!” (Dz. Ap. 17:6). Ewangelia skandalu sieje zamęt. Burzy utarte schematy, obnaża starannie maskowany grzech, wywołuje skrajne emocje. To coś więcej, niż „Bóg cię kocha i ma plan dla twojego życia”. Gdy zwiastujesz Ewangelię skandalu nie licz na oklaski. Oczekuj łamanych ludzi i łamanych (niestety - na tobie) kijów. To nic, że świat wypełni nami swoje więzienia, to nic, że zdepta nasze prawa i stłumi nasz krzyk! To nic, że wyrzeknie się nas i skaże na społeczną alienację. Świat nie nauczył się ważnej lekcji: chcąc uciszyć Chrystusa na krzyżu, sprawił, że dziś woła On poprzez miliony ust na całym świecie! Chcąc zniszczyć chrześcijaństwo zabił miliony chrześcijan, ale dzisiaj, na glebie sytej ich krwią, wyrosły miliony żywych kościołów, świadczących o wielkości Boga! Nadszedł czas, gdy Kościół XXI wieku będzie musiał cierpieć. Śladami szwedzkego pastora powrócimy na nagłówki gazet, narażając się na nienawiść i odrzucenie. Nad naszą głową zawiśnie ten sam miecz, który zawisł nad apostołem Pawłem. Staniemy przed tym samym krzyżem, przed którym stał apostoł Piotr. Korzystamy z dobrodziejstw towarów w supermarkecie o nazwie Kościół już wiele lat, nadszedł czas, aby podejść do kasy. Marzę o jednym. Marzę o wywyższonym Chrystusie. Czasami, w czasie ciemnych, bezsennych nocy rozmawiam z Bogiem, marząc o pokoleniu młodych chrześcijan, które uhonoruje swojego Króla. Marzę o ulicach pełnych chrześcijan, którzy niosą światu przesłanie prostej, nieśmiertelnej, chwalebnej i niezmiennie skadalicznej Ewangelii! Widzę ludzi, którzy słuchają z grymasem nienawiści na twarzy. Widzę tłum skandujący: „Na krzyż z nimi!”. Widzę demonstracje, rozwiane sztandary „wolności”, transparenty z przekreślonym krzyżem. Ale widzę też grupki płaczących, złamanych ludzi gdzieś na rogach zapomnianych ulic! Ich twarze jaśnieją, płaczą, śmieją się, wołają: „To prawda! Jezus żyje, zbawił mnie!”. Demonstracja idzie dalej. Podniesione, zaciśniętę pięści, dzieci z balonami, kolorowe plakaty. Widzę chrześcijan zakutych w kajdanki. Idą w śladach Pawła i Sylasa: obraza majestatu państwa, naruszenie istniejącego porządku rzeczy, wywrotowość, rewolucjonizm! Ale nie ma strachu w ich oczach, jedynie łzy radości, gdy widzą wspomnianą grupkę na rogu ulicy, która śpiewa już w ich miejsce: „Jezus żyje, jestem wolny! Szatan pokonany jest!”. Wkrótcę przychodzą i po nich, tylko po to, by zobaczyć kolejnych ludzi na rogach ulic, trzymających w dłoni swoje małe Biblie! Państwo nie nadąża. Przepełnione cele, pośpieszne wyroki. A mimo to wciąż słychać śpiew o północy! Pieśń zwycięstwa niesie się echem większym, niż salwy egzekucji i uderzenia bicza! Nierozumiejący świat patrzy z podziwem na apostoła Piotra, który stoi przed własnym krzyżem i szepcze: „Ukrzyżujcie mnie głową w dół, nie jestem godzien umierać w taki sposób jak mój Zbawiciel...”. Chińscy strażnicy słuchają w milczeniu więziennych kaznodziejów. Niebo nigdy nie znało wspanialszych oratorów, od tych zapomnianych, bezzębnych wieśniaków w więziennych łachmanach, którzy swoje kazania ozdabiają jękami bólu i szeptami rwanych oddechów! Tak, wciąż słychać pieśń! Gdzieś kamienują Szczepana, gdzieś zabijają afrykańską dziewczynę, gdzieś płoną stosy, ale wciąż słychać pieśń! Na przekór strzałom rozpalonych karabinów, na przekór ochrypłym z nienawiści głosom – słychać pieśń! Słychać chrześcijan pokolenia Pawła i Sylasa, którzy wołają: „Napełnijcie nami swoje więzienia, my napełnimy wasze więzienia swoją Ewangelią!”. Widzę przebudzone więzienia i pokutujących strażników. Widzę Szedrachów i Meszachów XXI w. - dzieci i młodzież, którzy siedzą samotnie na szkolnych przerwach wpatrując się w Biblię! Słyszę śmiech, wyzwiska i przekleństwa. Ale jest coś, co wybija się ponad okrzyk tłumu! Tak! Pieśń! Słychać pieśń! Pieśń, która nie zna początku i końca! Pieśń silniejszą od prześladowań i śmierci. Pieśń wypełniającą szpitalne sale i więzienne cele, niosącą nadzieję i wieść o zwycięstwie! Pieśń śpiewaną w akompaniamencie brzęczących kajdan, świszczących biczów i karabinowych salw. Pieśń na ustach wszystkich narodów i ras! Ach, ta jedyna pieśń znana przez wszystkich chrześcijan znajdzie swój koniec dopiero w wieczności! Już niedługo staniemy gdzieś pośród niebiańskich łąk, w otoczeniu milionów aniołów, grających muzykę, o której nie śnili nawet Beethoven i Mozart! Staniemy tam, a po naszych niebiańskich twarzach będą płynąć łzy szczęścia! Staniemy z poczuciem spełnionej misji i wykonanego zadania. Staniemy naprzeciw Tego, który był, jest i będzie treścią pieśni wieczności! Upadniemy na twarze, nie mogąc wymówić słowa z powodu wspaniałości Jego obecności. I wtedy zagrają harfy. I aniołowie zaczną pieśń, znaną tak dobrze zwycięzcom! Pieśń więzień i stosów, pieśń pisaną łzami i bólem... Pieśń, która brzmi dziś w sercach milionów ludzi, niosących światu Chrystusa. Obyś znał jej słowa.
„ Święty, święty, święty jest Pan, Bóg Wszechmogący, który był, i który jest, i który ma przyjść. Godzien jesteś, Panie i Boże nasz, przyjąć chwałę i cześć, i moc ponieważ Ty stworzyłeś wszystko, i z woli twojej zostało stworzone, i zaistniało!” (Obj. 4:8;11)
Bartosz Sokół Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
|