Pewien serwis internetowy, adresowany do miłośników okazji i przyjemnego spędzania wolnego czasu, ogłosił niedawno tzw. Grzeszny konkurs.
Oto jego treść: Masz odwagę lekko zgrzeszyć? Chcesz doświadczyć pokus na własnej skórze? Wygraj zaproszenie na darmowe grzeszenie w SALONACH GRZECHU otwartych w: Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu i Gdyni.
Osoba zainteresowana nagrodami przechodzi do serwisu konkursowego i po wyrażeniu zgody na dostęp do jego danych osobistych, jest zaproszona do uruchomienia aplikacji "Grzechy". Co dalej, nie wiem, bo tej aplikacji nie otwierałem.
Niby to tylko jedna z wielu kampanii reklamowych, obmyślanych po to, by wciągnąć ludzi w wir zakupów, a jednak dotyka spraw niezwykle poważnych, których nie powinno się wykorzystywać w tej grze. Odwołując się do grzechu, pomysłodawcy kampanii rzeczywiście trafili w sedno ludzkiej duszy. Grzech ma ogromną siłę przyciągania i nie ma człowieka, który by nie przeżywał pokus do grzechu.
Biblia naucza, że każdy bywa kuszony przez własne pożądliwości, które go pociągają i nęcą; potem, gdy pożądliwość pocznie, rodzi grzech, a gdy grzech dojrzeje, rodzi śmierć [Jk 1,14–15].
Widziałem w telewizji relację z otwarcia owych "salonów grzechu". Były przepełnione młodzieżą. Wiele rozbawionych osób mówiło do kamery, że fajnie jest trochę pogrzeszyć. Niby żartowali, ale przecież mówili prawdę. Grzech we wstępnej fazie jest zazwyczaj przyjemny. Ostatecznie jednak rodzi śmierć.
Jezus powiedział: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, każdy, kto grzeszy, jest niewolnikiem grzechu [Jn 8,34]. Nie można sobie lekko zgrzeszyć i odejść wolnym. Wiadomo, ile Syn Boży musiał przejść, aby wyzwolić ludzi z ich grzechów. Tu nie ma się czym bawić.
Reklama z motywem lekkiego grzeszenia rzeczywiście osiąga swój cel handlowy, ale jednocześnie może skutkować przełamaniem w sercach wielu młodych ludzi kolejnej bariery na drodze do całkowitego oddania się we władzę grzechu.
Od wszelkiego rodzaju zła z dala się trzymajcie [1Ts 5,22]
|