W tamtym czasie niosła ciężary, które ledwo mogły unieść jej młode ramiona… Przygnieciona tak, że brakował jej już sił by iść, przed wyjazdem zastanawiała się czy w ogóle powinna jechać. Prawdopodobnie wycofałaby się, ale zbyt ceniła tych ludzi, by zrobić to bez wytłumaczenia. Na nie jednak brakowało słów… Przyjechała i była to jedna z najlepszych decyzji, jakie podjęła. Te ranne modlitwy nie tylko dodawały jej siły na każdy kolejny dzień, ale – jestem o tym głęboko przekonana – przyczyniły się do ważnych zmian w jej życiu. Choć okoliczności pozostały te same, zmieniła się otaczająca ją rzeczywistość – dostrzegła, że ma Zbawiciela, który umarł na krzyżu również po to, aby ponieść ciężary, które były na jej ramionach. Zbawiciela, który okazał największy dowód miłości, gdyż nie ma większej miłości, jak gdy kto życie swoje daje za przyjaciół swoich. Zrozumiała, że jest kochana największą miłością i ta prawda stała się ważniejsza od wszystkich otaczających ją problemów. Nie widziała już ogromnego Goliata stojącego przed nią, ale Boga, który jest potężniejszy niż on…
Gdy dookoła huczy zawieja
I szał złowrogi życiowej bitwy
Niechaj Cię chroni od zniechęcenia
– siła modlitwy!
Choć wszystko zda się niebawem runie
I kędy spojrzysz czyha mogiła
Nie da Ci upaść w uczuć rozterce
– modlitwy siła!
Ani Cię zwalczę z losem zapasy
Ani Cię zmogą wrogie gonitwy
Jeżeli w Twym sercu przebywa zawsze
– siła modlitwy!