Ubrani jak słudzy... Drukuj Email
Autor: Tołwiński Tadeusz   
sobota, 12 maja 2012 00:00

Czy możemy nauczyć się przywództwa Jezusa? Czy my, którzy znamy swoje ułomności i słabości możemy przewodzić tak jak Jezus to czynił? Możemy! Ale tylko wtedy, gdy będziemy posłuszni Jego nauce i przykładowi. Możemy! Gdy sami staniemy się sługami „Służącego Pana”.

Priorytety, jakimi kierował się Jezus w sprawowaniu przywództwa są inne od tych, które my bierzemy pod uwagę. Dzieje się tak, dlatego że nasze zasady wywodzą się z naturalnych zdolności, a nie z duchowych źródeł.

W książce „Duchowe przywództwo” Oswald Sanders tak to porównał:

Naturalne Przywództwo

przekonanie siebie

zna człowieka

podejmuje własne decyzje

ambitne

tworzy własne metody

niezależne

Duchowe Przywództwo

przekonanie w Bogu

zna Boga

pragnie znaleźć wolę Bożą

pragnie pozostać w cieniu

szuka Bożych metod i naśladuje je

zależne od Boga

Rozważając zagadnienia związane z naszym przywództwem, pamiętajmy o tym, że jego fundamentem jest posłuszeństwo Jezusowi jako naszemu Panu. Ty i ja nie mamy naturalnych skłonności, aby być posłusznymi komukolwiek. Według ciała rodzimy się „generałami” oczekującymi tego, aby nam służono. Mamy alergię na myśl, że ktoś od nas oczekuje posłuszeństwa. Nasz własny interes stawiamy ponad dobrem ogółu. Wrodzona cielesna natura jest przeszkodą w naśladowaniu przywództwa Chrystusa.

Jezus powiedział: „Kto do mnie przychodzi musi zaprzeć się samego siebie” (Mt 16,24) Zaparcie się samego siebie - a nie folgowanie sobie - jest pierwszym krokiem na drodze do służebnego przywództwa. Jeśli twoim pragnieniem jest przewodzić innym na wzór Jezusa - musisz mieć pragnienie naśladowania Go. Od tego zaczyna się szkolenie duchowych przywódców.

Jeśli interesuje ciebie ten temat, to chcę zaproponować zdjęcie „wygodnego obuwia”, a założenie „sandałów Chrystusa”, aby udać się w podróż za Jezusem opisanym na kartach Ewangelii. W podróży tej z pewnością odkryjemy kilka zasad, którymi charakteryzowało się przywództwo Jezusa (tak jest i teraz). Oto one:

  • Zasada pierwsza – ukórz swoje serce.

Czy pamiętamy fragment Pisma o „pokorze i gościnności”? (Zobacz Łk 14,7-11). Fragment ten mówi o zajmowaniu pierwszych miejsc na przyjęciach. Historia ta uczy, że liderzy mający serce sługi uniżają się oczekując, aż Bóg ich wywyższy. Służący liderzy ufają, że gospodarz wybierze tych, których chce, aby zasiedli na „pierwszych miejscach”.

Zajmowanie „pierwszych miejsc” nie jest przekonanie w Bogu znakiem tylko naszych czasów, tak było i w czasach, gdy Jezus chodził po ziemi. Zabieganie „o pierwsze miejsca” jest naturalną cechą naszej „ludzkiej kultury” w dochodzeniu do celu. Dla wielu ludzi „pierwsze miejsca” - za wszelką cenę - stały się metą w ludzkim wyścigu do władzy na każdym jej szczeblu.

Opowiadając tą historię Jezus uczy nas, że gdy liderzy zajmują się „miejscami przy stole”, to z reguły mają mało czasu, aby zajmować się tymi, którym mają służyć. Nasze myśli są wtedy bardziej skierowane na współzawodnictwo niż na służbę. Czasami chrześcijanie boją się uniżyć, przyznać do grzechu myśląc, że zachowanie to może doprowadzić do „utraty twarzy”, a wtedy staną się „wycieraczkami”, na których inni będą wycierać sobie nogi. Myślenie takie może prowadzić do przybierania form pobożności, podczas gdy codzienne życie może być jej zaprzeczeniem (2 Tm 3,5).

W nauczaniu Jezusa jest akurat odwrotnie: tym, którzy się uniżą, On da odpocznienie. Prawdziwa pokora nie prowadzi do naszego wyczerpania lecz uzdalnia nas do służby. W służbie tej celem nie są nasze osiągnięcia. Nie zrozumiemy tego, jeśli nie chcemy uczyć się pokory. Jeśli wiemy o tym, wtedy możemy zacząć służbę wiedząc, że uznaniem możemy zostać obdarzeni i nie możemy na nie zarobić.

Uznanie pochodzi od Boga. Świat mówi: staraj się, a dojdziesz na szczyty. Jezus mówi: Zajmij miejsce na końcu, a Ja wybiorą tego, kto zasiądzie z przodu. Gdy chodzi o służbę w Kościele Chrystusa, Bożym wymaganiem jest dziecięca pokora. Duch współzawodnictwa nie jest cechą osoby, która naśladuje Jezusa (Flp 2,3.4).

Pokora zaczyna się wtedy, gdy przed Bogiem mamy właściwy obraz samych siebie i naszego powołania. Zakładamy, że w porównaniu z innymi jesteśmy ważniejsi. Naszej „wartości” nabieramy nie dzięki porównywaniu się z innymi. To Bóg już dawno uczynił nas „wartościowymi” za sprawą ofiarowanego nam daru zbawienia.

W książce „Niechlujna duchowość” (Messy Spirituality – Christianity for the Rest of Us) autor (pastor) opowiada, jak podczas chrześcijańskiej konferencji posadzono go obok kobiety słynącej z bogobojności. Po chwili zauważył, że czuje się zażenowany siedząc obok tak zacnej osoby, znając swoje życie poczuł się nieswojo. Kobieta widząc zmieszanie pastora powiedziała: Pastorze, nie porównuj tego, co wiesz o sobie, z tym, czego nie wiesz o mnie. Kobieta ta była rzeczywiście bogobojną osobą, bowiem nie wykorzystywała swojego wizerunku „bogobojnej osoby” w kontaktach z ludźmi, gdyż znała samą siebie i kim jest w Chrystusie. Kobieta ta była rzeczywiście pokorna.

Biblijna duchowość wymaga zaniechania „zabawy w porównywanie się”.

  • Zasada druga - bądź naśladowcą

Z historii zapisanej w Mk 10,32-40 uczymy się wielu rzeczy. Jedną z nich jest to, że „służący przywódca” jest bardziej zainteresowany naśladowaniem Jezusa niż szukaniem stanowiska. Jezus uczył, że „rządzenie z Nim” poprzedzone będzie cierpieniem dla Niego.

Przywództwo zaczyna się od zrozumienia misji, bez tej prawdy nie ma motywacji do przywództwa. Boża misja ogarniająca człowieka jest początkiem przywództwa. Bóg nie jest zainteresowany, aby ludzie Mu służyli korzystając przy tym tylko ze swojej mocy, gdyż inaczej nie potrzebowaliby do tego Boga.

Biblijne „służebne przywództwo” nie wypływa z życzenia jednostki, aby uczynić świat lepszym czy też osiągnąć osobisty cel. Biblijne przywództwo motywy do służby znajduje w Bogu, który za pośrednictwem powołanego człowieka realizuje swój plan dla ludzi.

Stawanie się zależnym od misji i od Boga, który powołuje jest fundamentem służebnego przywództwa. Rozważmy kilka biblijnych przykładów:

  • Józef stał się przywódcą, gdy Bóg włożył do jego serca wizję potrzeby ochrony wybranych.
  • Mojżesz stał się przywódcą, gdy poszedł za głosem Boga, aby udać się do faraona z poselstwem: Wypuść naród mój.
  • Dawid stał się królem po namaszczeniu go przez Samuela. Z pokorą przyjął Boży plan będąc królem Izraela.
  • Nehemiasz stał się niecodziennym przywódcą Bożym, po tym jak Bóg nakazał mu odbudowę murów Jerozolimy.
  • Paweł stał się przywódcą po tym, jak Bóg powołał go przez łaskę, aby zaniósł ewangelię poganom.

Przykłady te pokazują, że Boże przywództwo zaczyna się od Bożego powołania i odpowiedzi na to powołanie. Boży liderzy nie zabiegają o stanowiska, aby czynić „wielkie” rzeczy. Wielu współczesnych przywódców (również w kościołach) „oddaje siebie w służbę” tylko wtedy, gdy dostaną stanowiska i pieniądze gwarantujące im wpływ.

Bóg poszukuje służebnych liderów, którzy najpierw są naśladowcami Bożego powołania w swym własnym życiu. Zapominamy, że zanim będziemy „rządzić z Jezusem” musimy dla niego cierpieć. Jezus chciał, aby Jakub i Jan wiedzieli, że naśladowanie Jezusa będzie ich kosztować. Naśladowanie Jezusa wymaga uniżenia siebie przed Bogiem.

Chrześcijanie również mają tendencję, aby kontrolować swoje życie, wyznaczać cele, czyniąc wszystko bez zwracania uwagi na to, jak Bóg widzi te plany. Czyż przywódcy nie powinni zadać sobie pytania: Jak mogę się upewnić, czy naśladuję Chrystusa? A może szukam uznania, stanowiska? Aby odpowiedzieć na tak postawione pytanie spróbujmy:

  • Wejść w położenie Jakuba i Jana i zastanowić się, dlaczego tak bardzo chcieli być blisko Jezusa? Dlaczego ty chcesz być blisko Jezusa? Odpowiedzi mogą być różne. Jedną z nich może być chęć przebywania z Nim w niebie, której nie towarzyszy pragnienie naśladowania Go tu na ziemi.
  • Zadać sobie pytanie, o czym myślisz wstając każdego ranka? Co zatrzymuje cię po godzinach pracy w biurze? Czy chęć uznania? A może pragnienie bezpieczeństwa, akceptacji, braku konfliktów? Odpowiedź objawi pragnienia twego serca, a tym samym odsłoni prawdziwe pobudki kryjące się za tym, co teraz robisz.
  • Zidentyfikować Boże powołanie w twoim życiu. Zadaj sobie pytanie. Do czego powołuje mnie Bóg?
  • Zastosować końcowy test na szczerość w naśladowaniu Chrystusa. Co robię, aby okazać się posłusznym w wypełnianiu misji mego życia? Czy moje czyny odzwierciedlają to, co słyszałem od Boga? Jeśli twoją misją jest budowanie kościoła to, co robisz, aby osiągać ten cel? Tak postawione pytania pomogą tobie w znalezieniu odpowiedzi na pytanie, na jakim etapie jesteś, jeśli chodzi o służebne przywództwo.
  • Zasada trzecia - w służbie szukaj wielkich rzeczy

Służebne przywództwo nie szuka swego, lecz bardziej zadowala się służbą dla innych (zobacz Mk 10,43-45). Pozostałych dziesięciu uczniów oburzyło się widząc śmiałość Jakuba i Jana. W odpowiedzi Jezus pouczył, na czym polega „wielkość” w służbie. Wielkość zaczyna się od usługiwania innym.

Najlepszym przykładem takiej postawy jest sam Jezus. Jezus widząc współzawodnictwo uczniów rzekł: „Lecz nie tak ma być między wami...” W stwierdzeniu tym Mistrz przywództwa uczynił różnicę między przewodzeniem na wzór świata a przewodzeniem, jakie wymagane jest od nas. Pamiętajmy, że nauczanie Jezusa odnośnie „wielkości” w przywództwie nie spotka się z uznaniem osób, dla których słowa Jezusa nie są ostatecznym autorytetem. Bez obecności Ducha Jezusa i wartości Jego Królestwa nie będziemy w stanie zaakceptować takiej definicji przywództwa.

Bez Ducha Jezusa w naszych sercach, w sposób naturalny będziemy poruszać się w sferze naturalnych skłonności, które pobudzają nas do realizowania swoich ambicji. Osoby nie mające Ducha Jezusa mogą nawet doceniać Jego naukę, lecz nie będzie ich stać na praktykowanie jej w swoim życiu.

Jezus wykazał wielkość swojej służby, gdyż nie zabiegał o publiczne zaszczyty, o stopnie naukowe, o prowadzenie armii czy coś podobnego. Życie Jezusa charakteryzowało się służbą Ojcu w niebie, chciał On wypełnić misję, do której został powołany. Była to służba dla Jego naśladowców i dla tych, których przyszedł zbawić.

Pan panów mógł żądać od nas ślepego oddania jednak wybrał drogę służby nie bacząc na nasz egoizm i słabości. Żyjąc pod wpływem tego świata niejednokrotnie tracimy z oczu wielkość, którą odznaczała się służba Jezusa, a wzorujemy się na „wielkości” tych, którzy mają pozycję z uwagi na swój status, wpływ, pieniądze. Oddajemy honor tym, którzy zasiadają w „pierwszych rzędach”, często dla ich pieniędzy (Jk 2,1-6).

Zapominamy, że wielkość, o jakiej mówił Jezus wyraża się w służbie. Służba innym jest sposobem na to, aby być pierwszym. Jezus rzekł: „Ktokolwiek z was chciałby być pierwszym z was niech stanie się sługą; wszystkich”. Jezus posłużył się tu greckim słowem doulos - niewolnik.

W pierwszym wieku był to najniższy status w drabinie społecznej. Niewolnictwo oznaczało: utratę własności, oddzielenie od rodzinnych korzeni, utratę wolności wyboru, utratę prawa do siebie. Według Jezusa służba to sposób, aby być pierwszym wśród ludzi. Nie możesz być sługą, jeśli nie zrezygnujesz ze swego prawa, aby najpierw tobie służono.

Takie słowa jak służba, niewolnictwo, trudno znaleźć w świeckich publikacjach na temat przywództwa. Niektórzy słysząc te słowa z ust bliźnich, przypisują im niezdrowy obraz samych siebie. Każdy naśladowca Jezusa, musi liczyć się z tym, że będzie traktowany tak jak On. Niektórzy pójdą za nim, inni obrzucą go kamieniami.

Jezus był nie tylko nauczycielem potrafiącym właściwie dobierać słowa; On żył zgodnie z tym, co głosił. Jeśli będziemy żyć w Jego bliskości, wtedy i nasze życie zacznie odzwierciedlać słowa, które wypowiadamy. Służebne przywództwo pojawi się w domu, rodzinie, kościele, pracy. Jezus zasługiwał na to, by ci, których stworzył Mu służyli, On jednak przyszedł, aby nam służyć i oddać życie za wielu.

  • Zasada czwarta - nie bój się ryzyka

Służący przywódcy podejmują ryzyko służąc innym, gdyż ufają że Bóg ma pod kontrolą ich życie (zobacz J 13,3). Tylko wtedy, gdy całkowicie ufasz, że Bóg ma ciebie w swoim ręku, będziesz w stanie podjąć ryzyko służąc innym.

Przywódca, który chce „zabrać” innych tam, gdzie jeszcze nie byli ryzykuje swoją pozycję, wpływ, przyjaźń oraz status. Może być odbierany jako człowiek o „niespokojnym duchu”. Co stanie się, gdy inni wokół nie podzielą jego „zapału”? Co wtedy, gdy naśladowcy kierowani pragmatyzmem będą troszczyć się tylko o siebie lub zbytnio o środki pieniężne? Co stanie się, gdy większość odrzuci zmiany? Co będzie, gdy...? Historia, doświadczenie życiowe potwierdza, że większość z nas lubi „status quo” i dobrze się w nim czuje. A słowo „zmiana” paraliżuje nas, dostajemy alergii.

Przywódcy podejmują ryzyko, gdyż „widzą” przyszłość zanim inni ją zobaczą. Zdolność ta sprawia, że przywódca lepiej czuje się na „horyzoncie” niż w komforcie dnia codziennego. Różnica pomiędzy przywódcami używającymi tylko swoich naturalnych zdolności, a tymi, którzy czerpią siłę od Jezusa jest nieporównywalna.

Słudzy Chrystusa czerpią z Bożych źródeł. Inaczej nie widzieliby przyszłości, nie mieliby odwagi na pionierską drogę, która do niej prowadzi. Boża moc uzdalnia ich do widzenia „przyszłości”. W jaki sposób zyskują taką moc? Oczywiście przez wiarę. „Wiara to pewność tego, czego się spodziewamy” (Hbr 11,1). Wiara to przekonanie co do obietnic danych przez Boga.

Najdoskonalszym przykładem tej wiary-zaufania w obietnice Ojca jest Jezus. We wspomnianym tekście Jan opisał nam trzy „fundamenty”, na których Jezus opierał swoje przekonanie. Jezus wiedział, że:

  • Ojciec wszystko dał mu w ręce
  • Że od Boga wyszedł
  • I do Boga odchodzi

Jezus wiedział, kim jest. Wiedział, dokąd zmierza. Gdy chrześcijanin polega na tych samych faktach, wówczas nie musi się niczego bać. Ufność pokładana w Bogu sprawia, że na zawsze jesteśmy bezpieczni. Gdy ufamy, że Bóg kontroluje nasze życie łatwiej jest nam podejmować ryzyko wiary i pogodzić się z niezrozumieniem przez innych ludzi.

Jeśli doszedłeś do tego miejsca być może powiesz: No tak, ale to dotyczyło Jezusa, jak ja mogę mieć takie przekonanie? Przekonania nabywamy, gdy ufamy Bogu w naszym życiu. Gdy stajemy się chrześcijanami nasz status się zmienia. Z niewolników stajemy się dziećmi, dziedzicami w Chrystusie (Rz 8,16.17).

Oznacza to, że możesz zaufać, że Bóg dał tobie wszystko, abyś wypełnił misję swojego życia. Bóg wyposażył ciebie w Ducha Świętego, w autorytet imienia Jezus i w zapewnienie, że twoje potrzeby będą zaspokojone: Jako dzieci Boże „wyszliśmy” od Boga. Bóg obdarzył nas darami Ducha Świętego uzdalniając nas rym samym do służby w Ciele Chrystusowym (Kościele). Jeśli Bóg powołuje ciebie do swojej misji, to również wyposaży cię w narzędzia do jej wykonania.

Inną prawdą która da ci pewność przy podejmowaniu ryzyka jest fakt, że podobnie jak Jezus ty też odejdziesz do Boga. Słowa Jezusa: „Ojcze, w ręce twoje polecam ducha mego” (Łk 23,46) świadczą o tym, że Jezus wierzył w swój powrót do nieba. Jezus przyszedł na ziemię, aby również nam powiedzieć, że wrócimy do Boga.

Wiara w powrót do Boga daje nam wieczną perspektywę. Jeśli wierzysz tylko w to, co dotkniesz lub widzisz, nie będziesz zdolny do podjęcia ryzyka. Zaufanie Bogu zabezpiecza twoją wieczność, daje ci przekonanie, pozwalające zaryzykować ziemskie rzeczy, aby osiągnąć te wieczne.

Taka ufność da tobie pokój, którego potrzebujesz, gdy stykasz się z trudnościami przewodząc innym.

  • Zasada piąta - weź ręcznik

„Służący przywódcy” biorą „wodę i ręcznik Jezusa”, aby wyjść na przeciw potrzebom innych (zobacz J 13,4-11). Jezus jest przykładem misji rozumianej na Jego sposób. „Syn człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służyć i oddać swe życie na okup za wielu” (Mk 10,45). Misja Jezusa była misją cierpiącego sługi Bożego.

W Ewangeliach czytamy o tym, że wiele razy Jezus poprawiał myślenie swoich uczniów odnośnie tego, kim jest Mesjasz. Pięć tysięcy ludzi, których Jezus nakarmił chciało obwołać Go królem, który by zaspokoił ich cielesne potrzeby.

Inni, jak Jakub i Jan chcieli widzieć w Jezusie politycznego przywódcę, który ustanowiłby ziemskie królestwo. Szymon Zelota ze swoimi przyjaciółmi pragnęli widzieć Jezusa jako militarnego wyzwoliciela, zrzucającego rzymskie jarzmo. Dzisiaj jest podobnie, ludzie mają różne wyobrażenia o Jezusie związane z ich „wiarą” w Niego. Podobnie też może być z wyborami przywódców w kościołach, szukamy takich, którzy lepiej zaspokoją nam ziemską przyszłość czy zatroszczą się o środki finansowe, niż wprowadzą nas w sprawy ducha.

W dalszym ciągu chcemy, aby Jezus był tym, kim my Go chcielibyśmy widzieć. Ci, którzy naśladują „popularnego” Mesjasza mogą być szybko rozczarowani, gdyż On oczekuje czegoś w zamian.

W dalszym ciągu wielu przywódcom bardziej zależy na przypodobaniu się naśladowcom niż na byciu sługą Chrystusowym. Życie Jezusa było zgodne z Jego słowami. A jak jest w twoim przypadku? Wielu rodziców zawodzi, jeśli chodzi o wychowanie swych dzieci. Mówią im jedno, a robią drugie. Uczymy innych prawdomówności, podczas gdy sami kłamiemy. Walczymy z grzechem u innych, podczas gdy sami w nim tkwimy.

Przykład Jezusa uczy nas, abyśmy „ubrali się jak słudzy i działali jak niewolnicy”. Klękając przed stopami uczniów, Jezus objawił im ich brak zrozumienia Jego misji. Trudno mi zaakceptować fakt, że Jezus umył nogi Judaszowi. Moją naturalną reakcją jest unikanie kogoś takiego, jak Judasz. Sytuacja była niesamowita. Król królów klęczy przed kimś, kto Go sprzedał za trzydzieści srebrników. Obaj wiedzieli, że transakcja została dokonana. Obaj wiedzieli o jej konsekwencjach. A mimo to Jezus nie pominął Judasza, też umył mu nogi.

Judasz też musiał widzieć klęczącego Jezusa, zanim zobaczył Go wiszącego na krzyżu. Tylko miłość przewyższająca ludzkie zrozumienie może zmotywować przywódcę, aby ukorzył się przed osobą, która może wydać go wrogom. Przywódcy, którzy żyją według woli Bożej, nie będą się bali ludzkiego wstydu.

Jednym z najcięższych sprawdzianów dla służebnych przywódców jest „umycie nóg” tym, którzy nas zdradzili lub mogą to uczynić. Wiem, jak trudno jest nie tylko „umyć im nogi”, ale nawet odezwać się do nich. Każda społeczność może mieć swego „Judasza”, który może być sprawdzianem twojego przywództwa. Nie chlubmy się miłością do tych, którzy nas miłują, gdyż i poganie to czynią (Mt 5,46-47).

Chyba największym sprawdzianem tego, czy przewodzisz w stylu podobnym do Jezusa, nie jest to, czy sprostasz wymaganiom lubiących cię ludzi, lecz to, czy dalej chcesz być sługą tych, którzy „mają narzędzia”, aby usunąć cię z twego miejsca. Cześć należy oddać Jezusowi nie tylko za to, że umył nogi Judaszowi, to jest mało w porównaniu z tym, że następnego dnia umarł w miejsce takich jak on. Czy będąc przywódcą jesteś ochotny „wspiąć się na krzyż” dla kogoś, tylko dlatego, że go kochasz, „umywając jego brudne nogi”?

Jeśli chcemy przewodzić w stylu Jezusa, żyjmy zgodnie z tym, czego nauczamy. Spójrzmy na potrzeby innych - weźmy do ręki ręcznik. „Służebne przywództwo” oznacza bycie sługą dla misji i wiąże się z potrzebą unikania pokusy, aby zadowalać innych. Moją naturalną skłonnością jest pragnienie, aby inni mnie lubili. To czasami motywuje mnie, (jeśli potrafię), aby być miłym, sympatycznym. To z kolei prowadzi do tego, aby podejmować decyzje pod kątem tego, co ludzie mogą o mnie pomyśleć. Tak będzie dotąd, aż Bóg pokaże mnie i tobie, czym jest Jego Kościół. Naturalną ludzką skłonnością jest przewodzenie „władczą, silną ręką”. Jezus uczy mnie i ciebie służebnego przywództwa. Tak więc bądź przygotowany „umywać nogi” tym, którzy mogą cię kiedyś „zdradzić”. Ci, którzy mają przewodzić w Królestwie Bożym muszą sprawdzić siebie - jaką mają postawę i w co są wyposażeni.

Nie ma znaczenia jaki masz status w kościele, czy jesteś starszy czy młody, jeśli nie „klęczysz” u stóp innych „trzymając ręcznik”, to znaczy, że jesteś w złym miejscu.

  • Zasada szósta - dziel się odpowiedzialnością i autorytetem

Służebni przywódcy dzielą się odpowiedzialnością i autorytetem z innymi w celu sprostania większym potrzebom (zobacz Dz 6,1-6). Jezus również podzielił się z uczniami odpowiedzialnością i autorytetem, aby „czynili uczniami wszystkie narody”. Ci sami uczniowie dzielili się tym samym z innymi, aby wyjść naprzeciw większym potrzebom niż te, które sami byli w stanie zaspokoić.

Pytanie, które możemy zadać brzmi: Jak to było w życiu Jezusa? Pamiętajmy, nauka i czyny Jezusa dowiodły, że Jezus był posłuszny woli swego niebiańskiego Ojca. Kiedy Jezus wziął uczniów na górę, aby zlecić im kontynuację zadania, nie zrezygnował ze swojej odpowiedzialności. Podzielił się nią.

Służebni przywódcy są dalej odpowiedzialni za misję nawet wtedy, gdy zapraszają innych do jej spełnienia. Jezus nie tylko dzielił się odpowiedzialnością, lecz także autorytetem. „Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi, dlatego idźcie i czyńcie uczniami” (Mt 28,18-19). Obarczenie naśladowców tylko odpowiedzialnością, lecz nie autorytetem, zamiast ich wzmacniać, ogranicza ich. Gdy mówisz innym: „Zrób to, ale najpierw uzgodnij to ze mną”, wówczas nie uzdalniasz naśladowców, raczej zniewalasz ich.

Odejście od tego stylu pozwoli innym przywódcom brać udział w podejmowaniu decyzji, co będzie przyczyną ich wzrostu w Chrystusie.

Właściwszą rzeczą byłoby zachowanie równowagi pomiędzy obdarzeniem odpowiedzialnością przed innymi a działaniem z autorytetem.

Stwierdzenie: „w imieniu Jezusa” było podstawą autorytetu, na jaki powoływali się uczniowie. Jeśli nie boimy się dzielić odpowiedzialnością i autorytetem z innymi, wtedy pomagamy im duchowo się rozwijać.

Gdyby apostołowie nie zareagowali na szemranie wśród uczniów i nie podzielili się z nimi odpowiedzialnością i autorytetem, z pewnością nie doprowadziłoby to do wzrostu zboru. Robiąc to, zdołali rozwiązać problemy (Dz 6,1-6).

Służebni przywódcy wyposażają innych do służby poprzez:

  • Zachęcanie innych do służby

Jezus spędzał wiele czasu ze swoimi uczniami. Apostoł Jan opisuje (J 14 r.), jak Jezus pocieszał strapione serca uczniów. „Niech się nie trwoży serce wasze”. Jeśli chcesz przewodzić jak Jezus, nie potępiaj ludzi, gdy walczą ze strachem, zachęcaj ich słowami Jezusa.

Zachęcającym przywódcą był Barnaba („Syn pocieszenia”); pewnie bez niego trudno byłoby Pawłowi zaprzyjaźnić się z uczniami. Co zrobił Barnaba, aby wprowadzić Pawła do grona uczniów? Powiedział im: „Znam go, wiem, że prześladował Kościół, lecz teraz jest z nami. Możecie mu zaufać” (zobacz Dz 9,27).

W naszym życiu potrzebujemy Barnabów. Ty też możesz być jednym z nich.

  • Uzdalnianie innych do służby

Zachęcenie innych do służby nie wystarczy, należy ich jeszcze do niej wyposażyć. Zachęta bez nauczania jest jak entuzjazm bez kierunku, kręcisz się wokoło i niewiele z tego wynika, a czasami nawet zgorzkniałość.

Jezus wyposażał innych do służby poprzez podnoszenie ich do poziomu, jakim ma charakteryzować się sługa. Większość przywódców lubi pochwalić się dużą frekwencją na swoich zgromadzeniach. Jezus widząc „tłumy idące za nim” (Łk 14,25.26), wiedział, że one nie mają pojęcia o tym, na czym polega naśladowanie Jezusa. Dlatego pewnie zwrócił się do nich tymi słowami: „Jeśli ktoś nie ma w nienawiści [sens - mniej miłuje ode mnie] ojca i matki nie może być uczniem moim...”

Celem Jezusa nie było zaproszenie ludzi do służby w oparciu o konsumpcyjną postawę, lecz wykształcenie w naśladowcach właściwego standardu ucznia. Służący przywódca wyposaża innych poznając dary umożliwiające im właściwą służbę i pomagając im je rozwijać.

  • Rozumienie potrzeb tych, których przygotowują

Jezus nie lekceważył potrzeb swoich uczniów. Gdy przyprowadzali chorych, którym nie mogli pomóc, Jezus wychodził z pomocą (Mk 9,14-29). Kiedy uczniowie nie wiedzieli, jak się modlić, Jezus nauczał ich modlitwy.

Jezus obserwował tych, z którymi chodził. Służebny przywódca słucha tych, którym zlecił zadanie. Jeśli trzeba, zapyta: Czego potrzebujesz, aby wykonać to zadanie?

Słuchanie przychodzi z trudnością tym, których jedynym celem są kolejne zadania. Służebni przywódcy muszą uczyć się równie dobrze słuchać, jak i mówić.

  • Nauczanie innych, aby wykonali swoje szczególne zadanie

Błędem jest wysłanie do pracy bez instrukcji. Prawie każdy aparat, którym się posługujemy, posiada swą instrukcję obsługi. Jezus często uczył uczniów. Instruował ich, czym jest Królestwo Niebios (Mt 13). Wyjaśniał swoją misję (Mk 10,32-34). Czynił cuda, aby udzielić pewnej lekcji (Mk 4,35-41). Pouczał uczniów odnośnie postawy, jaką powinni się charakteryzować jako Jego naśladowcy (Łk 17,7-10).

Naśladowcy powinni wiedzieć, dokąd zmierzają i jakie są oczekiwania w stosunku do nich.

  • Modlitwę za tych, których zaprosili do służby.

W powyższych czterech punktach możesz właściwie używać swych naturalnych zdolności. Wszakże jedna rzecz jest najistotniejsza. Czy ludzie w kręgu twojej troski mają Bożą moc w swoim życiu? Jezus dostrzegł u uczniów brak mocy, gdy chodziło o wypędzenie demonów (Mt 17,19-21). Jezus modlił się o (J 17,6-19): jedność (w. 11); radość w służbie (w. 13) i opiekę nad uczniami (w. 15).

Wielu przywódcom łatwiej jest się zebrać na dyskusję o pracy niż na modlitwę w intencji pracy. Teraz jest czas na modlitwę.

  • Zasada siódma - buduj zespół

„Służebni przywódcy” pomnażają przywództwo wysyłając i wyposażając innych do służby (zobacz Mk 6,7). Służba Jezusa na ziemi była tego przykładem.

Jezus jako Bóg nie potrzebował nikogo do pomocy, jednak w większości przypadków pełnił swą służbę w obecności uczniów.

Ewangelista Marek opisuje nam, jak Jezus budował zespół - „wezwał dwunastu i począł ich wysyłać po dwóch i dał im moc nad duchami nieczystymi”. Jezus zaprosił innych do zespołu w celu wykonania Jego misji. Wysyłając ich parami wykazał, że misja nie musi być rzeczą indywidualną. Jezus nie bał się „wypuścić” zadania ze swojej ręki. Zadaniem tym dzielił się ze swoimi uczniami.

Zespół to grupa ludzi związanych ze sobą w celu osiągnięcia wspólnego celu. Przywódcy mylą czasami zespół z komitetem. Komitet to ludzie, którzy spotykają się, aby podejmować decyzje dla dobra instytucji, która ich zaangażowała. Komitety (rady) najczęściej kontrolują, lecz zespoły wyposażają innych do służby. Zespoły są potrzebne do wykonywania służby.

Spoiwem łączącym zespół jest zrozumienie przez każdego członka zespołu szczególnej pracy Chrystusa. W świecie pragmatycznych indywidualistów nie jest łatwą rzeczą budować zespół. Jeśli chciałbyś praktykować służebne przywództwo, zastanów się nad kilkoma wskazówkami. Budując zespół weź pod uwagę kilka aspektów:

  • Stwórz poczucie przynależności

Zespół wtedy jest dobry, gdy każdy z jego członków ma poczucie przynależności do czegoś większego niż on sam. Członek zespołu chętniej będzie w grupie, gdy będzie świadomy, ze jego dary służą i są „wykorzystywane” dla dobra wspólnego planu. Innymi słowy będzie bardziej zachęcony do pracy, gdy będzie świadomy swego miejsca w zespole. Jezus nalegał, aby ci, którzy Go naśladują podzielali Jego wizję i wartości.

Jeśli było inaczej, mówił: „Jeśli ktoś nie jest ze mną jest przeciwko mnie” (Mt 12,30). Jezus chciał, aby Jego zespół dzielił z Nim te same wartości w dziedzinie misji.

  • Udzielaj autorytetu będąc obecnym

Uzdalnianie i przygotowywanie innych nie dzieje się automatycznie, to wymaga czasu i poświęcenia. Jezus spędził trzy i pół roku z uczniami. Na końcu rzekł: „weźmiecie moc Ducha Świętego i będziecie mi świadkami...” Billy Graham często odwoływał się do autorytetu Biblii mówiąc: „Biblia mówi”, „Jezus mówi.”

Jeśli tego nie nadużywamy, to ktoś może słusznie powiedzieć: „pastor powiedział, brat powiedział, gospodarz powiedział” itd. Inni ludzie mogą posługiwać się naszym autorytetem.

  • Odpowiedzialność za misję i czyny zespołu

Mamy być odpowiedzialni w małżeństwie, zborze, pracy, szkole. Odpowiedzialność jest częścią dyscypliny. Jezus uczył, że każdy zda sprawę przed Bogiem (Mt 12,36). Paweł powtórzył to samo (Rz 14,12), również Piotr (1 P 4,5).

Zdać rachunek znaczy powiedzieć prawdę osobie, przed którą jesteśmy odpowiedzialni za to, co zrobiliśmy czy powiedzieliśmy. Spotkałem przywódców, którzy mówili: jesteśmy odpowiedzialni tylko przed Bogiem, a nie przed człowiekiem.

Przyznam, że nie chciałbym mieć w swoim zespole człowieka, który nie byłby odpowiedzialny przed innymi. Zdawanie sprawy jest po to, aby robić korekty w służbie w celu lepszego jej pełnienia.

  • Bądź duszpasterzem, mentorem, przewodnikiem

Jezus i apostołowie takimi byli. Na przykład Paweł chciał, aby Koryntianie byli jego naśladowcami: „Proszę was tedy, bądźcie naśladowcami moimi” (1 Kor 4,16).

Jezus był tym, który uczył ich za pomocą podobieństw i przypowieści. Oczywiście możesz „uczyć” innych z pozycji siły, statusu i władzy, lecz twój „sukces” będzie na chwilę, do czasu, aż twój podopieczny nie usamodzielni się. Przewodzenie na zasadzie, ja tu rządzę” nie wystarczy ci na długo. Jeśli chcesz, aby twój przykład przetrwał dłuższy okres czasu bądź dla innych służebnym duszpasterzem.

  • Chrystus czy władza?

Ktoś mądrzejszy ode mnie kiedyś powiedział: „Przywództwa nie można nauczyć, tego trzeba się uczyć”.

Przywództwo w społecznościach chrześcijańskich może być również autokratyczne, wbrew nauczaniu Jezusa i apostołów, pozbawione miłości i łagodności. Osoby takie mają najczęściej tendencje do podporządkowywania sobie innych, a jeżeli to się im nie udaje, eliminowania ich z najbliższego otoczenia. Zbyt wielu zachowuje się tak, jakby wierzyli nie w kapłaństwo wszystkich wierzących, lecz w papiestwo wszystkich duchownych.

Nasz model przywództwa często pozostaje bardziej pod wpływem kultury, niż Chrystusa. Wiele kulturowych modeli służby jest nie do pogodzenia z obrazem sługi, którego nauczał i który pokazywał Pan Jezus. Modele kulturowe są często bezkrytycznie przeszczepiane na grunt Kościoła. Musimy jednak zrozumieć, że w chrześcijańskiej społeczności nie ma miejsca na władzę.

Wszyscy potrzebujemy Mentora - Jezusa Chrystusa i Jego Słowa. Będąc otoczeni różnymi stylami przywództwa wybierajmy przykład Jezusa. On najlepiej doradzi, jak prowadzić Kościół Boży. Jeśli tylko zaczniemy częściej praktykować styl Jezusa, ludzie z naszego otoczenia z pewnością zapytają kim są ci dziwni ludzie - „ubrani jak słudzy i służący jak niewolnicy”.