Należał do jego rodziny od kiedy tylko pamięta. Gdy był małym chłopcem, babcia często mu powtarzała: „Nikomu nie mów o tym, co posiadamy: ani nauczycielce ani kolegom z klasy, ani sąsiadom. Nikomu! To jest nasz największy skarb i jeśli nie dochowasz tajemnicy, zabiorą go nam i ukarzą całą naszą rodzinę. Zrozumiałeś?”. „Tak babciu” – kiwał głową, trochę przestraszony odpowiedzialnością - za skarb i rodzinę - jaką składała na niego babcia.
Skarb na co dzień spoczywał w glinianym garnku, zakopany pod ziemią, na tyłach domu. Raz w tygodniu, kiedy zapadał zmrok tata wychodził przed ich niewielki dom i stał tam obserwując okolicę. Uważnie nadsłuchiwał wszelkich odgłosów. Najkorzystniejsze było pochmurne, bezksiężycowe niebo, bo wtedy – choć niewiele mógł dostrzec – sam też był prawie nie do zauważenia.
Czasem jednak szuranie kroków sąsiadów w drodze do wychodka albo ich przyciszone rozmowy słyszalne z okien zasłoniętych tylko kawałkami kartonu sprawiały, że ojciec nie podejmował ryzyka. Wracał wówczas do środka, powiadamiając siedzącą na starych, słomianych matach rodzinę: „Dzisiaj nic z tego nie będzie. Stary Lee ma biegunkę, pewnie znów nie będzie spał całą noc.” Babcia wzdychając wstawała, by wyciągnąć pęczek suszonych ziół, zbieranych w górskich lasach: „Zaparzę sąsiadowi herbaty, pewnie znowu dobrze nie rozgotowali kukurydzianych kolb przed jedzeniem. Mówiłam pani Lee, że twarde łuski szkodzą jej mężowi”.
Czuł wtedy zawsze wielki zawód. Uwielbiał bowiem te chwile, gdy siedząc bardzo blisko siebie oczekiwali, aż matka najpierw wytrze zabrudzony ziemią garnek a potem usunie blaszaną pokrywę. Następnie szczupłymi dłońmi delikatnie wyciągnie z wnętrza owiniętą w szmatki starą, pożółkłą i bardzo grubą księgę… Ich największy skarb – Biblię. Potem mama podawała Księgę ojcu, który ostrożnie przewracał zniszczone kartki. Przy nikłym blasku małej świeczki odczytywał zakazane w ich kraju Słowa . Słuchali uważnie, chłonąc każde z nich. Kiedyś w pełni nie rozumiał niebezpieczeństwa jakie nad nimi wisi z powodu posiadania i czytania tej starej Biblii .
W szkole nauczycielka podczas lekcji przepytywała każdego z uczniów: „Czy twoi rodzice mają w domu czarną księgę?”. „Nie mają.” – odpowiedział, gdy przyszła kolej na niego. Cieszył się w duchu, że nie musiał kłamać, bo przecież „zakazana księga”, w tym momencie spoczywała sobie spokojnie poza domem. Czasami jednak trudno było dotrzymać tajemnicy danej babci . Tyle razy chciał podzielić się wspaniałymi opowieściami, które poznawał. „Dlaczego właściwie mu nie wolno? Dlaczego muszą ukrywać się przed innymi?” – nachodziły go buntownicze myśli. Poznał odpowiedzi, gdy podczas jednej z lekcji usłyszał definicje pochodzące z Koreańskiego Słownika: „Kościół: organizacja rozpowszechniająca fałszywe myśli przeciwko rządowi. Poprzez religijne aktywności odbiera ludziom ich prawa. Biblia: książka fałszywej chrześcijańskiej religii, napisana, by zwodzić ludzi. Bóg: kłamca, który twierdzi, że stworzył naturę, ludzi i przeznaczenie. Krzyż: drewniany symbol łaski i miłości, używany przez ludzi prymitywnych, wierzących w Jezusa.” Jedna z uczennic poprosiła wtedy o głos i zapytała nauczycielkę jak wygląda taki krzyż. Pozostali uczniowie również nigdy nie widzieli tego chrześcijańskiego znaku. On go znał – mama narysowała mu kiedyś na piasku.
Teraz, gdy skończył 25 lat, ojciec przekazał mu swój dotychczasowy obowiązek. Dziś po raz pierwszy, to on stoi przed domem czekając dogodnej chwili. Noc jest jasna, niebo gwieździste i bezchmurne. Opiera się o pokrytą zaciekami ścianę domu udając swobodę, ale wewnątrz jest cały spięty. Przytupuje lekko nogami, bo schodzone tenisówki - samodzielnie wykonane przez matkę z gumy i skrawków sztucznego materiału pochodzących z dawno już nie działającej fabryki - nie są odpowiednie na tę porę roku. W myślach powtarza instrukcje ojca: „Musisz być całkowicie pewien, że nikt cię nie widzi. Jeżeli słyszysz jakiś ruch u sąsiadów – wracaj. Gdyby ktoś cię jednak zauważył i pytał o cokolwiek, powiedz, że odkopujesz garnek z kimchii.”1.
Wygląda jednak na to, że dziś się uda. Cierpiący na ciągły brak świeczek - ludzie we wsi chodzą spać zaraz po zapadnięciu zmroku. Przestali się też odwiedzać wieczorami. Chwilę jeszcze nadsłuchuje a potem odwraca się i rusza na tył domu. Odlicza w myślach trzy kroki od krzaczka rosnącego za rogiem. Kuca. Jest listopad, ziemia jest zimna i twarda. Cienka, łatana wielokrotnie kurtka ledwie chroni przed wiatrem. Palce szybko cierpną, gdy odgarnia czarne grudy. Nareszcie czuje dotyk pokrywy garnka. Jeszcze chwila i wyciąga go a potem przyciskając do piersi przekrada się do drzwi. Kiedy klęka na podłodze oddając garnek matce - serce bije mu tak mocno, że ledwie łapie oddech. Ojciec sprawdza jeszcze, czy wiatr nie odchylił tektury, która tak jak u innych zasłania okna nie posiadające szyb. Potem zapalają świeczkę. Zadziwia go to, jakim cudem udaje się matce zdobyć kawałki świec. Oszczędzają je na takie chwile jak ta. Gdy ciepły blask świeczki oblewa twarze rodziny, dostrzega łagodny uśmiech matki i czuje dłoń ojca na ramieniu. Tętno i oddech powoli dochodzą do normy. To tylko połowa zadania – przemyka mu przez głowę myśl – będę musiał jeszcze zakopać garnek z powrotem. Teraz jednak nie warto się nad tym zastanawiać. Trzeba oddalić wszelkie sprawy i skupić się na słuchaniu. Świeczka jest mała i nie starczy jej dziś na dłuższe czytanie. Może za kilka dni uda się zdobyć więcej oświetlenia. Ma kolegę z wojska, który ma jakieś możliwości. Pogada…
W niedogrzanej, biednej koreańskiej izbie troje ludzie pochyla głowy nad przekazywanym sobie od trzech pokoleń najcenniejszym skarbem rodzinnym. Oto chwila na którą czekają i dla której od tylu lat narażają życie. Ojciec otwiera Ewangelię Św. Jana i pochyla się nisko nad kartkami. Czyta cicho słowa Jezusa: „Pokój zostawiam wam, mój pokój daję wam; nie jak świat daje, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze i niech się nie lęka”2.
***
W Korei Północnej posiadanie, czytanie lub dystrybucja Biblii jest przestępstwem karanym śmiercią lub dożywotnim pobytem w obozie pracy (obozie koncentracyjnym). Karą tą objęte zostają trzy pokolenia (także dzieci). Obecnie w państwie istnieje ponad 30 takich obozów, w których przebywa około 70 tysięcy chrześcijan (dane są szacunkowe).
Przypisy:
1.Kimchi (czyt. kimczi) - danie tradycyjnej kuchni koreańskiej składające się kiszonych warzyw, głównie kapusty.
2.Jan 14:27, cytat z: Biblia to jest Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Towarzystwo Biblijne w Polsce, Warszawa: 1999.
|