Utrzymuj współczucie z Niebem |
Autor: Edwin i Lilian Harvey | |||
niedziela, 26 stycznia 2014 00:00 | |||
Czy mam zataić przed Abrahamem to, co zamierzam uczynić? ...Wybrałem go bowiem...I zbliżywszy się Abraham rzekł: czy rzeczywiście zgładzisz... i nie przebaczysz miejscu temu? …I odszedł Pan, gdy skończył rozmowę z Abrahamem... I Mojż. 18:17-33 Bardzo subtelny argument: „Musisz być w nim (społeczeństwie), abyś go mógł pozyskać”, często wabił gorliwych mężów i niewiasty do sprzymierzania się z tym światem. Przykład Abrahama i Lota pokazuje nam, że Lot, który był „wewnątrz”, nie miał mocy, aby wstawiać się za nimi, kiedy przyszedł krytyczny moment. To Abraham, który mieszkał na samotnym wzgórzu, stał się wybawcą, kiedy pięciu królów napadło na Sodomę i to modlitwy Abrahama spowodowały, że Bóg „wspomniał na Abrahama i wyrwał Lota spośród zniszczenia.” Abraham nigdy nie modlił się o siebie tak gorliwie i wytrwale, jak o Sodomę - miasto, które mu wiele zawdzięczało i w stosunku do którego człowiek mniejszy, niż Abraham miałby wiele powodów do skargi. Z drugiej strony Lot wiele zawdzięczał Sodomie, utożsamiał się z nią, był jednym z jego starszych, skoligacony przez małżeństwo z jej mieszkańcami, nie przeżywa agonii z powodu jej zniszczenia i ma tylko jedną modlitwę do zaoferowania, a mianowicie, że kiedy będą zniszczeni wszyscy jego współobywatele, on chciałby być zachowany. Kiedy ludzie, z którymi handlował i ucztował, zarabiał na nich pieniądze i wydawał za nich swoje córki, przeżywali agonię wiszącej nad nimi katastrofy do tego stopnia, że dym ich udręki dochodził do jego nozdrzy, on jest tak daleki od żalu i współczucia, że potrafi pięknie ważyć względny komfort i zalety życia miejskiego i wiejskiego. Chyba lepiej byśmy już myśleli o tym człowieku, gdyby odrzucił ratunek aniołów i zdecydował się pozostać na śmierć z tymi, których towarzystwa tak pragnął w życiu. Godne uwagi jest to, że kiedy prośba szczerego, hojnego i oddanego Bogu Abrahama była na darmo, to nędzna prośba bojaźliwego i samolubnego Lota została wysłuchana. Mogło by się wydawać, że czasem Bóg był bezradny w stosunku do ludzi i w swojej pogardzie rzucał im dary, których pragnęli i dawał im te stanowiska, które chcieli w tym życiu, ponieważ widział, że stali się niezdolni do znoszenia trudów i w ten sposób zaspokajał ich niskie pobudki. Odpowiedź na modlitwę nie zawsze jest błogosławieństwem; czasem jest przekleństwem: „Posłał im mięso w obfitości.... Ale kiedy jeszcze było mięso między ich zębami, spadł na nich gniew Boży i pobił najlepszych spośród nich.” Prawdopodobnie, gdyby Lot odczuwał jakieś pragnienie do modlitwy o swoich współobywateli, zobaczyłby, że jest to nieprzyzwoite. Jego okoliczności, jego długa społeczność z mieszkańcami Sodomy i przystosowanie się do ich sposobu życia zarówno zniszczyły jego duszę i postawiły go na innej stopie względem Boga, niż to było w przypadku Abrahama. Człowiek nie może w nagłej potrzebie podnieść się ponad swoje okoliczności, w których jest zakorzeniony, ani też zewlec z siebie charakteru tak, jakby był on tylko skórą. Abraham prowadził życie oddzielone od świata, w którym społeczność z Bogiem była znanym zajęciem. Jego modlitwa była tylko kwiatem jego życia rozkwitającym o właściwej porze, który czerpał swoje życiodajne siły i piękno z prawidłowego odżywiania w minionych latach. Lot w swojej potrzebie mógł tylko wyrażać opryskliwy, godny pożałowania, dziecinny krzyk. Celem jego życia była wygoda i teraz też nie miał innego życzenia, jak wygody. „Nie zasłaniaj mi słońca”, to było wszystko, na co go było stać, kiedy trzymał go za rękę wysłannik Nieba i kiedy krzyk konfliktu moralnego dobra i zła dochodził do jego uszu - uczciwy człowiek, sprawiedliwy mąż, ale świat wszedł do jego serca do tego stopnia, że nie pozostało w nim nic, co by go łączyło z Niebem. Do takiego stanu, jak w Sodomie są doprowadzani ludzie w naszym społeczeństwie, kiedy ryzykują swoje życie duchowe, aby zyskać jak najwięcej z tego świata. Marcus Dods
|