Tak rzeczywiście było od samego początku istnienia Kocioła i tak jest do dzisiaj. Jako wyznawcy Jezusa Chrystusa opowiadamy wszędzie o swoim Panu i Zbawicielu. Z wielką pasją staramy się przyprowadzić ludzi do Jezusa. Wykorzystujemy do tego każdą nadarzającą się okazję i dostępne nam środki przekazu. Pomagamy ludziom, odwiedzamy ich, gościmy, karmimy, przyodziewamy, wspieramy psychicznie, a wszystko to czynimy z myślą, żeby przybliżyć im Pana Jezusa. Wiadomo nam, że jest On jedynym sposobem na ratunek od wiecznego potępienia, bo nie ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni [Dz 4,12]. Dlatego, póki trwa czas łaski Bożej, aż do ostatniej chwili będziemy głosić ewangelię i ratować ludzkie dusze. Niczym Desmond Dass w filmie "Przełęcz Ocalonych" będziemy się modlić - "Boże, pozwól mi uratować jeszcze jednego" i w każdy możliwy dla nas sposób postaramy się z Bożą pomocą tego dokonać.
Nosisz w sercu taką pasję głoszenia ewangelii i ratowania dusz? Czytając te słowa upewniasz się, że żyjesz zgodnie z przedstawionym tu standardem? Jesteś posłuszny tzw. wielkiemu nakazowi misyjnemu? Wspaniale! To znaczy, że jesteś na właściwym kursie, że dobrze pełnisz swoją rolę, bo jak samochód jest po to, żeby jeździł, tak chrześcijanin po to jest na tym świecie, żeby głosił ewangelię! Może i nie zawsze jednakowo nam się to udaje. Może i komuś zdarzyło się w jakimś miejscu, że Duch Święty przeszkodził w głoszeniu Słowa Bożego [Mk 16,6] lecz nie dlatego bynajmniej, żeby zaprzestać składania świadectwa o Jezusie, a po to, żeby z ewangelią pójść jeszcze dalej!
A co, jeżeli od dłuższego już czasu nie dzielisz się ewangelią? Co, jeżeli już od miesięcy nie ma w tobie żarliwej troski o niezbawionych? Co, jeżeli zamknąłeś się w kokonie pilnowania własnych spraw i bez składania innym ludziom świadectwa o Jezusie całkiem nieźle się z tym czujesz? Co, jeżeli całymi godzinami z kimś pracujesz lub podróżujesz, a już nie przychodzi ci do głowy, żeby zahaczyć go jakimś pytaniem o Jezusa lub - po prostu - opowiedzieć mu o twojej miłości do Niego?
Przede wszystkim uznaj to za rzecz w życiu chrześcijanina nienormalną. Przyznaj się przed Bogiem do grzechu zaniechania i poproś Go o wybaczenie. Pomyśl o niezbawionych ludziach z twojego otoczenia, jak mają uwierzyć w tego, o którym nie słyszeli? A jak usłyszeć, jeśli nie ma tego, który zwiastuje? [Rz 10,14]. Kto ma im powiedzieć o zbawieniu przez wiarę w Jezusa Chrystusa? To twoje zadanie i zdasz z tego sprawę! Poproś więc Pana, aby - póki jest jeszcze czas - zechciał cię wypchnąć na Jego żniwo. Zacznij Go błagać, by rozpalił twe serce miłością do grzeszników i pomógł ci rozpoznawać sytuacje dogodne do mówienia ludziom o Jezusie. Proś o napełnienie Duchem Świętym, abyś zawsze miał odwagę odezwać się i głosić Słowo Boże.
Jeżeli znowu założysz buty gotowości do zwiastowania ewangelii, wówczas - w świetle Biblii - będziesz miał podstawy do pewności, że jesteś na właściwym kursie w podążaniu do szeroko otwartych dla ciebie drzwi Królestwa Bożego.
PS. Tekst napisany w nawiązaniu do Upewnij się! Wkrótce: Upewniam się! 5